Brygada Ochronna – przedwojenny BOR

opublikowano: 2013-06-12 11:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Ochrona dostojników państwowych w II RP nie była łatwym zadaniem, czego dowiodły liczne zamachy. Nad bezpieczeństwem najważniejszych osób w państwie czuwała Policja Polityczna i Brygada Ochronna. Jak wywiązywały się ze swoich obowiązków?
REKLAMA
I prezydent II RP Gabriel Narutowicz, zastrzelony 16 grudnia 1922 roku (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-A-1268, domena publiczna)

16 grudnia 1922 roku Eligiusz Niewiadomski zastrzelił prezydenta Gabriela Narutowicza. Popełniona w Zachęcie zbrodnia wstrząsnęła praktycznie całym polskim społeczeństwem. Wszyscy zdali sobie sprawę, że zdarzyło się coś bezprecedensowego i straszliwego. Zdruzgotani byli zarówno przedstawiciele prawicy jak i lewicy, mieszkańcy wsi i miast, inteligenci i chłopi. W największym stopniu zszokowana była jednak służba, która odpowiadała za zabezpieczenie wizyty prezydenta, tj. Wydział IV Policji Państwowej – tak zwana Policja Polityczna. Ludzie, którzy ponosili winę za rażące niedopatrzenia zostali zdymisjonowani, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zaczęto zaś coraz poważniej myśleć o utworzeniu oddzielnej formacji, której celem byłaby jedynie ochrona dostojników państwowych.

Pomimo zakrojonych na szeroką skalę planów, na powołanie nowej służby trzeba było czekać aż rok. Tuż po zabójstwie Narutowicza ochroną ważnych osobistości zajmowała się wspomniana Policja Polityczna, która po reorganizacji przeprowadzonej w 1923 roku działała jako niezależna od Policji Państwowej Służba Informacyjna. Niestety, blisko roczny okres jej funkcjonowania należy określić jako pasmo klęsk. Przypomnijmy, że w okresie tym miał miejsce zamach terrorystyczny w Cytadeli warszawskiej oraz liczne ataki bombowe na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim. W związku z tym Służba Informacyjna została po zaledwie roku rozwiązana, a na jej miejsce powołano nowy twór, tym razem oficjalnie już nazwany Policją Polityczną. 29 lipca 1924 roku minister spraw wewnętrznych w rządzie Władysława Grabskiego Zygmunt Hübner podpisał Instrukcję o prowadzeniu służby ochronnej, czyli zbiór zasad, którymi należało się kierować, aby zapewnić bezpieczeństwo prezydentowi Rzeczypospolitej, wyższym urzędnikom państwowym oraz obcym dostojnikom przebywającym na terenie Polski.

Policja Polityczna, dowodzona w tym czasie przez Mariana Swolkienia, zajmowała się ochroną ministrów i innych wyższych urzędników państwowych, natomiast do sprawowania pieczy nad bezpieczeństwem prezydenta wydzielono osobna jednostkę: Brygadę Ochronną. Do jej zadań zaliczano również ochronę obcych głów państw przybywających do Polski z wizytą. Tak było przynajmniej w teorii, w praktyce bowiem Brygada zajmowała się również zapewnianiem bezpieczeństwa ministrom i innym ważnym osobistościom. Zgodnie z Instrukcją istniały cztery różne stopnie ochrony dostojnika. Ocena, który z nich należy zastosować w danej sytuacji, leżała w kompetencji Departamentu Bezpieczeństwa MSW, który swoją decyzję konsultował zazwyczaj z szefem Policji Politycznej.

REKLAMA

Parowóz Pilot

Pierwszy stopień wiązał się z potencjalnie największym zagrożeniem. Przewidywał on trzy kordony bezpieczeństwa: ścisły (należący do Brygady), drugi (za który odpowiadała Policja Polityczna) i trzeci (którym zajmowała się lokalna policja i żandarmeria).

Już na sześć godzin przed przyjazdem dostojnika służby musiały dokładnie sprawdzić całą trasę przyjazdu. Jeśli prezydent chciał się wybrać na przykład pociągiem do Skierniewic, to na trasie jego przejazdu co kilometr ustawiano posterunki lokalnej policji. Co więcej, na całej drodze można było spotkać patrole piesze i konne. Na policjantów oddelegowanych do ochrony prezydenta można było się natknąć przy składach opału, mostach, zwrotnicach kolejowych i oczywiście na mijanych stacjach kolejowych. Gdyby w czasie wizyty prezydenta szary mieszkaniec Skierniewic chciał wsiąść do pociągu, który miał akurat zatrzymać się na tym samym peronie, na którym stał skład głowy państwa, wówczas grzecznie, ale stanowczo zostałby z niego wyproszony.

Pociąg którym podróżował prezydent, był rzecz jasna ściśle chroniony. Za jego bezpieczeństwo odpowiadał już nie lokalna policja, a Brygada Ochronna, która niepodzielnie rządziła składem. Wszyscy, którzy mieli prawo w nim przebywać, musieli wylegitymować się specjalną przepustką. Zanim prezydent docierał do celu, na stację w wjeżdżał w tumanach pary parowóz-pilot wiozący odpowiednią liczbę policjantów.

Podobnie rzecz się miała, gdy prezydent podróżował samochodem. W tym wypadku za pojazdem głowy państwa jechały dwa wozy z funkcjonariuszami Brygady Ochronnej, zaś samo auto było asekurowane przez motocyklistów.

Dodatkowo instrukcja stwierdzała, iż:

należy ustalić podejrzane lokale i ich mieszkańców, by w odpowiednim czasie roztoczyć nad nimi ścisły nadzór, zaś na dwie doby przed przybyciem osoby ochranianej należy w danej miejscowości podjąć perlustrację hoteli, domów zajezdnych, pokoi umeblowanych, lokali podejrzanych oraz zarządzić obławę na peryferiach miasta za osobami podejrzanymi.
REKLAMA

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8
Marian Swolkień, szef policji politycznej (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-B-36a, domena publiczna)

Kolejne trzy stopnie ochrony różniły się jedynie skalą stosowanych środków. Na przykład w stopniu czwartym ochronie podległ tylko dostojnik, a liczba funkcjonariuszy oddelegowanych do zdania była znacznie mniejsza. Co więcej, Instrukcja dopuszczała różnego rodzaju odstępstwa od ściśle wyznaczonych procedur, chociażby w przypadku, gdyby prezydent zechciał nagle porozmawiać z szarym mieszkańcem Skierniewic. Mimo to człowiek ten nie miałby normalnie możliwości zbliżenia się do głowy państwa.

Siedziba prezydenta II RP była dokładnie pilnowana przez Brygadę Ochronną. Przy wejściu do Belwederu znajdywała się poczekalnia, w której rezydowali jej funkcjonariusze. Dokonywali oni wszystkich koniecznych czynności administracyjnych, wydawali interesantowi odpowiednią przepustkę oraz pilnowali przyległego do Łazienek Królewskich parku.

Poza Belwederem, a po 1926 roku również Zamkiem Królewskim, Brygada rezydowała na stałe w różnych miejscach Warszawy. Jej funkcjonariuszy można było spotkać pod Radą Ministrów i ważniejszymi ministerstwami, a także Kawiarnią Europejską, Spółdzielnią Mieszkaniową „Proporzec”, Klubem Towarzyskim BBWR, Yacht Klubem i ambasadą ZSRR.

Równolegle nad bezpieczeństwem prezydenta czuwał stały, wydzielony oddział Wojska Polskiego, czyli Kompania Zamkowa. Była to osobna formacja, która pełniła przede wszystkim funkcję wartowniczą. W szczytowym okresie swojego istnienia liczyła ona ponad 300 żołnierzy i dysponowała nawet własnymi koszarami na terenie Zamku Królewskiego. Na jej wyposażeniu znajdowały się nawet karabiny maszynowe.

Niepokorni dostojnicy i inne kłopoty

Niestety, Brygada Ochronna borykała się z licznymi problemami. Rychło okazało się, że Instrukcja nie uwzględnia wielu możliwych sytuacji, a co za tym idzie, należało ją uzupełniać i zmieniać. Efektem licznych poprawek było wydanie w 1934 roku nowej wersji Instrukcji. Główną zmianą było skupienie się nie na zagrożeniu, na jakie może być narażona dana osoba, ale na niebezpieczeństwie związanym z danym miejscem.

REKLAMA

Co ważne, zmniejszono również niezależność ochranianego dostojnika. Mógł on podlegać ochronie zwykłej (która nie krępowała jego swobody), a w wyjątkowych sytuacjach – obostrzonej (wówczas nie mógł już cieszyć się dużą wolnością i ograniczony był rygorami narzuconym przez funkcjonariuszy Brygady). Nie dziwią liczne kłopoty policji z osobami, którym miała zapewnić bezpieczeństwo. Na nic nie zdawały się liczne kursy doszkalające i ćwiczenia w strzelaniu, kiedy urzędnik sam skutecznie utrudniał swoją ochronę.

Jak zauważył w swojej pracy Robert Litwiński, dostojnicy państwowi wielokrotnie nie uznawali za stosowne informowania Brygady o planowanych wyjazdach. Dochodziło nawet do sytuacji, w których wyrażali oni swoje wzburzenie pojawieniem się policjantów oddelegowanych do ich ochrony. Niekiedy po prostu utrudniano prace Brygadzie. Niefrasobliwie zachowywało się na przykład otoczenie prezydenta Mościckiego, czego przykładem może być fakt, że dosyć często bezpośrednio za samochodem głowy państwa jechał wóz z wachmistrzem żandarmerii, a nie z funkcjonariuszami Brygady, przez co wprowadzono duże zamieszanie.

Minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki, listopad 1933 roku (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-A-2374, domena publiczna)

Taki stan rzeczy martwił zwłaszcza ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Wskazywał on na konieczność informowania ministerstwa o każdej, zarówno służbowej jak i prywatnej, podróży, a w szczególności takiej, która miała odbywać się na wschodnich obszarach kraju. Ponurym żartem historii jest fakt, że sam minister nie kwapił się do korzystania z ochrony i kiedy 15 czerwca 1934 roku został zastrzelony na ulicy Foksal w Warszawie, jak zwykle na jego własną prośbę nie towarzyszyli mu funkcjonariusze Brygady.

Pewien problem stanowiło również wyposażenie członków Brygady. Posiadali oni bardzo nowoczesne jak na tamte czasy pistolety typu Browning HP. Niestety, okazywał się one wyjątkowo niebezpiecznie, ponieważ funkcjonariusze mieli obowiązek noszenia broni nabitej i odbezpieczonej. Browningi generowały w takiej sytuacji duże ryzyko przypadkowego wystrzału, dlatego ostatecznie starano się wymienić wszystkie pistolety na bezpieczniejsze Walthery. Kłopotliwe okazywało się również umundurowanie, na które w pierwszym okresie czasu, nie przeznaczono odpowiednich środków.

***

Wbrew przeciwnościom losu Brygada Ochronna zdawała się sumiennie wypełniać przeznaczone jej przez ministerstwo zadania. Większość udanych zamachów na dostojników państwowych nie wynikała z braku kompetencji jej funkcjonariuszy, lecz z niefrasobliwego zachowania narażonych na niebezpieczeństwo ministrów i urzędników, czego dobrym przykładem może być los Bronisława Pierackiego.

Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:

Michał Przeperski
„Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
86
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-3-9

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Bibliografia

  • Instrukcja o prowadzeniu służby ochronnej, AAN, zespół MSW 1918–1939, sygn. 1105.
  • Robert Litwiński, Ochrona dostojników państwowych przez policję w II Rzeczypospolitej, „Niepodległość”, t. 55 (2005), s. 11–35.
  • Piotr Krzysztof Marszałek, Prawne podstawy organizacji ochrony VIP-ów w II Rzeczypospolitej, „Studia Lubuskie”, t. 5 (2009), s. 13–36.
  • Elżbieta Szumiec-Zielińska, Kompania zamkowa, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, t. 3 (2002), nr 2 (192).

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone