Bitwa pod Koźminem: najczarniejszy dzień Jana Olbrachta

opublikowano: 2025-09-08, 18:02
wolna licencja
Marzył o podbojach i o mały włos nie przypłacił jednego z nich życiem. Jak wojska potężnego Królestwa Polskiego mogły ulec zbieraninie najemników mołdawskiego hospodara? Kiedy po krwawej zasadzce w bukowińskim lesie opadł bitewny pył, król Jan I Olbracht już znał odpowiedź – zdrada.
reklama
Portret Jana Olbrachta, w tle obraz „Zasadzka” autorstwa Feliksa Sypniewskiego

Chłodny poranek 27 grudnia 1459 roku nie należał do najprzyjemniejszych, nawet dla mieszkańców Wawelu, jednak król Kazimierz Jagiellończyk zapamiętał ten dzień jako radosny. Właśnie wtedy na świat przyszedł bowiem jego trzeci syn, któremu nadano imiona Jan Olbracht. Chłopiec miał za kilka dekad odegrać istotną rolę w dziejach swego kraju.

Dorastając wykształcił w sobie dwie cechy ojca – był równie ambitny i uparty. Wspomina o tym polski kronikarz Maciej Miechowita, który przebywał na dworze zarówno Kazimierza Jagiellończyka jak i jego następców oraz Jan Długosz, który pełnił rolę wychowawcy króla.  Jan, obserwując jak jego ojciec wydziera kolejne ziemie wrogom korony i rozszerza władzę swojej dynastii na niemal całą środkową Europę, marzył o tym, by mu dorównać, jeśli nie przewyższyć.

Budowanie pozycji

Tuż po śmierci Kazimierza Jagiellończyka nie było jednak jasne, któremu z jego synów dane będzie założyć na głowę królewską koronę. Co prawda, władca jeszcze za życia forsował wśród szlachty kandydaturę właśnie Jana Olbrachta, ale przebijały się głosy mówiące, że na tronie powinien zasiąść najstarszy z żyjących Jagiellonów, czyli jego brat Władysław. Był on jednak już wtedy Królem Węgier, Chorwacji oraz Czech. Atutem Jana był natomiast argument, iż władając tylko jednym królestwem mógłby całkowicie poświęcić się dbaniu o jego interesy. Innym była szybkość działania.

Jan Olbracht, portret z XVII wieku

Jan z pomocą swego najmłodszego brata Fryderyka, wówczas biskupa krakowskiego, szybko zorganizował w Piotrkowie zjazd sprzyjającej szlachty, na którym 27 sierpnia 1492 roku został jednogłośnie wybrany polskim władcą, a 23 września koronowany na króla Polski.

Trzydziestotrzyletni władca szybko udowodnił, że potrafi wzmacniać swoją pozycję w państwie tworząc własne stronnictwo polityczne. Dzięki zabiegom dyplomatycznym jeszcze w 1493 roku wspomniany wyżej Fryderyk został arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski, a następnie kardynałem. Władca miał więc po swojej stronie Kościół, jedną z najpotężniejszych sił politycznych w ówczesnej Polsce.

Choć Jan uwielbiał zażywać królewskich przyjemności, nie zamierzał być jednym z tych monarchów, którzy większość życia spędzają we własnym pałacu. Postanowił wyruszyć na wielką wyprawę wojenną. Na celowniku znalazło się Hospodarstwo Mołdawskie, które teoretycznie było polskim lennikiem, ale mołdawski hospodar Stefan III coraz bardziej dystansował się od Jana Olbrachta na rzecz jego śmiertelnego wroga – osmańskiego sułtana Bajazyda II. Król nie zamierzał działać sam.

Tajne pertraktacje

W 1494 r. na zamku w Lewoczy, na terytorium ówczesnego Królestwa Węgier, doszło do zjazdu Jagiellonów i jednocześnie jednego z najbardziej tajemniczych wydarzeń w życiu Jana Olbrachta. Na zjeździe tym spotkał się on ze swoimi braćmi: Władysławem, Aleksandrem, który od dwóch lat rządził wtedy na Litwie, Fryderykiem oraz Zygmuntem sprawującym władzę w niewielkim Księstwie Głogowskim. Rozmowy toczyły się pod strażą, za zamkniętymi drzwiami i w całkowitej tajemnicy. Do dzisiaj nie zachowały się żadne dokumenty, które pozwoliłyby ostatecznie rozstrzygnąć, o czym debatowano w Lewoczy. Miechowita w swojej kronice pisze, że w trakcie narady bracia mieli podjąć wspólną decyzję o wyprawie do Mołdawii, w celu odsunięcia Turków od swoich granic.

reklama

Jeśli faktycznie tak było, to owo wydarzenie świadczy o przemyślanej polityce i dominującym charakterze Jana Olbrachta. Wsparcie jego kampanii nie leżało bowiem ani w interesie Władysława, który jako król Węgier rywalizował z Polską o wpływy w Mołdawii, ani w interesie Aleksandra, który miał wtedy własne poważne problemy w postaci najazdów Chanatu Krymskiego i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Mimo to Jan miał skutecznie przekonać braci do poparcia jego polityki.

Problem w tym, że wciąż jest to tylko jedna z kilku teorii. Równie dobrze Olbracht mógł otrzymać informację, że bracia nie będą narażać własnych interesów politycznych dla jego ambicji. Fakt, że w późniejszych latach Aleksander Jagiellończyk podejmował działania, by zbrojnie wesprzeć kampanię starszego brata, pokazuje, że przynajmniej on mógł dać się przekonać.

Aleksander Jagiellończyk 

Jeszcze w 1493 roku w zamian za potwierdzenie szlacheckich przywilejów oraz ograniczenie ingerencji Kościoła w sprawy szlachty, uzyskał od niej zgodę na zebranie nadzwyczajnego podatku. Ponadto możni mieli osobiście wziąć udział w wyprawie.  Mimo to trzy lata później król zadłużył się na kwotę 35.000 florenów, aby zyskać dodatkowe pieniądze na zaciąg najemników.

Wyprawa mołdawska rozpoczęła się późną wiosną 1497 roku. Jan wraz z młodszym bratem Zygmuntem w czerwcu udał się do Lwowa na przegląd wojsk. Przeprowadzając inspekcję swoich sił król zapewne czuł przepełniającą go energię. Energię, która współgrając z ambicją pchała go do działania, ku własnej zgubie.

Część historyków sądzi, że Jan Olbracht planował uczynić Zygmunta mołdawskim hospodarem, by zyskać wdzięcznego i wiernego wasala. Pomimo iż sam książę Zygmunt mógł na to liczyć, to brakuje jednoznacznych dowodów na to, aby Jan Olbracht planował dokonywania jakichkolwiek zmian na tronie. Jego wrogiem na tym etapie dalej byli Turcy, z którymi sam hospodar Stefan skutecznie walczył kilka lat wcześniej. Najprawdopodobniej polski król chciał jedynie odbić z rąk osmańskich wojsk dwa kluczowe miasta – Kilię i Białogród.

Johann von Tieffen 

Janowi towarzyszył także wielki mistrz krzyżacki Johann von Tieffen z niewielkim kontyngentem zbrojnych. Być może jako lennik polskiego władcy wypełniał jedynie swoje zobowiązania wobec niego. Niektórzy historycy wysuwają jednak inne wnioski sądząc, że król planował nadać zakonowi zdobyte ziemie na pograniczu mołdawsko-tureckim. Dzięki temu translokowane państwo zakonne mogłoby zyskać nową przestrzeń do ekonomicznego i terytorialnego rozwoju kosztem nowych innowierców. Znów stanowić przedmurze chrześcijaństwa. Jan zaś rozwiązałby wówczas problem, z którym jego poprzednicy borykali się od prawie dwustu lat i zdobył dla Polski ziemie nad Bałtykiem, których nie zdołał przyłączyć jego ojciec. Właśnie wtedy sytuacja ambitnego władcy zaczęła się drastycznie komplikować.

Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:

Antoni Olbrychski
„Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
71
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-07-5

Książka dostępna również jako audiobook!

reklama

Krwawy las

Wielki mistrz poważnie zachorował i zmarł 25 sierpnia 1497 roku. Jan nie otrzymał także obiecanego wsparcia od swoich braci, przy czym biorąc pod uwagę słabą pozycję Władysława i Aleksandra w ich państwach, mógł to być efekt nacisków tamtejszego możnowładztwa, a nie złej woli Jagiellonów.

O złych zamiarach można za to mówić w przypadku mołdawskiego hospodara. Stefan III, który początkowo podawał się za lojalnego sługę polskiego króla, otwarcie wystąpił przeciwko niemu. W oczach ówczesnych obserwatorów tego konfliktu było to coś niewyobrażalnego. Stefan bowiem nie tylko zdradził, ale też zawarł z muzułmańskim sułtanem układ wymierzony w chrześcijańskiego króla.

Sytuacja była na tym etapie wyjątkowo niekorzystna. Wojska Jana Olbrachta znajdowały się na obcym terytorium, a sojusznicy okazali się zdradzieccy, bierni albo martwi. Dodatkowo monarcha mocno podupadł na zdrowiu, ale mimo tego, nie podjął decyzji o odwrocie. Pokazuje to jego zaangażowanie i chęć parcia na przód. Tyle, że dążenie do celu bez oglądania się na koszty, miało mieć katastrofalne konsekwencje.

W sierpniu wyczerpany gorączką Jan Olbracht podjął decyzję co do przyszłości wojny. Zamierzał ukarać zdrajców. Skorygował zatem swoje plany wojenne. Polskie wojska pomaszerowały na Suczawę – siedzibę Stefana III. Jednak dotarłszy pod miasto, król zrozumiał, że mimo posiadania dużej liczby armat, nie będzie w stanie szybko go zdobyć. Doszło do impasu, który przerwała interwencja dyplomatyczna króla Władysława. Zdołał on namówić Jana i Stefana do zawarcia układu. W myśl jego postanowień ten pierwszy miał bezpiecznie wycofać się z Mołdawii nieatakowany przez tego drugiego. Stefan nie dotrzymał jednak słowa.

Okolice, w których doszło do starcia

Gdy polskie wojska wycofywały się przez las bukowiński, znacznie rozciągnęły swoje kolumny. Chociaż marsz przebiegał sprawnie, a zbroje rycerzy i pancerze zamożniejszych najemników majestatycznie błyszczały w słońcu, atmosfera była niepewna. Trakt, po którym maszerowano znajdował się pośrodku płytkiego wąwozu, którego zbocza porastały gęste zarośla, co tworzyło świetne warunki do ewentualnej zasadzki.

Kiedy 26 października, nieopodal Koźmina, zmęczony król Jan z trudem jechał konno, zapewne poczuł nagłe uderzenie adrenaliny. Oto bowiem najpierw jego wojsko zasypał grad strzał, a po chwili przy akompaniamencie panicznych okrzyków polskich najemników i rycerzy, do wąwozu runęły oddziały Stefana III.

reklama

Zapanował prawdziwy chaos. Jedni zginęli niemal od razu. Inni rzucili się do ucieczki lub dobywając broni starali się odeprzeć atak. Nieliczni, najwierniejsi rycerze zgromadzili się wokół księcia Zygmunta i króla Jana, który, wyciągając miecz i krzycząc, desperacko próbował opanować sytuację. Ta była jednak na tyle dramatyczna, że opisujący te wydarzenia Miechowita nie wspominał o bitwie, ale bezlitosnej rzezi.

Mimo gorączki król nie poddawał się i otoczony przez swoich ludzi wydawał kolejne rozkazy, lecz te w bitewnym zgiełku nie docierały do uszu wszystkich. Polska jazda zdołała wyrządzić poważniejsze szkody atakującym, którzy zgodnie z popularną wśród bałkańskich ludów taktyką walki szarpanej dość szybko się wycofali. Wcześniej jednak ich ofiarą o mały włos nie padł sam Jan Olbracht, który miał zostać uratowany przez rycerza ruskiego pochodzenia – Jana Fredrę herbu Bończa.

Jan Fredro ratujący króla Jana Olbrachta, rysunek autorstwa Juliusza Kossaka

Błąd, którego nie dało się naprawić

Bitwa pod Koźminem była na tyle traumatyczną porażką polskich wojsk, że w historiografii równie często wydarzenie to figuruje jako klęska bukowińska. W czasie masakry zginęło, wedle różnych szacunków, od pięciu do ośmiu tysięcy ludzi, czyli blisko 10 procent stanu osobowego armii Jana Olbrachta. Sam król jednak przeżył, co więcej przedostał się do Polski i wyzdrowiał.

W kolejnych latach robił wszystko, aby zmienić swój los. Skonfiskował majątki szlachciców, którzy nie wsparli jego wyprawy. Dwukrotnie wyprawiał się przeciw Tatarom i przyjmował oraz wysyłał liczne poselstwa, chcąc doprowadzić do zawiązania się antytureckiego sojuszu i powtórzenia swojej wyprawy z lepszym skutkiem. Nie potrafił jednak pozyskać dla tej sprawy znaczących sojuszników. Nawet jego bracia ograniczali swoje działania do czysto dyplomatycznych.

Cherubin Gniewosz w bitwie pod Suczawą w 1497, akwarela Juliusza Kossaka 

Być może gdyby panował dłużej, zdołałby, wzorem swego ojca, zapisać się na kartach historii jako król, który pomimo kiepskich początków wojskowych odniósł ostatecznie wielkie zwycięstwo zdobywając dla korony nowe ziemie. Panował jednak krótko, bowiem zmarł już 17 czerwca 1501 roku.

Klęska bukowińska na zawsze pozostanie najbardziej doniosłym momentem jego rządów, przez co tak wielu ludzi będzie zaliczać go do grona nieudolnych królów. Jan Olbracht był monarchą energicznym, inteligentnym i ambitnym. Zabrakło mu jednak czasu na naprawienie własnych błędów.

Najwięcej emocji wciąż budzi jednak to, co działo się w komnatach zamku w Lewoczy. Czy Olbracht rzeczywiście padł ofiarą oszustwa? Być może bracia złożyli pod jego naciskiem obietnice, których nie mogli spełnić mimo najszczerszych chęci, a może pozostawiony sam sobie Jan, postanowił na przekór wszystkim wyruszyć na wyprawę wojenną? Wszystkie jego dokonania czy rycerskie przymioty nie są w stanie przebić się przez krytykę, którą wyraża jedno zdanie, odnoszące się do opisanej tu rzezi pod Koźminem: „Za króla Olbrachta, wyginęła szlachta”. Najbardziej bolesną porażką Jana Olbrachta pozostaje jego przegrana z historią.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia:

Źródła:

Długosz Jan, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, księga XII, Warszawa 2009.  

Miechowita Maciej, Kronika Polaków, tłum. M. K. Cichoń, Kraków 2013.

Literatura:

Borkowska Urszula, Dynastia Jagiellonów w Polsce, Warszawa 2011.

Janicki Kamil, Damy złotego wieku prawdziwe historie, Kraków 2014.

Jasienica Paweł, Polska Jagiellonów, Warszawa 2018.

Papee Fryderyk, Jan Olbracht, Kraków 1999.

redakcja: Jakub Jagodziński

reklama
Komentarze
o autorze
Mateusz Śliwiński
Student historii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, prowadzący kanał "Bliżej Historii" w serwisie YouTube, pasjonat historii średniowiecznej. Z zawodu jest przewodnikiem turystycznym po Toruniu.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone