Augustine i historia histerii

opublikowano: 2021-02-18 14:19
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Histeria była początkowo traktowana jako choroba biedaków, a nie bogatych neurasteników. Wszystko zmieniła republikańska Francja, a nowe nastawienie przyjęło formę wojny o sekularyzm. Jedną z „twarzy” walki z chorobą stała się młoda kobieta, której nadano pseudonim Augustine.
REKLAMA

Piętnastolatka, której nadano pseudonim Augustine (choć czasem w dokumentacji nazywano ją Louise, L. lub X.) trafiła do Salpêtrière – swego rodzaju miasta kobiet – 21 października 1875 roku. Trzynaście lat wcześniej, w roku 1862, zatrudnił się tam znakomity lekarz, przyszły „Napoleon neurologii” Jean-Martin Charcot. Szpital był wówczas prawdziwym piekłem. Mieszkało w nim pięć tysięcy pacjentek, przy czym na jednego lekarza przypadało ich około pięciuset. Wiele z nich cierpiało na przewlekłe choroby neurologiczne albo starcze. U prawie ośmiuset zdiagnozowano „alienację umysłową”. Zdecydowaną większość stanowiły przypadki uznane za nieuleczalne.

Jean-Martin Charcot

Przypadkowo, za sprawą rozplanowania budynku, epileptyczki i histeryczki zostały oddzielone od wariatek i umieszczone na tym samym oddziale. Charcot, syn stelmacha, robiący powolną karierę w medycynie, miał ambicję, by uczynić neurologię porządną nauką, postanowił więc wykorzystać sytuację i lepiej sklasyfikować „zbiory” szpitala, który nazywał „żywym muzeum patologii”. Prowadził szczegółowe obserwacje najróżniejszych przypadków chorób nerwowych i degeneracyjnych: pląsawic, ataksji, wiądu rdzenia (stanowiącego objaw kiły), objawiających się tikami, drgawkami, utratą mobilności lub czucia, omdleniami i paraliżem. Wszystko to mogło mieć też związek z chorobami psychicznymi. W 1872 roku Charcot został profesorem anatomii patologicznej. Krótko po tym założył atelier fotograficzne, by wykorzystać nową technikę w celu prowadzenia dokumentacji medycznej.

Był spadkobiercą wybitnych francuskich lekarzy. W jego sali wykładowej wisiał portret Pinela. Przyświecał mu też przykład Esquirola – podobnie jak on Charcot szczycił się talentem do obserwacji, nosem do szczegółów i rygorystyczną metodą. W Leçons sur les maladies du système nerveux [Choroby układu nerwowego]pisał, że w odróżnieniu od „nozografów”, zainteresowanych abstrakcyjnym obrazem choroby, „klinicysta obserwator [...] ma za zadanie skupiać się na pojedynczych przypadkach i ich osobliwościach, które zawsze przesądzają o mniejszych lub większych odstępstwach od typu idealnego”.

Sigmund Freud przez pięć miesięcy w latach 1885–1886 był studentem Charcota. Dostąpił nawet nie lada zaszczytu, został bowiem zaproszony na jeden z jego słynnych wieczorów towarzyskich. W nekrologu tak wspominał wybitnego lekarza:

Nie był typem refleksyjnym ani myślicielem. Miał naturę artysty; sam siebie określał mianem „visuel”, człowieka, który widzi. [...] Przyglądał się raz po raz rzeczom, których nie rozumiał, by stopniowo, dzień po dniu, pogłębiać swe obserwacje, aż wreszcie nagle przychodziło oświecenie. Przed oczyma jego duszy pozorny chaos, wynikający z ciągłego powtarzania się tych samych objawów, ustępował porządkowi. Wyłaniał się nowy obraz nozologiczny, charakteryzujący się regularnymi kombinacjami pewnych grup symptomów. [...] [Charcot] mawiał niekiedy, że najwięcej satysfakcji daje dostrzeżenie czegoś nowego – a ściślej zdanie sobie sprawy z owej nowości. Wielokrotnie powtarzał, jak trudne i zarazem wartościowe jest tego rodzaju „patrzenie”.
REKLAMA

Charcot skupiał się na indywidualnych przypadkach, mówił o tym, co widział, a diagnozowanie uczynił swego rodzaju spektaklem. Studenci i rozmaite wpływowe osoby, często cudzoziemcy, tłumnie przybywali na jego leçons du mardi, podczas których dokonywał szybkiej i spektakularnej ewaluacji stanu pacjentek i pacjentów, którzy dopiero co trafi li do szpitali. Ilekroć nie potrafi ł wyciągnąć żadnych jednoznacznych wniosków, otwarcie się do tego przyznawał. W piątki, podczas bardziej oficjalnych i akademickich wykładów, badał pacjentki z Salpêtrière przebywające tam od dłuższego czasu. Studenci mogli się wówczas przekonać, jak łatwo zahipnotyzować histeryczkę. Pogrążone w transie kobiety poruszały sparaliżowanymi kończynami albo odtwarzały traumatyczne wydarzenia, na skutek których zachorowały.

Trzeba podkreślić, że według Charcota histerię równie często spotykano wśród osób obu płci, lecz ze względu na żeński charakter Salpêtrière większość słynnych prezentowanych przezeń przypadków dotyczyła kobiet. Freud podkreślał w nekrologu swego mistrza: „Histeria trafiała się wśród mężczyzn (zwłaszcza z klasy pracującej) znacznie częściej, niż się spodziewano. Wykazano, że pewne schorzenia, przypisywane wcześniej pijaństwu lub zatruciu ołowiem, były w istocie histerycznej natury”.

Kobieta z histerią poddana hipnozie. Zdjęcie wykonane przez Charcota w Salpêtrière w 1878 roku

Podobnie jak poprzednicy, choćby Georget, który twierdził, że szaleństwo znajduje odzwierciedlenie w fizjonomii, Charcot wykorzystywał obrazy pacjentów do celów diagnostycznych. Zamiast starych rzemieślniczych technik – na przykład malarstwa albo gipsowych czy woskowych masek – stosował nową, „obiektywną” technikę, a mianowicie fotografię. Zdjęcie nie mogło kłamać. Charcot uważał, że fotografie z Salpêtrière pozwolą stworzyć fizjonomiczną mapę namiętności: śladów, piętn odciśniętych na ciele przez zaburzenia nerwów, emocji i procesów mentalnych. Studenci medycyny oraz lekarze mogli się uczyć sztuki diagnozowania, zapoznając się z uporządkowaną chronologią objawów. Dziś fotografie z Salpêtrière wydają się pozowane i melodramatyczne, mało kto uznałby je za użyteczne narzędzie diagnozowania, w swoim czasie stanowiły jednak odpowiednik tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego. Obraz uzyskany dzięki tomografii nie jest wszak bardziej dokładnym odwzorowaniem „rzeczywistości” niż fotografie Charcota. Został wygenerowany przez komputer na podstawie algorytmów zupełnie niezrozumiałych dla większości lekarzy, następnie zaś odczytuje się go, dzięki znajomości subtelnych kodów, co wymaga ogromnego doświadczenia.

REKLAMA

W Salpêtrière zgromadzono ogromne archiwum ikonografii chorób umysłowych. Histeryczki Charcota, niczym pierwsze gwiazdy filmowe (które zresztą mogły je naśladować) prezentowały przed obiektywem swe przypadłości. Zależnie od punktu widzenia albo zapewniały w ten sposób możliwość ścisłego udokumentowania czterech etapów histerii, albo też odgrywały objawy zasugerowane im przez Charcota i innych lekarzy. Na podstawie starannych obserwacji indywidualnych przypadków (w duchu filozofii pozytywizmu) Charcot identyfikował „typy idealne” i mechanizmy powtarzające się w atakach histerii.

Ten tekst jest fragmentem książki Lisy Appignanesi „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”:

Lisa Appignanesi
„Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
„Mad, Bad And Sad: A History of Women and the Mind Doctors from 1800 to the Present”
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Jan Dzierzgowski
Rok wydania:
2020
Okładka:
miękka
Liczba stron:
520
Premiera:
10 lutego 2021
Format:
145x220 mm
ISBN:
978-83-66671-15-7
EAN:
9788366671157

Wszystkie jej stadia zostały uchwycone na zdjęciach przepełnionych duchem starej fotografii, wymagającej długiego czasu naświetlania i narażonej na liczne błędy podczas wywoływania. Oprócz tego rozrysował je utalentowany Paul Richer, profesor anatomii artystycznej na paryskiej École des Beaux Arts. Dramatyczne obrazy prezentujące cztery stadia histerii zyskały tak wielki rozgłos, że objawy owej jakże nowoczesnej choroby zaczęły wkrótce być bezwiednie naśladowane.

Charcot skupiał się na pojedynczych przypadkach i wywodził z nich ogólne zasady. Owa metoda prowadziła jednak bez wątpienia do nadmiernie częstego diagnozowania histerii. Ponadto pozwalała „nauczyć się” tej choroby – na podobnej zasadzie pierwsze histeryczki, którymi zajmował się Charcot, „nauczyły się” ataków od epileptyczek, swych sąsiadek z oddziału. Jeśli u kobiety obserwowano jakiekolwiek objawy charakterystyczne dla któregoś z czterech etapów, na przykład ospałość lub pobudzenie, pozostałe wystarczyło wydedukować i w ten sposób zdiagnozować histerię. Kultura panująca w tamtej epoce, lekarze i pacjenci wspólnie wytwarzali wzorce choroby.

REKLAMA
Augustine czyli Louise Augustine Gleizes na fotografii Alberta Londe'a z około 1879 roku

Augustine była jedną z pierwszych. W 1876 roku, krótko po jej przyjęciu do szpitala, wystartowano z serią Iconographie photographique de la Salpêtrière [Ikonografia fotograficzna Salpêtrière]. Instytucja o wspaniałej nazwie Bureau de Progrès Médical zaczęła wydawać kolejne eleganckie tomy prezentujące przypadki pacjentów opatrzone zdjęciami. Książki przedstawiały obraz Salpêtrière kierowanej przez Charcota, a zarazem ukazywały zachowania towarzyszące najsłynniejszej diagnozowanej przezeń chorobie i eksperymentalne procedury jej leczenia. Zawierały ponadto katalog pacjentek, ich portrety, na których tak zależało Charcotowi, oraz ich słowa, język snów, majaczeń i wspomnień. Później katalog ten miał się stać podstawą praktyki najsłynniejszego studenta Charcota: Sigmunda Freuda.

Autorem studium przypadku Augustine (ukazującego to, na co zwracali uwagę lekarze z Salpêtrière) był D.M. Bourneville. Wraz z fotografem P. Regnardem sprawili, że dziewczyna przeszła do historii i stała się jedną z gwiazd Salpêtrière. Bourneville nazywał ją „słodką, kapryśną, nieposłuszną i zdecydowanie zbyt frywolną jak na jej wiek”. Mimo wysokiego wzrostu i zaokrąglonej figury nie wkroczyła jeszcze w okres dojrzewania – rzecz o tyle istotna, że wiele osób sądziło dawniej, iż histeria pojawia się dopiero razem z menstruacją.

Na fotografiach, które przedstawiają Augustine ubraną, w „normalnym” stanie (zapewne w okresie między jednym a drugim atakiem choroby; Charcot zauważał, że histeria cofa się i miewa nawroty), dziewczyna uśmiecha się uroczo do obiektywu. Siedzi oparta na krześle, jest ładna i gibka. Unosi dłoń do starannie uczesanych włosów. Druga ręka spoczywa na jej kolanach. To wymowne: dziewczyna nie miała pełni czucia w owej ręce, później nastąpił niedowład.

Bourneville notował, że Augustine jest „aktywna, inteligentna, czuła, podatna na wpływy, żywiołowa i lubi zwracać na siebie uwagę”. Kokietowała, poświęcała swojemu wyglądowi wiele czasu, układała na różne sposoby swe bujne włosy, szczególnie zaś uwielbiała kolorowe wstążki. Gdyby nie omdlenia i niedowład ręki, byłaby najzupełniej zwyczajną nastolatką. Zanik siły, częściowy paraliż oraz sensacje i doznania niemające żadnej fizycznej przyczyny stanowiły główne objawy pozwalające stwierdzić histerię. Podczas badań Augustine wykorzystano wszelkie dostępne wówczas neurologom metody i instrumenty, na przykład dynamometr Mathieu służący określeniu różnic w zakresie ruchu między prawą a lewą stroną ciała. Kłuto ją igłami, drapano, sprawdzano odruchy, słuch, smak i wzrok. Charcot był przede wszystkim neurologiem – ucząc sztuki diagnozowania, nazwał i opisał wiele różnych zaburzeń.

REKLAMA

Prawa strona ciała Augustine nie funkcjonowała jak należy. Lewa była nieco nadwrażliwa. Wzrok się wyraźnie pogorszył (Charcot i jego podwładni przywiązywali ogromną wagę do roli, jaką percepcja odgrywała w zaburzeniach nerwowych). Dziewczyna nie rozpoznawała też kolorów. Wszystko to był jednak tylko wstępny szkic do obrazu histerii, który Charcot miał stworzyć z pomocą fotografii i pacjentek, podatnych na sugestię jak większość ludzi.

Une leçon clinique à la Salpêtrière, obraz André Brouilleta z 1887 roku

Z notatek Bourneville’a dowiadujemy się, że Augustine została umieszczona w Salpêtrière przez matkę, służącą cieszącą się dobrym zdrowiem, nie licząc migren w młodości. Matka miała czterdzieści jeden lat, ojciec czterdzieści pięć. Również pracował na służbie, nie pił, rodzinę trzymał twardą ręką. Augustine była najstarsza z siedmiorga rodzeństwa; tylko ona i jeden z jej braci przeżyli okres dziecięctwa. Pierwsze dziewięć miesięcy po urodzeniu przyszła pacjentka spędziła pod opieką matki, potem wysłano ją na wieś do rodziny. Między szóstym a trzynastym rokiem życia mieszkała w klasztorze, gdzie nauczyła się czytać, pisać i szyć. Przed Salpêtrière chorowała tylko raz, na zapalenie oskrzeli.

Wszystkie te informacje pochodziły od matki Augustine; nie znamy źródła kolejnych szczegółów podawanych przez Bourneville’a z dramatycznym zacięciem. O niektórych rzeczach, jak należy się domyślać, sama dziewczyna mówiła podczas majaczeń, a więc w ostatniej fazie ataku histerii. Relacjonowała też swoje sny lub „halucynacje” nawiedzające ją pod wpływem eteru, azotynu amylu lub w hipnozie. Owe „leki” i metody stosowano, by uzyskać naukowe dane, a także by nieco uspokoić pacjentki. Charcot zawsze traktował kobiety z Salpêtrière jak uczestniczki eksperymentu, dzięki którym uda się może rzucić nieco światła na chorobę – stąd środki chemiczne, staranne utrwalanie wszystkich obserwacji oraz notowanie tradycyjnych danych, dotyczących na przykład wydalin, temperatury różnych części ciała czy menstruacji.

Sprawy, stanowiące według Bourneville’a tło hysteroépilepsie Augustine (aczkolwiek niebędące jednoznaczną, bezpośrednią przyczyną), skłaniają do postawienia pytania, czy przypadki histerii opisywane przez Freuda nie były aby po prostu mieszczańską wariacją na temat życia codziennego w belle époque. W biografii Augustine wprost roiło się od gwałtownych doznań i melodramatycznych zdarzeń. Po części z tego powodu jedne wątki i elementy sprawiają wrażenie prawdziwych, inne zaś nie. Mimo to Charcot od samego początku zdawał sobie sprawę, że histerii towarzyszą konfabulacje. Możemy więc zakładać, że Bourneville wierzył w to, co zapisał. Z perspektywy freudowskiej, rzecz jasna, fakty byłyby o wiele mniej istotne niż sama opowieść.

REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Lisy Appignanesi „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”:

Lisa Appignanesi
„Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
„Mad, Bad And Sad: A History of Women and the Mind Doctors from 1800 to the Present”
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Jan Dzierzgowski
Rok wydania:
2020
Okładka:
miękka
Liczba stron:
520
Premiera:
10 lutego 2021
Format:
145x220 mm
ISBN:
978-83-66671-15-7
EAN:
9788366671157

Trzeba podkreślić, że pewne fragmenty historii Augustine – na przykład wspomnienia ekstazy religijnej w klasztorze, w którym spędzała dzieciństwo – wydają się skutkiem sugestii i podpatrywania życia w Salpêtrière. Tamtejsze histeryczki często miały drgawki przywodzące na myśl epilepsję: obecnie osobom cierpiącym na histerię prawie nigdy się to nie zdarza. Bourneville pisał, że siostry zakonne często karały Augustine za buntowniczość, bluźnierstwa i napady gniewu. Potrafiły chlusnąć jej w twarz wodą święconą, by się uspokoiła. Sądziły, że jest opętana, została nawet wysłana do egzorcysty. Kiedy odkryto, że się dotykała razem z dwiema innymi dziewczynkami, zaczęto wiązać im na noc ręce. Jedna z dziewczynek doznała ekstatycznego uniesienia, które Augustine przywiodło na myśl histeryczkę z Salpêtrière imieniem Geneviève, również opisywaną przez Bourneville’a. Charcot wykorzystywał jej przypadek, żeby wykazać, że ekstaza religijna lub tak zwane diabelskie opętanie stanowią w istocie objaw histerii.

Histeria na francuskiej ilustracji z 1893 roku

Podczas pobytu w klasztorze Augustine odwiedzała niekiedy żonę pewnego malarza domowego. Kobieta dużo piła i awanturowała się z mężem, ten zaś miał skłonność do przemocy. Któregoś razu pobił żonę, związał ją i rzucił się na dziewczynkę. Próbował ją pocałować i zgwałcić. Tamtego lata, kiedy pojechała na wakacje do domu, brat opowiedział jej, skąd się biorą dzieci, matka zaś zabierała ją do posiadłości, w której z mężem pracowała razem na służbie. Dziewczynce przykazano, by całowała pana domu, niejakiego C., i nazywała go „tatusiem”.

Opuściwszy klasztor w wieku trzynastu lat, Augustine zamieszkała u C. Miała się tam wychowywać razem z jego dziećmi, uczyć się śpiewu i szycia, lecz C. molestował ją, wykorzystując nieobecność żony. Za pierwszym razem stawiła skuteczny opór, za drugim razem także, spróbował więc ją uwieść, obiecując piękne suknie. Wreszcie zagroził, że potnie ją brzytwą. Wpadła w przerażenie; wówczas C. spoił ją, rzucił na łóżko i zgwałcił. Następnego ranka czuła straszliwy ból i nie mogła chodzić. Dopiero dzień później zdołała przyjść na wspólny posiłek, nie potrafiła się jednak zdobyć na to, by ucałować C. Jego żona zauważyła, jak blada jest Augustine, i nabrała podejrzeń.

REKLAMA

C. rzucał dziewczynce przez stół ostrzegawcze spojrzenia. Nadal nie dobrzała, odesłano ją więc do domu. Dużo wymiotowała. Wszyscy myśleli, że zbliża się jej pierwsza menstruacja, krwawienie jednak nie następowało. Zamiast tego przyszły ataki choroby. Leżała w zaciemnionym pokoju i widziała zielonookiego kota czającego się w mroku. Wrzeszczała, dostawała konwulsji, potem śmiała się nieopanowanie. Pewnego dnia spotkała C. na ulicy. Chwycił ją za włosy. Wkrótce potem miała kolejny, wyjątkowo gwałtowny atak.

W Salpêtrière wielokrotnie powracała do sceny gwałtu. Majacząc, pluła, kręciła miednicą, wołała: „Ty świnio! [...] Wszystko powiem papie! [...] Ty świnio, jesteś za ciężki, robisz mi krzywdę!”. Mniej więcej rok później, pod wpływem eteru, doszedł jeszcze jeden element. „Pan C. powiedział, że mnie zabije. [...] Nie wiedziałam, że to zwierzę gryzie”.

[…]

Zaraz po śmierci Charcota w 1893 roku, mimo jego światowej renomy, nowe pokolenie lekarzy kierujących Salpêtrière odwróciło się od mistrza i jego najważniejszej kategorii diagnostycznej, czyli histerii, po części dlatego, że zaczęto zdawać sobie sprawę z profesjonalizacji pacjentek. Krążyły pogłoski, że do Salpêtrière przyjęto omyłkowo całe mnóstwo praktykantek różnych „magnetyzerów”, mesmerystów, mediów, teatralnych hipnotyzerów i somnambulików. Oferowali oni znakomite zajęcie młodym dziewczętom z klasy ludowej, mającym talent do udawania „snu”, radzącym sobie z występowaniem na scenie music-hallu i w szpitalach. Młodzi lekarze uważali, że wszystko to kpina z ich poważnej, naukowej wiedzy, aczkolwiek niektórzy mówili, że kobiety te mogłyby sporo nauczyć Charcota o sile sugestii, a gdyby medycyna nie była zamkniętym klubem, zostałyby świetnymi lekarkami praktykującymi hipnozę.

REKLAMA
Guillaume Duchenne wykonuje symulację elektryczną mięśni pacjentki. Zdjęcie z laboratorium Charcota

Freud również reprezentował nowe pokolenie, lecz nie zgadzał się z krytykami Charcota. Owszem, teatralność konwulsji, erotycznych i religijnych zarazem, mogła stanowić odprysk bulwarowych spektakli, uwielbianych w okresie Trzeciej Republiki, ale ważny był zaobserwowany przez Charcota podstawowy mechanizm, mianowicie ten, że psychologiczne cierpienie znajdowało wyraz w fizycznych objawach. W nekrologu „Napoleona neurologii” Freud tłumaczył, że histeria ukazała zupełnie nową metodę czytania ludzkiego umysłu, który wykorzystuje ciało, by komunikować to, czego nie jest świadomy:

Jeśli widzę osobę w stanie noszącym wszelkie znamiona bolesnego afektu, takie jak płacz, krzyki czy wściekłość, prawdopodobnym wydaje się wniosek, że są to fizyczne przejawy zachodzących w tej osobie procesów mentalnych. Zdrowy człowiek potrafi łby wskazać, co go dręczy, histeryk jednak odpowie, że nie wie. [...] Zagłębiając się w życiorys pacjenta, możemy znaleźć pewne przypadki i traumy zdolne wywołać przedstawione wyżej reakcje. Skoro tak, wszystko prowadzi ku jednemu wnioskowi: u pacjenta występuje szczególny stan umysłu, w którym jego wrażenia na temat owych przypadków i traum oraz ich wspomnienia nie są połączone w ścisły ciąg asocjacji. Wyrazem afektów towarzyszących owym wspomnieniom mogą być zjawiska somatyczne. Inne procesy mentalne – ego – nie zdają sobie z nich sprawy lub nie mogą zainterweniować, by im zapobiec.

Za sprawą Charcota i jego histeryczek zaczęły się więc rozważania teoretyczne na temat nieświadomości. Freud i inni badacze ludzkiej psyche tamtego czasu sprawili, że nieświadomość zaczęła odgrywać ogromną rolę w zgłębianiu zarówno szaleństwa, jak i zwyczajnych codziennych zachowań.

Jednak histeria rozumiana jako rozbudowany zestaw fizycznych objawów stanowiących wyraz problemów mentalnych – czyli histerii konwersyjnej, by użyć określenia Freuda – przestała z czasem być chorobą szczególnie rozpowszechnioną wśród kobiet z Zachodu. Wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej przeistoczyła się w „neurozę wojenną”, dręczącą żołnierzy, a przejawiającą się w ślepocie lub paraliżu spowodowanych traumami doznanymi na polach bitwy. Odtąd histeria konwersyjna niemal zupełnie znika. Niektórzy psychoanalitycy i terapeuci posługiwali się od czasu do czasu podobnymi kategoriami w odniesieniu do kobiet zachowujących się w sposób szczególnie dramatyczny, uwodzicielskich lub autodestrukcyjnych, lecz pełne egzaltacji objawy prezentowane przez pacjentki na przełomie XIX i XX wieku odeszły do przeszłości. Histeria straciła swój teatralny charakter.

Ten tekst jest fragmentem książki Lisy Appignanesi „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”:

Lisa Appignanesi
„Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
„Mad, Bad And Sad: A History of Women and the Mind Doctors from 1800 to the Present”
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Jan Dzierzgowski
Rok wydania:
2020
Okładka:
miękka
Liczba stron:
520
Premiera:
10 lutego 2021
Format:
145x220 mm
ISBN:
978-83-66671-15-7
EAN:
9788366671157
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Lisa Appignanesi
(urodzona jako Elżbieta Borensztejn w Łodzi) – pisarka i wykładowczyni. Przewodnicząca Królewskiego Stowarzyszenia Literackiego, była prezes brytyjskiego PEN Clubu. Autorka kilkudziesięciu książek, wielokrotnie nagradzana. Publikowała między innymi w „Guardianie”, „Observerze” i „New York Review of Books”. W 2013 została odznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego IV klasy za zasługi dla literatury. Szalone, złe i smutne zdobyły w 2009 roku British Medical Association Award.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone