Osiedle Hansenów – Pekin na Grochowie

opublikowano: 2025-07-14, 17:02
wolna licencja
Betonowy gigant, galeriowiec o długości półtora kilometra, przykuwał uwagę nie tylko architektów. Pisała o nim prasa od Moskwy po Tokio. Z czasem Przyczółek Grochowski dorobił się nawet przydomku: Pekin. Skąd wzięła się ta nazwa?
reklama
Makieta osiedla Przyczółek Grochowski w Warszawie, zdjęcie opublikowane na łamach tygodnika „Stolica” w 1972 roku

Zofia i Oskar Hansenowie do dziś pozostają jednymi z bardziej oryginalnych, polskich architektów. Dość powiedzieć, że na lubelskim osiedlu Słowackiego małżeństwo wprowadziło możliwość przepinania balkonów między pokojami mieszkań. Wedle założenia, balkon z np. sypialni, można było łatwo zdemontować i umieścić w salonie. Rozwiązanie, cokolwiek ciekawe, to mało przydatne. Balkony na osiedlu imienia wieszcza to był dopiero początek. Projektanci Przyczółka Grochowskiego poszli jeszcze dalej, podporządkowując całość równie odważnej, nowatorskiej koncepcji. Tym razem Hansenowie postawili na otwartość i wielopoziomowość.

Galerie i kładki

Podstawowym założeniem osiedla-bloku, powstałego w latach 1968-1974, było stworzenie harmonijnego organizmu. Przyczółek miał zapewniać otwarty przepływ mieszkańców, dzięki zastosowaniu kilku, niekolidujących pięter ruchu. Okalające budynek ulice zostały wkopane w ziemię, a nad jezdniami zbudowano kładki. Ruch pieszy został poprowadzony galeriami. Wynoszenie śmieci miało się odbywać bez przecinania innych dróg, toteż postawiono na zsypy.

 Grochowski Pekin we wczesnych latach 2000. (archiwum własne autora, prawa zastrzeżone)

Planowo blok miał stać się domem dla około 6600 mieszkańców. Na miejscu powstało też potrzebne zaplecze: przedszkole, szkoła, przychodnia, punkty handlowe. Założenia Hansenów częściowo sprawdzały się. Jak mówi mi jedna z mieszkanek Przyczółka Grochowskiego w latach 80. XX wieku:

Nie było problemu żebym sama wracała z imprezy sylwestrowej. Trzeba było, raptem, wejść dwa piętra, a potem kilkaset metrów na galerii i byłam u siebie.

Skąd ten Pekin?

Określenie Pekin, w kontekście przeludnionych kamienic czynszowych, ma zastosowanie w kilku miejscach w Warszawie. Grochowski Pekin, choć najpóźniejszy, jest ze wszystkich przeludnionych budynków jednak tym największym. Liczba lokatorów mieszkających na Przyczółku Grochowskim w latach 80. ponad dwukrotnie przekraczała zaplanowane 6600. W trzydziestometrowych lokalach mieszkało 5, a nawet 6 osób. Miejscowa szkoła pękała w szwach, a liczba klas w roczniku była tak duża, że trzeba było oznaczać je odległymi w alfabecie literami. Nie ma więc nic dziwnego w skojarzeniach z azjatyckim miastem.

Z czasem okazało się, że część rozwiązań zaproponowanych przez architektów nie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. W zsypach na śmieci masowo grasowały szczury. Nieogrzewane klatki schodowe – służące do wchodzenia na galerie – były podatne na wilgoć, a grzyb stał się codziennym widokiem na ścianach. Kolejne problemy otwartego osiedla-bloku przyszły wraz z transformacją ustrojową.

Osiedle Przyczółek Grochowski w Warszawie. Blok Nowików z serialu „Bulionerzy” (fot. Michcik)

Upadek otwartości

Podstawową myślą, tworzącą Przyczółek Grochowski, było zapewnienie swobodnego przemieszczania się po galerii wokół gigantycznego budynku. W latach 90., przy szalejącej przestępczości, mieszkańcy byli mocno zaniepokojeni faktem, że na galerię mógł wejść każdy z ulicy. Lokatorzy zaczęli montować więc w przejściach kraty, utrudniając dostęp nieproszonym gościom. Wyłączone z użytkowania zostały zsypy, kończąc epidemię szczurów. Kładki okazały się mało użyteczne, ale skutecznie blokowały ruch wyższych pojazdów wokół osiedla. Do dziś ostała się ostatnia z nich.

Ostatecznym końcem pierwotnej koncepcji otwartego osiedla było zamontowanie po 2010 roku domofonów na klatkach schodowych. Od tego momentu swobodne poruszanie się po Pekinie jest już mocno utrudnione. Przyczółek Grochowski w czasie swojego istnienia przeżywał wzloty i upadki. W latach 90. i na początku drugiego tysiąclecia budynek był szary i zaniedbany. I tak, w serialu „Bulionerzy”, z lat 2004-2006, osiedle było synonimem biedy. Dziś wyremontowany Pekin stanowi ciekawy obiekt badań dla studentów urbanistyki i architektury, a także jest tłem dla licznych seriali, reklam i teledysków.

Zainteresował Cię ten artykuł? Koniecznie zobacz też inne nasze propozycje!

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia:

Czyński, M. Architektura w przestrzeni ludzkich zachowań. Wybrane zagadnienia bezpieczeństwa w środowisku zbudowanym. Szczecin 2006, s. 264-271.

Trybuś, J. Przewodnik po warszawskich blokowiskach Warszawa 2011, s. 236-237.

redakcja: Jakub Jagodziński

reklama
Komentarze
o autorze
Jan Wróbel
Student IV. roku historii na UW. Naukowo zajmuje się historią wojskowości i dziejami polityczno-społecznymi Polski w XX. wieku. Entuzjasta turystyki wysokogórskiej, kibic Manchesteru United i Polonii Warszawa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone