Patrick Deville – „Sansara” – recenzja i ocena
Patrick Deville – „Sansara” – recenzja i ocena
Jeden z najbardziej znanych francuskich pisarzy od lat fascynuje się bojownikami i awanturnikami prowadzącymi heroiczne zmagania o wolność i zmianę status quo. W swojej najnowszej „powieści bez fikcji” w krótkich rozdziałach – pełnych anegdot i faktów, spotkań i zbiegów okoliczności – tworzy zwięzłą i zgrabnie skonstruowaną mozaikę składającą się na historię Indii w XX stuleciu. Jego opowieść jest erudycyjna, przywołuje szereg mało znanych wydarzeń i nieoczywistych odniesień kulturowych, fragmentami przypomina twórczość Ryszarda Kapuścińskiego (choćby „Podróże z Herodotem”). Jednocześnie nie jest to książka dla każdego – nie jeden Czytelnik pogubi się w narracji prowadzonej przez Francuza lub nie nadąży za indyjsko-francuskim kontekstem.
Głównym, ale nie jedynym bohaterem jest Khankhoje, który choć nie posiada nawet krótkiej notatki w polskiej Wikipedii, jest postacią fascynującą. Nie tylko jego wiodąca przez Japonię, Bliski Wschód, Stany Zjednoczone i Meksyk rewolucyjna droga, ale również dokonania na polu agronomii robią wrażenie i warte są przypomnienia. W życiu poznał Lenina, Sun Jat-Sena i meksykańską bandę Diego Riviery. Najwięcej czasu spędził właśnie w Meksyku, a o niepodległość bił się z Brytyjczykami w Persji. W pewien sposób był postacią tragiczną, niedocenioną przez rodaków. Szczególnie trudny był powrót bojownika do ojczyzny po kilkudziesięciu latach spędzonych na obczyźnie.
Innymi bohaterami „Sansary” są m.in. wspomniani wcześniej Gandhi i Bose oraz Jawaharlal Nehru i Rabindranath Tagore. Na kartach książki odnajdziemy również induskich i francuskich pisarzy oraz… Tinę Modotti, Fridę Kahlo i Rivierę, na którego muralach można odnaleźć postać Khankhoje. Indie pióra Deville’a są kolorowe, uduchowione, interesujące i wciągające.
Pisarz podróżuje przez cały subkontynent – od Tamilnadu i Kerali po zbocza Himalajów. Zatrzymuje się w luksusowych hotelach, rozmawia z ludźmi kultury, często cytuję „Mahabharatę”. Siłą rzeczy nie epatuje biedą, slumsami i problemami kobiet. Czy to prawdziwy obraz kraju? I tak i nie, ale mimo pewnych wątpliwości przedstawiona wizja jest kusząca i z pewnością przekona do siebie rzesze miłośników od niedawna najbardziej zaludnionego kraju na świecie.
W Indiach nic nie jest takie samo jak w Europie, nawet słowa Artura Rimbauda: „…jakie to szczęście, że żyjemy tylko raz, i że jest to oczywiste”. Motto książki staje się, najpierw dla samego Deville’a, a następnie także dla podążających jego śladem czytelników, pretekstem do rozważań o sansarze – wielkim kole reinkarnacji, nieustannym wędrowaniu. Pisarz przywołuje kolejne odsłony historii, szuka równoległych życiorysów, miesza epokę kolonialną ze współczesnością, kulturę induską z francuską. Snuje przy tym oryginalne porównania i pobudza do własnych poszukiwań intelektualnych.
Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z lekturą nietuzinkową, dzięki której możemy nie tylko zanurzyć się w nieznanym nam świecie, ale również poznać bliżej induskich bohaterów i… samego autora. Polecam uwadze.