Andrew Pettegree – „Książka na wojnie. Czytanie w ogniu walki” – recenzja i ocena
Andrew Pettegree – „Książka na wojnie. Czytanie w ogniu walki” – recenzja i ocena
W „Książce na wojnie” brytyjski historyk pokazuje, że słowo drukowane od dawna miało moc wykraczającą poza edukację czy literaturę piękną. Od stuleci służyło jako środek propagandy, narzędzie kontroli, mechanizm mobilizacji albo forma oporu – w zależności od tego, kto je wykorzystywał i w jakim celu.
XX wiek był dla książek czasem szczególnym. Wojny totalne, reżimy totalitarne i globalna walka ideologiczna sprawiły, że książka stała się czymś więcej niż tylko medium – była bronią. Trafiała na fronty, do obozów, do szkół, do podziemia. Rozdawano żołnierzom, palono na stosach, wykorzystywano w indoktrynacji dzieci i młodzieży. Była wszędzie tam, gdzie toczyła się walka o dusze i umysły. Pettegree pokazuje to w szerokiej, wielowątkowej panoramie, przyglądając się nie tylko tekstom, ale też ludziom i instytucjom, które za nimi stały.
Choć perspektywa autora jest wyraźnie anglosaska, nie oznacza to ograniczenia spojrzenia – przeciwnie, pozwala to lepiej zrozumieć, jak kultura angielskojęzyczna traktowała książki jako część swojej „miękkiej siły”. Szczególnie ciekawe są fragmenty poświęcone temu, jak państwa demokratyczne wykorzystywały literaturę do walki z faszyzmem i komunizmem – a także jak samo czytelnictwo było postrzegane jako wyraz wolności jednostki. Zderzenie tego podejścia z praktykami reżimów totalitarnych ukazuje ogromną przepaść między różnymi wizjami roli książki w społeczeństwie.
W książce nie brak również refleksji nad postawami samych przywódców wobec literatury. Hitler, Stalin, Churchill czy Roosevelt – wszyscy oni zdawali sobie sprawę z potęgi druku, choć każdy wykorzystywał ją na swój sposób. Jedni książek się bali i je palili, inni je promowali jako narzędzie w budowaniu wspólnoty narodowej. Pettegree pokazuje, że stosunek władzy do książki wiele mówi o charakterze samego ustroju i wizji obywatela. I że nie zawsze ten, kto najwięcej mówił o kulturze, naprawdę ją wspierał.
To kolejna książka autora wydana w Polsce przez Wydawnictwo Smak Słowa – po „Marcinie Lutrze” i „Bibliotekach. Kruchej historii”. Jak poprzednie, również i ta łączy rzetelność badawczą z literackim wyczuciem. Pettegree pisze jasno, przystępnie, ale nie spłyca. Potrafi łączyć twarde dane z opowieścią, sięga po mniej znane źródła i anegdoty, dzięki czemu tekst pozostaje żywy i angażujący.
Książka podzielona jest na sześć części i osiemnaście rozdziałów, co pozwala łatwo się w niej odnaleźć i wracać do wybranych fragmentów. Autor operuje trzema głównymi typami źródeł: książkami o wojnie, książkami zrodzonymi w jej cieniu oraz dokumentami archiwalnymi dotyczącymi cenzury, działalności wydawniczej czy losów bibliotek. Szczególnie zapadają w pamięć rozdziały poświęcone „czytelnictwu frontowemu” oraz analizie, w jaki sposób totalitaryzmy traktowały książkę zarówno jako narzędzie propagandy, ale również jako zagrożenie, które trzeba zniszczyć.
Trzy motywy przewodnie – patriotyzm, poezja i propaganda – przewijają się przez całą opowieść i nadają jej spójność. To one pozwalają lepiej zrozumieć, dlaczego książki nie są jedynie obiektami kultury, ale również strategicznym zasobem w polityce i wojnie. Pettegree nie kończy jednak tej historii w przeszłości. Pokazuje, że wojna o książki trwa nadal: dziś przybiera postać wojen kulturowych, dezinformacji w przestrzeni cyfrowej czy sporów o rolę bibliotek jako ostatnich miejsc dostępu do wiedzy wolnej od algorytmów.
Równie godne uznania jest samo wydanie. „Książka na wojnie” to publikacja przygotowana z dużą starannością: solidna oprawa, wysokiej jakości papier, przypisy dolne, które nie odrywają od lektury, oraz świetnie dobrane ilustracje. To jedna z tych książek, które nie tylko dobrze się czyta, ale także chce się mieć na własnej półce.
To publikacja, która zostaje z czytelnikiem na długo. Do kogo skierowana jest ta książka? Do każdego, kto interesuje się historią książki, dziejami propagandy, kulturą wojenną, ale też jest to lektura dla tych, którzy chcą zrozumieć, jak słowo drukowane wpływało – i nadal wpływa – na świat. To nie jest książka wyłącznie dla historyków, bibliofilów czy badaczy mediów. To lektura dla wszystkich, którzy dostrzegają, że książki mogą być zarówno schronieniem, jak i narzędziem walki.
Zaryzykuję mocne stwierdzenie: to jedna z najważniejszych książek o książkach, jakie ukazały się w ostatnich latach. Nie tylko dlatego, że porusza istotny temat. Ale dlatego, że robi to z intelektualną uczciwością, bez uproszczeń, z troską o szczegół i świadomością, że książka może nadal znaczyć więcej, niż się wydaje. W mojej opinii powinna być omawiana na zajęciach akademickich – nie tylko jako źródło wiedzy, ale jako przykład, jak pisać o historii w sposób nieoczywisty, w którym badawczy aparat łączy się z przystępną, a zarazem angażującą narracją. Książka, do której warto wracać.