Proklamowanie strajku okupacyjnego na Akademii Medycznej w Łodzi (styczeń 1981)

opublikowano: 2021-03-27 19:12
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W styczniu i lutym 1981 roku w odpowiedzi na odmowę rejestracji NZS wybuchł strajk łódzkich studentów, który był częścią szerokiej akcji protestacyjnej podjętej przez polskie uczelnie. Jak proklamowanie strajku wspominała ówczesna studentka AM w Łodzi Jadwiga Kowalczyk?
REKLAMA

Zapewne wiele osób przeczytało ogłoszenie przed dziekanatem informujące o nadzwyczajnym zebraniu, reszty dokonały przekazy słowne i w efekcie już przed apelem w Studium Wojskowym stało się głośno na ten temat. Kierownik studium płk Nowakowski zgodził się zwolnić z zajęć tylko dziesięcioosobową delegację. Cóż było robić... Postanowiłyśmy po prostu w 100 proc. „zdezerterować” z dwóch końcowych godzin. Nie kryłyśmy tego przed d[owód]cą naszej kompanii, płk. Hauserem. Zażartowałyśmy nawet, że mógłby pójść z nami. Rozejrzał się po korytarzu, a upewniwszy się, że nikt nie nadchodzi, uśmiechnął się bardzo życzliwie i stwierdził: „Wojsko, moje drogie panie, jest zbyt sztywną instytucją, aby usiłować w niej coś zmienić”. Zrozumiałyśmy, a przynajmniej ja tak odebrałam, że nie może wydać pozwolenia, nie chce oficjalnie wyrazić aprobaty, lecz w skrytości ducha jest po stronie studentów, którzy chcą zaangażować się w proces studiowania. Major, z którym miałyśmy akurat wykład, zajął jeszcze wyraźniejsze stanowisko: „Ja tam zawsze jestem z większością – zwłaszcza, gdy większość ma rację”. Zobowiązał nas tylko do uzupełnienia materiału. Gwoli prawdy muszę przyznać, że nie wszystkie dziewczęta udały się na zebranie, ale to już ich sprawa.

Dawny gmach Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego, w którym w 1981 roku znajdowała się główna siedziba strajków studentów uczelni łódzkich (CC BY-SA 3.0)

W auli zgromadziło się około czterystu osób. Przewodniczył Staszek Nowak, student piątego roku Wydziału Lekarskiego, jeden z organizatorów NZS na naszej uczelni. Na zebraniu obecny był także przewodniczący RU SZSP, Krzysztof Szaflik. Z biało-czerwonymi opaskami na rękawach weszli do sali delegaci [SKJ] UŁ. Byli to Marek Perliński6 i Darek Matysiak. Wysłuchaliśmy ich relacji o celach i przebiegu strajku. Szczególnie Marek Perliński wykazał dar przekonywania. Udało mu się to tym łatwiej, że przekonywał do spraw słusznych. No bo, jakże to? Opracowywana jest reforma szkolnictwa wyższego, mówi się, że jest konsultowana w społeczeństwie, a tymczasem eksperci rządowi nie tylko nie proszą studentów do współpracy, ale utrzymują wszystko w tajemnicy8. Jeśli studenci zgłaszają postulaty, komisje rządowe nawet ich nie rozważają, rozważając zaś – odrzucają.

Na UŁ najpierw trwało tzw. solidarne czekanie. W ostatnich dniach toczyły się rozmowy między studentami a komisją z Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki oraz komisją Ministerstwa Obrony Narodowej, jednak nie przyniosły żadnych rezultatów i zostały przerwane. Studenci UŁ ze stanu gotowości strajkowej przeszli 21 stycznia do strajku okupacyjnego Odczytane powoli, z objaśnieniami, postulaty (wiele z nich pokrywało się z postulatami, jakie wysunęliśmy na zebraniach NZS AM jesienią) zyskały powszechną aprobatę zgromadzonych studentów. Już wtedy ktoś w sali odezwał się, że najlepiej pomożemy studentom UŁ, gdy zorganizujemy solidarnościowy strajk o charakterze okupacyjnym. O ile zdanie to wydało mi się interesujące i czekałam na uzasadnienie, o tyle aplauz, jaki wywołało i krótka dyskusja nad praktyczną stroną strajku (kiedy zacząć strajk i w którym budynku), wpłynęła na mnie szokująco. Jak to? Zostać tu od zaraz, wystawić dom na zmartwienie? Nie pójść jutro do kliniki, nie zaliczyć ćwiczeń z dermatologii? A co z egzaminem?

REKLAMA

Jakaś koleżanka zapytała, czy władze uczelni pozwoliły na strajk i czy przedłużą sesję egzaminacyjną, bo jeśli nie, to nie możemy brać się do strajku. Staszek N[owak] nie zdążył odpowiedzieć, bo Marek P[erliński] rzucił bardzo sugestywnie: „Dziewczyno, zmień świadomość!” i powiedział coś w tym sensie, że jeśli chce się zmienić istniejący porządek, to nielogiczne jest pytać się osób stojących na straży tego porządku, czy pozwalają. Ponadto dodał: „Od momentu rozpoczęcia strajku do odwołania nie ma żadnych zajęć ani egzaminów, rozumiesz?”

Staszek N[owak] wyjaśnił bez zbędnej demagogii, rzeczowo, że wczoraj była delegacja uprzedzić J.M. Rektora Kotełkę9 i że powiedział: „Przyjąłem do wiadomości”. Na oazę strajkową wybrano gmach farmacji przy [ul.] Narutowicza 120[a] – głównie ze względu na dogodne warunki lokalowe i bliskość akademików oraz stołówki, choć pewne oddalenie od centrum budziło obawy studentów, m.in., że może interweniować MO z gazem łzawiącym i pałkami, że gmach jest niezbyt widoczny dla przechodniów. Oczywiście, padł też głos podający w wątpliwość słuszność decydowania się na strajk okupacyjny, skoro na AM nie wyczerpaliśmy wszystkich innych form protestu. Wystarczającym argumentem okazało się stwierdzenie, że przecież nasz strajk jest solidaryzowaniem się z UŁ, a oni wszystkie formy protestu przeszli po kolei. Ponadto, jak określił M[arek] Perliński, prace nad projektem reformy szkolnictwa wyższego zostaną za kilka dni ukończone i będzie za późno – zostaniemy „uziemieni” na następne 10–12 lat.

Wystawa poświęcona łódzkim strajkom studenckim 1981 roku (aut. Rakoon; CC BY-SA 3.0)

Właśnie w tym momencie dostrzegłam zmęczenie, bladość twarzy delegatów z UŁ, co tak bardzo kontrastowało ze szczególnym wyrazem ich oczu, tonem mowy, gestami wyrażającymi intelektualne i emocjonalne zaangażowanie. Moja obowiązkowość w nauce i unikanie pochopnego podejmowania ważnych decyzji kazały jednak wstrzymać się od głosu. Trochę jakby z boku, z dystansu patrzyłam na las rąk głosujących za natychmiastowym rozpoczęciem strajku i na Marka Janaszkiewicza10, który w chwilę potem napisał wielkimi literami na tablicy: „Strajk okupacyjny [godz.] 19.35” i słuchałam wiwatów. Na razie strajkujący pozostali w auli, następnie małymi grupkami mają przemieszczać się do gmachu farmacji. W sali i jeszcze wychodząc do domu, uważałam, że do strajku doszło na fali emocji, chociaż wyrosłych na przekonaniach. Byłam też zdziwiona, że tak rozważny chłopiec jak Staszek N[owak] skracał dyskusję, proponując najpierw głosowanie w kwestii strajku. Wstrzymałam się od głosu. Dlaczego? Należę do osób, którym konieczne jest nabycie przeświadczenia, że decyzja, jaką podejmują, jest ich własną (przez nic i nikogo niezasugerowaną, przemyślaną, a więc niepochopną). Wtedy nie ma problemów z wytrwałością w realizacji decyzji, chociażby spiętrzyły się przeszkody zewnętrzne.

Powoli nabywam przeświadczenia o słuszności decyzji proklamowania strajku od zaraz (za strajkiem, tak w ogóle, byłam).

Zarząd NZS zapewne już wcześniej myślał o strajku (świadczy o tym rozmowa z rektorem), ma wizję jego organizacji. SZSP zaoferowało współpracę. Czas rzeczywiście nagli. Ale skoro nie zostałam od razu, to zaliczę jutro dermatologię i po południu przyłączę się do grona strajkujących. Jutro będę po zajęciach w semestrze zimowym, więc poświęcę dla strajku ferie. Uważam, że będzie to więcej niż odważyć się zbojkotować zajęcia, choćby w imię jak najszczytniejszych celów.

Ten tekst jest fragmentem książki Jadwigi Kowalczyk „Egzamin studenta i obywatela. Rzecz o strajku studentów łódzkich w 1981 r.”:

Jadwiga Kowalczyk, Sebastian Pilarski (red.)
„Egzamin studenta i obywatela. Rzecz o strajku studentów łódzkich w 1981 r.”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2020
Okładka:
twarda
Liczba stron:
360
ISBN:
978-83-8229-013-4
EAN:
9788382290134
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jadwiga Kowalczyk
(ur. 1958) absolwentka Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Łodzi. Pracuje jako lekarz pediatra.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone