Na ziemi znaczonej krwią...
Kwestię opróżnienia urzędu prezydenta zazwyczaj pomija się przy omawianiu przepisów Konstytucji, czy innych praw. Wydaje się to dotyczyć rzeczywistości tak wirtualnej i nieprawdopodobnej, że dopiero taka tragedia, jak wczorajsza, uzmysławia nam wagę takich zapisów. Jednak jest to dziwne w kraju, w którym demokratyczny ustrój tak często sięgać musiał do specjalnych rozwiązań zapewniających ciągłość władzy. Morderstwo Narutowicza, dymisja Wojciechowskiego, internowanie Mościckiego, wszystko to wymuszało stosowanie wyjątkowych rozwiązań, a mimo to perspektywa śmierci prezydenta czy przerwania jego kadencji jest dla nas czymś niezwykle dalekim.
Może dzieje się tak, że na co dzień politycy mało nas interesują. Dalecy od ich głupawych sporów, niefortunnych wypowiedzi, kłótni, uciekamy od świata, który wydaje nam się szkodliwym i psującym nasze życie. Politycy to dla nas klasa próżniacza, zawodowi oszuści, krętacze, kłamcy, a w ostateczności... idioci. A jednak śmierć Prezydenta i jego małżonki, wielu polityków zarówno z lewa jak i z prawa, ludzi świata historii i kultury, generałów i duchownych, spowodowała reakcję nieoczekiwaną, choć tak naturalną. Dopiero ona uzmysłowiła nam, że świat polityki nie jest od nas oderwany, że funkcjonuje w pobliżu, w jakieś niezwykłej symbiozie z nami, od której tak często próbujemy uciekać.
Warto więc w tym dniu zapytać siebie samego, czy my, obywatele tego Państwa, nie wpadliśmy trochę do grajdoła politycznego, opartego na wzajemnym obrzucaniu się błotem i wyzwiskami. Dlaczego dopiero taka okazja pozwoliła nam spojrzeć na elitę polityczną w sposób zupełnie inny, bliższy? Taka refleksja powinna też pozwolić uderzyć się w pierś nam, jako krytykom życia politycznego, jako ludziom, którzy niejednokrotnie wypominali politykom nowe samochody rządowe, wydatki na ochronę itp. Zapowiadana od wielu lat wymiana floty lotniczej, pomimo balansowania na granicy tragedii, odkładana była z powodu presji społeczeństwa, dla którego każde tego typu inwestycje były marnowaniem pieniędzy publicznych. A jeśli przyczyną katastrofy był ludzki błąd spowodowany nadmierną chęcią lądowania? Czy ewentualny brak Prezydenta na uroczystościach nie spowodowałby oburzenia i nieodpowiedzialnych dyskusji?
Z drugiej strony warto się jednak zastanowić, czy w atmosferze dzisiejszej żałoby nie popadamy w kolejną skrajność. Komentarze porównujące tragedię pod Smoleńskiem do drugiego Katynia, do zagłady elity, przekraczają granice smaku i krzywdzą zarówno ofiary katyńskie, jak i zabitych we wczorajszym wypadku. Trzeźwą ocenę sytuacji przedstawił kardynał Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski, który na specjalnej konferencji prasowej stwierdził, iż tym, co łączy te dwie tragedie, jest miejsce, zaś ich wymowa jest zupełnie inna i nie można ich ze sobą zrównywać. Zbrodnia katyńska będzie zawsze dowodem bestialstwa, przesuwaniem granic nienawiści i przedmiotowego traktowania ludzkiego życia. Wczorajszy wypadek, abstrahując od przyczyn, będzie zawsze wspominany jako tragedia ludzi, którzy – niezależnie od zajmowanych funkcji – stracili swoje życie udając się na miejsce kaźni naszych rodaków. Katyń do końca pozostanie fragmentem polskiej ziemi w bezkresnej Rosji.
Straciliśmy niewątpliwie wielu ludzi ważnych dla życia politycznego, społecznego i kulturalnego. Nie chcę mówić tu o wybitnej elicie – z mojej strony byłaby to hipokryzją, gdyż zbyt często poddawałem krytyce zachowania osób, które wczoraj zginęły. Z pewnością wielu na taki tytuł zasługiwało, ale historia odpowie na pytanie, czy wszyscy. Zachęcam jednak mimo wszystko do refleksji nad naszym stosunkiem do demokracji i własnego państwa. Czy jest sens marnować czas na hucpy i kłótnie, które niewiele wnoszą, a wobec takiej tragedii pozostają niczym?
Może to taka jedynie polska przywara, która pozwalała zawsze powiedzieć o królu dosłownie wszystko, choć podniesienie na niego ręki równe było z obrazą Rzeczpospolitej. Być może jednak czas przedefiniować to zachowanie, widząc zwłaszcza, że potrafimy płakać nad losem ludzi, których czasem z jadem i nienawiścią obrzucaliśmy najgorszymi epitetami.
Panie Prezydencie i Pani Prezydentowo, Panowie Posłowie i Panie Posłanki, Senatorowie Rzeczpospolitej, generałowie i biskupi, Panie Prezesie IPN, historycy, Panie Prezydencie Kaczorowski, wybitni przedstawiciele życia społecznego i kulturalnego, oficerowie BOR i obsługo samolotu... Cześć Waszej Pamięci!!!