Za jaką Ojczyznę umierać?
Do niedawna ta kwestia w moich rozmyślaniach była bardzo odległa – wszakże żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, mamy sojuszników etc. Jednak ostatnie wydarzenia za wschodnią granicą zmieniły moją perspektywę – ułuda niezagrożonego niczym pokoju upadła. Zdałem sobie sprawę, że sytuacja międzynarodowa jest bardzo napięta, a wojna jest czymś jak najbardziej możliwym. Przyciskany sankcjami rosyjski niedźwiedź może nie wytrzymać i w przypływie ostateczności może zdecydować się na zbrojną inwazję. Pamiętam jak na początku walk na Ukrainie coraz częściej widziałem w różnych czasopismach czy portalach internetowych to pytanie, zadawane różnym osobom życia publicznego: czy byłbyś w stanie umrzeć za Ojczyznę? Oczywiście, wciąż mówi się, że nam jeszcze nic nie grozi, jednak wielka polityka, a szczególnie ta rosyjska jest nieprzewidywalna, a opinie ekspertów co do ryzyka dalszych działań wojennych są krańcowo różne – znajdą się i tacy fachowcy, dla których zbrojna inwazja jest wysoce prawdopodobna. W głowie zatem zaczęły się rodzić znaki zapytania, a za nimi argumenty za i przeciw. Czy każdy w obliczu wojny jest zobowiązany do postawy heroicznej? Czy jestem gotowy podjąć walkę? I przede wszystkim: za co byłbym w stanie walczyć i oddać życie? Te, jakże uniwersalne, pytania skierowały mnie do poszukiwania odpowiedzi w historii. Przypomniałem sobie słynną mowę Peryklesa z „Wojny peloponeskiej” Tukidydesa. Odwołując się do tej przemowy pragnę podjąć refleksję na temat związków człowieka z jego krajem oraz szerzej: nad pojęciem patriotyzmu – wtedy i dziś.
Ateny u progu wojny peloponeskiej
Mowa pogrzebowa Peryklesa jest tym passusem z dzieła największego antycznego historyka, który powinien znać, według mnie, każdy wykształcony człowiek cywilizacji zachodniej. Przedstawiona tam ideologia demokracji wciąż stoi u podstaw ustrojów od Polski po Stany Zjednoczone. Kwestią samej formy rządów zajmę się w innym artykule. Tym razem pragnę zwrócić uwagę na inny aspekt tego wystąpienia.
Najpierw jednak przyjrzyjmy się ówczesnej sytuacji politycznej Aten. To najsłynniejsze greckie polis stało wówczas u szczytu swojej potęgi. Po decydującej roli w odparciu inwazji perskiej Ateńczycy założyli Związek Morski, który, choć początkowo miał służyć dalszej obronie przed barbarzyńcami, w praktyce stał się sposobem na ogromne wzbogacenie się kosztem pozostałych członków i uzależnienie poleis związkowych od attyckiego hegemona. W 454/453 r. p.n.e. skarbiec tej organizacji zbrojnej został przeniesiony z Delos do Aten, a jakiekolwiek odstępstwa od zapłacenia trybutu były surowo karane. Dzięki temu Ateny rozwinęły się zarówno gospodarczo, jak i kulturowo – to wtedy przeprowadzono szereg budowli publicznych. Był to również czas spokojnego rozwoju demokracji; ta forma rządów z pewnością również miała ogromny wpływ na wzrost potęgi Aten, który – jak twierdzi Tukidydes – był główną przyczyną wojny peloponeskiej.
Zatem w 430 r. p.n.e. – u progu tej inwazji – nikt nie spodziewał się jak katastrofalne skutki ona przyniesie. Nikt nie spodziewał się, że już niedługo Ateny zostaną zdziesiątkowane przez straszliwą zarazę. Ateńczycy zebrali się na publicznej ceremonii pogrzebowej, na której – zgodnie z tradycją – ważna osobistość miała wygłosić mowę ku czci poległych żołnierzy.
Zobacz też:
- Pochwała demokracji... ale jakiej? Demokracja w ateńskich epitafiach
- Krytyka demokracji i opozycja antydemokratyczna w Atenach w drugiej połowie V wieku przed Chrystusem
- Przemiany społeczne i polityczne w Attyce w V wieku p.n.e.
Mowa Peryklesa a sens umierania za Ojczyznę
Mowa ta, oprócz tego, że jest bogata w bardzo istotne treści, jest także retorycznym majstersztykiem. Na marginesie warto zaznaczyć, że przemówienie polityka możemy dziś czytać, tak jak je zapamiętał Tukidydes, jednak w tym wypadku był on najprawdopodobniej naocznym świadkiem tego wydarzenia, a więc jego relacja jest dość bliska prawdzie. Zaczyna się ona od uwagi Peryklesa na temat samej kwestii chwalenia. Strateg zauważa, że nadmierne wysławianie czynów wojennych może powodować podejrzenia o fantazjowanie, dla ludzi zaś znających się na rzeczy relacja może wydać się umniejszeniem realnych zasług. W ocenie mówcy sama publiczna ceremonia jest już wystarczającym uhonorowaniem bohaterów. Skoro jednak ma już się podjąć dopełnienia uświęconych tradycją zwyczajów, postanawia wykorzystać tą okazję do niezwykle sugestywnej manifestacji politycznej: zamiast opisywać walki poległych wojowników, przedstawia przed zgromadzonym tłumem wielkość ich państwa. Przyjrzyjmy się dokładniej temu opisowi.
Spuścizna. Na początku zostaje złożony hołd przodkom, po których kraj odziedziczono wolnym. Charakterystyczne jest to, że polityk najwięcej chwali swoje pokolenie jako te, które najbardziej przyczyniło się do wzniesienia wielkości ojczyzny.
Ustrój polityczny. W Atenach panuje egalitaryzm: znaczenie jednostki nie zależy od jej pochodzenia. Każdy ma szansę na karierę polityczną. W państwie szanowana jest wolność jednostki, a prawo staje po stronie pokrzywdzonych.
Kultura. Obyczaje. Cnoty. Ateńskie polis jest najogólniej mówiąc miejscem, w którym dobrze się żyje: odbywa się wiele publicznych uroczystości i rozrywek, stopa życiowa jest wysoka, można zaopatrzyć się w towary z całego (wówczas znanego) świata. W przeciwieństwie do Spartan, którzy wychowują się od małego do prowadzenia wojny, ludzie żyją w sposób spokojny i umiarkowany, bez nadmiernych obciążeń i wyrzeczeń, a mimo to nikomu nie ustępują na polu bitwy. Dlaczego? To z powodu odwagi, która jest wrodzoną cnotą Ateńczyków. Wyróżnia ich również bystrość i namysł w polityce zagranicznej, jak i dobrodziejstwo okazywane sprzymierzeńcom i przyjaciołom. Obywatele są zaangażowani i zainteresowani sprawami państwa, lecz jednocześnie mają czas na życie prywatne, na korzystanie z uroków nauki i sztuki.
Wyjątkowość. Perykles nazywa swoje polis „szkołą wychowania Hellady” – wzorem dla innych, gdzie każdy może „stać się samodzielnym człowiekiem”, a wielkość państwa odbije się z pewnością w pamięci potomnych.
Po tej pochwale swego miasta Perykles wypowiada znamienne słowa: „w obronie takiego miasta polegli odważnie ci oto nie chcąc go stracić”. Ofiara tych żołnierzy staje się w obliczu powyższych zalet państwa ateńskiego czymś zrozumiałym. Stanęli oni bowiem w obronie miejsca, w którym żyło im się dobrze, z którego byli dumni, ponieważ było centrum cywilizowanego świata, gdzie rozkwitała kultura, a ludzie żyli w sposób wolny. Lecz na tym mówca nie poprzestaje i przedstawia również wielką pochwałę patriotyzmu – poświęcenia się w służbie państwu i dobru wspólnemu, które jest wyrzeczeniem: „pragnienie, by pomścić się na nieprzyjacielu, było u nich silniejsze niż pragnienie bogactw”. Dochowując cnoty na polu bitwy „zaiste godnymi naszego państwa okazali się ci mężowie”. Są oni wzorem dla współobywateli, a nagrodą za ich ofiarę jest nieprzemijająca sława.
Patriotyzm współczesnych Polaków
Na podstawie powyższych rozważań można wysnuć następujące wnioski: chęć poświęcenia się dla ojczyzny wynika z poczucia dumy oraz przekonania, że państwo zarówno pod względem ustrojowym jak i kulturowym stanowi dla nich uniwersalną wartość.
Nasuwa się pytanie: czy my, Polacy, możemy obecnie budować nasze poczucie patriotycznej dumy na podobnych podstawach jak niemal dwa i pół tysiąca lat temu Ateńczycy? Nie. Nie jesteśmy światowym hegemonem, ani tym bardziej wzorem dla cywilizacji zachodniej. Zaangażowanie i zainteresowanie sprawami państwa – sądząc po frekwencji wyborczej – nie jest zbyt wielkie, a to, jak sądzę dlatego, że ludzie nie czują, że mają wpływ na losy naszego kraju, zaś polityka kojarzy im się z bagnem, złodziejstwem i korupcją. Na jakich więc fundamentach możemy budować nasze przywiązanie do ojczyzny?
W tym miejscu konieczna jest głębsza refleksja nad tym w jakim okresie swych dziejów znajduje się nasz Naród. W mojej ocenie tkwimy wciąż jeszcze w bardzo trudnym momencie naszej historii. Tak, owszem wreszcie jesteśmy wolni. Jednak używając metafory duchowej –dusza naszego narodu jest przygnieciona sporym bagażem traum, z których bardzo trudno się podnieść. Spójrzmy tylko: po 123 latach zaborów ledwie podnieśliśmy naszą państwowość, a już spotkała nas kolejna klęska. II wojna światowa doprowadziła do ruiny nasz kraj, a za naszymi plecami przywódcy mocarstw zadecydowali o naszym losie: mimo naszego zaangażowania na licznych frontach, znów utraciliśmy niepodległość. Zapanował ustrój totalitarny a kraj pogrążył się w gospodarczej stagnacji. Te wszystkie cierpienia, ta niesprawiedliwość dziejowa boli, a skutki tego są przecież ogromne.
Przeczytaj także:
Ilu z nas z zazdrością patrzy na Zachód, który wyprzedza nas zarówno gospodarczo, jak i społecznie – tam po prostu żyje się lepiej. Stąd nieraz patrząc na własne podwórko co poniektórzy nie kryją się z pogardą: ot prosty przykład naszych autostrad – ile lat zajęło nam zbudowanie tych dróg, które mamy, a jak dalecy jesteśmy od standardów europejskich. Na forach internetowych i nie tylko znajdowałem skrajne opinie typu: „lepiej jakby tu Niemcy przyszli i zrobili porządek. Bo my Polacy nic sami nie potrafimy”. Ten sposób myślenia cechuje często również dość krytyczne spojrzenie w przeszłość. „Patrząc na naszą historię” – usłyszałem raz od sporo starszego ode mnie i wykształconego człowieka – „w zasadzie nie mamy z czego być dumni”. No tak: wciąż tylko się trąbi o tych wszystkich powstaniach, dzięki którym nic nie osiągnęliśmy, jedynie zginęło – bez sensu – mnóstwo ludzi. Trudno oczekiwać by ludzie tak nastawieni do swojego kraju stawali w jego obronie.
To jednak tylko jedna część naszej „rozszczepionej” tożsamości. Druga bowiem gloryfikuje przeszłość i szuka w niej oparcia. Powstania stanowią przykład wielkiej cnoty, a dwudziestolecie międzywojenne wciąż jest spuścizną, z której wzorców należy czerpać. To wszystko składa się na ogólną ocenę: jesteśmy Wielkim i Dumnym Narodem z Ambicjami. Jednak ci sami ludzie, którzy tak wielbią naszą przeszłość, często dokonują miażdżącej krytyki teraźniejszości: „polska transformacja okazała się rozczarowaniem”; „Polską rządzi układ”; „wyprzedaje się majątek narodowy”; „władze mają nas w nosie”, a „media są zdominowane przez ludzi przychylnych władzy”. Ten obraz nie tchnie optymizmem. Zapytam się więc: czy za taki kraj oddaje się życie? Jeszcze raz odwołam się do Tukidydesa: „nie ci, którym się źle dzieje, nie ci, którzy pozbawieni są nadziei powodzenia, mają uzasadniony powód do nieoszczędzania swego życia, lecz raczej ci, dla których waży się jeszcze zmiana losu, i ci, którzy w razie niepowodzenia spadli z największej wysokości”. Z tonącego statku raczej się ucieka. Dlatego wielu naszych rodaków woli wyjechać na Zachód, by żyć na poziomie, niż zostać w kraju i próbować angażować się w jego odbudowę.
A jednak w młodym pokoleniu można zauważyć coś, co nazwałbym nawet „modą na patriotyzm”. Powstała odzież patriotyczna, bohaterami młodzieży są m.in. Żołnierze Wyklęci. A przecież to bardzo trudne, wymagające dziedzictwo. Ja nie potrafiłbym cierpieć potwornych tortur w stalinowskich więzieniach. Ich ofiara jednak mobilizuje do walki o lepsze jutro: czyż ich niezłomność ma pójść na marne? Kontynuujmy ich walkę o Wielką Polskę. Odniesienie do etosu AK jest o tyle trudne, że można powiedzieć, że ich ofiara była beznadziejna, a często sami byli świadomi, że giną jedynie za honor. Możemy jednak również czerpać z dziedzictwa „Solidarności” – ruchu, który zjednoczył miliony Polaków i przyniósł efekt – zmianę ustroju na zdecydowanie lepszy, zapewniający większe perspektywy, dający znacznie większą wolność.
Zestawienie, które przedstawiłem jest oczywiście uproszczeniem: obie strony mogłyby podać znacznie więcej argumentów na poparcie swego punktu widzenia. Również próby poszukiwania tradycji na jakich można dziś opierać swój patriotyzm jest skrótowe. Uważam, że mamy ogromną spuściznę, z której możemy być dumni i której należy bronić. Jednak skupmy się jeszcze przez chwilę na teraźniejszości: jaka ona jest? Czy warta jest obrony? Ja osobiście nie należę do grona ludzi, którzy z takim pesymizmem patrzą na naszą obecną sytuację. Bardzo możliwe, że dlatego, że mi, pomimo różnych niedociągnięć, żyje się dobrze w tym kraju i widzę w nim dla siebie perspektywy. Sądzę też, że większość młodych ludzi podzieli ze mną skupienie uwagi na teraźniejszości i pragnienie tego by nasz kraj był silny i nowoczesny. Czy jednak to nasze państwo ma takie perspektywy? Ma. Ma ogromne możliwości. Powody do narzekania są i to zarówno u ludzi o lewicowych, jak i prawicowych poglądach. Kluczem w mojej ocenie jest to, by stopniowo oddawać władzę obecnemu, wychowanemu w demokracji pokoleniu. I tym za co młodzi dziś mogliby walczyć jest nadzieja na lepsze. Czy to wystarczające by umrzeć za ojczyznę? Obyśmy nie musieli się o tym przekonać. Oby następne pokolenie mogło powiedzieć za Peryklesem:
Zacznę najpierw od przodków. Zamieszkując bowiem ten sam kraj w nieprzerwanym ciągu pokoleń, dzięki swej dzielności przekazali go nam jako kraj wolny. Godni są oni pochwały lecz jeszcze większej pochwały godni są nasi ojcowie. Do spadku bowiem jaki otrzymali, nie bez trudu dodali tę potęgę, którą my obecnie mamy, i nam ją przekazali. Lecz najwięcej dokonaliśmy sami, nasze pokolenie będące teraz w sile wieku; myśmy uczynili to państwo zupełnie niezawisłym i silnym zarówno w czasie pokoju jak i wojny.
I oby nas potem nie spotkała żadna „wojna peloponeska”.
Bibliografia:
- Rhodes Peter John, Historia Grecji. Okres klasyczny 478-323 p.n.e., Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2009.
- Tukidydes, Wojna Peloponeska, przeł. Kazimierz Kumaniecki, Czytelnik, Warszawa 1988.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz