„Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady” – recenzja i ocena
„Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady” jest kolejną publikacją z serii „Żydzi Polscy”. Emanuel Ringelblum stał na czele garstki ludzi, która spotykała się co sobotę na terenie getta, stąd nazwa „Oneg Szabat”, starając się ocalić świat, który na ich oczach ulegał zniszczeniu. Kilku zapaleńców zbierało pamiętniki, relacje, listy z całej Polski świadczące o wojennych przeżyciach polskich Żydów. Zebrane materiały przetrwały wojnę w puszkach i bańkach na mleko. Większość archiwistów zginęła.
Po przeczytaniu „Od wydawcy” zastanawiałam się, jaki jest cel wydania zaledwie części, do tego skróconych, relacji z tzw. Archiwum Getta Warszawskiego. Część z tych materiałów i tak została już wcześniej wydana, np. opracowane przez Rutę Sakowską, Archiwum Ringelbluma. Getto Warszawskie, lipiec 1942 – styczeń 1943, Warszawa 1980 czy opracowane przez Artura Eisenbacha, Emanuel Ringelblum. Kronika getta warszawskiego, wrzesień 1939 – styczeń 1943, Warszawa 1988.
Żydowski Instytut Historyczny planuje, w ciągu najbliższych kilku lat, publikację wszystkich dokumentów zgromadzonych przez Emanuela Ringelbluma i konspiracyjną organizację „Oneg Szabat”, popularnie nazywaną Archiwum Ringelbluma. Po co więc okrojona wersja?
Kiedy zaczęłam wczytywać się w główną treść, zrozumiałam iż książka ta jest rodzajem zachęcenia laika do zainteresowania się tematem, rodzajem wprowadzenia. Książka dla kogoś, kto nie kupi wielotomowej publikacji, ale chce mieć podstawową wiedzę. To zapewne z myślą o takim czytelniku wszystkie podstawowe terminy z życia żydowskiego jak Rosz ha-Szana, Jom Kippur, tałes są wytłumaczone w przypisach. Podobnie zdarzenia opisane przez bohaterów niejednokrotnie są wytłumaczone przez redaktorkę.
Jako archiwistka z podejrzliwością zareagowałam na skróty źródeł. Już sam proces wybierania materiału do druku jest subiektywny, tym bardziej, jeśli dochodzi do ingerencji w treść dokumentu. Czy wycięcie fragmentu nie zmienia charakteru całości? Zebrane w tomie relacje i dokumenty są tak przejmujące i tragiczne, że wycinanie przez redaktora fragmentów czyjejś osobistej narracji, odbierałam wprost jako barbarzyństwo. Tym bardziej, że w niektórych relacjach skróty zaburzyły narrację.
Trzeba przyznać redaktorce, że starała się o jak najbardziej obiektywy wybór dokumentów. Są w nich „dobrzy” Żydzi i „źli” Żydzi, pomagający Polacy i antysemici, okrutni Niemcy i z ludzkimi odruchami. Jedynie Ukraińcy, Łotysze czy Litwini są zawsze jednakowo brutalni. Czy to przypadek? Czy rzeczywiście nie znalazł się ani jeden dokument poświadczający ludzkie odruchy naszych wschodnich sąsiadów?
Część relacji jest anonimowa. Pod spodem, obok sygnatury nadanej dokumentom przez pracowników ŻIH, umieszczono inicjały tłumacza. Zabieg ten jest bardzo przygnębiający. Przypomina, że opisany świat już nie istnieje, że jego autor lub autorka nie żyją, a wszystko to, co dziś o nich wiemy, jest tylko interpretacją, informacją przetworzoną przez nasze uprzedzenia bądź preferencje.
Trudno oceniać taką publikację. Żydowski świat jest piękny, magiczny i tragiczny zarazem. Relacje, pamiętniki, wspomnienia, jak żadne inne źródło historyczne oddają ducha epoki, stan, w jakim znajdowali się jego bohaterowie. Moją ocenę obniżam za poczynione przez redaktorkę skróty. A zamiast zachęty do lektury przytoczę fragment jednej z relacji:
„Trzeba nowego Goyi, by ołówkiem swym wydostał plastykę twarzy opuchniętych z głodu, te pagóreczki po obu stronach nosa i te zastygłe jeziora oczu, ten koloryt skóry, te indywidualne zmiany i te zmiany typowe. Kto namaluje te półtrupki dzieci, skamlących pod murem i tych produkujących się „zawodowców”, wyspecjalizowanych w różnym kierunku. Wyobrażam sobie taki cykl: szmugler, artyści, łapacz paczek i symulant, trudna poza, a wreszcie finisz: ta podłużna, przykryta papierem kupka, którą widziałam onegdaj na rogu Dzielnej i Karmelickiej. Te obute w zdarte gumowe buty zabłocone nożęta chłopięce z lekkim puszkiem na łydkach…” (relacja Racheli Auerbach, psycholożki, pisarki, w pamiętniku z warszawskiego getta, s. 92).
Książka jest bardzo starannie wydana. Wspomniałam już o bardzo pomocnych dla laikach wyjaśnieniach podstawowych terminów żydowskich. Cieszy wkładka zdjęciowa i rozbudowany indeks osobowy doprowadzony, w przypadku getta, nawet do nazw ulic. Z zainteresowaniem czekam na pełne wydanie Archiwum Ringelbluma.
Zredagował: Kamil Janicki