Simon Ings – „Stalin i naukowcy. Historia geniuszu i szaleństwa” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-03-22 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Powstała w XIX wieku filozofia marksistowska rościła sobie pretensje do miana „światopoglądu naukowego”. Jak na ironię, w rządzonym przez jej wyznawców Związku Radzieckim, nauka została pozbawiona swoich najważniejszych przymiotów: wolności prowadzenia badań, obiektywizmu badawczego i wolności od ograniczających ją dogmatów światopoglądowych.
REKLAMA
Simon Ings
Stalin i naukowcy. Historia geniuszu i szaleństwa
nasza ocena:
7/10
cena:
49,99 zł
Wydawca:
AGORA
Rok wydania:
2017
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
ISBN:
9788326825996

Simon Ings (ur. 1965) jest angielskim pisarzem i redaktorem pisma „New Scientist”. Publikuje także w pismach „The Guardian”, „The Times”, „Nature” and „Independent”. Jego zainteresowanie kwestią położenia świata naukowego w rządzonym przez Stalina ZSRR nie jest kwestią przypadku.

Na samym początku trzeba stwierdzić, że tytuł książki Stalin i naukowcy jest nieco mylący. Na 430 stron tekstu, pierwsze 175 omawia skrótowo sytuację w państwie rosyjskim na początku XX wieku, rewolucję bolszewicką w 1917 roku, czasy leninowskie (1917-1924), oraz sytuację środowiska naukowego w Rosji. Stalin i jego polityka naukowa zostają omówione w książce dopiero od jej części drugiej „Władza 1929-1941”. Tytuł książki jest klasycznym chwytem marketingowym (dobrze pomyślanym), mającym przyciągnąć uwagę czytelnika. Z punktu widzenia jej treści, lepiej byłoby może zatytułować ją Bolszewicy i nauka.

Żeby należycie zrozumieć politykę naukową bolszewików, trzeba mieć na uwadze, że sam marksizm jako filozofia był „prawowitym dzieckiem” dziewiętnastowiecznej filozofii pozytywistycznej i związanego z nią scjentyzmu. Zakładały one, że nauki „pozytywne”, czyli przyrodnicze i ścisłe, a także ich metodologia mogą dać ludzkości odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie może sobie ona rozsądnie postawić. Już na samym początku materialistyczny i ateistyczny marksizm w wersji leninowskiej został podniesiony w ZSRR do miana „światopoglądu naukowego”.

Z punktu widzenia nauki jest to czystym absurdem, ponieważ żaden światopogląd, czy to religijny czy też ateistyczny, deistyczny itd. nie może pretendować do miana „naukowego”. Z prostej przyczyny: różne dziedziny nauki odpowiadają tylko i wyłącznie na pytanie jaki jest otaczający nas świat i różne jego aspekty. Natomiast pytania z dziedziny światopoglądowej w rodzaju: „jaki jest sens istnienia świata?”, „jak trzeba żyć?” nie należą do dziedziny zainteresowania nauki, ale do filozofii.

Za pomocą empirycznych metod naukowych nie da się rozstrzygnąć tych kwestii. Samo pojęcie „światopoglądu naukowego” jest zatem klasycznym pomieszaniem ze sobą dwóch zupełnie różnych sfer pojęciowych.

Owe nieszczęsne pretensje marksizmu-leninizmu do miana „światopoglądu naukowego” sprawiły jednak, że już u swego zarania państwo sowieckie pozbawiło naukę niezależności. Tym samym podporządkowało ją całkowicie marksistowskim twierdzeniom filozoficznym oraz rozpoczęło prześladowanie naukowców „nieprawomyślnych”. Już w 1921 roku władze sowieckie na mocy zarządzenia przyznały sobie prawo do wyznaczania rektorów i dziekanów na uniwersytetach.

REKLAMA

Rok później niemarksistowscy filozofowie i socjologowie stracili prawo do nauczania, publikowania i organizowania stowarzyszeń akademickich. 161 naukowców z tych dziedzin zostało wówczas zmuszonych do emigracji. Stalin dokończył rozpoczęty przez swojego poprzednika proces wprzęgania nauki w służbę państwu i panującej w nim ideologii. Stwierdził, że filozofię i wszystkie pozostałe dziedziny rozważań teoretycznych należy przemodelować w taki sposób, aby „służyły rewolucji”. Centralną zasadą każdej myśli filozoficznej miała być odtąd „partyjność”.

W biologii odrzucono genetykę, na rzecz teorii osławionego szarlatana, Trofima Łysenki. Twierdził on, że za pomocą odpowiednich zmian w otoczeniu organizmów można przekreślić wpływ dziedziczności, o czym książka szeroko się rozpisuje. Najwybitniejszy w tym czasie biolog ZSRR, który nie chciał się podpisać pod tymi wymysłami, zmarł w więzieniu w 1943 roku. Problemy stwarzała w ZSRR także teoria względności Alberta Einsteina za jej domniemany „idealizm” i inspirowanie się przez słynnego uczonego pracami Ernesta Macha, który był zwalczany przez Lenina.

Słabych stron książki Ingsa jest niewiele. Dotyczą one głównie kwestii pobocznych. Przykładowo, wbrew temu co pisze autor, terror Czeki nie mógł pochłonąć w 1917 roku tylko 5 tysięcy osób. Dwaj klasyczni historycy rewolucji rosyjskiej (Richard Pipes, Orlando Figes) podają dosyć wysoką liczbę ofiar Czeki w okresie 1918-1921 (nawet kilkaset tysięcy ludzi). Nie jest też prawdą, że dopiero bolszewicki „Dekret o ziemi” z 26 października/7 listopada 1917 roku doprowadził do „rzeczywistego uwolnienia chłopów pańszczyźnianych”. Jak dowodzi Pipes w pracy Rewolucja rosyjska, wspólnoty chłopskie w Rosji, na skutek masowej wyprzedaży ziemi przez szlachtę, posiadały w 1916 roku większość ziem uprawnych w tym kraju.

Te kwestie obniżają nieco wartość książki Ingsa, niemniej jej nie przekreślają. Autorowi udało się bowiem wyczerpująco, a co najważniejsze – w sposób prosty i klarowny – omówić funkcjonowanie nauki w ZSRR w czasach Lenina i Stalina. Zachęcam do lektury!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Konrad Ruzik
Urodzony w 1988 roku, absolwent historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz historii i politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się historią Polski oraz historią powszechną wieków XX, XIX i XVI-XVIII. Miłośnik twórczości Williama Szekspira, poezji śpiewanej oraz filmów historycznych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone