Muzeum KL Plaszow zaprasza na wydarzenie Pamięć/Zachor!
W ramach upamiętnienia, zostaną odczytane relacje więźniów obozu. Uczestnicy wydarzenia będą mogli przeczytać jedną z takich relacji. Aby wziąć aktywny udział w wydarzeniu Pamięć/Zachor, należy się zapisać na adres [email protected]">[email protected]">[email protected]. Można także przeczytać relację podczas spotkania, zgłaszając się już w trakcie jego trwania.
Dlaczego właśnie 7 sierpnia? Lipiec i sierpień 1944 r. były czasem zacierania śladów przeszłości KL Plaszow. Niemcy wysyłali w głąb III Rzeszy transporty więźniów, wywozili demontowane elementy obozowej infrastruktury oraz usuwali ślady zbrodni, paląc ciała ofiar. Proces likwidacji, który miał przede wszystkim wymiar wymazywania i usuwania śladów po obozie nie powiódł się jednak w pełni. Zostały materialne pozostałości i słowa ocalałych. Pojawili się także ci, którzy chcą pamiętać i odzyskiwać rozproszoną pamięć. Nie tylko instytucja – muzeum, ale także indywidualni ludzie: mieszkańcy, odwiedzający ze świata. Dlatego w każdą pierwszą niedzielę po 6 sierpnia Muzeum KL Plaszow zaprasza do wspólnego upamiętnienia wydarzeń związanych z historią obozu Plaszow i jego więźniami. Spotkanie odbędzie się na terenie poobozowym, przy Szarym Domu. Potrzebującym zapewniane są miejsca do siedzenia. Muzeum zwraca się do uczestników, aby nie przychodzili z kocami (wydarzenie nie ma charakteru piknikowego) i nie przychodzili ze zwierzętami. Spotkanie jest otwarte dla rodzin z dziećmi, ale należy zwrócić uwagę, że niektóre z relacji zawierają drastyczne treści o historii niemieckiego nazistowskiego obozu Plaszow. Udział w spotkaniu jest bezpłatny. Szczegóły: www.plaszow.org
RELACJE WIĘŹNIÓW
Mila Hornik, ŻIH 301/188 – budowa obozu (X 1942)
Po październikowym wysiedleniu ghetta, zaczęła się budowa baraków w Płaszowie, poza cmentarzem żydowskim. Placówki żydowskie chodziły z ghetta do tej pracy. Mówiono, że to mają być baraki dla Polaków. Ale już w grudniu zaczęto głośno mówić o tym, że my tam pójdziemy. Nie wyobrażaliśmy sobie tego strasznie. Po prostu będziemy mieszkali w barakach, każda będzie miała dla siebie łóżko i stamtąd będziemy chodzić do pracy. Nie myślałyśmy wcale, że to ma być jakiś zamknięty obóz. (…) Pierwsze wrażenie było straszne, dokoła cmentarz, nagrobki i dom przedpogrzebowy, a nad tym kilka baraków. Byłyśmy strasznie przygnębione, mówiłyśmy: z cmentarza się nie wraca.
Felicja Bannet, Ostatni pochód. W: W 3-cią rocznicę Zagłady Ghetta w Krakowie s. 70 – ul. Jerozolimska
Skręcamy w ulicę Jerozolimską, Jerozolima! (…) Idzie nas około 8 tysięcy. Rok temu tych 8 tysięcy ludzi siedziało przy uroczyście nakrytym stole i życzyło sobie wzajemnie uświęconą rytuałem formułkę: „Od dziś za rok w Jerozolimie”. Marzenie wieków ukazuje się nam zniekształcone jak w krzywym zwierciadle jako ulica Jerozolimska i cmentarz żydowski. Na tym cmentarzu, na rozkopanych grobach, czeka nas całe miasto baraków, otoczone naelektryzowanymi drutami kolczastymi, wieżami wartowniczymi z reflektorami i karabinami maszynowymi.
Czeka nas
ulica wybrukowana nagrobkami, płytami kamiennymi i ogarnia mnie lęk, czy nie
nastąpię nogą na znajome nazwisko lub nagrobek krewniaka. Czeka nas życie
koszarowe, nie – gorzej, ciężki więzienny żywot, wspólne zupy z kotła i trochę
czarnej kawy, kęs chleba na dzień.
Anna Schoenfeld ŻIH 301/340 – obóz pierwsze wrażenie
W Krakowie jest lager żydowski. Nikt z nas nie miał żadnego pojęcia. (…). Stanęliśmy przed ogromną bramą, która się otwarła i wchłonęła nas do wnętrza. O Boże jak tu strasznie! Tak chyba wygląda piekło. Dookoła wysokie pagórki gliniane, a na nich wysokie parkany z drutów elektrycznych. Twierdza, z której niemożliwością jest wydostać się na zewnątrz. Między dwoma ścianami drutów co w parę kroków wieżyczka, a w niej strażnik z karabinem. (…) Zupełnie odrętwiali z pierwszego wrażenia ruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze jedna brama, dalszy las drutów i po dokładnym odliczeniu znaleźliśmy się na ogromnym placu tzw. Apelplacu.
Moses Goldberg, ŻIH 301/248 – niszczenie cmentarzy żydowskich, budowa (III 1943)
W pierwszym rzędzie przeprowadzono budowę kanalizacji przez teren cmentarza krakowskiego. Zburzono mury cmentarne, zniekształcano groby, zwłoki, zburzono szereg pomników. Później Barackenbau z polecenia Bauleitungu pod kierownictwem żydowskim OD przystąpiło do systematycznego burzenia pomników, które użyto na rozmaite cele. Najpierw zrobiono z nagrobków chodniki, brukowali ulice a cenne pomniki wywieziono poza obóz. Charakterystyczną rzeczą jest pozostawienie przez OD pomnika matki kierownika OD w ghetcie Symche Spirego. Pomnik ten został na samym końcu zburzony.
Alojzy Lempart, Proces ludobójcy…, s. 95, 97 – (VII 1943)
Byłem zamknięty przez 6 miesięcy, od 31 lipca 1943 do 21 stycznia 1944, w obozie polskim, który był obozem w obozie. (...) Obóz polski składał się wówczas [w lipcu 1943 r.] z dwóch baraków, otoczonych drutem kolczastym. Jeden zamieszkiwały kobiety - Polki, drugi Polacy. Pilnowali nas wachmani w czarnych mundurach, przeważnie Ukraińcy. (...) Jedzenie nie było wystarczające, a oprócz tego główną rzeczą uciążliwą była praca. Specjalnie ciężkie życie mieli Polacy podejrzenia o przynależność do organizacji partyzanckich. Oprócz litery "P", mieli oni kółka biało-żółte na spodniach i plecach.
Marian Krawczyk, Proces ludobójcy..., s. 223 – Czarna Niedziela (VIII 1944)
Dnia 6 sierpnia 1944 zostałem aresztowany w wyniku obławy, jakiej niemieckie władze dokonały. (...) Zajęliśmy miejsca w autach i zajechaliśmy do Płaszowa. Była już noc. Ustawiono nas tam grupami i zakwaterowano w barakach. Po zajęciu miejsc w barakach nikt z naszej grupy - około 400 ludzi - nie zasnął, część leżała na pryczach, reszta przez okna baraków obserwowała, jak zjeżdżały auta przez całą noc. (...) Obliczaliśmy na 5 do 6 tysięcy [ludzi] zwiezionych do obozu z miasta. (...) W obozie rozeszła się wieść, że jesteśmy zakładnikami za powstanie warszawskie. (...) Potem zwolniono innych. Przede wszystkim pracowników instytucji użyteczności publicznej, elektrowni, gazowni, pracowników warsztatów wojskowych. [Ostatni więzień z obławy w czarną niedzielę] wyszedł z obozu] po 3 tygodniach. Z tego część została wysłana grupami, około 300 do Niemiec, szczególnie, ci, za którymi nikt nie interweniował.
Mila Hornik, ŻIH 301/188 – egzekucje na H-Górce (lato 1943)
Obóz stawał się coraz bardziej izolowany. Prawie codziennie przywożono ludzi z miasta wyłapanych na „aryjskich papierach”, tych ludzi w przerażającej ilości strzelano. Odbywały się wprawdzie segregacje, ale tylko wyjątkowo zostawiano kogoś przy życiu. Wszystkie te egzekucje odbywały się na tzw. „Hujowej Górce”. Wszystkich strzelano nago. Ubrania przywożono do magazynów. Lekarze sprawdzali, czy wszyscy zastrzeleni i dentyści-Żydzi musieli wyrywać trupom złote zęby. Było specjalne komando „totengraber” co, co wykopali groby i chowali zamordowanych. Nosili specjalne czapki z białymi otokami. Za każdego, kto uciekł, rozstrzeliwano 50 ludzi.
Anna Lermer, ŻIH 301/2061 – likwidacja obozu, ekshumacje i spopielanie ciał (jesień 1944)
Równocześnie z likwidacją obozu zaczęto również likwidować ślady po zamordowanych ofiarach. Wydano rozkaz rozkopywania grobów masowych znajdujących się na terenie obozu. Użyto do tego celu sów z których pomocą oznaczono miejsca masowych grobów. Pracowaliśmy przy tym dzień i noc. Mężczyźni rozkopywali groby i znosili trupy na stosy, które paliły się dzień i noc, a kobiety pracował przy zakopywaniu dołów. Po pracy znosiliśmy drzewo na stosy. Okropna woń rozkładających się trupów roznosiła się po całym obozie. Byliśmy wszyscy przesiąknięci tą wonią. Nie można było jeść ani spać. Kilka dni pracowałam przy zakopywaniu dołów po wykopanych trupach. Równocześnie niemieccy capomani wyrywali złote zęby trupom.
Rose Dora Presser, FS/R/68, Shoah Fund. , 0:34:50
Byłam jedną z pierwszych osób w Plaszowie. Wzięłam tylko niewielką drewnianą walizkę. Niewiele rzeczy można było wziąć ze sobą, tylko tyle ile było się w stanie utrzymać w ręce. Zostawiliśmy wszystko w getcie.
Anna Schoenfeld, ŻIH 301/340 – lagrowanie (IV 1944)
Zupełnie odrętwieli z pierwszego wrażenia ruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze jedna brama, dalszy las drutów i dokładnie odliczeni znaleźliśmy się na ogromnym placu tzw. apelplacu.
Prawie tysiąc osób spędzono do jednego baraku, w pośrodku którego stały 3 piętrowe prycze. Szczęśliwi ułożyli się pokotem na deskach prycz, a reszta zasłała podłogę. Egipskie ciemności, brak powietrza, brak wody, oto pierwsza noc w KL, w którym dalsze życie popłynęło wśród różnego rodzaju mąk i udręczeń (…).
Maurycy Perlman, ŻIH 301/1928 – praca przy budowie obozu (IV 1943)
Kilka dni przed Wielkanocą wzięto wszystkich mężczyzn z Gemeinschatów do brukowania ulic między barakami. Od 6-tej rano do 10 wieczór nosiliśmy kamienie z cmentarza.
Józef Nieckarski, Proces ludobójcy Amona Goetha…, s. 195 – budowa piwnicy na kartofle (lato 1943)
Wtenczas wyznaczono nam budowę piwnicy na ziemniaki- Kartofelkeller. Do tej roboty przydzielono wszystkich Polaków. Przy zaczęciu tej pracy było 300-400 ludzi. Praca była ciężka, kopaliśmy w kamieniu. Prace kazano nam wykonać terminowo, jeżeli praca nie będzie wykonana na 1 września [1943] to wszyscy ci, którzy pracują, będą wystrzelani. Taki był rozkaz z Bauleitung, który nami kierował. Staraliśmy się wszelkimi siłami, aby tego dokonać, ale nie było ludzi wykwalifikowanych. Przy tej pracy ludzie byli głodni, ponieważ dawano nam tylko kawę rano, zupę z buraków na obiad, wieczorem kawę i kawałeczek chleba. Jeden bochenek był rozdzielany na 8 lub 7 ludzi. W tym czasie ludzie się wyczerpywali z głodu puchli wszyscy, nogi puchły poza kolana, oczy łokcie, ręce, dużo ludzi tam umarło z głodu.
Bruno Erbsman, ŻIH 301/1384 – deportacje z obozu (VIII 1944)
Pół nocy przeleżeliśmy stłoczeni na placu apelowym w obozie płaszowskim. O 1szej w nocy SSmani pognali nas jak stado baranów. Krzykami i biciem nas oprawcy wepchali nas do wagonów po 90 do 100 ludzi do jednego wagonu. Nasza setka dostała się do wagonu chłodni, który był tak szczelne obity blachą, że nie miał jak inne okienek. Z początku było zimno, później stopniowo gorącej, aż wreszcie brakło nam zupełnie powietrza. Ludzie się dusili.
Mojżesz Teller, ŻIH 301/1077 – kary, chłosta
Kary podczas pracy. Przysiady z ciężarami w wyciągniętych rękach. Dziewczyna ukradła trochę margaryny. Kazano każdemu z nas bić ją 25 razy. Że biliśmy względnie, SS okładał nas kijem.