Skąd się wzięli wagnerowcy?

opublikowano: 2022-12-07 14:02— aktualizowano: 2023-06-24 08:30
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Grupa Wagnera, okryta złą sławą prywatna organizacja wojskowa, została utworzona w 2014 roku z inicjatywy Dimitrija Utkina ps. „Wagner”. Kim są wagnerowcy? Jakie były początki ich działalności? Ile zarabiają?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Grzegorza Kuczyńskiego „Wagnerowcy. Psy wojny Putina”.

„On w zasadzie prowadzi czarne operacje dla Putina na całym świecie w różnych obszarach. Pełni funkcję, którą Putin bardzo wysoko sobie ceni.” Bill Browder (2021)

Zimno przenikało do szpiku kości. Nic dziwnego, o tej porze roku, znad Newy ciągle paskudnie wiało i mżyło. Na dodatek było około północy. Jedną z ulic Leningradu leniwie przechadzali się dwaj młodzi mężczyźni. Dżinsy z przemytu z pobliskiej Finlandii, króciutkie kurtki, modne buty. Jeden w kaszkiecie. Nie dlatego, że zimno, ale nie lubił swej szybko powiększającej się łysiny. Trudno dziś ustalić, czy to oni zapędzili się w jakąś lepszą dzielnicę, czy to ona zbłądziła i trafiła w złe miejsce w złym czasie. Z daleka rzucała się w oczy w swym pięknym płaszczu. Poprosili ją o papierosa. Gdy otworzyła torebkę jeden, ten w kaszkiecie, rzucił się na nią od tyłu i dusił, aż zemdlała. Gdy się ocknęła, zniknęły jej drogie buty i złote kolczyki. Był 20 marca 1980 roku – wynika z akt sądowych. Bo bandziorów szybko milicja złapała. Ten w kaszkiecie dostał 12 lat za rozbój i kra[1]dzież. Nie pomogło, że kilka lat wcześniej dostał dwa lata w zawiasach za kradzież. Kto by wtedy pomyślał, że ten 19-letni kryminalista kilka dekad później będzie jednym z zaufanych oligarchów Władimira Putina, sponsorem farm internetowych trolli i – nie na papierze rzecz jasna – panem tysięcy najemników, decydującym o losach rządów i wynikach domowych wojen. Najemników lubiących się nazywać „orkiestrą Wagnera”, która gra „koncerty” na całym świecie, od Ukrainy po Mozambik, od Wenezueli po Syrię. Jak powstała słynna Grupa Wagnera i dlaczego jej dyrygentem został biznesmen znad Newy?

Korzeni wagnerowców, przede wszystkim pod względem personalnym, czyli ludzi, którzy stali u początku działalności tej CzWK, można doszukiwać się już w firmie pod nazwą Antiterror-Orieł. Skąd nazwa? Od miasta Orzeł w południowo-zachodniej Rosji, gdzie została zarejestrowana ta firma, formalnie ochrony, w 2005 roku. Oficjalnie zamknięta została w 2016 roku, a więc już gdy słowo wagnerowcy zaczęło pojawiać się w mediach. Ale Antiterror-Orieł faktycznie przestała działać dużo wcześniej, a jedną z nowych CzWK powstałych na jej bazie była Moran Security Group, specjalizująca się w ochronie tankowców, portów, platform wiertniczych. Jednym z największych jej klientów była państwowa spółka Sowkomfłot posiadająca flotę tankowców.

Po raz pierwszy o Moranie zrobiło się głośno w Rosji, gdy dziewięciu najemników tej firmy zostało zatrzymanych przez władze nigeryjskie w Lagos w październiku 2012 roku, i oskarżonych o nielegalne posiadanie broni. W lutym 2013 najemnicy wyszli za kaucją, a w październiku pozwolono im opuścić Nigerię. Jeszcze gdy rosyjscy dyplomaci walczyli o pełną wolność dla rodaków-najemników, wiosną 2013 roku Moran Security Group rozpuściła wici wśród weteranów i ruszyły rozmowy kwalifikacyjne do pracy w firmie, którą chyba z perspektywy czasu można nazwać spółką celową Morana powołaną do realizacji konkretnego zadania.

REKLAMA

W Hongkongu zarejestrowana została Slavonic Corps Ltd. Choć tak naprawdę wszystko, co jej dotyczyło, działo się – najpierw – w Sankt Petersburgu i Moskwie oraz – potem – w Syrii. Wszak w mieście nad Newą mieszkał i prowadził biznes formalny dyrektor Slavonic Corps Siergiej Kramskoj i jego zastępca Borys Czikin, jak już wcześniej wspomniano, jeden z założycieli Moran Security Group. Wyłącznym właścicielem Slavonic Corps został zaś Wadim Gusiew, również zasiadający w kierownictwie Moran Security Group. Dlaczego szefowie Moran Security Group postanowili otworzyć dodatkowy biznes? Otóż latem 2013 roku dostali zlecenie o charakterze mocno odbiegającym od dotychczasowego profilu firmy. Ministerstwo ropy naftowej i zasobów mineralnych Syrii złożyło propozycję, aby zwerbować, wyszkolić i przysłać „specjalistów” do ochrony obiektów wydobycia, transportu i przerobu ropy. Moran Security Group nie chciała związać się bezpośrednio umową z Damaszkiem. Dlatego kilku menedżerów firmy zarejestrowało w Hongkongu spółkę Slavonic Corps Limited (pol. Korpus Słowiański Sp. z o.o.). Główne biuro zaś i tak działało w Moskwie.

Do września 2013 roku spółka zwerbowała w sumie 267 osób. Zarobki wyglądały atrakcyjnie. Cztery tysiące „zielonych” miesięcznie. Za cięższą ranę 20 kawałków ekstra. A gdyby któryś nie wrócił do domu – nawet 40 tys. dolarów dla rodziny. Całą historię, zdradźmy już teraz że krótką, opisał w swych artykułach dziennikarz portalu Fontanka.ru, Denis Korotkow. Zaakceptowani po rozmowie w biurze Moran Security Group ludzie trafiali do Bejrutu, a stamtąd jechali do syryjskiej Latakii. Kontrakt dotyczący ochrony „obiektów wydobycia, transportu i przerobu ropy naftowej” podpisywali z rządem w Damaszku, ale za akceptacją FSB i rządu Rosji. Mieli ochraniać instala[1]cje naftowe w prowincji Dajr az-Zaur zagrożonej przez dżihadystów z ISIS.

[…]

Awanturnicza i krótka historia Korpusu Słowiańskiego miała, jak się okazało, ogromne znaczenie dla przyszłej, nieporównanie dłuższej i bogatszej historii wagnerowców. Gdy oficerowie FSB przesłuchiwali hurtowo sprowadzonych do kraju nieszczęsnych najemników, w administracji kremlowskiej zrodził się pomysł, by na bazie właśnie tych ludzi zbudować coś zupełnie nowego. Idea gdzieś tam sobie na Kremlu krążyła już od kilku lat, ale akurat fiasko Korpusu Słowiańskiego dało dodatkowy impuls, a przede wszystkim kandydatów. Pomysł utworzenia CzWK, która tak naprawdę będzie realizować cele polityki państwa, przy okazji nabijając kabzę jej sponsorom biznesowym, zrodzić się miał jeszcze podczas XIV Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Stankt Petersburgu w czerwcu 2010 roku. Dziewięć lat później rosyjski portal The Bell opowiedział o pewnym zagranicznym gościu, który zainspirował generałów i polityków z Moskwy. Eeben Barlow, były pułkownik armii RPA, założyciel słynnej PMC Executive Outcomes, która zasłynęła z czystek wśród bojowników w Angoli i Sierra Leone, brała udział w kilku wojnach domowych i tłumieniu przewrotów pałacowych na kontynencie afrykańskim.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Kuczyńskiego „Wagnerowcy. Psy wojny Putina” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Kuczyński
„Wagnerowcy. Psy wojny Putina”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Premiera:
23.11.2022
Format:
13.5x21.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-52-0
EAN:
9788311167520
REKLAMA

Według źródeł The Bell, Barlow w czasie forum w Sankt Petersburgu wygłosił krótki wykład poświęcony korzyściom płynącym z działalności najemniczej. Według oficjalnego programu forum Barlow uczestniczył w sesji poświęconej współpracy wojska z sektorem prywatnym i temu, czy można „sprywatyzować” armię. Jednak, jak pisze portal, głównym celem jego wizyty było zamknięte spotkanie z przedstawicielami sztabu generalnego rosyjskiego wojska. Barlow przedstawił im modele tworzenia firm najemniczych i zaproponował warianty funkcjonowania takiej firmy w rosyjskich warunkach. Największą kwestią sporną, jak podawał The Bell, był prawny status takich firm. Wśród przedstawicieli resortów siłowych pojawiły się głosy przeciw legalizowaniu PMC ze względu na problemy z kontrolą nad obrotem bronią. – Już wtedy mówiłem, że prywatne wojskowe firmy z Zachodu i ze Wschodu zaleją Afrykę – i tam, i tam są ludzie, którzy dążą do władzy, wpływów i kontroli nad zasobami. Tak też się stało – powiedział po latach portalowi Barlow, pytany o wizytę w Sankt Petersburgu. Według The Bell, w Rosji pomysł utworzenia grupy „kombatantów”, tj. odpowiednio przygotowanych do działań bojowych wojskowych, którzy odeszli na emeryturę, był omawiany wtedy już od około roku. Plan ten miał poparcie ówczesnego szefa sztabu generalnego gen. Nikołaja Makarowa.

Po historii z Korpusem Słowiańskim w administracji prezydenckiej uznano, że czas na wprowadzenie w życie pomysłów, które jako pierwszy zasugerował Barlow. Trzeba było jednak najpierw znaleźć człowieka, który zepnie to wszystko pod względem biznesowym. Wszak prywatna spółka wojskowa, to spółka prywatna. Nie wiadomo, kiedy wybór padł na Jewgienija Prigożyna. Być może na Kremlu uznano, że przydatne mogą się okazać jego biznesowe kontakty z wojskiem. Poszukując odpowiednich ludzi Prigożyn najpierw rozmawiał z byłym dowódcą zwiadu wojsk powietrznodesantowych pułkownikiem Pawłem Popowskichem, który kierował Związkiem Spadochroniarzy Rosji. Ostatecznie Prigożyn postawił jednak nie na weteranów WDW, ale specnazu GRU. Popowskich zaś kilka lat później zginął w zamachu na ulicach okupowanego Doniecka. Akurat w czasie, gdy wagnerowcy – na zlecenie władz w Moskwie – likwidowali jednego za drugim lokalnych watażków. Ich dowódcą był wtedy niejaki Dmitrij Utkin. To druga, obok Prigożyna, postać najmocniej kojarzona z wagnerowcami. W końcu zresztą to on im nadał mimochodem tą jakże charakterystyczną nazwę.

REKLAMA

Po raz pierwszy nazwa „wagnerowcy” pojawiła się na jesieni 2015 roku, gdy zaczął o nich pisać petersburski portal Fontanka. To jego dziennikarz Denis Korotkow, ten sam, który śledził historię Korpusu Słowiańskiego, ustalił, że za przygotowanie bojowe najemników w Grupie Wagnera może odpowiadać płk Utkin. Ten sam, który wcześniej dowodził jednym z oddziałów Slavonic Corps, a po powrocie do kraju i przesłuchaniu przez FSB, trafił do teczki na Łubiance. Dla pomysłodawców tworu nazwanego później Grupą Wagnera był idealnym kandydatem na dowódcę z trzech powodów. Po pierwsze, weteran specnazu GRU w randze oficera. Po drugie, człowiek dobrze znany Prigożynowi, bo przez długi czas pracujący w ochronie jego firm. Po trzecie, bardzo wyrazista postać, pozwalająca nadać dowodzonej przez niego kompanii najemniczej oryginalny i budzący zainteresowanie na całym świecie sznyt.

Dmitrij Walerijewicz Utkin urodził się na Ukrainie (rocznik 1970). Do wojska poszedł jeszcze w końcówce epoki sowieckiej. Jak ustalił Bellingcat, służył w latach 1988– 2008 w jednostce wojskowej 64044, czyli specnazie GRU. Na emeryturę w 2013 roku odchodził już jednak ze stanowiska dowódcy wojskowej jednostki 75143 stacjonującej w Peczorach (obwód pskowski), czyli 700. samodzielnego oddziału specnazu 2. Brygady Specnazu GRU. Jak wielu jego kolegów, zatrudnił się jako najemnik. Trafił na Moran Security Group – być może dlatego, że to tak naprawdę petersburska spółka. Pływał trochę w ochronie statków. Był też jednym z uczestników nieszczęsnej wyprawy Korpusu Słowiańskiego. Po powrocie do Moskwy uniknął kary, a parę miesięcy później trafił na front w Donbasie – na czele własnej grupy najemników nazywanej „grupą Wagnera”. Nie wiadomo, kto go skierował do Prigożyna. Być może było nawet odwrotnie – wszak to biznesmen szukał ludzi do swej najemniczej inicjatywy. W każdym bądź razie w gronie ochroniarzy Prigożyna zaczęto widywać Utkina i uważanego za jego zastępcę Andrieja Troszewa. W listopadzie 2017 Utkin został zaś nawet dyrektorem generalnym należącej do Prigożyna spółki Concord Management and Consulting.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Kuczyńskiego „Wagnerowcy. Psy wojny Putina” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Kuczyński
„Wagnerowcy. Psy wojny Putina”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Premiera:
23.11.2022
Format:
13.5x21.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-52-0
EAN:
9788311167520
REKLAMA

Dlaczego właśnie jego wybrano na dowódcę, a tak naprawdę twarz powstającej formacji najemników? Tutaj musimy wrócić na moment do rywalizacji Łubianki i Akwarium w kwestii kontroli nad najemnikami. FSB zgodziła się na Utkina być może dlatego, że mimo wieloletniej służby w specnazie wywiadu wojskowego, tak naprawdę trudno było go uznać za członka „zakonu GRU”. Ukrainiec ze wsi w obwodzie kirowogradzkim. Nie służył w Moskwie i nie miał powiązań personalnych z ludźmi z centrali wojskówki. Po fiasku wyprawy Korpusu Słowiańskiego FSB nie wsadziła go za kratki (być może nawet wtedy zaczęła się współpraca z Utkinem). Dzięki temu wszystkiemu Łubianka liczyła, że będzie trzymać Utkina na krótkiej smyczy i liczyć na jego lojalność nawet w sytuacji, w której jego formacja musi współdziałać z wojskiem. Bo to, że wagnerowcy będą przede wszystkim zdani na armię, było jasne od początku. Dla Kremla był to też idealny format pozwalający godzić sprzeczne interesy FSB i wywiadu wojskowego.

Reżyserzy spektaklu pod tytułem Grupa Wagnera z pełną premedytacją wykorzystali poglądy i wizerunek Utkina. Faktycznie bardzo specyficzne, zwłaszcza jak na oficera rosyjskiego wojska. Po pierwsze pseudonim. Wagner, na cześć Richarda Wagnera. Były dowódca specnazu ma wielką słabość do wszystkiego, co związane z III Rzeszą. Podczas walk w Donbasie w 2014 roku nosił nawet wojskowy hełm stylizowany na niemieckie z czasów drugiej wojny światowej. A przejścia między namiotami w obozie szkoleniowym wagnerowców nazywano „Die Strasse”. Na nielicznych znanych zdjęciach Utkina widać liczne tatuaże, choćby godło SS, umieszczone w widocznym miejscu na szyi. Nie wydaje się jednak, żeby neonazistowska ideologia była jakoś szczególnie popularna wśród wagnerowców, i nie zmienia tego fakt znalezienia „Mein Kampf” w wirtualnej bibliotece iPada martwego rosyjskiego najemnika w Libii. Niewątpliwie przez szeregi formacji przewinęło się i wciąż przewija niemało różnej maści radykałów.

Od wyznawców prasłowiańskich kultów, przez potomków Wikingów, po czarnosecińców i nacjonal-bolszewików. Jednak głównym motywem pozostają pieniądze i chęć wojowania. Wojowania, które nazywają we własnej społeczności dość oryginalnie: koncertowaniem. W skrócie: Wagner to kompozytor, CzWK to orkiestra, dowódcy poszczególnych misji to dyrygenci, ich podwładni to muzycy, a misje to koncerty. Już podczas ostatnich walk z Ukraińcami w mediach społecznościowych wagnerowców pojawiło się zdjęcie z jednego z zajętych miast, na którym widać kilku najemników z różnymi instrumentami muzycznymi w ręku. Ta orkiestra akurat jest zdominowana przez muzyków rosyjskich, choć jest też nieco innych Słowian. Co warto podkreślić, w szeregi wagnerowców zazwyczaj nie przyjmuje się „czarnych” – choćby z Kaukazu czy Azji Środkowej. Pojawiający się czasem w szeregach Grupy Wagnera obywatele choćby Kazachstanu lub Uzbekistanu to na ogół etniczni Rosjanie.

REKLAMA

Z ustaleń Służby Bezpieczeństwa Ukrainy wynika, że na przykład w letniej kampanii w Donbasie w 2014 roku w szeregach wagnerowców, obok Rosjan będących w zdecydowanej większości, byli też obywatele Białorusi, Uzbekistanu, Mołdawii i nawet Francji. Ale największą, „obcą” grupę narodowościową stanowili Serbowie. Miało być ich około 30, tworzyli jeden pododdział, a dowodził nimi obywatel Bośni i Hercegowiny Davor Savičić (pseudonim Elvis) – ustalił portal Fontanka. Później miało być ich jeszcze więcej. W październiku 2017 roku ówczesny szef SBU Wasyl Hrycak mówił, że „około stu bojowników z Bałkanów walczy w Grupie Wagnera”. Mniej więcej w tym samym czasie inne dane podawane przez ukraiński kontrwywiad mówiły nawet o 300 najemnikach bałkańskich w szeregach wagnerowców. Niemal wyłącznie Serbach. W latach dziewięćdziesiątych rosyjscy nacjonaliści pomagali z bronią w ręku Serbom, dwie dekady później serbscy nacjonaliści rewanżowali się w Donbasie. Gdzie zresztą działał Igor Girkin, weteran walk w byłej Jugosławii.

Walki na Ukrainie w latach 2014–2015, przejście na stronę Rosji wielu wojskowych i funkcjonariuszy służb ukraińskich, aneksja Krymu i okupacja części Donbasu – to wszystko sprawiło, że do Grupy Wagnera zaczęło się zaciągać także wielu ludzi z tego obszaru. Na jesieni 2018 roku były szef sztabu SBU Ihor Głuskow mówił, że nawet co dziesiąty wagnerowiec to były ukraiński obywatel, który dostał paszport rosyjski. Głównie z Krymu i Donbasu, ale nie tylko. Zresztą z ustaleń SBU wynikało, że wielu z nich wyjeżdżało potem „na misję” do Syrii, i to wielokrotnie. Jeszcze przed zaangażowaniem Grupy Wagnera w Syrii, w ramach tej CzWK powstała oddzielna grupa złożona z etnicznych Ukraińców pod nazwą „Karpaty”. Potwierdziły to źródła rosyjskie.

Żołnierze „Karpat” zarabiali gorzej niż inni wagnerowcy, ale do boju szli w pierwszej linii. Nic dziwnego, że choćby w pierwszej bitwie o Palmyrę zginęło jedenastu wagnerowców Ukraińców. W 2017 roku, gdy oddział zmienił już nazwę na „Wesna” (od pseudonimu jego dowódcy, kapitana Aleksieja Dmitrijewa, który zginął zresztą w 2017 roku w Syrii), liczył blisko 150 ludzi. Niemal wyłącznie Ukraińców, choć była tam też garstka „Kozaków” z Rosji oraz Czeczenów. Z kolei według mołdawskiego wywiadu ponad stu obywateli Mołdawii walczyło na Ukrainie po stronie Rosji jako najemnicy. W 2021 roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy umożliwiła dziennikarzom dostęp do tworzonej od kilku lat bazy danych około czterech tysięcy wagnerowców. Ponad dwustu z nich pochodzi z Ukrainy, Mołdawii, Armenii, Kazachstanu i Serbii.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Kuczyńskiego „Wagnerowcy. Psy wojny Putina” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Kuczyński
„Wagnerowcy. Psy wojny Putina”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Premiera:
23.11.2022
Format:
13.5x21.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-52-0
EAN:
9788311167520
REKLAMA

Miażdżąca większość wagnerowców to jednak Rosjanie. Szczególnie, gdy mowa o kadrze dowódczej. Dziewiątego grudnia 2016 roku na Kremlu odbył się bankiet, na którym Putin wręczał medale wojskowym zasłużonym podczas walk w Syrii. To z tej imprezy pochodzi słynne zdjęcie prezydenta w towarzystwie czterech wagnerowców. Jest tam znany nam Dmitrij Utkin, ale są też Aleksandr Kuzniecow, Andriej Troszew i Andriej Bogatow. Szybki rzut oka na ich życiorysy pozwala lepiej zrozumieć, jacy ludzie dowodzą w Grupie Wagnera. A przede wszystkim, co ich łączy.

[…]

Unia Europejska nałożyła w grudniu 2021 roku sankcje na kilku wagnerowców i Grupę Wagnera jako taką, choć przecież Grupa Wagnera de iure nie istnieje. Nic nie wiadomo o rejestracji takiego podmiotu prawnego ani w Rosji, ani w innym kraju na świecie. Co nie zmienia tego, że de facto Grupa Wagnera działa. I to już od 2014 roku, choć po raz pierwszy nazwa wypłynęła w listopadzie 2015 roku za sprawą publikacji portalu Fontanka. Czymże więc jest Grupa Wagnera i jak działa? Na podstawie dostępnych informacji można z grubsza przedstawić mechanizmy funkcjonowania tej CzWK, aczkolwiek należy brać pod uwagę, że wokół wagnerowców przez lata narosło wiele mitów i wypuszczono do mediów wiele dezinformacji. Kilka informacji jest jednak niewątpliwie pewnych, a jedną z nich jest słynny już ośrodek szkoleniowy w Mołkino na południu Rosji. Choć początkowo obóz szkoleniowy wagnerowców mieścił się we wsi Wiesiełyj w obwodzie rostowskim, w miejscu dawnego dużego chutoru kozackiego, to szybko został przeniesiony do Mołkino w Kraju Krasnodarskim. Decyzja o przeniesieniu ośrodka kilkaset kilometrów dalej od Donbasu sugeruje, że już wtedy było oczywiste, że walka z Ukraińcami to dopiero pierwszy „koncert” podkomendnych Wagnera.

[…]

Ilu i jakich najemników służyło i służy w Grupie Wagnera? No i za ile? Tutaj informacji jest bardzo dużo, ale jeśli chodzi o różnice w szacunkach liczebności CzWK czy zarobkach, wynika to z faktu, że w różnych okresach działalności było różnie. Inna liczebność i zarobki w Syrii, a inne gdzieś w Afryce. Co innego udział w regularnej wojnie (Syria, Libia, Ukraina), a co innego funkcje szkoleniowe i ochrony (Sudan, Wenezuela). No i rzecz jasna zmieniały się warunki przyjęcia do „orkiestry”. Choć jedno się nie zmienia: konieczne doświadczenie wojskowe, idealnie jeśli to ktoś po służbie kontraktowej, a jeszcze lepiej były zawodowy oficer. Na początku starano się nie zatrudniać ludzi po wyrokach czy biorących narkotyki. Z czasem struktura CzWK zmieniła się i teraz fakt karalności nie jest już problemem.

REKLAMA

Kandydaci przechodzą badanie poligrafem, podczas którego na przykład odpowiadają na pytanie o to, czy mają znajomych dziennikarzy. Pracy nie zdobędą u Wagnera osoby z problemami zdrowotnymi, choćby nawet zaniedbanym uzębieniem. Zresztą dlatego niektórzy przed przybyciem do Mołkino usuwają profilaktycznie po kilka zębów. Ostatnio zaś szczególnie cenieni przy wyborze są eksperci zajmujący się dronami – wskazuje Ilja Barabanow, dziennikarz BBC, od lat uważnie śledzący aktywność wagnerowców. Po 2014 roku poziom życia, jak i realne płace w Rosji gwałtownie spadły. Co było szczególnie odczuwalne dla Rosjan mieszkających gdzieś na zapadłej prowincji, tzw. głubince. Wielu mężczyzn w średnim wieku, zwłaszcza tych z przeszłością wojskową, na dużo większą skalę niż wcześniej zaczęło szukać zatrudnienia w firmach najemniczych. Szybko okazało się, że największe możliwości ma Grupa Wagnera. Choć, co charakterystyczne, przyjmowani do niej ludzie podpisują kontrakty z różnymi spółkami, w zależności od czasu, miejsca i charakteru pracy. W Syrii była to na przykład firma Euro Polis.

Kontrakty zazwyczaj zawierano na trzy miesiące, maksymalnie – na pół roku. Informacje na temat płac w Grupie Wagnera czasem znacznie się różnią, jednak na podstawie dostępnych danych można podać kilka podstawowych liczb. Przed wyjazdem do Donbasu lub Syrii, podczas szkolenia w Mołkino, najemnik mógł liczyć na 1,3 tys. dolarów miesięcznie. Później już liczby się różnią, w zależności od celu wyprawy. Mniej można było zarobić na Ukrainie (2014–2017): 2–3 tys. dolarów miesięcznie. Odszkodowanie za śmierć dla rodziny to 30–40 tys. dolarów. Dla porównania, tzw. powstańcy z „republik ludowych” w Doniecku i Ługańsku zarabiali ok. 250 dolarów miesięcznie. Za służbę w „piaskownicy”, jak wagnerowcy określają Syrię, szeregowy żołnierz CzWK Wagnera dostawał jakieś 3–4 tys. dolarów miesięcznie. Za poważniejszą ranę – nawet 15 tys. dolarów, a rodziny zabitych w walce od 20 do 80 tys., zależnie od rangi zabitego i okoliczności śmierci. Dokument zawierał punkt o tym, że podpisujący zgadza się, że jego ciało nie będzie przetransportowane do Rosji „w przypadku braku takiej możliwości”. Tak czy owak Grupa Wagnera była i jest atrakcyjna finansowo dla mieszkańców rosyjskiej prowincji, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi mniej niż pół tysiąca dolarów. Możliwość zarobienia dziesięć razy więcej – nawet przy dużym ryzyku – przyciąga ludzi.

Ilu trafiło do Grupy Wagnera? To zależy od okresu działalności. Na przykład w lutym 2018 jeden z rosyjskich portali mówił o 3,6 tys. wagnerowców. Z kolei w październiku 2017 roku „Nowaja Gazieta” pisała, że w Grupie Wagnera pracuje ok. 6 tys. osób, w tym ok. 2,5 tys. przebywa w Syrii. Ale potem doszły misje w kilku afrykańskich krajach. Na pewno największe zapotrzebowanie na ludzi było w kluczowej fazie syryjskiej operacji Rosji (2017), no i jest po inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Tym bardziej że jednocześnie, według stanu na wrzesień 2022 roku, wagnerowcy byli obecni także w Syrii, Sudanie, Republice Środkowoafrykańskiej, Libii i Mali. Można więc przyjąć, że na liście płac na jesieni 2022 znalazło się nawet kilkanaście tysięcy ludzi.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Kuczyńskiego „Wagnerowcy. Psy wojny Putina” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Kuczyński
„Wagnerowcy. Psy wojny Putina”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Premiera:
23.11.2022
Format:
13.5x21.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-52-0
EAN:
9788311167520
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Grzegorz Kuczyński
Dziennikarz i analityk specjalizujący się w zagadnieniach związanych z Rosją i szeroko pojęta przestrzenią sowiecką. Ukończył studia historyczne w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Autor książek "Jak zabijają Rosjanie" i "Tron we krwi".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone