„Vademecum historyka mediewisty” (praca zbiorowa) – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-05-03 12:31
wolna licencja
poleć artykuł:
A więc ponownie stracona szansa. Oto na rynku pojawił się kolejny półśrodek. Bo czy zaproszenie do mediewistyki i spotkania ze średniowieczem mające 770 stron może rzeczywiście spełniać postawioną przed nim rolę? Autorzy wydanego właśnie _Vademecum historyka mediewisty_ starają się przekonać Czytelnika, że to możliwe. Ja tego jednak nie jestem pewien. Co więcej, postawiłbym raczej przekorne pytanie, czy takie zaproszenie jest w ogóle potrzebne.
REKLAMA
Vademecum historyka mediewisty
nasza ocena:
5/10
cena:
55 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
770
Format:
165×235 mm
Redakcja:
Jarosław Nikodem, Dariusz Andrzej Sikorski
ISBN:
978-83-01-17239-8

Wstępna charakterystyka

Vademecum jest efektem pracy poznańskiego środowiska mediewistów (poza redaktorami pojawili się m.in. T. Jasiński, J. Strzelczyk), które zaprosiło do współpracy także przedstawicieli innych polskich ośrodków naukowych (m.in. S. Suchodolski, E. Kowalczyk-Heyman, R. Grzesik). W skład zespołu weszło w sumie 25 badaczy specjalizujących się w różnych zagadnieniach.

Praca dzieli się na dwa duże działy. Pierwszym z nich jest Przewodnik mediewisty. Tutaj, po krótkiej charakterystyce dziedziny, jaką jest mediewistyka, następuje wykaz najważniejszych pomocy naukowych (encyklopedii, podręczników, fachowych czasopism). Ponadto wskazano pomoce znajdujące się w internecie, a także scharakteryzowano mediewistyczne zasoby polskich archiwów. W dalszej kolejności omówiono wybrane nauki pomocnicze historii, przyjmując za podstawę ich selekcji przydatność w warsztacie badacza średniowiecza. Dalsza część publikacji to bogate zestawienie źródeł historiograficznych, hagiograficznych, prozopograficznych oraz średniowiecznego piśmiennictwa kościelnego i prawniczego. Teksty związane bezpośrednio z historią Polski wyodrębniono niemal w każdym przypadku w osobne podrozdziały. Część omawianych dzieł została zaopatrzona w krótkie charakterystyki. Swoje ujęcia znalazły także takie zagadnienia, jak historia sztuki, archeologia, dzieje Bizancjum, Żydów czy nauki. Pierwszy dział Vademecum kończy się zaskakująco krótkim przeglądem nowych tendencji w mediewistyce. Powyższe opracowania składają się zwykle z krótkiej charakterystyki oraz zestawienia podstawowej bibliografii w języku polskim i językach obcych.

Drugi dział to Przewodnik bibliograficzny. Główny nacisk położono tu na zestawienie literatury przedmiotu przy ograniczeniu omówień do niezbędnego minimum. Całość dzieli się właściwie na dwie części. Pierwsza z nich skupia się na omówieniu współczesnej historiografii dotyczącej europejskich państw i regionów. Zastosowano tu klucz geograficzny, poświęcając przy tym Polsce odrębne i odpowiednio większe rozdziały. Druga część działu jest z kolei chronologicznym ujęciem dziejów Kościoła, w ramach którego również osobno potraktowano sytuację polską. W odniesieniu do historii powszechnej omówiono dodatkowo takie zagadnienia, jak znaczenie Biblii w średniowieczu, monastycyzm czy papiestwo.

Na końcu publikacji znalazł się przydatny indeks nazwisk, obejmujący autorów prac ujętych w Vademecum oraz postaci historyczne wspomniane w tekście głównym i zapiskach bibliograficznych.

Student miarą wszystkiego, czyli o wyjściowych założeniach

Zgodnie z przyjętymi przez Autorów Vademecum wytycznymi, książka kierowana jest przede wszystkim do studentów kierunków humanistycznych, zwłaszcza historii. Ma być zaproszeniem i przewodnikiem dla osób, które stają nagle przed ogromem fachowej literatury.

REKLAMA

Redaktorzy zastrzegają we wstępie, że omówione zagadnienia i bibliografia uległy znacznej selekcji. Jest to efekt próby zmieszczenia materiału w obrębie tylko jednego tomu. Dodatkowym kryterium wyboru stały się także potrzeby wynikające z praktyki dydaktycznej. Ograniczono zatem liczbę omówionych nauk pomocniczych i zakres źródeł. Z tego samego względu rozbudowano natomiast partie dotyczące Polski.

Dalsze cięcia podyktowane były znajomością języków obcych wśród studentów. Redaktorzy, wskazując, że poza językiem angielskim jest ona nikła, postanowili skupić się na pracach polsko-, a w drugiej kolejności anglojęzycznych. Uzupełnieniem dla nie zawsze dostatecznej literatury fachowej miały być publikacje popularnonaukowe (także ze względu na ich dostępność), a w ostateczności pozycje w innych językach kongresowych (niemieckim i francuskim).

W konsekwencji – zdaniem Redaktorów – Czytelnik otrzymuje do ręki wyselekcjonowany materiał, który go zainteresuje i pomoże dotrzeć do odpowiedniej literatury. Ponadto Użytkownik nie powinien czuć się przywalony ogromem bibliografii.

Show me, what you got, czyli o konsekwencjach wyboru

Chociaż układ tak zbudowanej publikacji sprawia wrażenie przemyślanego i logicznego, to o wartości Vademecum decyduje jednak treść, której bliższa analiza przynosi zarówno zachwyty, jak i rozczarowania.

Książka jest efektem ogromnej pracy włożonej przez zespół specjalistów, zwłaszcza we własnych dziedzinach. A skoro nie sposób być specjalistą od wszystkiego, z konieczności muszę ograniczyć się do oceny głównie tych działów, z którymi jestem lepiej obeznany. Myślę jednak, że spostrzeżenia i wynikające z nich oceny będzie można odnieść jednak do całości.

Pozostańmy zatem przy specjalizacji. Żaden badacz nie jest w stanie samodzielnie napisać dobrego Vademecum – to oczywiste. Zestawiając specjalizacje poszczególnych Autorów z opracowanymi przez nich artykułami, widać wyraźnie dążenie od podziału pracy według kompetencji poszczególnych badaczy. W większości przypadków przyniosło to pozytywny efekt. Godne pochwały są np. artykuły M. Dorny (historiografia i dzieje Zakonu Krzyżackiego), D.A. Sikorskiego (wczesnośredniowieczny Kościół) czy T. Jasińskiego (dyplomatyka). W każdym widać dobre rozeznanie w temacie, a wskazówki bibliograficzne odsyłają do klasycznych prac oraz literatury obrazującej nowsze tendencje i krytykę dotychczasowych ustaleń. Struktura wypowiedzi jest przy tym przemyślana i odpowiednio ustrukturyzowana.

Trzeba pochwalić również zaproszenie specjalistów spoza środowiska poznańskiego. Dzięki temu otrzymujemy świetne artykuły S. Suchodolskiego (numizmatyka), E. Kowalczyk-Heyman (językoznawstwo i onomastyka) czy R. Grzesika (historiografia i dzieje Węgier).

REKLAMA

Problem pojawia się jednak, kiedy Autorzy wychodzą poza swoją specjalizację. Za sromotne klęski można uznać króciutki rozdział D.A. Sikorskiego o atlasach i artykuł Zdzisława Pentka dotyczący genealogii. W pierwszym przypadku treść przeładowano masą ogólnych i popularnonaukowych publikacji. Zabrakło natomiast wskazania prac podstawowych, jak Słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu czy Atlas historyczny Polski. Mapy szczegółowe XVI wieku. Nie ma również informacji o geoportalach, stanowiących nieocenioną pomoc we wszelkich poszukiwaniach geograficznych i toponomastycznych. Nie wspomniano też o publikacjach map z XV–XVIII w., bez których nie można prowadzić głębszych studiów nad przestrzenią we wcześniejszym okresie. Należałoby też oczekiwać przypisów do publikacji planów średniowiecznych miast, a także prac dotyczących rekonstrukcji sieci drożnych czy stanu zalesienia Polski w średniowieczu. Brakuje również informacji o pracach archeologów z projektem AZP na czele. Informacje dotyczące natomiast pozostałej części Europy ograniczają się do grupy kilku większych prac. Wspomnianych niedomagań nie nadrabia także artykuł Adama Krawca o zwrocie przestrzennym, najbliższy merytorycznie omawianemu zagadnieniu.

Druga porażka jest jeszcze dotkliwsza. W przypadku opracowania genealogii przez Z. Pentka dały o sobie znać zarówno brak kompetencji Autora na gruncie omawianego zagadnienia (badacz specjalizuje się w dziejach krucjat), jak i tradycyjne podejście do tematu. W konsekwencji Czytelnik otrzymuje króciutki artykuł skupiony głównie na dynastiach władców, a kompletnie ignorujący dyskusje dotyczące rodów możnowładczych. Brakuje przedstawienia stanowisk w tej kwestii, a z literatury pojawia się jedynie publikacja J. Wroniszewskiego o Rawiczach, będąca właściwie drugim tomem studium. Pominięto zaś cały dorobek badaczy z J. Bieniakiem, B. Śliwińskim czy M. Cetwińskim na czele, nie wspominając już o pracach skupionej wokół Rocznika Towarzystwa Heraldycznego we Lwowie szkole semkowiczowskiej. Od Autora można by oczekiwać również przeglądu ciekawszych projektów internetowych (np. inicjatywa Foundation for Medieval Genealogy Medieval Lands). Ze smutkiem trzeba więc odesłać Czytelnika do Posłowia we wznowionej książce J. Bieniaka Wielkopolska, Kujawy, ziemie łęczycka i kujawska wobec problemu zjednoczenia państwowego w latach 1300–1306 (Wodzisław Śląski 2011), gdzie kwestie dotyczące badań nad polskimi rodami możnowładczymi zostały omówione kompetentnie, właściwie w artykuliku o podobnej do omawianego objętości.

REKLAMA

Wskazany artykuł o genealogii stanowi przejaw szerszego zjawiska, jakim jest wzięcie sobie zbyt poważnie do serca sugerowanych we wstępie do Vademecum założeń, co skutkuje: nie do końca sprecyzowanym wyborem zamiast rzetelnego zreferowania zagadnienia; skupieniem uwagi na publikacjach w języku polskim i marginalizacją literatury obcojęzycznej; przedkładaniem dostępności nad jakość wskazanej literatury. W konsekwencji opis zagadnienia nie spełnia nawet właściwego minimum.

Przed tym zagrożeniem nie uchronili się także inni – jakkolwiek kompetentni – Autorzy. Niezwykle ciekawe opracowanie D. Dąbrowskiego o historiografii ruskiej zawiera świetną literaturę podmiotu. Jednak co z tego, skoro w większości przypadków tytułowi nie towarzyszy przypis do wydania? Czy barierą był język? Jeśli tak, to w tym momencie najbardziej daje o sobie znać absurdalność założeń wyjściowych. Każdy bowiem, kto bierze się za literaturę wschodnią, musi liczyć się z koniecznością znajomości przynajmniej języka rosyjskiego. Przed dyktaturą założeń (w tym przypadku byłby to nacisk na literaturę dotyczącą Polski) nie ustrzegł się również S. Suchodolski. Chociaż artykuł daje świetne wytyczne względem dalszych poszukiwań, to jednak brakuje w nim przynajmniej wspomnienia o podstawowych opracowaniach zbiorczych monet zachodnioeuropejskich, choćby H. Danneberga czy E. Fiali.

Inne problemy prezentuje seria artykułów E. Skibińskiego, najsłabszych, moim zdaniem, w całym zbiorze. Po pierwsze kompletnie nie rozumiem potrzeby obszernego streszczania poszczególnych kronik. Omówienie sześciu tekstów zajmuje 40 stron, z których jedynie 10 poświęcono zagadnieniom źródłoznawczym i literaturze przedmiotu. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że w przypadku niemal każdego ze źródeł (zwłaszcza kronik Galla Anonima, Wincentego Kadłubka i Wielkopolskiej) toczy się burzliwa dyskusja, nawet co do struktury źródła. Obszerność opisów niewspółmierna do zawartej w artykułach bibliografii (stanowiącej przecież jej główną wartość) jest w Vademecum dosyć częsta.

Bliższa analiza literatury przywołanej przez E. Skibińskiego, będącego równocześnie uczestnikiem sporów źródłoznawczych, skłania do uznania jego prac za nieobiektywne. Wskazać należy kompletne zignorowanie osiągnięć kierunku badawczego, jakim jest komparatystyka, a w konsekwencji strącenie w niebyt prac J. Banaszkiewicza i jego uczniów. Już mniejsza o to, że przywoływana przez E. Skibińskiego bibliografia to przede wszystkim efekt pracy środowiska poznańskiego. W przypadku jednak Kroniki Wielkopolskiej literaturę przedmiotu stanowią właściwie prace samego Autora, a w opisie źródła nie pojawia się nawet wzmianka, że jego datowanie jest przedmiotem burzliwych sporów. Jeszcze gorsze jest potraktowanie dyskusji wokół pochodzenia Galla Anonima. Czytelnik nie dowie się niczego o koncepcji powiązań kronikarza z Francją (M. Plezia) czy z Cesarstwem (zupełnie nieodnotowana ostania praca J. Wenty). W zamian, po przeczytaniu artykułu, będzie pewien, że koncepcja T. Jasińskiego o weneckim pochodzeniu autora Kroniki jest już w pełni zaakceptowana przez badaczy. W obu przypadkach nie mają znaczenia poglądy Autora artykułu. Rzecz w tym, że od Vademecum oczekuje się rzetelnego zrelacjonowania dyskusji, a nie prawdy objawionej. Inaczej Czytelnik musi szukać takich informacji poza predestynowanym przecież do tego celu Vademecum.

REKLAMA

Na zawartość Vademecum wpływają nie tylko wybory poszczególnych badaczy. Znajduje w nim także swoje odbicie zakres zainteresowań całego zespołu. W naszym przypadku są to przede wszystkim specjaliści od czasów sprzed końca XIII w. Stąd wypływa dojmujące niedowartościowanie późnego średniowiecza, jakościowo przecież odmiennego od poprzedzającego je okresu. Sytuację ratują artykuły nielicznych specjalistów, np. J. Nikodema (późne średniowiecze w Polsce, historiografia Czech i Litwy). W innych przypadkach późne średniowiecze zyskuje często status skromniejszej kontynuacji wcześniejszego okresu. Tak np. w opracowaniach J. Strzelczyka świetnie opracowany materiał dla okresu przed końcem XIII w. kontrastuje z ogólnikami i zbiorczymi omówieniami źródeł następnych stuleci.

Obrazu niedopracowania dopełniają takie artykuły, jak ten o miastach autorstwa Z. Górczaka. Zagadnieniu poświęcono zaledwie cztery strony, z czego dwie to zbiór bibliografii właściwie nie wychodzącej poza rok 2000. Dobór literatury prezentuje bardzo tradycyjne, wydarzeniowe ujęcie. Czytelnik nie znajdzie przy tym nic więcej, poza książkami typu Życie codzienne w mieście X czy Miasto Y w średniowieczu. Zignorowano tu nowsze prace i tendencje badawcze (np. badania nad piśmiennością miejską). Samo natomiast opracowanie tematyki właściwie nie wychodzi poza wiedzę podręcznikową zawartą w każdej syntezie epokowej. Rodzi się zatem pytanie, co właściwie dany artykuł ma zapewniać Czytelnikowi? Vademecum nie polega przecież na streszczaniu epoki. Niestety, podobne zarzuty można postawić większości artykułów z działu Główne zagadnienia ogólne, skądinąd poruszających naprawdę istotne kwestie (zwłaszcza historia społeczna i gospodarka opracowane również przez Z. Górczaka). Obraz ten nieco ratuje artykuł M. Bogackiego poświęcony historii wojskowości, chociaż nie napomknięto ani słowem o krytyce podnoszonej przez przedstawicieli narratywizmu względem niektórych metod badawczych w tej dziedzinie.

REKLAMA

W końcu warto jeszcze poruszyć kwestię niedowartościowania najnowszych tendencji w mediewistyce. W Vademecum przeznaczono na ich omówienie zaledwie 25 stron, poświęcając je jedynie pięciu zagadnieniom: antropologii, zwrotowi przestrzennemu, historii pojęć, mediewalizmowi w kulturze nowożytnej i współczesnej oraz historii kobiet i gender history. Pominięto zaś całkowicie zagadnienia, bez odniesienia do których nie sposób zabierać dzisiaj głosu w debacie historycznej (np. oralność i piśmienność, narratywizm, pamięć).

Podsumowanie

Powyższe uwagi skupiają się na słabych stronach książki, wykrzywiając może nieco całościowy obraz publikacji. Z drugiej strony nie da się ukryć, że wskazane kwestie dotyczą istotnych problemów, a co więcej, pociągają za sobą znaczące konsekwencje. Tak czy inaczej praca zawiera olbrzymi materiał, choć bardzo nierówno opracowany. Jest on w stanie zaspokoić wstępne, niewygórowane potrzeby Czytelników. Czy jednak w przypadku tak ważnego wydawnictwa można na tym poprzestać? Jest pierwszym tego typu podsumowaniem dotychczasowego dorobku mediewistycznego, spuścizną badawczą, która przez długie lata będzie tworzyła dyskurs naukowy. Ma wyznaczać zatem pewne standardy i stawiać wymagania, niejako programując przyszłe kierunki badań. Oczywiście zawsze będzie z konieczności skrótem, jakkolwiek podejmując się podobnej inicjatywy nie można pozwolić sobie na żadne rozwiązania pośrednie. Brak lub niedopracowanie któregokolwiek z tematów będą bowiem stanowiły wyłączenie go z dyskusji i w jakiś sposób upośledzanie nauki.

Doceniam mimo wszystko poznańską inicjatywę, a także ciężką pracę, którą jej Autorzy włożyli w powstanie Vademecum. Są pierwsi i już choćby z tego powodu mają prawo do potknięć i błędów. Nie myli się bowiem tylko ten, kto nic nie robi. I choć książka na pewno jest niezwykle cenna i pomocna, to jednak od Vademecum stworzonego przez specjalistów oczekiwałbym czegoś więcej.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Norbert Gołdys
Norbert Gołdys – studiował Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim. Pasja mediewistyczna i poszukiwanie człowieka z przeszłości skłoniły go jednak do zmiany kierunku. Obecnie jest studentem I roku studiów magisterskich w Instytucie Historycznym UW. Zajmuje się przede wszystkim polskim średniowieczem, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Mazowsza w XI-XIII w. W sowich poszukiwaniach sięga tak po osiągnięcia badaczy źródeł pisanych, jak i owoce pracy archeologów, numizmatyków czy antropologów. Wolne chwile poświęca na turystykę rowerową i grę na gitarze.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone