„Piękna wieś pięknie płonie” - reż. Srđan Dragojević - recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2015-05-23 09:45
wolna licencja
poleć artykuł:
Wojna nie jest w stanie niczego ani nikogo dowartościować, a jedynie poniżyć swoich uczestników - proporcjonalnie do ich zaangażowania.
REKLAMA
„Piękna wieś pięknie płonie”
nasza ocena:
9/10
Data i miejsce wydania:
9 maja 1996
Gatunek:
dramat, wojenny
Reżyseria:
Srđan Dragojević
Scenariusz:
Srđan Dragojević, Nikola Pejaković, Vanja Bulić
Kraj produkcji:
Jugosławia
Czas:
1 godz. 55 min.

„Piękna wieś pięknie płonie” jest filmem o wojnie. Nie przedstawia on jednak konfliktu, w której znany wszystkim anglojęzyczny gwiazdor Hollywood zniszczy zastępy nieprzyjaciół w celu ratowania świata i ukochanej, z którą – tuż przed końcowymi napisami – szczęśliwie złączy się w długim i namiętnym pocałunku. Srđan Dragojević postanowił opowiedzieć o wojnie, która miała miejsce w historii ludzkości nie tak dawno, bo zakończyła się 10 lat temu. I wcale nie toczyła się tak daleko, bo w Bośni i Hercegowinie.

Współcześnie jest to niewielkie, górzyste państwo z niewielkim dostępem do morza, położonym pomiędzy dwiema innymi byłymi republikami jugosłowiańskimi: Serbią i Chorwacją. Jej ludność stanowi około 3,7 mln obywateli. Trzeba jednak zaznaczyć, że w całej swojej nowożytnej i współczesnej historii Bośnia nie posiadała wyraźnej większości religijnej ani narodowej. Współcześnie Boszniacy stanowią około 45% populacji, bośniaccy Serbowie 35%, a bośniaccy Chorwaci około 15%. Wymieniając te trzy narodowości należy podkreślić kluczową różnicę pomiędzy nimi. Na kontynencie europejskim standardowym wyróżnikiem w kwestiach narodowościowych jest język, jednak w tym wypadu tego kryterium nie można zastosować. Okazuje się bowiem, że wszystkie trzy grupy posługują się tym samym, którego urzędowa nazwa w okresie Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii brzmiała: język serbsko-chorwacki. Poszukując kluczowego element dystynkcji w tym wypadku należy się zwrócić ku religii. To właśnie wyznanie wyróżnia narodowości żyjące na terenach Bośni i Hercegowiny. Chorwaci są katolikami, Serbowie związani są z cerkwią prawosławną, natomiast Boszniacy wyznają islam.

Wojna która wybuchła w Bośni po upadku Jugosławii była wojną domową. A zatem nie była to wojna, w której jedno państwo dokonało inwazji na drugie, ale wojna w której walczyli ze sobą podzieleni na frakcje mieszkańcy tego samego kraju. W filmie przedstawione zostały właśnie jednostki symbolizujące ten problem. Jednostki, które dzieciństwo spędziły w jednej miejscowości, a w trakcie konfliktu zostały ustawione po przeciwnych stronach barykady.

REKLAMA

Bałkańscy wojownicy

Film nie został zrealizowany w klasyczny sposób, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Nie znajdziemy tam wątku przewodniego, ani – na dobrą sprawę – głównego bohatera. Film pozostaje więc dość chaotyczny w swej konstrukcji. Możemy raczej mówić o zestawieniu scen z udziałem tych samych bohaterów przed wojną, w trakcie wojny i w chwili gdy ciężko ranni leżą w szpitalu, napastowani przez demonstracje pacyfistów. Jednak pomimo swojej żywiołowości i spontaniczności, film wydaje się skupiony na myśli przewodniej, jaką jest refleksja o moralnej płaszczyźnie wojny. Nie jest ona w stanie niczego ani nikogo dowartościować, a jedynie poniżyć swoich uczestników proporcjonalnie do ich zaangażowania. Pierwsze, bezładne, krwawe sceny z udziałem bohaterów przedstawianych jako barbarzyńcy, zostają wyjaśnione kolejnymi, w których widz poznaje ich lepiej.

W grze aktorskiej dominuje chłodny realizm. Kiedy umundurowani bohaterowi, jako żołnierze znajdują się na wrogim terytorium ich zachowanie przypomina bardziej żywiołową improwizację niż odgrywanie roli. Podpalając wioskę, opowiadają sobie nawzajem sprośne dowcipy i siarczyście klną. Bałkańscy wojownicy nie klną jednak tak jak Amerykanie czy Europejczycy – krótko i impulsywnie. Wręcz przeciwnie. Samo przekleństwo stanowi zdanie złożone, i nie jest pozbawione sporej dozy wyobraźni. Dają wówczas o sobie znać elementy charakterystycznego dla Bałkanów czarnego humoru, ukształtowanego w warunkach tego niespokojnego regionu. Istotnego naturalizmu dodają momenty samych walk. Strzały są głośne, rany obficie krwawią, ofiary często są przypadkowe. Z osaczenia nie sposób wyjść, a sojuszników nie widać.

Przybysz z innej cywilizacji

W bałkańskim filmie nie zabrakło akcentu zachodniego, swoistego przybysza z obcej cywilizacji, w postaci naiwnej amerykańskiej dziennikarki, pragnącej nakręcić reportaż swojego życia. Niestety, nie zna ona słowiańskiego języka. W akcję filmu zostaje dosłownie wrzucona, razem z ciężarówką kierowaną przez Szybkiego, pragnącego jakoś wspomóc oblężonych kompanów. Sama Amerykanka – uwięziona pomiędzy walczącymi oddziałami – przechodzi pasmo upokorzeń. To one w błyskawicznym tempie upodobnią ją do wulgarnych serbskich żołnierzy, których zachowaniem początkowo pogardzała. Zacznie przeklinać, gnić we własnym brudzie i nauczy się pić mocz. Jej nagrania zostaną zniszczone, a ona sama… Nie wszyscy dziennikarze wracają z wojny, aby w „cywilizowanym świecie”, w oświetlonej auli opowiedzieć o potwornościach, jakie widzieli. I to chyba właśnie ci, którzy nie wrócili, mieliby do opowiedzenia najwięcej.

Wojna w Bośni została przedstawiona taką, jaka była. Odarta z patosu i okrutna. Ładne wioski ładnie płoną, a brzydkie pozostają brzydkie nawet w płomieniach. Film zdecydowanie jest wart polecenia, nie tylko dla szczególnie zainteresowanych regionem.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Cholewicki
Student drugiego stopnia studiów magisterskich UAM w Poznaniu na kierunku archeologia, specjalizacja pradziejowa i średniowieczna. Swoje zainteresowania określa bardziej geograficznie niż chronologicznie, zajmując się badaniami nad państwami byłej Jugosławii. Interesują go tamtejsze sposoby narracji przeszłości (przede wszystkim średniowiecznej) zarówno naukowe jak i w środkach masowego przekazu. Laureat stypendiów zagranicznych i uczestnik badań wykopaliskowych w Chorwacji. Oprócz historii i archeologii pasjonują go również książki, filmy i gry z gatunku ,,fantasy’’. Z zamiłowania recenzent filmowy.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone