Ostatnia walka

opublikowano: 2014-11-13, 17:33
wszelkie prawa zastrzeżone
Nad Imperium ponownie zbierają się czarne chmury. Królestwo Partów dąży do podbicia Judei, Rzym nie ma zaś wystarczających sił, by obronić tą prowincję, nie jest także świadome tego, jak bliskie jest zagrożenie. Jego rozmiar pozna dopiero osamotniona kohorta, pilnująca granicy...
reklama

Gdy nad portem zapadał zmrok, dowódca kohorty spoglądał w dół ostrego zbocza ku rzece. Eufrat spowijała rzadka mgła. Jej pasma wymykały się na oba brzegi, sięgając nad wierzchołki rosnących tam drzew, przez co rzeka wydawała się srebrzystobrzuchym wężem wijącym się leniwie przez dolinę. Na tę myśl centurion Kastor poczuł jeżące mu się na karku włoski. Owinął się szczelniej płaszczem, zwęził oczy w szparki i zapatrzył się na ziemie leżące na drugim brzegu Eufratu. Było to terytorium Partów.

Tiberius Claudius Caesar Augustus Germanicus, panujący w czasie akcji powieści (własność publiczna)

Ponad stulecie upłynęło od czasów, gdy potęga Rzymu po raz pierwszy zmierzyła się z Partią. Od tamtej pory oba mocarstwa prowadziły śmiertelnie niebezpieczną grę o wpływy w Palmirze i na terenach położonych na wschód od będącej rzymską prowincją Syrii. Odkąd Rzym zaczął zacieśniać stosunki z Palmirą, objął swą kontrolą także brzegi Eufratu, który stanowił granicę z odwiecznym wrogiem. Kiedy między imperium a Partią zabrakło strefy buforowej, tylko nieliczni wątpili, czy nie gasnąca od dziesiątków lat wrogość znowu wybuchnie jasnym płomieniem nienawiści. Syryjskie legiony szykowały się już do kolejnej kampanii, gdy centurion i jego podwładni opuścili bramy Damaszku.

Na to wspomnienie centurion Kastor ponownie zeźlił się na rozkazy z Rzymu wymagające od niego, aby przeprowadził kohortę jednostek pomocniczych przez pustynię, hen, za stolicą przygranicznego królestwa, i założył fort tutaj, na klifach Eufratu, skąd do Palmiry było osiem dni marszu. Najbliższa rzymska placówka znajdowała się w Emesie, dalsze sześć dni marszu za Palmirą. Kastor jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak osamotniony. Z czterema setkami swoich ludzi trafił na rubieże cesarstwa, gdzie miał wypatrywać oznak zbliżającego się zza Eufratu ataku Partów.

Dotarłszy na miejsce po wyczerpującym marszu przez skalistą jałową pustynię, rozbili obóz nieopodal klifów i rozpoczęli budowę fortu, którego mieli strzec dopóty, dopóki jakiś urzędnik w Rzymie nie zdecyduje przysłać zastępstwa. Podczas marszu cała kohorta smażyła się za dnia w promieniach palącego słońca i kuliła z zimna nocami, kiedy temperatura spadała gwałtownie niczym upuszczony kamień. Wodę ściśle racjonowano, tak że gdy w końcu dotarli do szerokiej rzeki przecinającej pustynię i nawadniającej półksiężyce żyznych brzegów, żołnierze rzucili się gasić pragnienie na płyciźnie i jak szaleni chłeptali życiodajny płyn popękanymi wargami prosto ze złączonych dłoni, zanim oficerowie zdążyli w ogóle zareagować.

Przesłużywszy trzy lata w garnizonie X Legionu w Cyrze słynącym z bujnych ogrodów i wszelakich uciech, o jakich może marzyć mężczyzna, Kastor z rosnącym przerażeniem myślał o swej obecnej placówce. Kohortę czekały miesiące, lata może nawet w tym odległym zakątku świata. Jeśli nie zabije ich tu nuda, z pewnością uczynią to Partowie. Właśnie dlatego centurion przystąpił do budowy fortu, jak tylko wybrał miejsce na klifie, z którego rozciągał się doskonały widok na pobliski bród i rozpościerającą się za nim rozległą nizinę należącą do wrogiego imperium. Kastor — świadom, że wieści o Rzymianach rychło dotrą do uszu partyjskiego władcy — pragnął umocnić swoją pozycję, zanim Partowie wykonają pierwszy wrogi ruch. Przez kilka dni z rzędu żołnierze kohorty mozolili się, by zniwelować grunt i położyć fundamenty pod mury i wieże nowego fortu. Następnie murarze w pośpiechu obłożyli zaprawą kawały skał przywiezione na wozach z rumowisk występujących licznie w okolicy. Mury oporowe sięgały już pasa dorosłego mężczyzny, a przestrzeń między nimi wypełniono głazami i mniejszymi kamieniami. Patrząc na to wszystko w gasnącym świetle dnia, centurion Kastor kiwnął z zadowoleniem głową. Za pięć dni umocnienia będą dość wysokie, aby można przenieść ludzi w obręb murów. Tam poczują się z pewnością mniej zagrożeni ze strony Partów. Na razie jednak żołnierze musieli pracować w pocie czoła aż do zmroku.

reklama

Słońce w końcu zgasło i nad horyzontem pozostał tylko wąski pasek rdzawego światła. Kastor odwrócił się do swego zastępcy, centuriona Septymiusza.

— Dość na dzisiaj.

Septymiusz skinął głową, nabrał powietrza do płuc i przystawił do ust złączone dłonie, aby jego głos poniósł się nad całym placem budowy.

— Uwaga! Zdać narzędzia i rozejść się do obozu!

Kastor przyglądał się, jak niewyraźne postacie mężczyzn ociężale składają kilofy, łopaty albo wiklinowe kosze, aby sięgnąć po odłożone rankiem uzbrojenie i z szuraniem stóp zająć pozycje w szeregu naprzeciw ziejącej otworem przerwy, w której miała stanąć główna brama. Gdy ostatni żołnierz zajął swoje miejsce, wiatr wiejący od pustyni przybrał na sile. Kastor obrócił się ku zachodowi i mrużąc oczy, zobaczył nadciągającą w ich stronę zwartą kłębiącą się masę.

— Nadchodzi burza piaskowa — mruknął do Septymiusza. — Lepiej zbierajmy się do obozu, zanim tu dotrze.

Jego zastępca odpowiedział skinieniem głowy. Większość czasu spędzonego w wojsku przesłużył na wschodnich rubieżach i doskonale wiedział, jak szybko człowiek traci orientację, gdy znajdzie się w samym środku dławiącego, gryzącego piachu wzbijanego przez podmuchy wiatru, który szaleje na tych terenach.

— Tym draniom w obozie jak zwykle się upiekło.

Kastor uśmiechnął się przelotnie. Pół centurii pilnowało obozu, podczas gdy reszta żołnierzy uwijała się na klifie. Oczami wyobraźni widział, jak szczęśliwcy już teraz w wieżach wartowni szukają schronienia przed kąsającym wiatrem i piaskiem.

— Nie mitrężmy dłużej.

Dał rozkaz do wymarszu i żołnierze ruszyli ciężko naprzód, by krętym, stromym kamienistym szlakiem dostać się do obozu leżącego nieco ponad milę dalej. Wiatr przybierał na sile, w miarę jak robiło się coraz ciemniej, opończe żołnierzy łopotały i trzepotały przy każdym mocniejszym podmuchu.

reklama

— Nie będę narzekał, jak przyjdzie nam opuścić to miejsce — rzekł niezadowolonym głosem Septymiusz. — Panie, wiesz może, kiedy nas stąd odwołają? W Emesie czeka na mnie i na chłopaków przytulna kwatera.

Kastor potrząsnął głową.

— Nie mam pojęcia. Nie podoba mi się tu tak samo jak tobie. Wszystko jednak zależy od sytuacji w Palmirze i od tego, jak zareagują na nią nasi przyjaciele Partowie.

— Pieprzeni Partowie — burknął Septymiusz. — Nic, tylko sprawiają kłopoty. W zeszłym roku w Judei to też byli oni, prawda?

Powyższy fragment pochodzi z:

Simon Scarrow
„Centurion”
cena:
39,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Książnica
Liczba stron:
368
Seria:
Orły imperium
Format:
230x155mm

Kastor skinął głową, wspominając powstanie, które rozszerzyło się na cały wschodni brzeg Jordanu. Partowie dostarczyli buntownikom broń i niewielki oddział konnych łuczników. Ruchawkę udało się stłumić wyłącznie dzięki dzielnej postawie garnizonu z Bushiru — gdyby nie to, cała Judea powstałaby przeciwko Rzymowi. A teraz Partowie zainteresowali się Palmirą, miastem-oazą, które było istotnym ogniwem szlaków handlowych wiodących na Wschód oraz buforem pomiędzy cesarstwem i Partią. Palmira cieszyła się dotąd sporą niezależnością i stanowiła raczej protektorat aniżeli podległe państwo, wszakże jej władca posunął się ostatnio w latach, co wywołało wśród jego synów tarcia o władzę i następstwo tronu. Jeden z najpotężniejszych palmireńskich książąt nie krył się wcale z tym, że zamierza zawrzeć sojusz z Partami, kiedy tylko włoży koronę.

