Sven Lindqvist – „Już nie żyjesz” – recenzja i ocena
Sven Lindqvist – „Już nie żyjesz” – recenzja i ocena
Książka Svena Lindqvista (1932–2019) została po raz pierwszy wydana w 1999 roku. Do polskiego Czytelnika trafiła więc blisko ćwierć wieku później. W roku, w którym tuż za naszą wschodnią granicą od kilkunastu miesięcy trwają rosyjskie naloty na ukraińskie miasta, w październiku Izrael po raz kolejny rozpoczął bombardowania Strefy Gazy, a w lipcu do polskich kin trafił film „Oppenheimer” opowiadający o początkach bomby atomowej.
I właśnie na temat amerykańskich bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki szwedzki autor wypowiada się w sposób jednoznaczny, co dużo mówi o jego nastawieniu do wojny powietrznej i równocześnie jest symptomatyczne dla całej recenzowanej pracy: „To, co się wydarzyło w Japonii […] było tragedią, która w istocie pochłonęła setki tysięcy zabitych. Ci, którzy ją zaplanowali, zrobili to po to, by ocalić kilkadziesiąt tysięcy amerykańskich istnień, które najprawdopodobniej w ogóle nie byłyby narażone na śmierć, ponieważ Japonia chciała się poddać przed inwazją atomową”.
Zmarły niedawno pisarz, znany z takich pozycji książkowych jak „Wytępić całe to bydło” i „Terra nullius. Podróż przez ziemię niczyją”, przez wiele lat w swoich publikacjach skupiał się na tematyce europejskiego imperializmu, kolonializmu, rasizmu i ludobójstwa. Również „Już nie żyjesz” w dużej mierze opiera się na pacyfistycznej i antyimperialnej ideologii wyznawanej przez Szweda. Jego zdaniem wszystko rozpoczęło się od „bombardowania dzikusów”, a w kolejnym kroku to „bombardujący stali się dzikusami”. Pierwsza „bomba” (był to granat ręczny duńskiej produkcji) została zrzucona z włoskiego samolotu w listopadzie 1911 roku na terytorium dzisiejszej Libii. Kolejnymi opisywanymi zbrodniami były ataki na marokański Szafszawan (1925 rok) i hiszpańską Guernicę (1937 rok). Następnie autor przechodzi do II wojny światowej, w opisie pomija choćby Wieluń i Warszawę, a skupia się na Hamburgu i Dreźnie.
Niewątpliwie „Już nie żyjesz” pobudza do myślenia i skłania do zadawania pytań. Czy aby na pewno lotnicy powinni wszem i wobec być gloryfikowani jako bohaterowie wojenni? Gdzie przebiega granica między uzasadnioną obroną a zbrodnią wojenną? Dlaczego użycie broni jądrowej nie zostało prawnie zakazane? Jak powinniśmy oceniać decyzje aliantów dotyczące bombardowań niemieckich i japońskich miast? W jaki sposób muzealnicy powinni przedstawiać ataki na Hamburg i Hiroszimę?
Recenzowana książka nie jest ani pracą analityczną, ani tym bardziej dobrze udokumentowaną syntezą. Mamy do czynienia z luźnym zbiorem przemyśleń na temat bombardowań i niepełną, w dodatku chaotyczną, często przypadkową i niechronologiczną, listą przypadków nalotów. Autor skupia się przy tym na zbrodniach państw zachodnich (wymienia choćby francuskie naloty na Algierię i angielskie na Kenię), a zupełnie pomija ataki przeprowadzane przez Związek Sowiecki. Docenić należy natomiast (również subiektywny) kontekst kulturowy przywoływany przez Lindqvista. Bodajże pierwszy był Juliusz Verne w powieści „Robur Zdobywca” (1866 rok), gdzie mowa jest o bombardowaniach czarnych bojowników z wysokości statku powietrznego. Na kolejnych stronach pojawia się szereg innych dzieł literackich traktujących m.in. o atomowej apokalipsie.
Największą chyba wadą pozycji jest jednak nie jej treść, a sama struktura: „Ta książka to labirynt z dwudziestoma dwoma wejściami i bez żadnego wyjścia”. Pomieszanie ujęcia chronologicznego z tematycznym, choć w założeniu interesujące, wydaje się pomysłem chybionym i utrudniającym lekturę. Narracja jest zapętlona, a w zamyśle Czytelnik powinien przeskakiwać pomiędzy czterystoma akapitami zgodnie z kluczem wskazanym przez autora po każdym z segmentów. Łatwo się przy tym pogubić, a próba czytania „od deski do deski” jest skazana na niepowodzenie.
Z dzisiejszej perspektywy ciężko wysoko oceniać książkę, której autor uważa pochód rosyjskich uchodźców po katastrofie nuklearnej („czy dalibyśmy radę ich przyjąć?”) za bardziej prawdopodobne i większe wyzwanie dla ładu światowego niż inwazja rosyjskich czołgów na terenie Europy (uważał ją za mało prawdopodobną). Jednocześnie, choćby w uzupełnieniu seansu „Oppeinheimera”, warto w rozważaniach nad etyką użycia broni jądrowej (i szerzej: w dyskusji nad znaczeniem bombardowań) wziąć pod uwagę przemyślenia uznanego szwedzkiego pisarza. Mimo mankamentów polecam uwadze zainteresowanym problematyką.