Siedem tysięcy rzeczy warszawskich. Muzeum Warszawy idzie pod prąd?

opublikowano: 2017-05-26 15:33
wolna licencja
poleć artykuł:
Muzea przyzwyczaiły nas do swojego narracyjnego charakteru – opowiadania konkretnej historii, nacisku na liniowość, dominację opisu nad eksponatem czy użycie scenografii i multimediów. Nowe Muzeum Warszawy idzie na przekór tej metodzie i prezentuje „Rzeczy warszawskie”.
REKLAMA

W 1936 roku w trzech zakupionych przez magistrat kamienicach przy Rynku Starego Miasta powstało Muzeum Dawnej Warszawy. Jego utworzenie było elementem polityki komisarycznego Prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, najbardziej zasłużonego gospodarza stolicy w jej kilkusetletniej historii. Po wojnie i odbudowie Starego Miasta w ośmiu kamienicach na tzw. stronie Dekerta rynku staromiejskiego (oraz trzech kamienicach przy ul. Nowomiejskiej) ulokowano Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, z wystawą prezentującą dzieje miasta. Do niedawna w muzeum prezentowano wystawę stałą stworzoną według klasycznych założeń sprzed „rewolucji muzealnej”, której symbolem w Polsce jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Zmiana trącącej myszką ekspozycji była więc koniecznością. Prace rozpoczęto w 2014 roku i prowadzono je równolegle do całościowego remontu kamienic przy Rynku Starego Miasta.

Kamienice przy Rynku Starego Miasta, w których znajduje się Muzeum Warszawy (fot. MM, domena publiczna).

Większość „dużych” muzeów otwieranych w ostatniej dekadzie w Polsce – by wymienić tu chociażby Muzeum POLIN w Warszawie, Europejskie Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, Muzeum Śląskie w Katowicach, Fabrykę Schindlera i Podziemia Rynku w Krakowie czy Muzeum Emigracji w Gdyni – było tak zwanymi muzeami narracyjnymi. Oznacza to, że ich głównym celem nie było prezentowanie kolekcji eksponatów (to zostawiono galeriom czy np. muzeum zamkowo-pałacowym), ale opowiadanie pewnej historii, od początku do końca spójnej. Wynikało z tego wiele innych cech. Eksponat nie był prezentowany sam dla siebie, ale miał stanowić część narracji. Dużą rolę zaczęły odgrywać scenografie czy gra dźwiękiem lub światłem. Duży nacisk położono na emocjonalność i oddziaływanie na oglądającego nie tylko w sposób intelektualny. Narracja wymagała opisu – komentarza ustawiającego opowieść w konkretnym kierunku. Istotną rolę odgrywały multimedia, jako element uatrakcyjniający opowieść, przyciągający uwagę, ale również pogłębiający wiedzę (zainteresowany danym tematem może poznać informacje „ukryte” np. w kiosku multimedialnym).

(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

„Nowe” Muzeum Warszawy poszło w zupełnie odwrotnym kierunku. Jarosław Trybuś, kurator główny wystawy i wicedyrektor muzeum, z dumą podkreślał, że na otwieranej właśnie wystawie stałej nie ma ani jednego ekranu dotykowego, a w salach zupełnie nie używano scenografii. Nową ekspozycję nazwano „Rzeczy warszawskie”, skupiając się na pokazaniu ponad siedmiu tysięcy eksponatów ze zbiorów muzeum (w magazynach MW znajduje się ponad trzydzieści tysięcy artefaktów). Owe siedem tysięcy eksponatów ulokowanych ma być w dwudziestu jeden gabinetach tematycznych. Nie będą one tworzyły jakiejś jednej ścieżki narracyjnej, będą zaś rozrzucone po całej siedzibie muzeum, czyli we wspomnianych jedenastu kamienicach.

(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

Obecnie Muzeum Warszawy udostępnia osiem ze wspomnianych dwudziestu jeden gabinetów: widoków Warszawy, archeologiczny, syren, pomników, suwenirów, pocztówek, sreber i platerów oraz warszawskich portretów. Gabinety te mają różną wielkość – o ile „widokowy” zajmuje spore pomieszczenie, prezentując obrazy, grafiki oraz oryginalną makietę starej Warszawy, stworzoną na otwarcie muzeum w latach 50., o tyle np. gabinet pomników przedstawia miniaturki kilku rzeźb do dziś istniejących w Warszawie i tych dawno rozmontowanych. Zagospodarowano oryginalny układ pomieszczeń wewnątrz staromiejskich kamienic, dlatego po muzeum chodzi się różnymi korytarzami i klatkami schodowymi, zaglądając do pomieszczeń ulokowanych od piwnic aż po drugie (a docelowo czwarte) piętro. – Chcemy, aby po muzeum można było spacerować tak, jak spaceruje się po Warszawie – mówił w czasie oprowadzania dla dziennikarzy Jarosław Trybuś.

REKLAMA
(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

Twórcy sami siebie określają „fetyszystami” eksponatów. Poszczególne gabinety tematyczne zawierają więc krótki wstępny opis poświęcony temu, czego dotyczy galeria oraz od kilkunastu do kilkuset eksponatów, poustawianych w gablotach, powieszonych na ścianach lub, tak jak zbiór grafik warszawskich, ulokowanych w szufladach, które odwiedzający mogą otwierać. Wybrane artefakty (trzy na gabinet) prezentowane są na wyróżniającym się tle i opisane w dużo dokładniejszy sposób. Mają to być przedmioty szczególne, ciekawe, charakterystyczne dla epoki, w której powstały, niosące za sobą często jakąś wyjątkową historię. Dobrym tego przykładem może być np. klamka z ratusza miejskiego z motywem syreny, uratowana w czasie powstania przez woźnego.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Jak więc widać, twórcy muzeum odwrócili się od nowoczesnej metody narracyjnej, jednocześnie tworząc coś nieco innego niż staroświeckie muzeum z zakurzonymi eksponatami. Najbliżej jest im chyba do dawnych antykwariuszy z epoki renesansu czy oświecenia, którzy tworzyli zaczątki kolekcji muzealnych zbierając „rozmaitości” i prezentując je w „gabinetach starożytności”. Podejście to ma swoje zalety – muzeum to w końcu miejsce przechowywania i prezentacji cennych eksponatów z przeszłości, w mniejszym zaś stopniu multimedialne centrum rozrywki. Taki sposób tworzenia wystawy stałej jest jednak o wiele bardziej wymagający względem widzów – nie mogą oni „chłonąć” narracji idąc przez kolejne sale, czytając opisy czy oglądając multimedia i prezentowane przedmioty. Podziwianie eksponatów samodzielnie wymaga uwagi, skupienia i pewnej refleksji, podobnie jak wybieranie gabinetów (nie ma wszak jednej ścieżki zwiedzania).

(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

Na ile widz „wychowany” na Muzeum Powstania Warszawskiego skutecznie przestawi się na taki sposób obcowania z ekspozycją? Pomocne są tu na pewno owe „wybrane” eksponaty, w wielu wypadkach dużo też będzie zależeć od sposobu przygotowania audioprzewodników czy oprowadzań przed przewodników.

Poszczególne gabinety prezentują historię (a właściwie: historie) Warszawy w sposób zatomizowany – każdy eksponat czy zbiór przedmiotów jest jej cząstką, którą można odczytywać na różne sposoby. Każdy, kto chciałby dowiedzieć się jednak czegoś o historii miasta, może zajrzeć do części nazwanej „Dane warszawskie”, ulokowanej w piwnicach kamienic. Nie jest to klasyczna opowieść o dziejach Warszawy od jej założenia po dzień dzisiejszy. Przy pomocy ładnych infografik zaprezentowano bardzo różne zagadnienia związane z historią miasta. Podstawowym elementem wydaje się tablica prezentująca rozwój ludnościowy i terytorialny miasta z naniesionymi na oś czasu ważnymi wydarzeniami. Widać tu chociażby, że miasto zaczyna się intensywnie rozwijać dopiero w XIX wieku, jak również to, jak wielką tragedią było dla niego powstanie (każdy zauważy wielkie załamanie liczby ludności w 1944 roku).

(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

Inne plansze prezentują m.in. warszawskie „pierwsze razy” (kiedy w mieście powstała np. pierwsza kawiarnia, drapacz chmur lub kiedy zorganizowano pierwszy striptiz), ważne wydarzenia na Trakcie Królewskim czy... miejsca pochodzenia współczesnych mieszkańców Warszawy (czemu towarzyszy informacja o tym, od kiedy jest ona „miastem słoików”). Pomysł takiego właśnie zaprezentowania syntetycznej historii miasta wydaje się bardzo ciekawym pomysłem i moim zdaniem dobrze uzupełnia resztę ekspozycji, nastawioną na kontakt z eksponatem.

(fot. Bartosz Bobkowski/Muzeum Warszawy).

26 maja 2017 roku „nowe” Muzeum Warszawy zostanie otwarte dla zwiedzających. Na razie będą mogli zobaczyć osiem pierwszych gabinetów – kolejne mają być zaprezentowane pod koniec roku. Trudno więc dzisiaj recenzować muzeum jako całość. Pomysł jego twórców wart jest jednak już teraz odnotowania, chociażby tylko za odwagę, jaką jest pójście pod prąd współczesnym rozwiązaniom muzealniczym, do których polscy widzowie są już dobrze przyzwyczajeni. Bez wątpienia zgromadzone zbiory i sposób ich prezentacji zmusza do zastanowienia się nad historią stolicy Polski. To, jakie wrażenie wystawa stała zrobi na odwiedzających, okaże się już w najbliższym czasie.

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:

Paweł Rzewuski
„Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
109
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-6-0

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone