Lee Iacocca, Catherine Whitney — „Gdzie się podziali ci wszyscy przywódcy?” – recenzja i ocena

opublikowano: 2007-11-19 18:20
wolna licencja
poleć artykuł:
Czas chyba pogodzić się z tym, że książki o polityce będą pisać wszyscy, którzy mają odpowiednią ilość gotówki albo znane nazwisko. Nieważne, czy mają coś sensownego do powiedzenia.
REKLAMA
Lee Iacocca, Catherine Whitney
Gdzie się podziali ci wszyscy przywódcy?
cena:
30 zł
Wydawca:
Rebis
Rok wydania:
2007
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-7510-046-4

Lee Iacocca spełnia oba warunki. Jest bogaty w stopniu, który mój dziadek zwykł określać jako nieprzyzwoity. Ma również nazwisko rozpoznawane przez wielu Amerykanów. To on odpowiada za bezkompromisowe i nowatorskie działania ratujące firmę Chrysler przed ruiną. Iacocca zdobył sławę jednego z największych geniuszy biznesu. Ocena jego działań przez Amerykanów była tak wysoka, że w 1988 roku poważnie rozważano kandydaturę biznesmena w wyścigu o fotel prezydenta USA. Polskiemu czytelnikowi nazwisko Iacocca nic nie mówi, ale dla Amerykanów jego życie jest kolejnym dowodem na to, że kariera od pucybuta do milionera wciąż jest możliwa.

Wszystko to jest bardzo piękne, jednak zupełnie nie tłumaczy, dlaczego autor zabrał się za pisanie książki, która w założeniach miała skupiać się na polityce. Właśnie – w założeniach, ponieważ efekt okazał się trochę inny. Czego na tych prawie 250 stronach nie ma? Efekt cieplarniany – proszę bardzo, jest. Globalizacja – jak najbardziej też. Wojna w Iraku i dług publiczny – oczywiście są. Wstawki autobiograficzne – obowiązkowo. I w rezultacie kompletnie nie wiadomo, dlaczego książka nosi taki tytuł, jaki nosi. Zapewne ze względów marketingowych — bardziej pasujące „Poglądy Lee Iacocki na świat i kilka innych rzeczy” nie brzmią przecież tak chwytliwie. Zresztą umówmy się, również kwestię autorstwa książki możemy potraktować niezupełnie serio. Za napisanie „Gdzie się podziali [...]” odpowiedzialny jest raczej nie nasz geniusz biznesu, lecz pani Catherine Whitney, której nazwisko widnieje wprawdzie na okładce, ale wydrukowane zostało odpowiednio mniejszymi literami.

Nie da się zaprzeczyć, że książka napisana została ciekawym stylem, tak charakterystycznym dla kultury amerykańskiej. Kolejne strony naszpikowane są żartami, kolokwializmami i prostymi, obrazowymi przykładami. Autor (a może autorka?) na początku używa w stosunku do doradców Busha określeń będących na granicy dobrego smaku, by po chwili tonąć w patosie, cytować ojców założycieli. Dzięki owemu prostemu, by nie rzec naiwnemu chwilami, sposobowi obrazowania czytelnikowi dobrze zapada w pamięć to, co Iacocca chce mu przekazać. A mówi o rzeczach istotnych. Niekiedy bardzo mądrze, innym razem w sposób oczywisty dla wykształconego Europejczyka, ale zupełnie zdumiewający dla mieszkańca Detroit czy Cleveland, który nie przykładał się do nauki w college`u. Niestety, porusza tak wiele kwestii, opisując je po łebkach, że bardziej wymagającego czytelnika raczej nuży niż zaciekawia. Jak traktować poważnie słowa człowieka, który pół strony pisze o problemie globalnego ocieplenia, po czym uznaje temat za zamknięty? Następnie kilka zdań o problemach demograficznych w Indiach i już pędzi do kolejnego zagadnienia.

REKLAMA

Iacocca apeluje w swojej książce do Amerykanów, dlatego dziwić musi, że wydawca polski zdecydował się w ogóle na jej publikację. Autor alarmuje swoich rodaków, uczula ich na problem gigantycznego zadłużenia USA. Prorokuje, że nierozumne zapożyczanie doprowadzi do krachu gospodarczego. Pokazuje na prostych przykładach, jak bezsensowna jest wojna w Iraku i co oznacza dla portfela zwykłego obywatela. W takich zabawach autor czuje się jak ryba w wodzie. Obnaża hipokryzję polityków, przekładając ich słowa na to, co w analogicznych sytuacjach powinien powiedzieć dobry ojciec rodziny lub skuteczny kierownik przedsiębiorstwa. Dzięki temu nawet inteligentny, wykształcony i świadomy czytelnik wyraźniej zobaczy pewne problemy, a z niektórych tak naprawdę dopiero zda sobie sprawę. Ale Iacocca niebezpiecznie ociera się o populizm. Rządzenie krajem to przecież nie to samo, co kierowanie gigantem motoryzacyjnym. Proste rady nie zawsze są przydatne w przypadku złożonych problemów. Osobista niechęć autora do prezydenta Busha sprawia, że często zapomina on o tym, iż oprócz fali krytyki wypadałoby zaprezentować alternatywną, a przy tym realną wizję rzeczywistości.

Jeśli w ogóle warto sięgnąć po tę książkę, to chyba dlatego że pokazuje, jak różne są od siebie amerykański i europejski sposób myślenia o problemach. Iacocca ma pewien pomysł na świat i Amerykę. Jednak absolwentowi europejskiego uniwersytetu wyda się on prawdopodobnie zbyt płytki. Rzeczywiście, w słowach emerytowanego biznesmena rysuje się pewna wizja. Ale to obraz niepełny, pomijający zagadnienia, które mogłyby sprawić, że cała konstrukcja runie jak domek z kart. Charakterystyczny dla Starego Kontynentu krytycyzm wobec tego, co zbyt proste, jest czymś obcym dla Lee Iacocki. Gdy krytykuje Busha za to, że przed inwazją na Irak nie wziął pod uwagę specyfiki kultury tego regionu, nie brzmi niestety zbyt wiarygodnie. Nie wydaje się, żeby jego rady mogły zdać egzamin w tak trudnych warunkach. Paradoksalnie w sposobie myślenia bardzo blisko mu do prezydenta Stanów Zjednoczonych, którego tak żarliwie krytykuje. Kiedy czytamy tę książkę, nie raz po głowie tłucze się pytanie: „Człowieku, czy ty naprawdę nie widzisz różnicy między rządzeniem supermocarstwem a kierowaniem korporacją?”.

Gdy zamknąłem ostatnią kartę, w mojej głowie kłębiły się różne myśli. Czułem się trochę przeładowany, bowiem Iacocca próbował w tej publikacji wspomnieć niemal o wszystkim, co istotne dla Amerykanów. Jednakże wszelakie myśli zgasły w momencie, w którym mój wzrok padł na okładkę. Z kłębowiska pytań wyłoniło się jedno, zasadnicze. Dlaczego, do diaska, ta książka nosi tytuł „Gdzie się podziali ci wszyscy wielcy przywódcy”, skoro o przywódcach zbyt wiele tam nie znalazłem?

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rodak
Absolwent politologii i student prawa na Uniwersytecie Warszawskim, współpracował z redakcją „Życia Warszawy” i branżowego miesięcznika poświęconego samorządowi terytorialnemu „Forum Samorządowe”. Obecnie pracuje w administracji rządowej, czym, jak mówi, zdradził swoją miłość do samorządu terytorialnego. Jest fanatycznym kibicem snookera i włoskiego futbolu. Do końca 2007 roku blisko współpracował z redakcją „Histmaga”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone