O sytuacji polskich nauczycieli słów kilka: Jak wygląda praca historyka w szkole? Sprawdziliśmy!

opublikowano: 2019-04-04, 13:01
wolna licencja
Sytuacja polskich nauczycieli nie należy do najłatwiejszych, a o ich profesji krąży wiele stereotypów. O to, jak naprawdę wyglądają realia pracy w szkole, zapytaliśmy kilku nauczycieli historii.
reklama

Naszych respondentów poprosiliśmy o udzielenie odpowiedzi na cztery pytania:

  • Jak naprawdę wygląda tydzień pracy historyka? Ile godzin poświęca on na prowadzenie zajęć, a ile na papierologię?
  • Co stanowi największy problem dla współczesnego nauczyciela jeżeli chodzi o system nauczania?
  • Jak można zmienić ten stan rzeczy, żeby praca nauczyciela była lżejsza?
  • Czy nauczyciel stanowi dziś autorytet dla swoich podopiecznych?

Jak naprawdę wygląda tydzień pracy historyka?

Agnieszka, szkoła podstawowa i gimnazjum w Warszawie:

Niestety, jeśli chodzi o nauczycieli, to stereotyp mówi, że wychodzą z domu, wchodzą na lekcje, odklepują lekcje z podręcznika, wracają do domu i oddają się innym rozrywkom. Niestety, tak to nie wygląda. Piszę z perspektywy nauczyciela z pasją, który kocha to, co robi, bo oczywiście zdarzają się osobniki powielające stereotypy. Najwięcej czasu poświęca się na przygotowanie podstawy programowej w możliwie interesujący i przystępny dla uczniów sposób. Często jest tak, że trzeba się na bieżąco dostosowywać do grupy i możliwości. Nie potrafię wyliczyć, ile mi to zajmuje. To się zmienia. A co po temacie? Przygotowanie sprawdzianów, karty pracy, sprawdzanie….

Joanna, szkoła podstawowa i gimnazjum w Legionowie:

Nie wiem jak wygląda stereotypowy dzień nauczyciela. Nie znam takich stereotypów, znam rzeczywistość. Mam historyków lepszych i gorszych. Ci gorsi pewnie wpisują się w ten stereotyp - korzystają z gotowców, czytają tylko podręcznik, robią tylko ćwiczenia, zero inicjatywy własnej. Ale są i tacy (w tym JA), którzy się ciągle szkolą, próbują aktywizować uczniów, aby bawili się historią. Przygotowujemy uczniów do konkursów (a nie tylko dajemy bibliografię). Raz, dwa razy w tygodniu spędzamy czas razem po lekcjach, aby powtarzać materiał. Ja mam 22 godziny (18 + 4 nadgodziny), mam plan np. 6 lekcji tzw. ciurkiem, w tym 3 dyżury na korytarzach (w tym 25-minutowy). To maraton. Przeskakuję z klasy do klasy. Każda klasa jest inna, każda ma inne wymagania, każde dziecko chce zostać zauważone, docenione, potraktowane indywidualnie. Materiały do pracy kupuję sobie sama. To kosztuje. Książki, mapy konturowe. Nie pracuję bite 22 godziny. Do każdej klasy muszę się przygotować oddzielnie. Czasami wieczorami siadam do komputera i szukam ciekawych artykułów, inspiracji lekcji, to ciągła praca. Może wynika to z tego, że jestem młodym nauczycielem, może Ci starsi mają już „przygotowane” scenariusze, plan. Ja nie mam - działam głównie spontanicznie np. na lekcjach WOS, bo to świat, który jest dynamiczny.
reklama

Tomasz, szkoła podstawowa i liceum w Warszawie

Podam jeden przykład: prowadzę pięć lekcji za darmo, dla maturzystów i wyrównawcze. Te lekcje generują dwa okienka, czyli poświęcam 7 lekcji. I potem czytam, że pracuję 18 godzin. Najbardziej przeszkadza mi płynący zewsząd hejt. Wymagają od nas, byśmy wychowali dzieci, które nie wiedzą, że mówi się „dzień dobry”. I, uczciwie przyznając, są wśród nas tacy, którzy faktycznie pracują te mityczne 18 godzin. Tyle, że - przynajmniej u mnie - są w miażdżącej mniejszości.

Damian, szkoła podstawowa w Katowicach

Standardowy 18-godzinowy tydzień pracy szumnie rozpowszechniany przez media nijak ma się do rzeczywistości. To tylko i wyłącznie godziny spędzone przy tablicy. Nikt nie chce wliczać w godziny pracy nauczyciela „niezbędnej” do pracy papierologii: plan pracy, kontrola realizacji podstawy programowej, arkusz obserwacji akademii, o papierach które wypełnia wychowawca już lepiej nie mówić. Jest ich znacznie więcej, a dodatek praktycznie niewidoczny. Konferencje średnio raz w miesiącu i to po godzinach pracy. Bardzo często trzeba na nie dojechać na późniejszą godzinę (brak możliwości zaplanowania dnia). Są też szkolenia dla rady pedagogicznej raz w miesiącu, wycieczki szkolne znacznie nabijające liczbę godzin w tygodniu, tym bardziej jeśli są 2-3 dniowe. Oczywiście dochodzi też praca w domu: kartkówki, sprawdziany, zadania domowe - układanie i sprawdzanie. 18 godzin dla historyka to tak naprawdę średnio 9 klas (po 2 godziny lekcyjne) tak więc 9 x 25 osób = 225 prac. Średnio raz w miesiącu, niech 1 praca zajmuje 5 minut czasu. To prawie 19 godzin. Przygotowanie do samej lekcji, aby była ciekawe, wykonanie prezentacji multimedialnej na 5 różnych tematów (klasy 4,5,6,7,8). 30 minut na prezentację daje już 2,5 godziny. Wymienić można jeszcze wiele innych niezauważonych prac.

Adam, niepubliczna podstawówka w Warszawie

Z pewnością zawód nauczyciela, niezależnie od przedmiotu, to taki zawód, w przypadku którego ilość wkładu pracy reguluje sam poziom zaangażowania nauczyciela. Pracuję w zawodzie tylko i aż 3,5 roku i widzę, jak liczba minut wkładanych w przygotowanie niektórych lekcji spada: czasami w sumie jest to 20 minut, a czasami 2-3 godziny. Jednak staż przysporzył mi też nowych obowiązków: oprócz sprawdzania prac czy wpisywania ocen dochodzą obowiązki wychowawcy: częste rozmowy z uczniami i rodzicami, wpisywanie usprawiedliwień w dzienniku elektronicznym, dokumentowanie wszystkich rozmów, organizacje wycieczek, pisanie dostosowań dla uczniów z opiniami o szczególnych potrzebach edukacyjnych i wiele wiele innych. Od znajomych wiem, że w szkole publicznej dodatek za wychowawstwo, przy tych wszystkich obowiązkach, kiedy nauczyciel ma nawet pod opieką do 30 uczniów, wynosi 100 zł! Zdecydowanie przyłączam się do opinii strajkujących, że ok. 80 proc. pracy nauczyciela nie widzimy, co nie znaczy, że nie ma złych nauczycieli, którzy nie wywiązują się ze wszystkiego należycie.
reklama

Łukasz, liceum ogólnokształcące w Rudzie Śląskiej

W przeciwieństwie do normalnych zawodów, nauczyciel nie kończy pracy z chwilą opuszczenia szkoły. Praca trwa dalej w domu, kosztem życia osobistego, a trzeba sprawdzić sprawdziany i zadania, trzeba przygotować materiały na kolejny dzień na lekcję, trzeba przygotować nieraz specjalnie zaprojektowane arkusze dla uczniów z orzeczeniami o niepełnosprawnościach, których trzeba traktować w odmienny i dużo łagodniejszy sposób od pozostałych, trzeba również znaleźć czas na sprawdzanie na bieżąco informacji ze świata - zwłaszcza jeżeli dodatkowo uczy się wiedzy społeczeństwie. Co więcej, czas zabiera uzupełnianie elektronicznego dziennika i odpisywanie na nieraz idiotyczną korespondencję roszczeniowych rodziców, którym niejednokrotnie nie chce się przyjść do szkoły i dowiedzieć o problemach dziecka, ale za to zawsze mają czas żeby napisać pełną oburzenia tyradę, z której zupełnie nic nie wynika.

Adam z publicznego liceum w Warszawie

W pracy historyka ważne jest przygotowanie zajęć. Każda lekcja powinna być ciekawa. To dobra opowieść, odpowiednie ćwiczenia, trafne pytania do dyskusji. Oczywiście klasówki z krótkimi wypowiedziami pisemnymi sprawdza się dłużej niż testy.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Co stanowi największy problem dla współczesnego nauczyciela jeżeli chodzi o system nauczania?

Agnieszka, szkoła podstawowa i gimnazjum w Warszawie:

Problem? Hm często jest to brak zainteresowania historią, ale nie ze względu jako przedmiotem tylko po prostu brak zainteresowania korzeniami, przeszłością. Dużym kłopotem jest też brak zanurzenia w kulturze, brak znajomości kontekstów, które powinny być wyniesione z domu. Uczniowie generalnie nie interesują się przeszłością z założenia, gdyby ich zapytać o dziadków i przodków też nie umiałyby powiedzieć nic. No i dysfunkcje edukacyjne dysleksja, dysgrafia, ADHD, aspergery, przykłady można mnożyć. Wszystko to wpływa na trudność przekazywania materiału i przyswajania.
reklama

Joanna, szkoła podstawowa i gimnazjum w Legionowie:

Jeśli chodzi o problemy to dla mnie dużą wadą systemową jest brak korelacji przedmiotowej. Jeśli uczniowie przez miesiąc - dwa siedzieliby na kilku przedmiotach w danej epoce, łatwiej byłoby im ją „poczuć”. Natomiast teraz odbywają się debaty nauczycielskie nad takim wspólnym projektem poprawy edukacji w Polsce – może to przyniesie coś dobrego. Niestety, w efekcie nowej reformy dostrzegam jedynie bardzo obciążonych uczniów. Może i zdają mniej egzaminów, ale siedzą w szkole 8-15.40. Mówię oczywiście o klasach 7-8. Warto wspomnieć też o pędzącej podstawie programowej. Porównałam podręcznik klasy III gimnazjum i 7 podstawówki. Z tematu „Kolonializm w XIX wieku” wycięto najważniejsze pojęcia jak dominium, półkolonie, a cały rozdział to takie... opowiadanie. Ja poświęcam na ten temat 2-3 lekcje.

Tomasz, szkoła podstawowa i liceum w Warszawie

Widzę tu kilka problemów. Pierwszy to sztywne ramy - przykładowo: jeśli chcę robić projekt i gdzieś wyjść z uczniami, to nie mogę wpisać 6 godzin historii na cały dzień, a do tego zabieram 5 godzin z innych przedmiotów, co jest nie do odrobienia. Drugi - standaryzacja - wszystko musi być mierzalne, wszystko musi być ewaluowane. To niby takie nowoczesne - ale zabiera mnóstwo czasu i w niczym nie pomaga. I trzeci najważniejszy - zbyt duże klasy. Przy 28 osobach w SP nie da się pracować. To już nie lata 90., nawet nie dziesięć lat temu. Dzieci mają bardzo krótki czas uwagi, są bardzo zindywidualizowane. Nie da się do nich podchodzić pojedynczo i personalnie, kiedy na ucznia mam 1,5 minuty na każdej lekcji.

Damian, szkoła podstawowa w Katowicach

Największym problemem jest zdecydowanie zbyt obszerna podstawa programowa, która według mnie nie jest dopasowana do wieku ucznia. Wiele pojęć jest zupełnie zbędnych dla 10-latka, których i tak nie jest w stanie zrozumieć. Podstawa programowa powinna być bardziej elastyczna. Obecny system zakłada również, że każdy jest taki sam. Słabsi uczniowie zaniżają poziom w klasie, przez co cierpią na tym uczniowie najlepsi, odnoszący sukcesy w konkursach. System coraz bardziej wymaga od nauczycieli opieki nad uczniami niż realnego przekazywania wiedzy. Szkoła nie nadąża za zmianami technologicznymi. Polska szkoła jest zacofana, brakuje komputerów oraz rzutników, multimedia kuleją. Dla dzieci epoki Internetu i telefonów 45 minutowa lekcja jest często zbyt monotonna.
reklama

Adam, niepubliczna podstawówka w Warszawie

Specyficzny problem mojej szkoły nie pozwala mi odpowiedzieć inaczej jak: „Reforma i sposób jej wprowadzenia”. Z Zespołu Szkół (podstawówka + gimnazjum) musieliśmy szybko stać się podstawówką, lecz z powodu ograniczeń lokalowych klasy 7-8 uczą się w oddzielnym budynku pogimnazjalnym. Dodam, że ów budynek znajduje się w innej dzielnicy Warszawy niż podstawówka (sic!). Z perspektywy historyka jednak zmiany wydają się nie być tak dotkliwe jak przy innych przedmiotach. Nie uczymy już przedmiotu egzaminacyjnego, co daje nieco więcej swobody. Możemy też wreszcie nauczać porządnie historii XX wieku (dziś moi ośmioklasiści będą mieli kartkówkę ze stanu wojennego), a zawsze wskazywano to jako problem szkolnego nauczania historii. Najtrudniejsza wydaje mi się klasa 7, która na razie powtarza w zasadzie program klasy szóstej, a podręczniki, de facto wszystkich wydawnictw, to przedruki podręczników do 3 gimnazjum, napisane językiem niezrozumiałym dla 12-13 latków.

Łukasz, liceum ogólnokształcące w Rudzie Śląskiej

Dla historyków mamy dwa znaczące problemy - idiotyczny program nauczania, który zakłada ciągłe powtarzanie materiału zamiast rozwoju oraz rozbijanie i zapętlanie szerszych zakresów jak np. XIX wiek, który jest robimy najpierw w wersji światowej, a potem od początku w wersji polskiej, co powoduje niepotrzebne zamieszanie. drugim problemem jest jakość podręczników - w Polsce nie mamy dobrego podręcznika do historii. Gorzej - nie mamy nawet przyzwoitego. Co z tego, że w podręcznikach jest mnóstwo ilustracji, skoro są często źle dobrane, albo błędnie podpisane. Innym problemem podręcznika jest dobór treści - zdawkowe informacje nieraz pisane w równoważnikach zdań, zawierające w dodatku kardynalne błędy... a podobno podręczniki są „pisane” i „sprawdzane” przez zasłużonych profesorów i pracowników nauki...

Adam z publicznego liceum w Warszawie

Do poprawy jest m.in. system oceniania ucznia na bardziej odzwierciedlający umiejętności i wiedzę, konieczna jest selekcja treści na historii. Więcej XIX i XX wieku, mniej wątków wcześniejszych. Należy poprawić warunki pracy nauczyciela np. płatne godziny konsultacji np. w celu poprawiania ocen przez uczniów i sprawdzania klasówek.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Agnieszki Woch – „Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury. Od Przybyszewskiego do Gombrowicza”

Agnieszka Woch
„Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury. Od Przybyszewskiego do Gombrowicza”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
113
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-24-2

Książka dostępna również jako audiobook!

Jak można zmienić ten stan rzeczy, żeby praca nauczyciela była lżejsza?

Agnieszka, szkoła podstawowa i gimnazjum w Warszawie:

Jak można zmienić? Na pewno nie jest problemem głównym wysokość pensji, ale to jak dużo wymagań i problemów zrzuca się na nasze głowy. Rodzice wrzucają dzieci do szkoły, zamykają drzwi i oczekują, że my wychowamy i oddamy gotowy produkt, bez ingerowania w dziecko. Rodzice nie uznają rad, spostrzeżeń i słów krytyki na temat dziecka. Szacunek do zawodu należy zacząć budować od rodziców, choć jest to wizja nieco utopijna.
reklama

Tomasz, szkoła podstawowa i liceum w Warszawie:

Odbiurokratyzować - zdjąć z nas papierologię stosowaną, którą powinna wykonywać wykwalifikowana kadra administracyjna, a nie ludzie po muzykologii czy anglistyce. Szczególnie, że te papiery są tworzone wyłącznie w celu umożliwienia kontroli z kuratorium ich przeczytania. Tworzenie tych papierów nie wpływa na naszą pracę - tworzymy wszyscy. Kto się stara, starałby się i bez nich. Kto olewa pracę i uczniów, tego żaden papier nie zmieni. Zdjąć z nas presję na wynik egzaminów - pozwoli to pracować z uczniem, a nie tylko oceniać go pod kątem „podniesie/obniży nam ranking”.

Damian, szkoła podstawowa w Katowicach:

Ograniczyć ilość zbędnej papierologii, której produkcja wydaje mi się jest masowa i służy jedynie uciesze urzędników. Sam dziennik w kilku miejscach powiela te same informacje, wyliczanie frekwencji na 2 różne strony, wpisywanie zachowania na 2 różne strony itd. Nauczyciel powinien otrzymać narzędzia pracy zgodne z technologią XXI wieku. Tablica multimedialna i komputer to podstawa. Nauczyciel jest również często bezradny wobec niesfornych uczniów. Brakuje mu narzędzi dyscyplinujących, w zasadzie ma związane ręce. Uczeń może wszystko, gdyż jego zachowanie nie pociągnie większych konsekwencji. Nauczyciel ma jedynie oceny (co z uczniem, któremu na nich nie zależy?) oraz oceny z zachowania, które do niczego nie są przydatne i żadnych reakcji za sobą nie pociągają. Nie ma w teorii żadnej różnicy czy uczeń osiągnie zachowanie wzorowe, czy nieodpowiednie. Szkoła jest obowiązkowa, od tego wychodzi większość problemów dzisiejszej szkoły.

Adam, niepubliczna podstawówka w Warszawie:

Dofinansować szkoły, aby zasilić je w kadrę niedydaktyczną, która odjęłaby nauczycielom pracy biurokratycznej. Podobnym „odciążeniem” mogłaby też być, niestety trudna do znalezienia w Polsce, dobra kadra psycho-pedagogiczna, która wspomagałaby nauczyciela w rozwiązywaniu specyficznych problemów uczniów. W mojej szkole takie wsparcie jest, ale słyszę wielokrotnie, że nauczyciele często są w tym osamotnieni. Pensje, o których głównie jest mowa w mediach, oczywiście są za niskie, lecz samo ich podniesienie nie rozwiąże problemów. Osobiście jestem zwolennikiem rozwiązania: „pieniądze za kartę nauczyciela” - dokument jest reliktem czasów słusznie minionych, kiedy stwierdzono, że skoro trudno nauczycielom solennie zapłacić, trzeba im dać szczególne uprawnienia. Jeżeli mamy podnieść prestiż zawodu, dopuśćmy możliwość zwolnienia nauczyciela, który źle pracuje.
reklama

Łukasz, liceum ogólnokształcące w Rudzie Śląskiej:

Jak ułatwić pracę? zmniejszyć ilość nikomu niepotrzebnych dokumentów, które trzeba wypełniać, znacząco uprościć procedury awansu zawodowego, który również pochłania wiele czasu i energii, dostosować i zaktualizować program nauczania oraz poprawić podręczniki. Ideałem byłby powrót do jakości merytorycznej starych podręczników Gierowskiego, czy Szczura i Rostworowskiego... ale obawiam się, że to już marzenie ściętej głowy...

Czy nauczyciel stanowi dziś autorytet dla swoich podopiecznych?

Agnieszka, szkoła podstawowa i gimnazjum w Warszawie:

To kwestia bardzo indywidualna, dużo zależy od nauczyciela, jego osobowości i charyzmy. Znajdą się uczniowie, dla których ukochany pani i pan od historii staną się jakimiś kompasami, autorytetami. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy nasze czasy zostawiły młodzieży jakieś autorytety? Dom nie. Kościół nie. Szkoła? Dlaczego?

Joanna, szkoła podstawowa i gimnazjum w Legionowie:

Nauczyciel autorytetem dla uczniów - wszyscy mówią, że nauczyciel powinien mieć autorytet - zgadzam się, ale na ten autorytet musi sobie zapracować. Nie mówię o społeczeństwie, ale o uczniach. Oni nie będą pamiętali, jak uczyłam ich powstania styczniowego, mogą ale nie muszą. Natomiast zapamiętają to, jakim byłam dla nich człowiekiem, jak ich traktowałam. Dzisiaj spotkałam na konkursie powiatowym ucznia, którego uczyłam 2 lata temu - jest w LO z profilem o rozszerzonym WOS. Zapytałam się go, czy z jego klasą robiłam lekcje o uchodźcach - reportaże, filmy - powiedział, że tak i dobrze to pamięta. Każdy tekst, pojęcia których się nauczył.

Tomasz, szkoła podstawowa i liceum w Warszawie:

Tak, ale tylko wtedy, gdy na niego zapracuje. Nauczyciel zaczyna od zera i musi sobie ten autorytet wypracować lub wywalczyć, budując pozytywne relacje (nowocześnie) lub wzbudzając strach (po staremu). Uczniowie wybierają sobie, kto jest dla nich autorytetem. Nic za darmo, nic się nie ukryje. Pojedynczego ucznia oszukasz, cała 30-osobowa klasa to wielki wariograf, który prędzej czy później przyłapie cię na kłamstwie.
reklama

Damian, szkoła podstawowa w Katowicach:

Nauczyciel nie stanowi dziś autorytetu. Autorytetem jest osoba dobrze zarabiająca. W epoce Internetu uczniowie doskonale znają wysokość zarobków swoich nauczycieli. Nauczyciel jest chodzącym przykładem, że nauka nie przekłada się na pieniądze, a więc się nie opłaca. Wielokrotnie dało się słyszeć od uczniów pytania: po co mi historia? Po co mi geografia? Po co mi język polski... itd.

Adam, niepubliczna podstawówka w Warszawie:

To smutny wniosek, ale myślę, że to zjawisko dziś niezwykle rzadkie. Wpisaliśmy się (wpisano nas?) w ogólnopolskie zjawisko upadku autorytetów. Z jednej strony spójrzmy na dyskusje internetowe toczące się wokół strajku: bardzo negatywne opinie wobec całego zawodu nauczycielskiego wygłaszają ludzie, którzy prawdopodobnie są tez rodzicami. Jeśli podobne słowa padają w domu, trudno zachować autorytet. Inną kwestią jest, że sam uczę dzieci w specyficznym wieku, kiedy dorosły z zasady nie stanowi autorytetu, więc nauczyliśmy się (my, nauczyciele uczniów w wieku gimnazjalnym) by buntem się nie martwić, tak jak chociażby zaniżona samooceną ucznia - to w tym wieku stanowi zdecydowanie większe zagrożenie.

Łukasz, liceum ogólnokształcące w Rudzie Śląskiej:

Nauczyciel od dawna nie pełni już roli autorytetu dla uczniów. Dzieciaki są w znacznej większości przypadków wychowane na jednostki roszczeniowe, którym się wszystko należy bez ponoszenia żadnego wysiłku z własnej strony.

Adam z publicznego liceum w Warszawie:

Nauczyciel historii może być autorytetem dla uczniów jeśli umie powiązać wątki historyczne z teraźniejszością, potrafi wytłumaczyć politykę za pomocą historii

Teraz sytuacja nauczycieli może się zmienić. Na 8 kwietnia planowany jest ogólnopolski strajk nauczycieli. Czy do niego dojdzie? Tego jeszcze nie wiemy. Tzw. rozmowy ostatniej szansy miały być prowadzone w poniedziałek, 1 kwietnia. Nie doszło wówczas do porozumienia, ale negocjacji nie zerwano. Nauczyciele wyjaśniają, że nie walczą już o podwyżki, ale o godność.

W środę, 3 kwietnia, wieczorem przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego wyjaśnili, że w czwartek, 4 kwietnia, nastąpi przerwa w rozmowach na wniosek rządu. Natomiast w piątek rząd powinien zaprezentować nową propozycję i odnieść się do pomysłu rozłożenia podwyżki na dwie tury (15 proc. od stycznia i 15 proc. od września br.). Czy dojdzie do porozumienia? Dowiemy się niebawem.

A jakie jest Wasze zdanie? Czekamy na Wasze komentarze!

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.

reklama
Komentarze
o autorze
Redakcja
Redakcja Histmag.org

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone