Antoni Kroh - „Za tamtą górą. Wspomnienia łemkowskie” - recenzja i ocena
Nakładem Wydawnictwa Iskry w 2016 roku ukazała się publikacja pod tytułem „Za tamtą górą”. Jej autorem jest Antoni Kroh, doskonale znany w naszym kraju historyk kultury, literat, etnograf, tłumacz prozy słowackiej i czeskiej oraz kurator wystaw poświęconych kulturze ludowej Karpat.
Szkoda, że w książce brakuje typowego wstępu, w którym autor wyjaśniłby przyczyny czy powody powstania książki, jej celu, idei. Na dobrą sprawę od początku lektury zadajemy sobie pytanie „o co chodzi?” i pytanie to towarzyszy nam do ostatniej strony. Owszem, autor barwnie i intrygująco przedstawił nam rozmaite łemkowskie historie. Jednocześnie jednak pozostawił nas bez wyjaśnienia dotyczących oczekiwań, planów czy celów Łemków w dzisiejszych czasach.
Być może wynika to ze strachu, do którego autor przyznał się w swojej książce. Jak sam pisze:
Bardzo chciałem o tym napisać, ale bałem się. Nie cenzury, bo ją dawało się obejść wypróbowaną metodą. (...) Lecz nie chciałem skrzywdzić ludzi, którzy mi zaufali. Czyli wyjść na łajdaka. Bo autorzy, piszący o żyjących, mogą zranić.
I tutaj należą się słowa największego uznania dla Antoniego Kroha. Forma książki i jej treść z pewnością nikogo nie krzywdzi. Nie jest to bowiem sucha, bezwzględna monografia, lecz subiektywna opowieść, pełna wrażliwości i osobistych przeżyć. Jak zaznaczył sam autor piszę wyłącznie o tym, co sam widziałem i słyszałem. Dlatego materiał, jakim dysponuje, jest niewątpliwie ogromny, często bardzo osobisty. W publikacji pojawia się wiele historii, opowieści i przeżyć, których nie poznalibyśmy w zwykłej książce. Odzwierciedla się to również w stylu narracji: to opowieść gawędziarza, a nie naukowa (czy nawet popularnonaukowa) rozprawa.
Jednocześnie rzuca się w oczy, że książka przepełniona jest sporą dozą żalu – o utożsamianie Łemków z kulturą ludową, chłopską (choć zdjęcia w książce Kroha same sugerują taki wniosek), o brak Łemków w nauce, mediach czy świadomości społeczeństwa. Autor przekazuje nam pewnego rodzaju pretensje Łemków o wymazanie ich z regionu Karpat. Fragmenty te podkreślają jak duże znaczenie dla skrzywdzonej grupy może mieć słowo.
- Połemkowskich czy łemkowskich?
Zerknąłem niepewnie.
- Przepraszam. Oczywiście łemkowskich.
Bo przecież Łemkowie są w Beskidzie Sądeckim i Niskim niepodważalnymi autochtonami. Świadczą o tym groby pielęgnowane i te opuszczone, cerkwie i cerkwiszcza, ślady zarębaków, legendy, kapliczki, nazwy geograficzne, podmurówki, stroje, pieśni, pamięć zbiorowa, poezja, proza, brzmienie nazwisk, dokumenty urzędowe, przypadkowe wzmianki w literaturze polskiej, węgierskiej, austriackiej. Wszystko. Niepotrzebne im czyjekolwiek potwierdzenia, po prostu są autochtonami i już.
Jednak należy sobie zadać pytanie czy powojenni osadnicy, żyjący na tym obszarze dwa, trzy pokolenia, też nie są u siebie? Czy możemy, tak samo jak kiedyś Łemkom, odebrać im ich domy i dobytki?
Przyjęty przez Antoniego Kroha styl powoduje, że często, jak to bywa w ludzkiej pamięci, opowieści są urywane, pełne nieciągłości. Poddamy się jednemu wspomnieniu i od razu nasuną nam się kolejne, nie zawsze powiązane z tym pierwszym. Trzeba jednak przyznać, że autor w całej książce dość konsekwentnie zachował chronologię: rozpoczyna opowieść w latach siedemdziesiątych XX wieku, a kończy w XXI wieku.
Opowieść z punktu widzenia nie-Łemka, osoby obcej, ale silnie związanej i zakorzenionej. Czy w takim razie obraz Łemków jest rozmyty? Przejaskrawiony? Subiektywny? Odpowiedzi pozostawiam czytelnikowi.