Kastor odchrząknął.

— Przekonanie Partów, aby trzymali łapy z dala od Palmiry, należy do zadań namiestnika Syrii.

— Mówisz o Kasjuszu Longinusie, panie? — Septymiusz uniósł brew ze zdziwienia. — Twoim zdaniem nadaje się do tej roli?

Rekonstrukcja uzbrojenia rzymskiego legionisty z II wieku n.e.(fot. Jan Jerszyński, udostępniono na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.5)

Centurion milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— Tak, Longinus sobie poradzi. Nie jest jakimś tam cesarskim popychadłem, tylko piął się po szczeblach kariery i zasłużył na ten urząd. Jeśli nawet nie wygra boju na dyplomację, rozniesie ich w pył podczas prawdziwej bitwy, o ile do niej dojdzie.

— Chciałbym w to wierzyć, panie. — Septymiusz pokręcił głową. — Ale z tego, co słyszałem, wziął nogi za pas, gdy ostatnim razem znalazł się w opałach.

— Kto ci to powiedział? — zapytał szybko Kastor.

— Jeden z oficerów z garnizonu w Bushirze, panie. Wygląda na to, że Longinus był w forcie, kiedy pokazali się rebelianci. I znalazł się w siodle szybciej, niż ladacznica z Subury zdąży opróżnić sakiewkę.

Kastor wzruszył ramionami.

— Na pewno zrobił to nie bez powodu.

— Na pewno.

Centurion zwrócił na podwładnego chmurne spojrzenie.

— Słuchaj no, nie do nas należy roztrząsanie zalet namiestnika. Szczególnie gdy słyszą nas żołnierze. Lepiej więc trzymaj język za zębami, zrozumiano?

Septymiusz zacisnął wargi, ale skinął głową.

— Wedle życzenia, panie.

reklama

Posuwali się dalej w dół zbocza, idąc zwartą kolumną. Wiatr z każdą chwilą przybierał na sile, wreszcie na szlaku zawirowały pierwsze tumany kurzu. Moment później stracili wszystko z oczu. Kastor zwolnił tempo, aby się upewnić, że nadal stąpa po drodze prowadzącej do obozu. Żołnierze garbili się i pochylali w przód, chowając głowy za tarczami, by uchronić oczy i usta przed uderzeniami piachu. W końcu szlak zaczął biec poziomo, co znaczyło, że nareszcie zeszli ze wzniesienia. Chociaż fort był już niedaleko, nie widzieli go z powodu kłębiącego się w powietrzu piachu i gęstniejących ciemności.

— Jesteśmy już blisko — mruknął do siebie Kastor.

Septymiusz usłyszał jego słowa.

— To dobrze. Mam ochotę przepłukać gardło kropelką wina, jak tylko znajdę się w namiocie.

— Świetny pomysł. Pozwolisz, że do ciebie dołączę?

Septymiusz zazgrzytał zębami na tę nieoczekiwaną propozycję i nadąsany pogodził się z utratą ostatniej amfory, którą ciągnął ze sobą przez pustynię aż z Palmiry. Skinął głową z chrząknięciem.

— Cała przyjemność po mojej stronie, panie.

Kastor roześmiał się i klepnął go w bark.

— Porządny z ciebie człowiek! Kiedy wrócimy do Palmiry, ja stawiam!

— Tak, panie. Dziękuję, pa... — Septymiusz zatrzymał się raptownie, spoglądając prosto przed siebie. Potem szybko podniósł rękę, nakazując kolumnie przystanek.

— Co się stało? — zapytał go cicho stojący tuż obok centurion Kastor. — O co chodzi?

Septymiusz ruchem głowy wskazał na fort.

— Dostrzegłem coś przed nami. Jeźdźca.

Obaj centurioni wpatrzyli się w wirujący przed nimi piach, lecz choć wytężali wzrok i słuch, nie zauważyli nikogo — ani konnego, ani pieszego. Widzieli tylko niewyraźne kształty karłowatych krzewów rosnących po obu stronach drogi. Kastor przełknął ślinę i zmusił napięte mięśnie do rozluźnienia.

— Co właściwie zobaczyłeś?

Septymiusz posłał przełożonemu gniewne spojrzenie, wyczuwając jego powątpiewanie.

— To był jeździec, jak mówiłem. Jakieś pięćdziesiąt kroków stąd. Widoczność na moment się poprawiła i przez okamgnienie go widziałem.

Kastor skinął głową.

— Jesteś pewien, że wzrok nie spłatał ci figla? Równie dobrze mógł się poruszyć któryś z tych krzaków.

— Jestem pewien, panie. To był koń. Wyraźny jak na dłoni. Przysięgam na wszystkich bogów. Tam, kawałek przed nami...

Kastor miał coś odpowiedzieć, gdy obaj naraz usłyszeli metaliczne brzęczenie ponad zawodzeniem wiatru. Odgłosu skrzyżowanych kling nie pomyliłby z niczym innym żaden żołnierz. Chwilę później doleciał ich stłumiony krzyk, a potem znów słyszeli tylko wycie wiatru. Czując, jak krew zamarza mu w żyłach, Kastor odwrócił się do Septymiusza i powiedział bardzo cicho:

— Wydaj ludziom rozkazy. Niech ustawią linię w poprzek szlaku. Tylko bez jednego szelestu.

— Tak, panie. — Septymiusz zasalutował i wycofał się, żeby wydać rozkazy.

reklama

Podczas gdy jego ludzie zajmowali wyznaczone pozycje, Kastor zrobił parę kroków w stronę obozu. Nieoczekiwana chwila ciszy, w której piach opadł nieco, pozwoliła mu dojrzeć zarys bramy i ciało zwisające z drewnianego skrzydła. Strażnika przeszyto na wylot kilkoma strzałami. Mgnienie oka później piaskowy welon ponownie ukrył obóz przed wzrokiem centuriona. Kastor zrównał się ze swymi ludźmi. Żołnierze stali w czterech szeregach, unosząc wysoko tarcze i trzymając włócznie grotami w kierunku obozu. Septymiusz czekał na przełożonego na czele centurii stojącej na prawej flance. Pobocze z tej strony osłaniało kamieniste, porośnięte roślinnością wzniesienie.

Powyższy fragment pochodzi z:

Simon Scarrow
„Centurion”
cena:
39,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Książnica
Liczba stron:
368
Seria:
Orły imperium
Format:
230x155mm

— Widziałeś coś, panie?

Centurion przytaknął, lecz odezwał się dopiero wtedy, gdy stanął tuż obok Septymiusza.

— Ktoś zaatakował obóz.

Brwi Septymiusza podjechały do góry.

— Zaatakował? Ale kto? Partowie?

— Któż by inny?

Septymiusz skinął głową i odruchowo opuścił dłoń na rękojeść miecza.

— Co rozkażesz, panie?

— Wciąż są gdzieś tu blisko. W tej burzy piaskowej mogą być dosłownie wszędzie. Musimy przedostać się do obozu, wyrżnąć ich i zamknąć bramę. To najlepsze wyjście z tej sytuacji.

Septymiusz uśmiechnął się ponuro:

— Chyba chciałeś powiedzieć, panie: jedyne wyjście...

Wizerunek partyjskiego łucznika z kolumny Trajana (domena publiczna)

Kastor nie odpowiedział. Zarzucił poły opończy na plecy i dobył miecza. Uniósł go wysoko i patrząc wzdłuż szeregów, sprawdził, czy reszta oficerów idzie w jego ślady, by przekazać sygnał dalej. Nie miał pojęcia, ilu jest przeciwników, domyślał się jednak, że skoro wróg poważył się napaść na rzymski obóz, musi reprezentować pewną siłę. A mgła na rzece i burza piaskowa tylko mu ułatwiły podejście. Kastor pocieszał się tym, że ta sama burza da teraz osłonę zbliżającej się reszcie kohorty. Przy odrobinie szczęścia powinni zaskoczyć wroga. Wolnym ruchem opuścił ramię z mieczem, sztychem klingi wskazując obóz. Sygnał znowu przekazano sobie wzdłuż szeregów, w tym także żołnierzom stojącym daleko na lewej flance i spowitym przez kurz i ciemności.

Kastor opuszczał miecz, dopóki ostrze nie oparło się o obramowanie tarczy, po czym zrobił krok naprzód. Szeregi za nim zafalowały, kiedy żołnierze ruszyli przed siebie pewnym krokiem w stronę obozu. Oficerowie narzucali spokojne tempo, dzięki czemu mogli szybko wyrównać szyki. Zbocze po prawej opadło szybko, przeistaczając się w równinę, więc prawa flanka maszerującej formacji znalazła się na otwartej przestrzeni. Kastor wytężał wzrok, przepatrując okolicę w poszukiwaniu śladów wroga albo obozowych umocnień. W końcu wypatrzył wielką bramę wyłaniającą się spośród kurzu i piachu. Niewyraźny zarys palisady po obu stronach nabrał konturów, gdy podeszli jeszcze bliżej. Nigdzie jednak w zasięgu wzroku centurion nie dostrzegł nikogo — nie licząc zwłok przy bramie.

reklama

Gdzieś po prawej rozbrzmiał tętent i Kastor obejrzał się akurat w porę, by zobaczyć, jak jeden z ludzi na skraju formacji wyrywa sobie z piersi strzałę, krzycząc przy tym głośno. Mgliste sylwetki wyłoniły się z zamieci piaskowej i nabierając kształtów partyjskiej jazdy, jęły szyć z łuków w odsłonięte prawe boki Rzymian. Czterej kolejni żołnierze zostali trafieni i runęli na ziemię, a piąty zgiął się wpół, lecz zdołał ustać, mimo że strzała przebiła mu udo na wylot, zagłębiając się w drugiej nodze. Tymczasem Partowie skręcili jak jeden mąż i zniknęli z widoku, pozostawiając Rzymian z ustami szeroko otwartymi ze zdumienia i przerażenia.

Niemal natychmiast gdzieś po lewej rozległ się okrzyk zapowiadający kolejny atak.

— Ruszać się! — ryknął zdesperowany Kastor, usłyszawszy na tyłach kohorty tętent tabunu koni. — W nogi, chłopcy!

Uporządkowane szeregi kohorty rozpadły się w okamgnieniu, gdy żołnierze bezładną kupą rzucili się w stronę bramy. Kastor był między nimi i to on pierwszy zobaczył, jak brama się zamyka, a nad palisadą pojawiają się dziesiątki twarzy. Pokazały się łuki i znowu w powietrzu zaświszczały strzały. Jeszcze więcej rzymskich żołnierzy padło na ziemię u wrót swego obozu. Deszcz strzał nie słabł ani na chwilę — jedne ze stukotem odbijały się od tarcz, drugie zagłębiały w ciało z wilgotnym mlaśnięciem. Zewsząd dobiegały krzyki rannych i umierających, a Kastor z ciężkim sercem zdał sobie sprawę, że Partowie wybiją ich wszystkich do nogi, jeśli natychmiast nie zrobi czegoś.

— Do mnie! — zawołał. — Zewrzeć szeregi.

Garstka żołnierzy usłuchała rozkazu i wzniosła tarcze wokół Kastora i sztandaru kohorty. Po chwili dołączyli do nich kolejni, poganiani ostro przez Septymiusza, również przedzierającego się ku dowódcy. Kiedy około pięćdziesięciu żołnierzy formowało już ciasny krąg, broniąc krawędzi uniesionymi tarczami, Kastor wykrzyczał rozkaz wzywający do odwrotu szlakiem na szczyt klifu. Zaczęli się wolno wycofywać pod osłoną ciemności, nie zważając na rozpaczliwe jęki rannych towarzyszy błagających, by nie zostawiać ich na pastwę Partów. Kastor musiał mieć serce z kamienia. Nie był w stanie pomóc tym, którzy padli. Jedyna nadzieja ocalałych leżała w na wpół wzniesionym forcie na szczycie klifu. Gdyby udało im się tam dotrzeć, mieliby szanse pokazać Partom, jak umierają Rzymianie. Kohorty nic już nie mogło uratować, ale przynajmniej zabiorą ze sobą tylu przeciwników, ilu zdołają.

Przełożył z angielskiego

Robert J. Szmidt

Tytuł oryginału

Centurion

Copyright © 2007 Simon Scarrow

First published in 2007 by Headline Publishing Group

All rights reserved.

Polish edition © Publicat S.A. MMXIV

Powyższy fragment pochodzi z:

Simon Scarrow
„Centurion”
cena:
39,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Książnica
Liczba stron:
368
Seria:
Orły imperium
Format:
230x155mm
reklama
Komentarze
o autorze
Simon Scarrow
Brytyjski pisarz, absolwent University of East Anglia, dziennikarz. Autor popularnej serii rzymskiej, osadzonej w realiach rzymskiego imperium, w czasach inwazji na Wielką Brytanię i wojen prowadzonych przez dynastię julijsko-klaudyjską. W Polsce ukazało się pięć tomów, wydanych nakładem Wydawnictwa Książnica.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone