Reformy wojskowe Władysława IV (cz. 1)
W ramach wspomnianych zmian wprowadzono stałe zaciągi jednostek typu cudzoziemskiego w oparciu o polskiego rekruta, unowocześniano artylerię, rozwinięto kartografię. Udało się także, chociaż krótkotrwale, ożywić polską marynarkę wojenną. Wysiłek Rzeczypospolitej, zarówno mobilizacyjny jaki i finansowy był w latach 1633–1635 bardzo duży. Zaciągnięto bowiem ponad 90 tys. żołnierzy, zakupiono proch, kule, lonty, muszkiety, zbroje, piki. Stworzono eskadrę 12 okrętów wojennych, wybudowano kilka twierdz. Wszystko to kosztem około 13 mln złotych. W 1637 roku udało się wprowadzić stały podatek na artylerię, co pozwoliło zacząć odlewanie dział na szeroką skalę. Powstały również nowe arsenały królewskie, w których przetrzymywano broń.
Już 1635 w roku armię znacznie zredukowano, szlachta była bowiem zadowolona z podpisania traktatu oraz wykazywała coraz mniejsze zainteresowanie północnymi terytoriami, skupiając się bardziej na intensywnej kolonizacji terenów ukrainnych. W związku z brakiem bezpośredniego zagrożenia granic nie widziano potrzeby utrzymywania dużej armii.
Po redukcji armię koronną tworzyły wojska kwarciane, kozacy rejestrowi oraz gwardia królewska. Warto zaznaczyć, że Władysław IV zachował etaty dla wielu oficerów, co stanowiło element wielce istotny, bowiem tego rodzaju specjaliści byli potrzebni przy rozbudowie armii na wypadek wojny. W razie nagłych wypadków stany wojska kwarcianego uzupełniano o chorągwie i regimenty wojewódzkie (suplementowe) czy magnackie, jak chociażby Jeremiego Wiśniowieckiego, jednak trzon wojsk, który stanowili kwarciani, nie liczył po 1635 roku więcej niż 7 tys. żołnierzy. Jedynie w czasie przygotowań do wojny z Turcją król rozesłał wiele listów przypowiednich, rozbudowując znacznie gwardię królewską o 8 tys. dragonii oraz piechoty. Dodatkowo z kancelarii królewskiej wyszły ponoć patenty na 42 200 żołnierzy, którzy z braku pieniędzy nie zostali jednak zaciągnięci. Sprowadzono również duże ilości broni. Był to krótki epizod, ponieważ sejm z 1646 roku nakazał natychmiastowe rozpuszczenie żołnierzy, podkreślając przy tym, że król nie może szykować się do wojny bez zgody stanów.
Prezentowany (w kilku częściach) artykuł nie porusza kwestii przebiegu samych kampanii wojennych oraz bitew, które miały miejsce podczas panowania drugiego Wazy, lecz dotyczy samych reform oraz rozwoju różnych dziedzin wojskowości w tym okresie. Stanowi on jedynie zarys omawianej problematyki i w żaden sposób nie wyczerpuje tematu. Chciałbym zachęcić do sięgnięcia po monografie oraz artykuły omawiające czasy, królewicza Władysława, późniejszego króla Władysława IV, w związku z czym tekst ten ma przede wszystkim charakter popularyzatorski.
Królewicz Władysław jako żołnierz
Królewicz Władysław Zygmunt Waza urodził się w 1595 roku na zamku w Łobzowie, był zatem niemal rówieśnikiem Gustawa Adolfa, późniejszego króla Szwecji. Pierworodny syn króla Zygmunta III od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie wojskowością. Jego pierwszym nauczycielem sztuki wojennej został Michał Konarski, szlachcic pruski, który uważał dziesięcioletniego wówczas Władysława za pojętnego ucznia. Po pewnym bliżej nie określonym przez źródła czasie rolę edukację królewicza w zakresie wojskowości przejął Zygmunt Kazanowski – doświadczony żołnierz, który walczył już za czasów Batorego i brał udział w wyprawie inflanckiej 1601 roku.
Wyprawa moskiewska
Władysław zetknął się z wojną po raz pierwszy dopiero w wieku 22 lat, kiedy ruszył na kampanię moskiewską 1617 roku. Brał czynny udział w przygotowaniach do wyprawy: wysłał swoich agentów do Gdańska z zadaniem zakupienia przez nich kul armatnich, pisał również do elektora brandenburskiego Jana Zygmunta, aby ten przysłał proch. Starał się także przekonać magnatów, aby ci przeznaczyli swoje poczty na potrzeby wojny.
Konstytucja sejmowa O Moskwie głosiła: „Przeto my nie chcąc zaszkodzić i bezpieczeństwu, i sławie Rzeczypospolitej, i dalej szkód i krzywd takich ponosić, pozwoliliśmy królewiczowi JMci Władysławowi, synowi naszemu, przy prawie jego wszelakimi Rzeczypospolitą od tego nieprzyjaciela za tym zaciągiem uspokoić”. Nie oznaczało to jednak, że królewicz objął faktyczne dowodzenia nad armią. Król, senat oraz izba poselska nie wyobrażały sobie, aby młody Władysław mógł pełnić taką funkcję. Dodatkowo w Rzeczypospolitej nie było ustaw, które regulowałyby status królewiczów w systemie prawnym państwa, zatem również jego rola w wojsku nie była sprecyzowana. Pozostawał on przez cały okres kampanii pod formalnym zwierzchnictwem hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza. Młody Władysław nie był z tego powodu zadowolony, kilkukrotnie spierał się z hetmanem na różne tematy, między innymi w kwestii dyslokacji wojska. Chodkiewicz nie pozwalał jednak, aby Władysław miał rzeczywisty wpływ na przebieg działań wojennych.
Polecamy e-book Sebastiana Adamkiewicza „Zrozumieć Polskę szlachecką”
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Kampania ta wyrobiła wśród szlachty przekonanie, że młody królewicz jest lubianą w wojsku osobą oraz że jest gotów wiele poświęcić dla dobra Rzeczypospolitej, chociaż w wyprawie na Moskwę największą rolę odegrała ambicja królewicza, który szedł przecież po koronę carów. Było to przełomowe wydarzenie w życiu Władysława, który nie tylko pierwszy raz ruszył na wojnę, ale przekonał się również, jak trudno przychodzi realizowanie wielkich planów, w których on – królewicz polski – ma niewiele do powiedzenia. Nieco satysfakcji przyniósł mu dopiero sejm 1620 roku, który w dowód wdzięczności przekazał królewiczowi w administrowanie tereny zdobyte na mocy rozejmu zawartego w Dywilnie.
Bitwa pod Chocimiem
W 1621 roku Zygmunt III postanowił wysłać syna pod Chocim, gdzie miał on wziąć udział w bitwie z Turkami. Również izba poselska podczas wyraziła aprobatę dla tego pomysłu. W 1655 roku Stanisław Kobierzycki, jeden z pierwszych biografów Władysława Zygmunta, napisał patetycznie:
Dlaczego (mówili) nie miałby on, korzystając ze swojego szczęścia, wyprawić się na Otomana. Fortuna przecież niezmiennie mu towarzyszyła podczas wojen moskiewskich, kiedy zdobywał pierwsze szlify wojskowe. Znany jest pułkom i miły żołnierzom, których pozyskał swoją wzbudzającą podziw uprzejmością i przyjaznym stosunkiem do nich. (…) dlatego nie porzucą oni w niebezpieczeństwie takiego wodza (…) Powierzy się im i ich odpowiedzialności Władysława jako najważniejszą gwarancję dobra Rzeczypospolitej (…) Oto na pole bitwy wkraczają dwaj najsłynniejsi młodzieńcy świata, którzy są prawie w jednym wieku. Jeden z nich, ufny w siły, jakie zebrał w Europie, Azji i Afryce, w swej nienasyconej zachłanności ma nadzieję pożreć inne królestwa, drugi znajduje oparcie w chwale Krzyża Świętego.
Królewicz również tym razem udzielał się przy organizowaniu wojska. Wysłał Gerarda Denhoffa do Prus Książęcych, by ten zaciągnął oddział piechoty, wcześniej przyjął na służbę dwóch oficerów angielskich. Przed wyjazdem królewicz otrzymał od nuncjusza papieskiego sztandar z orłem i napisem „[Pro Gloria Crucis]” („Dla chwały krzyża”), co miało podkreślać charakter całej wyprawy.
Naczelnym wodzem został ponownie Chodkiewicz, jednak po jego śmierci chorągwie litewskie zaproponowały objęcie dowództwa Władysławowi, do czego ostatecznie nie doszło. Ze źródeł wynika, że królewicz nie brał udziału w bezpośrednich walkach. Przez długi czas oblężenia chorował poważnie na gorączkę mołdawską, dodawał jednak otuchy żołnierzom oraz starał się (z dobrym skutkiem) łagodzić spory wśród dowódców. Po zatrzymaniu nawały tureckiej popularność królewicza wśród szlachty znacznie wzrosła. Postrzegano go jako jednego z autorów tego sukcesu, który narażając własne życie, stanął w obronie ojczyzny. Wydarzenie to wyraźnie zwiększyło szansę Władysława na późniejszą elekcję. Jego osoba zyskała popularność nie tylko w Polsce, ale i Europie, co było niewątpliwą zasługą umiejętnego wykorzystania bitwy chocimskiej przez polską propagandę wojenną.
Po tym wydarzeniu ukazał się szereg pism ulotnych sławiących królewicza. W 1628 roku Piotr Nadolski pisał: „A to wszystko za szczęściem króla pobożnego i Władysława syna jego potężnego”. Natomiast w 1670 roku Wacław Potocki nieco złośliwie stwierdził, że nie przystoi „w cudze się pstrzyć piórka, nie siedziwszy na koniu, nie widziawszy Turka. Bierz na się twardy kirys, stoi przed namiotem Bucefał, uleczy cię Mars krwią albo potem”. Potocki czynił zarzut królewiczowi, że ten nie walczył z mieczem w ręku, jak jednak zgodnie twierdzą historycy, jego obecność cementowała dowództwo oraz mobilizowała żołnierzy do dalszej walki. To dzięki niemu Lubomirski objął dowodzenie nad całością wojsk, a Kozacy zaporoscy nie odeszli z obozu. Faktem jednak pozostaje, że sława królewicza po wojnie chocimskiej przewyższała jego zasługi.
Po kampanii chocimskiej pojawiła się na dworze propozycja, aby ofiarować królewiczowi samodzielne dowództwo w Infantach w miejsce Radziwiłła, koncepcja ta nie doczekała się jednak pozytywnej decyzji króla. Chocim stanowił apogeum działalności publicznej królewicza. Po tym wydarzeniu Władysław zszedł nieco w cień, aby zabłysnąć ponownie po śmierci ojca.
Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!
Podróż na Zachód
Kolejną okazją do bliższego kontaktu z wojskowością stała się dla królewicza podróż do krajów Europy Zachodniej. Orszak królewiczowski wyruszył z Rzeczypospolitej w 1624 roku. We wrześniu tego roku Władysław stanął pod Bredą, gdzie miał szczęście obserwować jak wojska hiszpańskie pod wodzą Spinoli oblegają miasto. Królewicz spędził tam cztery wrześniowe dni (od czwartku 26. do niedzieli 29.), a w poniedziałkowy poranek ostatniego dnia miesiąca wyjechał do Antwerpii. Pod murami otoczonego miasta miał możliwość oglądania sposobów szybkiego wznoszenia fortyfikacji, prowadzenia ognia artyleryjskiego oraz muszkietowego. Przedmiotem jego zainteresowania były nie tylko umocnienia zbudowane przez obie strony, budzące u towarzyszy podróży Władysława olbrzymie uznanie, lecz także sposób rozwiązania problemów logistycznych związanych z zaopatrzeniem w żywność i potrzebne wyposażenie kilkunastu tysięcy żołnierzy hiszpańskich. Królewicz wykazał się także niemałą odwagą, narażając się wraz z orszakiem na ostrzał ze strony oblężonych, w wyniku którego ranny został ukochany koń pamiętnikarza Stefana Paca.
Władysław uczestniczył również w naradach wojennych oraz dyskusjach poświęconych różnicom pomiędzy sposobami wojowania w Niderlandach i Rzeczypospolitej, między innymi o tym, w jaki sposób Hiszpanie próbowaliby zatrzymać szarżę husarii. Na podstawie dostępnych źródeł można zaryzykować twierdzenie, że pomimo krótkiego czasu spędzonego pod Bredą, tak Władysław, jak i jego towarzysze zapoznali się zachodnioeuropejską sztuką wojenną, zwłaszcza jej oblężniczym aspektem. Z pewnością doświadczenia te wywarły na nich duży wpływ.
Podczas swojej peregrynacji królewicz odwiedził również Rzym, gdzie został powitany jak zbawca chrześcijaństwa. 19 stycznia 1625 roku papież Urban VIII obdarował go mieczem oraz kapeluszem, samodzielnie nakładając ten dar na głowę Władysława. Również inni królowie polscy zasłużeni dla wiary otrzymywali kapelusz wraz z mieczem, wśród nich między innymi: Władysław Warneńczyk, Zygmunt August czy Jan III Sobieski, którego prezent możemy oglądać dzisiaj w zbrojowni na Wawelu.
Wojny ze Szwedami
W 1626 roku królewicz wziął udział w bitwie pod Gniewem, gdzie miał dobrą okazję, by przyjrzeć się wojskom szwedzkim Gustawa II Adolfa. Również w tym przypadku jego rola sprowadzał się jedynie do obserwacji pola bitwy, dowodził bowiem jego ojciec. W trakcie wojny o ujście Wisły królewicz przebywał przez większość czasu w obozie. Krytykował posunięcia hetmana Koniecpolskiego, narzekając przy tym, że jest odsuwany od dowodzenia. W listach do ojca wyrażał nadzieję, że król zezwoli mu na objęcie choćby częściowej komendy, Zygmunt III pozostawał jednak nieugięty.
Również szlachta próbowała wywrzeć na królu presję, uważając, że władzę nad wojskiem w Prusach należy oddać królewiczowi. Dlaczego? Otóż szlachta czuła się zawiedziona poczynaniami hetmana. Wojna pruska kosztowała wiele i trwała długo, zaś posunięcia Koniecpolskiego nie przynosiły stronie polskiej korzyści. Dodatkowo skarżono się, że regimenty cudzoziemskie nie walczą jak trzeba oraz dopuszczają się oszust skarbowych. Pojawiała się również opinia, że miejsce hetmana jest na granicy południowo-wschodniej, nie zaś w Prusach. Mimo to sytuacja się nie zmieniła i hetman pozostał głównodowodzącym w Prusach. Przed podpisaniem rozejmu altmarskiego Władysław opuścił obóz wojsk koronnych.
W 1632 roku sejm zdecydował powierzyć Władysławowi dowództwo nad armią w nadchodzącej wojnie z Moskwą, ograniczając jednak jego kompetencje nakazem konsultacji swoich działań z hetmanami.
Pomimo braku form prawnych określających rolę królewiczów, widać, że Władysław spełniał szczególną rolą w dowództwie wojsk koronnych. Był on lubiany zarówno przez szlachtę, jak i żołnierzy, co wynika – jak sądzę – z łatwości nawiązywania przez niego kontaktów. Można też uważać, że dysponował talentem dowódczym, jednak w przeciwieństwie do swojego młodszego brata, Jana Kazimierza, nie był jako żołnierz wytrzymały na trudy wojny. Ze względu na wrodzoną chorowitość kampanie wojenne były dla niego męczące.
Polecamy e-book „Czy Zygmunt III Waza zasłużył na niesławę?”
Przyczyny wprowadzenia reform
Reorganizacja, jaka została przeprowadzona w wojskach Rzeczypospolitej przed wojną z Moskwą, była niewątpliwie wynikiem wojen prowadzonych ze zreformowaną armią szwedzką w Infantach oraz Prusach. Podczas tych zmagań uwidoczniło się kilka problemów: niewystarczająca ilość tak zwanego ludu ognistego, czyli piechoty (w tym dragonii) słaba artyleria oraz wysokie koszty zaciągania wojsk najemnych.
Na sejmie 1624 roku Krzysztof Radziwiłł wygłosił Dyskurs o podniesieniu wojny inflanckiej . Hetman polny litewski przedstawił w nim projekt zakładający stworzenie optymalnej armii do walki ze Szwedami, opartej o piechotę i artylerię. Tylko z taką armią można było odebrać przeciwnikowi liczne zamki inflanckie i mierzyć się z jego wojskiem. Głos Radziwiłła, nie był jednak słyszalny w izbie poselskiej, a jego postulaty nie były realizowane aż do roku 1635. Również inni magnaci mówili o potrzebie reform w wojsku, chociażby Krzysztof Zbaraski. Chodziło nie tylko o zwiększenie ilości piechoty i artylerii, ale również o zmianę sposób finansowania wojska, hibernę czy suplementy. Część z tych problemów została rozwiązana, jednak w najważniejszych kwestiach sejm nie potrafił się porozumieć.
Wojna w Prusach uwidoczniła, że bez wsparcia piechoty i artylerii polska kawaleria ma poważne problemy w starciu z armią przeciwnika. Pierwszy raz miało to miejsce w bitwie pod Gniewem, która została nazwana w polskiej historiografii „pierwszą porażką husarii”. Jerzy Teodorczyk, autor tego określenia, miał zapewne na myśli, że wówczas to po raz pierwszy udało się powstrzymać szarżę husarii za pomocą ognia muszkietów oraz że przez słabość tej konnej formacji nie wygraliśmy bitwy. Jest to moim zdaniem nadużycie i uproszczenie. Zygmunt III dowodził zgodnie z tradycyjną staropolską sztuką wojenną, dysponował zaś niepełnowartościowym żołnierzem oraz mierzył się z bardzo trudnymi warunkami terenowymi. Husaria kilkukrotnie pokonała w tej bitwie pikinierów (szarżując nawet pod górę!), nie otrzymała natomiast dostatecznego wsparcia od pozostałych typów broni. Bitwa pod Gniewem stanowiła porażkę taktyczną polskiej armii, ale sukces strategiczny, bowiem odciągnięto Szwedów od Gdańska – w tym momencie stanowiło to cel najważniejszy. Nie oznacza to jednak, że bitwa ta niczego nie udowodniła. Pokazała nie tyle większą skuteczność ognia piechoty, ile taktyki, którą przyjął szwedzki król.
Opanowując przez zaskoczenie, szybko i bez oporu najważniejsze twierdze pruskie, Szwdzi zyskali dużą przewagę nad polską armią. Gustaw II Adolf przez cały okres trwania wojny wykorzystywał zamki, miasta oraz trudne ukształtowanie terenu dla osłonięcia swoich wojsk. Stosował również liczne fortele, mające na celu osłabienie skuteczności polskiej kawalerii i unikał walk w otwartym polu, bał się bowiem armii koronnej na większej płaskiej przestrzeni. Bitwa pod Trzcianą udowodniła, że jego obawy były jak najbardziej słuszne. Oznaczało to, że w polu, kiedy przeciwnik nie miał żadnej osłony do wykorzystania, armia koronna nadal posiadała przewagę nad szwedzką. Jak udowodniono, skuteczność muszkietów szwedzkich nie była tak duża jak się powszechnie sądzi. Problem armii koronnej polegał jednak na tym, że bez licznej piechoty i artylerii nie była ona w stanie odbić miast zajętych przez Szwedów oraz że w razie bitwy ciężko było poradzić sobie z licznymi fortelami oraz niekorzystnym ukształtowaniem terenu. Tylko dzięki „ludowi ognistemu” można było zneutralizować te czynniki.
Wojna pruska pokazała również, jak duży problem stanowi dla Rzeczpospolitej finansowanie wojny. Z całą mocą uwidoczniła się powolność machiny skarbowej oraz liczne nadużycia. Niestety, pod tym względem Rzeczpospolita miała problemy również po wojnie pruskiej.
Przeczytaj drugą część artykułu: autorament narodowy i cudzoziemski; artyleria.
Zobacz też
- Reformy wojskowe Władysława IV (cz. 3);
- Podróż Władysława IV do krajów habsburskich;
- Próba naprawy państwa. Projekty reform parlamentu i elekcji vivente rege w latach 1658–1660;
- Rok 1635 – dobra okazja do pobicia Szwedów.
Polecamy e-book Michała Gadzińskiego – „Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”
Redakcja: Roman Sidorski