„Zapomniane dziedzictwo Nowej Huty – Bieńczyce” – recenzja i ocena wystawy

opublikowano: 2015-04-01 17:48
wolna licencja
poleć artykuł:
Kiedy słyszymy o Nowej Hucie, najczęściej przywołujemy w pamięci obraz kombinatu, Placu Centralnego, zabudowy socrealistycznej, Arki Pana oraz współczesnych mieszkańców tej krakowskiej dzielnicy „w tradycyjnych strojach ludowych”. Oczywiście nie całkiem miniemy się z prawdą, ale jest to najlepszy przykład na to, jak mocno tkwią w nas stereotypy.
REKLAMA
Zapomniane dziedzictwo Nowej Huty – Bieńczyce
nasza ocena:
7/10

Niewielu zaś wie, że spora część terenu Nowej Huty to do tej pory użytki rolne; jednym z takich obszarów są Bieńczyce, współcześnie dzielnica, a dawniej podkrakowska wieś, o czym przypomina kolejna już wystawa z cyklu Zapomniane dziedzictwo Nowej Huty – Bieńczyce, którą zwiedzać można w nowohuckim oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa na osiedlu Słonecznym.

Od momentu swojego powstania – a więc od 2005 roku – najmłodszy oddział krakowskiego muzeum prezentuje bardzo interesujące pod względem tematycznym wystawy, które nieodmiennie wiążą się historią i zabytkami Nowej Huty: począwszy od architektury i urbanistyki „Starej” Huty, na dziejach Kościoła i opozycji w latach 1948-1989 skończywszy. Aktualna ekspozycja nowohuckiego oddziały wpisuje się w bodaj najciekawszy zaproponowany przez siebie cykl wystaw prezentujących najdawniejsze dziedzictwo terenów, na których znalazło się to pierwsze socjalistyczne miasto w powojennej Polsce. Tym samym MHK zwraca uwagę na to, że tereny Nowej Huty nie stały przed 1949 rokiem „ugorem”, jak chciała PRL-owska propaganda, ale znajdowały się na nich tętniące życiem podkrakowskie wsie i po których do dziś można znaleźć ślad. Jedną z takich wsi były Bieńczyce, której mieszkańcy, jak twierdzą organizatorzy wystawy, potrafili zadziwić całą Europę.

Na stosunkowo niewielkiej powierzchni organizatorom wystawy udało się zgromadzić pamiątki związane z przeszło 600-letnią historią Bieńczyc. Całe szczęście ich układ nie wiąże się z nudną chronologią – punktem wyjścia stanowi natomiast idea przenikania się dwóch sfer (sacrum i profanum), którą kurator wystawy Maciej Miezian dostrzegł w dziejach podkrakowskiej wsi, dzieląc jednocześnie narrację na kilka wyraźnych wątków. Główne narracje omawianej wystawy to: dzieje prehistoryczne, dwór i jego mieszkańcy, życie codzienne wsi, wpływ szkoły i kolei na rozwój wsi, czasy okupacji oraz ostatni – najistotniejszy z punktu widzenia całej koncepcji – wieś pomiędzy sacrum a profanum. Dzięki temu zabiegowi mamy do czynienia na nowohuckiej wystawie z niezwykle zwartą i ciekawie opowiedzianą historią, z której każdy wyłowi to, co dla niego najciekawsze.

Pierwsza część wystawy prezentuje badania archeologiczne, prowadzone na terenie Bieńczyc. Dzięki niej można dowiedzieć się, że dzisiejsza dzielnica Krakowa to obszar najlepiej przebadany pod względem archeologicznym; prowadzone podczas budowy kombinatu i osiedli prace ziemne poprzedzane były zawsze wcześniejszymi badaniami archeologicznymi, a właściwie ratunkowymi, ponieważ szybkie tempo prac budowlanych nie sprzyjało wnikliwym badaniom i krakowskim archeologom udało się przebadać to, co budowniczy nie zdążyli zniszczyć. Taki los spotkał odkryty właśnie na terenie Bieńczyc jednego z dwóch zachowanych w całości szkieletów mamuta. Na wystawie możemy zobaczyć również najstarsze w Małopolsce naczynie gliniane z epoki neolitu odkryte w Bieńczycach podczas wykopalisk przeprowadzonych w latach 50. XX wieku.

REKLAMA

Druga, bodaj najciekawsza część wystawy, dotyczy dworu i jego mieszkańców, prezentując pamiątki z nimi związane, m.in. portrety, zdjęcia, ryciny, plany dworu z połowy XIX wieku, umowy dzierżawcze, itp. Dwór znajdował się do końca II wojny światowej w miejscu dzisiejszej Arki Pana. Twórcy wystawy przypominają, że przez długi czas wieś stanowiła własność prepozytury kościoła św. Floriana; dzięki temu jej dzieje są bardzo dobrze udokumentowane. Fakt, iż właścicielami byli duchowni sprawił, że wieś była chroniona od sporów sąsiedzkich – poza jednym wyjątkiem. Pod koniec XVIII wieku Bieńczyce były dzierżawione przez kanonika katedry wawelskiej, niejakiego Hugona Kołłątaja. Ten mąż stanu i reformator Akademii Krakowskiej uchodził za człowieka konfliktowego. O swoje podkrakowskie dobra – bieńczyckie i krzesławickie – toczył nieustanne spory i procesy. Jeden z tych sporów zakończył się… zajazdem na Bieńczyce. Wystawa Zapomniane dziedzictwo Nowej Huty – Bieńczyce ukazuje kulisy tego zajazdu, a także dalszy ciąg sporu, w wyniku którego Kołłątaj został objęty… ekskomuniką.

Kolejne części wystawy ukazują życie codzienne Bieńczyc za czasów monarchii austro-węgierskiej, II Rzeczpospolitej oraz po wojnie. Niewiele osób wie, że z Bieńczyc pochodziły równie barwne i rozsławione przez polską literaturę postacie, jak te z Bronowic. Twórcy nowohuckiej ekspozycji przypominają jedną z nich – Franciszka Ptaka – który był posłem na Sejm Krajowy. Jego nazwisko znane jest nie tylko z Wesela Wyspiańskiego; wsławił się on również zorganizowaniem w 1908 roku wyjazdu grupy ponad pół tysiąca osób (!), której człon stanowili – jakżeby inaczej – mieszańcy Bieńczyc, biorącej udział w pochodzie etnograficznym zorganizowanym w Wiedniu z okazji 60-lecia panowania cesarza Franciszka Józefa I. Później, aż do czasów II wojny światowej, Bieńczyce były wsią, w której toczyło się ożywione życie społeczne, ogniskujące się między szkołą, Towarzystwem Gimnastycznym „Sokół” (jego istnienie w Bieńczycach było ewenementem na skalę krajową), Klubem Sportowym „Tęcza”, Kołem Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej, a kościołem, którego – nota bene – w Bieńczycach nie było aż do końca lat 70., a więc do czasów powstania Arki Pana.

Ostatnia część wystawy ukazuje losy wsi i jej mieszkańców po II wojnie światowej. Pierwotnie Bieńczyce nie zostały objęte planem Ptaszyckiego, jednak już w 1959 roku rozpisano konkurs na zabudowę nowego osiedla. Mieszkańców wywłaszczano dosłownie za grosze (za ziemię płacono 30 groszy za jeden metr kwadratowy), drastycznie zaniżając wartość ich majątków – świadczą o tym zgromadzone na wystawie urzędnicze pisma, druki oraz list ze skargą w sprawie wywłaszczenia. Podkrakowską wieś z tradycjami zaczął systematycznie pochłaniać moloch wielkiego przemysłu. I – paradoksalnie – właśnie w tym można dostrzec owo przemieszanie się sfery sacrum i profanum, którego symbolem jest znajdujące się na wystawie zdjęcie dziewczyn z Bieńczyc w tradycyjnych strojach ludowych podczas pierwszej procesji Bożego Ciała w Nowej Hucie, które stoją na tle socrealistycznych zabudowań.

Wystawa Zapomniane dziedzictwo Nowej Huty – Bieńczyce odbiega znacznie od nowoczesnych wystaw, do których przyzwyczaiły już nas muzea: nie znajdziemy tu wiele multimediów, które urozmaicają narrację, dominuje za to tradycyjny tekst, zdjęcia, ilustracje, reprodukcje, mapy oraz ikonografia. Siłą tej nowohuckiej wystawy jest za to autentyzm związanych z Bieńczycami pamiątek, najdobitniej dokumentujących przeszłość miejsca, którego już nie ma.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Justyna Skalska
Studentka filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Interesuje się historią i teorią literatury, kulturą i obyczajami II RP, historią kobiet, a także dziejami swojego rodzinnego miasta – Krakowa. Prywatnie miłośniczka książek i jazzu. Publikuje również w czasopiśmie i portalu studenckim „Drugi Obieg”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone