Robert Moraht – „Wilkołak mórz. U-64 poluje na wroga” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-01-26 05:25
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
_Naród niemiecki, którego kobiety i dzieci skazane zostały na głodową śmierć, walczył wówczas o swoje prawo do życia. Chciano nas wtedy moralnie ukamienować, rozpowszechniając opowieści o rzekomych okrucieństwach naszych podwodniaków. [...] Wojna, którą przyszło nam toczyć, była rzeczywiście tak pełna przygód, jak za dawnych czasów. Związana z nią tradycja nie może zostać zapomniana, jeżeli Niemcy zamierzają odzyskać należne im miejsce w świecie_ (Wstęp, s. 6).
REKLAMA
Robert Moraht
Wilkołak mórz. U-64 poluje na wroga
cena:
30 zł
Wydawca:
Finna
Tłumaczenie:
Marek Murawski
Okładka:
twarda
Liczba stron:
132
Format:
140x200
ISBN:
978-83-89929-11-2

Robert Moraht nie jest może postacią znaną miłośnikom szeroko rozumianej historii, ale marynistom jego biogramu zapewne przypominać nie trzeba. Ten słynny swego czasu dowódca okrętu podwodnego z okresu I wojny światowej zatopił 45 statków o łącznym tonażu 129 569 BRT, w tym okręt liniowy Danton, chlubę francuskiej marynarki wojennej. Dowodząc U-64, długim na 70 metrów U-bootem o wyporności 900 ton, zyskał sławę, a przede wszystkim niesławę na wodach Morza Śródziemnego.

Już podczas wojny zaczął wydawać książki poświęcone działaniom swojego okrętu. Po wojnie doktoryzował się w zakresie ekonomii, a w 1932 roku trafił do Reichstagu jako poseł. Przejęcie władzy przez Hitlera nie spotkało się z jego sprzeciwem, co dobrze widać w w wyżej cytowanych słowach, pisanych w połowie 1933 roku. Podczas II wojny światowej Moraht służył w administracji Kriegsmarine. Kolejnych okrętów już nie zatopił, ale nadal dumnie nosił na piersi order Pour le Merite, przyznany mu za zasługi podczas I wojny światowej. Po wojnie na trzy lata trafił do radzieckiej niewoli. Zwolniony, wrócił do RFN-u, gdzie zmarł w 1956 roku.

Robert Moraht

„Wilkołak mórz” powstał w 1933 roku – taką datę sam autor podaje w publikacji (s. 37). To zbiór wspomnień, ale zarazem swego rodzaju epitafium. Na 120 stronach Moraht opisuje wojenne losy nawet nie tyle siebie samego, co przede wszystkim swojego okrętu i jego załogi. W książce znacznie więcej uwagi niż sobie poświęca właśnie towarzyszom boju. Jak sam stwierdza w zakończeniu, pisząc „Wilkołaka mórz”, chciał nie tylko przedstawić prawdziwy obraz wojny na morzu, ale także oddać hołd poległym – tym z załogi zatopionego w czerwcu 1918 roku U-64 i wszystkim pozostałym niemieckim podwodniakom.

Mogłoby się zdawać, że 120 stron to niewiele. I rzeczywiście, książkę spokojnie da się przeczytać w 2 godziny. Tyle, że na te dwie godziny wciąga ona bez reszty. Moraht prowadzi narrację szybko i zwięźle, utrzymując czytelnika w napięciu i nie marnując miejsca na nudne wywody lub wyliczenia. Zarazem cała książka zachowuje czytelny układ i jest przepełniona (ale nie przeładowana!) informacjami. Już od 1 strony zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń. Pierwsza akcja bojowa pojawia się na stronie 10, a nie, jak w wielu pamiętnikach żołnierskich, na „setnej”. Autor opisuje manewry U-64 na Bałtyku, szkolenie, zdobywanie praktyki bojowej, a następnie realne działania na Morzu Śródziemnym. Pokazuje prawdziwe życie na pokładzie okrętu podwodnego – zarówno relacje między członkami załogi, jak i codzienne trudności. Od przypominającego powlekane kable jedzenia z puszek, po trudy pełnienia wachty podczas sztormu. Wręcz zadziwiające jest to, ile szczegółów autor zawarł w tak krótkiej pozycji. Jednocześnie poznajemy realia prowadzenia walki podwodnej i techniczne szczegóły działania ówczesnych U-Bootów.

REKLAMA

Moraht opisuje, na przykładach z własnej kariery, jak traktowano jeńców i jak wiele „dżentelmeńskich” zasad prowadzenia wojny przetrwało na morzu. Poświęca też sporo uwagi torpedom, śledzeniu celów, sposobom unikania ostrzału czy przyspieszonemu wynurzaniu awaryjnemu.

Autor najmniej pisze o sobie. Między wierszami poznajemy jednak, że to człowiek oczytany, inteligentny, wyczulony na piękno przyrody i wierny towarzyszom. Aż trudno nie cieszyć się razem z nim, gdy w żywy sposób opisuje oczekiwanie na sygnał o narodzinach dziecka... Wszystko to kontrastuje z rzeczywistością, która w książce pozostaje gdzieś na marginesie. Czytamy o wystrzeliwanych torpedach i zatapianych statkach, Moraht nie pisze jednak nigdzie o zabijaniu tysięcy ludzi. Są tony rejestrowe i nazwy okrętów. Jeśli gdzieś pojawiają się ludzie, to raczej w charakterze trofeum. Po opisie zatopienia Dantona z liczącą tysiąc osób załogą pada dygresja: udało mi się w końcu spełnić swoje młodzieńcze marzenia. Już sam cel książki – oddanie hołdu 38 poległym – może wydawać się niemalże odrażający w zestawieniu z setkami ofiar autora.

Moraht jest człowiekiem, który jednocześnie odpycha i przyciąga, a poprzez swoją ogładę i inteligencję pokazuje, że dowódcy U-Bootów wcale nie byli krwiożerczymi, czarnymi charakterami. A jeśli byli – to nie tylko tym.

Nie jestem marynistą, dlatego trudno mi oceniać wartość „Wilkołaka mórz” z tej perspektywy. Jako miłośnik historii zajmujący się na co dzień innymi tematami mogę stwierdzić, że książka ta pokazuje I wojnę światową w na ogół niedostrzeganym świetle. To zarazem niezwykle przyjemna lektura, którą czyta się na raz – od deski do deski.

Gratulacje należą się niewątpliwie także tłumaczowi Markowi Murawskiemu i redaktorowi Arturowi Kawińskiemu. Polskie wydanie nie pozostawia pola do uwag, a przypisy, choć niezbyt liczne, bardzo się przydają.

Książce wystawiam ocenę 9, tak więc znacznie wyższą niż zwykle. Rzadko jednak zdarza się, by 2 godziny lektury dały mi aż tak bardzo do myślenia i wywarły na mnie aż takie wrażenie.

Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone