Božidar Jezernik – „Naga Wyspa. Gułag Tity” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-02-19 19:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Naga Wyspa budziła powszechny strach. Otaczająca ją tajemnica stała się celem samym w sobie, nieodłącznym elementem totalitarnego systemu, jakim w początkowych latach swojego istnienia była komunistyczna Jugosławia. Po latach, gdy Wyspa przemówiła, dołączyła do grona świadectw _homo homini_...
REKLAMA
Božidar Jezernik
Naga Wyspa. Gułag Tity
nasza ocena:
8/10
Tytuł oryginalny:
Non cogito ergo sum. Arheologija neke šale
Wydawca:
Czarne
Tłumaczenie:
Joanna Pomorska i Joanna Sławińska
Rok wydania:
2013
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
360
Format:
13,3 x 21,5 cm
ISBN:
978-83-7536-295-4

Božidar Jezernik, słoweński badacz, etnolog i antropolog, stworzył opowieść o kompleksie obozów koncentracyjnych utworzonym w 1949 roku na wyspach północnego Adriatyku. Słoweniec dotychczas znany był polskim czytelnikom z książek: „Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników” (Kraków 2007) oraz książki-eseju „Kawa” (Wołowiec 2011). Wydanie polskojęzyczne „Nagiej wyspy” ukazało się niedawno w serii „Historia/Historie” wydawnictwa Czarne, a wstępem opatrzył je Adam Michnik. Napisał m.in.:

Ta książka to trafny komentarz do najwybitniejszych dokonań „literatury łagrów”: Sołżenicyna i Szałamowa, Borowskiego i Herlinga-Grudzińskiego”.

Nie jest to ocena przesadzona, słoweński autor stawia bowiem nietracące na aktualności pytania o naturę totalitarnego zła, granicę ludzkiego okrucieństwa i upodlenia.

Książka podzielona jest na dziewiętnaście rozdziałów. Pierwszy z nich wprowadza czytelnika w historyczny kontekst konfliktu Stalina i Tito, drugi opisuje uwarunkowania wyboru Nagiej Wyspy na lokalizację planowanego obozu. Dalsze części dokładnie przedstawiają poszczególne aspekty obozowego życia: od przybycia pierwszej grupy więźniów 9 lipca 1949 roku, poprzez budowę podstawowej infrastruktury, wykształcenie się hierarchii więźniów („pionową strukturę społecznego zła”), aż do momentu ewentualnego uwolnienia po pomyślnie przeprowadzonej „reedukacji”.

Ostatni więzień opuścił obóz w roku 1988, niemniej sama praca dotyczy jedynie pierwszych etapów jego istnienia, skupiając się na okresie do pierwszej połowy lat pięćdziesiątych. Późniejsze dzieje zarysowane są wyłącznie w niewielkich fragmentach. Nieokreślenie dokładnej chronologii mogłoby być jednym z niewielu zarzutów postawionych badaczowi.

Źródłem do przemyśleń autora były przede wszystkim wspomnienia byłych więźniów, ale także strażników i komendantów obozów, odwołuje się on też do literatury przedmiotu. Nie jest to jednak książka stricte historyczna – brak dokładnego przedstawienia przyjętej metodologii, autor nie prowadził też badań opartych o źródła archiwalne. Jest to natomiast szczegółowo udokumentowana opowieść o totalitaryzmie i ludzkich tragediach.

Reedukacja internowanych zaczynała się już z chwilą ich przybycia do obozu. Najpierw przechodzili przez rites de passage, czyli cykl upokorzeń. Ta ceremonia degradacji była jakby wstępem do podejmowanych w obozie prób uzyskania całkowitego nadzoru nad więźniami i stworzenia skutecznego mechanizmu, dzięki któremu można było przekształcić ich dość złożoną osobowość wolnego obywatela w dość nieskomplikowany typ „kominformowca skazanego na prace społecznie użyteczne”. Osoby, które w ten sposób symbolicznie umarły, narodziły się powtórnie jako całkiem nowe stworzenia, czyli banda (s. 162).

Jednym z leitmotivów narracji Jezernika jest pytanie o to, jak jeszcze niedawno komuniści, wierni towarzysze Stalina i Tity, częstokroć więzieni, zaprawieni w partyzanckich potyczkach, teraz znęcają się nad współwięźniami, łamią wszelkie dotychczas znane zasady moralne i rezygnują z wartości, za które walczyli. Autor zastanawia się, co spowodowało, że niegdyś gotowi oddać życie w imię swych ideałów, teraz przeistaczają się w okrutne kreatury? Ci, którym udało się przetrwać obóz, nie byli w stanie spojrzeć w oczy swoim towarzyszom.

REKLAMA
Wszelkie, nawet najmniejsze przejawy koleżeńskości czy solidarności były surowo tępione. Na przykład na wyspie Sveti Grgur jeden ze strażników przynosił witaminy i żywność swojemu dowódcy z oddziału partyzanckiego, teraz więźniowi, a ten go, maltretowany, wydał: strażnika skazano na czternaście lat. W tym względzie nie było żadnej tolerancji. Towarzysza, który nie pozbył się odruchów solidarności, należało pobić, sponiewierać, zniszczyć (s. 110).

Jezernik podnosi również kwestie moralnej i prawnej odpowiedzialności za cierpienia oraz tego, na ile świadomi rzeczywistości obozowej byli najwyżsi urzędnicy państwowi. Współtwórca powojennej Jugosławii, a wkrótce jej najbardziej znany dysydent, Milovan Đilas, wysunął tezę, że Naga Wyspa była dziejową koniecznością. Częstokroć przytacza się jego opinię, że gdyby nie ten obóz prac społecznie użytecznych, Stalin zmieniłby całą Jugosławię w jeden wielki gułag. Faktem jest jednak, że twórcy okrutnego systemu nigdy nie zostali osądzeni.

Nie znajdziemy tutaj naukowej polemiki z powyższym stwierdzeniem Đilasa czy obiektywnej analizy historyka. Otrzymamy natomiast suchą relację, popartą olbrzymią ilością cytatów. W tym tkwi siła tej narracji, która – poprzez oddanie głosu zapomnianym więźniom – przypomina o ich tragedii. Niemniej podczas lektury niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że zamiast ilustrować, cytaty poprzez swoją nadmierną obecność przesłaniają czy wręcz zastępują wywód autora.

Podsumowując powyższe rozważania, warto zwrócić jeszcze uwagę na znaczenie tytułu oryginalnego – „Non cogito ergo sum. Arheologija neke šale” („Nie myślę, więc jestem. Archeologia pewnego żartu”). Punktem wyjścia dla całej opowieści jest zacytowany popularny dowcip o więźniu obozu. Samą Nagą Wyspę również można rozpatrywać w kategorii dziejowego dowcipu, mimo iż niezwykle okrutnego. Powstanie obozu było możliwe dopiero po stworzeniu totalitarnego systemu kontrolującego społeczeństwo. Poprzez fakt, że stworzono go dla zagorzałych komunistów, cierpieli na tym ci, którzy wcześniej gorliwie komunizm budowali. Ironia losu daje o sobie znać w myśl powiedzenia o rewolucji zjadającej swoje dzieci.

„Nagą Wyspę” z czystym sumieniem polecam osobom zainteresowanym historią komunistycznej Europy, totalitarnych represji czy dziejami Jugosławii. Ponadto każdemu, kto oczekuje lektury na temat natury ludzkiej, z pogranicza analizy historyczno-antropologicznej i reportażu, opartej na relacjach byłych więźniów i strażników oraz komendantów obozów. Miłośnikom kinematografii, chcącym poznać inną stronę Jugosławii, polecam również świetny film chorwackiego reżysera Krsto Papicia z 1969 roku – „Lisice” („Kajdanki”). Znakomicie oddana została w nim panująca w Jugosławii pod koniec lat 40. i na początku lat 50. atmosfera strachu i niepewności.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Kirdzik
Absolwent studiów licencjackich z historii i slawistyki na Uniwersytecie Gdańskim, obecnie kontynuuje studia historyczne. Jego zainteresowania badawcze oscylują wokół historii i kultury Europy-Środkowo Wschodniej w XX wieku. Szczególnie interesuje się dziejami dzisiejszej Chorwacji i Białorusi. Wiedzę teoretyczną stara się przy każdej okazji wzbogacić doświadczeniami z podróży.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone