Aliaksandr Smalianchuk: we wrześniu 1939 r. Białoruś została zjednoczona w ramach wielkiego sowieckiego „obozu koncentracyjnego”

opublikowano: 2021-10-18 07:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Wkroczenie Armii Czerwonej na tereny Zachodniej Białorusi we wrześniu 1939 r. propaganda sowiecka uzasadniała koniecznością wyzwolenia ludności białoruskiej spod jarzma polskich panów oraz potrzebą zjednoczenia białoruskiego kraju. Jak Białorusini postrzegali to wydarzenie i jakie miejsce zajmuje ono w świadomości dzisiejszych mieszkańców Białorusi? O tym opowiada dr hab. Aliaksandr Smalianchuk, autor książki „Za pierwszych Sowietów. Pogranicze polsko-białoruskie w latach 1939–1941 w relacjach ustnych mieszkańców Białorusi”.
REKLAMA
dr hab. Aliaksandr Smalianczuk - historyk, członek Rady Naukowej Instytutu Slawistyki PAN. Autor pięciu książek i kilkudziesięciu artykułów, głównie dotyczących stosunków narodowych na Białorusi i Litwie w XIX i XX wieku oraz pamięci zbiorowej i kulturowej. Redaktor naczelny rocznika Homo Historicus (Mińsk).

Natalia Pochroń: Okupacja sowiecka, wyzwolenie, zjednoczenie? Czym był wrzesień 1939 r. dla Białorusi? Jak współcześnie Białorusini postrzegają ten okres?

Aliaksandr Smalianchuk: Na Białorusi już od pewnego czasu trwają dość żywiołowe dyskusje na temat tego, jak oceniać ten okres. W publicznym dyskursie wciąż obecna jest narracja, mówiąca o tym, że wkroczenie Armii Czerwonej w 1939 r. było „wyzwoleniem” i zjednoczeniem ziem białoruskich. I faktycznie, było to swego rodzaju zjednoczenie – ale w ramach wielkiego sowieckiego „obozu koncentracyjnego”. Także trzeba pamiętać, że razem z Armią Czerwoną na Białoruś przyszła II wojna światowa, która była dla niej straszliwym ciosem, okazała się najstraszniejszą wojną w dziejach Kraju. Trudno więc mówić w tym kontekście o prawdziwym „wyzwoleniu”. Chociaż nie sposób nie zauważyć, że ostatnimi czasy taka interpretacja tych wydarzeń zyskuje coraz większe uznanie. Wynika to niestety z obecnej sytuacji na Białorusi i kierunku, w którym zmierza – państwa totalitarnego.

NP: Agresji Związku Radzieckiego na Polskę towarzyszyła kampania ideologiczna, mówiąca o „wyzwoleniu narodów ukraińskiego i białoruskiego od jarzma polskich panów”. Jak rzeczywiście układały się relacje między Polakami a Białorusinami we wschodnich województwach II Rzeczpospolitej w okresie międzywojennym?

AS: Jeśli mowa o stosunkach międzyludzkich, to można konstatować, że pod koniec lat trzydziestych układały się one dość dobrze. Jeśli natomiast chodzi o stosunki polityczne – tutaj sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana. Jest to jednak w pewnym stopniu zrozumiałe. Przedwojenna Polska była państwem narodowym i taką też prowadziła politykę, co sprawiało, że Białorusini często czuli się obywatelami „drugiej kategorii”. Przykładowo w latach trzydziestych na terenie Białorusi Zachodniej zamknięto wszystkie białoruskie szkoły, zlikwidowano też organizacje polityczne i społeczne. Działacze ruchu białoruskiego nie godzili się z takim stanem rzeczy, buntowali się przeciwko niemu. Na tak podatny grunt trafiła sowiecka propaganda, która próbowała dodatkowo antagonizować obie narodowości, podsycając wzajemne animozje narracjami o „polskim jarzmie” i ucisku białoruskiej ludności przez polskich panów.

REKLAMA

NP.: Czy takie zabiegi propagandowe przynosiły zamierzony efekt? Udało się Sowietom skutecznie zantagonizować ludność polską i białoruską?

AS.: W niektórych miejscowościach rzeczywiście udawało się to dość skutecznie. Władza sowiecka celowo podsycała polsko-białoruskie antagonizmy, ponieważ miała w tym konkretny cel – wybić Polaków – mówiąc propagandowo: „polskich panów” - rękami Białorusinów. Wykorzystywała więc ludność białoruską do realizacji swojej zbrodniczej polityki – często z odpowiednim skutkiem. Niejednokrotnie więc Białorusini występowali przeciwko Polakom – przez ziemie polskie przetoczyła się fala okrutnych mordów, gwałtów, rabunków, najczęściej dochodziło do nich na Polesiu czy Grodzieńszczyźnie. Trzeba jednak podkreślić, że to zaledwie jedna strona medalu. Znane są również liczne przypadki pomocy udzielanej Polakom przez Białorusinów – nierzadko oferowali oni schronienie osadnikom polskim prześladowanym przez komunistów i ich rodzinom. Na przykład we wsi Sawolewka pod Grodnem stoi pomnik poświęcony pamięci Białorusinów, którzy ratowali życie miejscowych osadników we wrześniu 1939 r.

Warto również zauważyć, że o ile działalność sowieckiej propagandy przynosiła zamierzony efekt, to często był on jedynie chwilowy. Nastroje bardzo szybko się zmieniały i po krótkiej radości wśród ludności prawosławnej wynikającej z faktu wkroczenia Armii Czerwonej oraz niechęci wobec Polaków, pojawiało się rozczarowanie. Nowe porządki, jakie Sowieci wprowadzili na tych ziemiach, zdecydowanie odbiegały od wyobrażeń i oczekiwań Białorusinów. Miejsce obalonych porządków polskich zajęły porządki sowieckie. Przyszła, jeżeli tak można powiedzieć, „cywilizacja sowiecka” – uosabiania przez gwałt, fałsz, a wkrótce także przemoc i prześladowania. Ne trzeba było na to czekać - już w październiku 1939 r., a więc po kilkunastu tygodniach od wkroczenia Armii Czerwonej, Sowieci przystąpili do zakrojonych na szeroką skalę represji, sięgając po terror oraz okrutne prześladowania ludności.

Białoruska SRR w 1940 roku, domena publiczna

NP: Jednym z dosadnych przykładów skuteczności sowieckiej propagandy, było zabójstwo Romana Skirmunta – senatora II Rzeczpospolitej, ale i białoruskiego działacza narodowego oraz premiera Białoruskiej Republiki Ludowej. Jak i dlaczego doszło do tej zbrodni?

REKLAMA

AS: Roman Skirmunt to ważna postać w historii Białorusi. Ten człowiek wiele zrobił dla zachowania i rozwoju jej kultury w okresie jeszcze Imperium Rosyjskiego. W 1918 r. dołączył do ruchu białoruskiego i walczył o niepodległość Białoruskiej Republiki Ludowej. Miał przy tym ku temu sposobność – był to bowiem jeden z bardziej wpływowych w tym czasie białoruskich polityków i dyplomatów, znany nie tylko w swojej ojczyźnie, ale i na arenie europejskiej. Można nawet określić go politykiem trzech krajów – był bowiem kolejno deputowanym do rosyjskiej Dumy Państwowej, jednym z twórców Białoruskiej Republiki Ludowej, później zaś również senatorem II Rzeczpospolitej. W roku 1919 jednak odszedł z ruchu białoruskiego, bo dostrzegł jego zbytnio radykalizację i zacieśniające się stosunki z bolszewikami, co dla niego było nie do przyjęcia. Trzeba zaznaczyć, że działacze ruchu białoruskiego szukali wsparcia idei niepodległości Białorusi na różnych frontach – prowadzili rozmowy z Józefem Piłsudskim, kontaktowali z Litwą i nawet z Kremlem.

Przy tym wszystkim Roman Skirmunt miał bardzo dobre stosunki z miejscową ludnością białoruską. Wszystko jednak zmieniło się, kiedy na Białoruś wkroczyli Sowieci. 7 października 1939 r. Skirmunt został zamordowany przez zrewoltowane chłopstwo – dokładniej zaś trzech „zwolenników władzy radzieckiej”. Kiedy prowadziłem badania terenowe i rozmawiałem z miejscową ludnością, dużo moich rozmówców przyznawało, że chłopi dokonali tego zabójstwa z własnej inicjatywy, na skutek osobistego zatargu ze Skirmuntem. Patrząc jednak szerzej, bardziej zasadne wydaje się wytłumaczenie, że było to zorganizowane działanie, powstałe z inspiracji, a może i polecenia władz sowieckich. Pewne jest natomiast, że zabójstwo Skirmunta do dziś pozostaje żywe w świadomości Białorusinów, a kiedy do niego doszło – w 1939 r. – wywołało żywiołową reakcję miejscowej ludności. Na wieść o nim ludzie rozpaczali, protestowali, ale było to jedyne, co mogli zrobić – to były takie czasy, kiedy człowiek z karabinem w dłoni stawał się panem wszystkiego – także życia i śmierci.

NP: Czy często dochodziło do takich sytuacji?

AS: Ciężko powiedzieć jak często dochodziło do takich aktów na terenie wschodnich województw II Rzeczpospolitej. Jeżeli chodzi o samych tylko Skirmuntów – ich rodzina na Polesiu była wówczas dość liczna. Jak się okazało, wszyscy jej męscy członkowi zginęli albo zostali wywiezieni. Była to niewątpliwie część większej i zaplanowanej akcji NKWD i milicji, mająca na celu wyniszczenie miejscowej elity rękami chłopów. Można też oczywiście mówić o oddolnym buncie Białorusinów działających z własnej inicjatywy, ale w większości przypadków były to działania inspirowane lub inicjowane przez funkcjonariuszy NKWD.

REKLAMA

NP: Czy akcja ta przyniosła zamierzone efekty? Jak potoczyły się losy miejscowych elit i białoruskiej inteligencji po wkroczeniu Sowietów?

AS: Bardzo różnie. Po wkroczeniu Armii Czerwonej szkoły polskie zostały praktycznie od razu zamknięte, na ich miejsce powołano placówki rosyjskie lub białoruskie. W tym sensie można więc powiedzieć, że w jakimś stopniu zachowano białoruską kulturę. Ale tylko na tym niższym, mniej elitarnym szczeblu. Jeśli bowiem chodzi o inteligencję czy miejscowe elity – ci z jej przedstawicieli, którzy nie zdążyli opuścić kraju i wyjechać do Litwy, zostali deportowani lub zamordowani. Dobrym przykładem jest tu los Antona Łuckiewicza, najbardziej znanego działacza narodowego. W końcu lat trzydziestych zrezygnował on już z działalności politycznej, został kierownikiem słynnego wówczas Muzeum Białoruskiego im. Iwana Łuckiewicza w Wilnie. Był to jeden z ostatnich w tym czasie ważnych ośrodków kultury białoruskiej na tych ziemiach. 30 września 1939 r. został on aresztowany przez NKWD i wywieziony do Mińska, gdzie skazano go na osiem lat więzienia. Zmarł w łagrze w 1942 r. Nie był to oczywiście jedyny taki przypadek. Podobny los spotkał większość inteligencji. W okresie „pierwszych Sowietów” została zniszczona prawie cała elita białoruska, która pozostałą w obrębie działalności bolszewików.

NP.: Swoją książkę opiera Pan na relacjach świadków tych tragicznych wydarzeń. Jak Białorusini wspominają dziś agresję Armii Czerwonej i czas sowieckiej okupacji?

AS: We wspomnieniach tych wyraźnie zarysowana jest nadzieja Białorusinów na zmiany na lepsze wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej, ale i bardzo szybkie rozczarowanie nową władzą. Niemal we wszystkich wspomnieniach przewija się wątek prześladowań i represji, a także poczucia strachu oraz bezsilności w obliczu nowych władz. Żadna z osób nie mówi o uroczystych wiecach czy mityngach organizowanych dla uczczenia wkroczenia Armii Czerwonej. Częściej pojawia się natomiast zawód, rozgoryczenie, wreszcie wrogość wobec nowych władz. Te wspomnienia są niewątpliwie bardzo ważne i cenne, pozwalają bowiem spojrzeć na ten okres z innej perspektywy, zdecydowanie przeciwnej tej lansowanej przez oficjalną narrację polityczną. Ukazują świat zwykłego człowieka, uwikłanego w wir wojny i zbrodniczy system sowiecki.

REKLAMA
Sowieckie wojsko wkraczające do Polski we wrześniu 1939 roku, domena publiczna

NP.: We wspomnieniach często pojawia się postać polskiego pogranicznika Pawła Pałczyńskiego? Kim on był i dlaczego tak trwale zapisał się w pamięci Białorusinów?

AS: Był to człowiek, który walczył z Armią Czerwoną i zginął - można powiedzieć - śmiercią bohaterską. Ze wspomnień ludzi wynika, że pozostał sam na strażnicy i przez parę godzin zaciekle bronił granic przed bolszewikami. Było ro pobliżu miejscowości Kamenny Wóz w powiecie Głębockim. Poległ w tej walce i przez długi czas pozostawał zapomniany, był nieobecny w świadomości białoruskiej. Jego zwłoki zostały znalezione w lesie w 2011 roku przez przypadek i uroczyście pochowane na cmentarzu w Głębokim. Dla ludzi stał się niezaprzeczalnie miejscowym bohaterem. Przy czym możemy tu zaobserwować ciekawe zjawisko – z jednej strony oficjalnie dominuje narracja uznająca Sowietów za bohaterów, którzy wyzwolili i zjednoczyli Białoruś, z drugiej zaś – w pamięci ludzkiej bohaterem jest plutonowy Pałczyński, który próbował powstrzymać pochód owych Sowietów i swoją walkę z nimi przypłacił życiem. Dzisiejsza pamięć białoruska łączy w sobie wątki narodowe z elementami sowieckimi czy postsowieckimi. Można powiedzieć więcej – podejmowana rokrocznie dyskusja o znaczeniu wydarzeń z września 1939 r. pozostaje częścią prawdziwej „wojny o pamięć” współczesnych Białorusinów.

NP: Można dziś zauważyć dwie różne oceny września 1939 r. – oficjalna mówi o „historycznym zwycięstwie” Białorusinów, któremu sprzyjała polityka ZSRR, nieoficjalna to przede wszystkim pamięć o strachu człowieka przed potężnym i bezlitosnym państwem. O czym świadczy istnienie dwóch różnych ocen jednego wydarzenia?

REKLAMA

AS: Pierwsza wersja, traktująca wrzesień 1939 r w kategoriach święta narodowego, to wersja ideologiczna, ukształtowana i narzucona jeszcze w okresie sowieckim, a dzisiaj podtrzymywana przez administrację państwową, prowadzącą kampanię antypolską. Ostatnimi czasy niestety przybiera ona na sile, stąd w niektórych podręcznikach do historii możemy wciąż przeczytać o „pokojowej polityce ZSRR”, „pochodzie wyzwoleńczym” lub o ludności białoruskiej witającej czerwonoarmistów kwiatami, chlebem i solą oraz ze łzami radości. Z drugiej jednak strony mamy pamięć ludzi – w niej wkroczenie Armii Czerwonej to przede wszystkim tragedia, ból i strach – a więc nastroje zdecydowanie dalekie od świętowania. W pamięci współczesnej Białorusi wrzesień 1939 r. to więc nie jedno, a dwa, bardzo odległe od siebie „miejsca pamięci” – jedno mówiące o symbolicznym triumfie Białorusinów, drugie – o ogromnej tragedii oraz niezaleczonej do dziś traumie.

Ta dwoistość spowodowana jest niewątpliwie trudną obecnie sytuacją polityczną państwa, kierującego się coraz bardziej na totalitarne tory. Gdyby Białoruś była prawdziwie niepodległa i demokratyczna, ta dyskusja prawdopodobnie dość szybko by się skończyła, nie miałaby racji bytu. Stałoby się zrozumiałe, że w całej historii września 1939 r., ale i kolejnych miesięcy okupacji, to, co prawdziwie jest najważniejsze, to nie ideologia, a człowiek. Przez kilka dekad próbowano wywołać u Białorusinów poczucie strachu i niemocy, przeświadczenia, że w obliczu potężnego państwa człowiek jest mały, słaby i nic nie warty. To samo robiono w okresie Związku Sowieckiego. Dzisiejszy reżym polityczny na Białorusi próbuje kontynuować tę politykę. Jednak „białoruska rewolucja” lata i jesieni 2020 roku była najlepszym dowodem dążenia Białorusinów do wolności wbrew gwałtowi i represjom. Obecna sytuacja polityczna aktualizowała temat września 1939 roku, ukazując go jako okres walki człowieka z państwem totalitarnym.

Poznaj relacje 107 zwykłych ludzi uwikłanych w wir wojny i zbrodniczy system sowiecki. Zamów książkę „Za pierwszych Sowietów. Polsko-białoruskie pogranicze 1939–1941 w relacjach mówionych mieszkańców Białorusi!”

Materiał został zrealizowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org: „Historia, ale jaka? O Rosji analitycznie, a nie mistycznie”, zrealizowanego we współpracy z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone