Cinkciarz: handlarz walut z półświatka

opublikowano: 2022-04-06 11:03
wolna licencja
poleć artykuł:
Cinkciarz był nieodzownym elementem rzeczywistości okresu PRL. Jego ryzykowna profesja sprowadzała się do nielegalnego obrotu zagranicznymi walutami. Cinkciarza wyróżniała charakterystyczna skórzana kurtka oraz „dar przekonywania”, czyli cecha pożądana u każdego wytrawnego handlowca.
REKLAMA
Pewex w Warszawie, rok 1969, fot. PAP

Pojęcie „cinkciarz” w języku polskim pojawiło się na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Termin nawiązywał do pewnego nieudolnego angielskiego sformułowania „czencz manej” (change money), które w formie pytania notorycznie było zadawane cudzoziemcom w celu zachęcenia ich do wymiany pieniędzy. Początkowo ludzie zajmujący się handlem walutą byli nazywani waluciarzami, czarnogiełdziarzami czy nawet konikami. Ostatnie pojęcie nawiązuje do praktyki hurtowego wykupywania biletów kinowych, meczowych czy koncertowych, a następnie sprzedawania ich „po paskarskich”, czyli zdecydowanie zawyżonych cenach. Cinkciarze wystawali pod Peweksami, hotelami, dworcami, restauracjami i innymi miejscami, w których mogli spodziewać się lukratywnego dochodu. Nie odstraszał ich siarczysty mróz czy upał. Byli zawsze i doskonale widzieli do kogo podejść, aby dobić targu.

Cinkciarz i okres dewizowej prosperity

Od początku instalacji władzy komunistycznej w kraju nad Wisłą obowiązywał zakaz obrotu walutą poza oficjalnym obiegiem, ale mimo wszystko istniały inne ścieżki dostępu do złota i dolarów. Z oczywistych względów w czasach stalinowskich waluciarze nie byli jeszcze powszechnie widywani na ulicach:

Wtedy siedzieli przeważnie w knajpach, kawiarniach i dokonywali transakcji z osobami zaufanymi, rekomendowanymi przez innych zaufanych. Obie strony dużo ryzykowały. Za obrót złotem i obcą walutą można było dostać kilka lat odsiadki i wśród pensjonariuszy Gęsiówki w Warszawie i innych zakładów karnych było wielu przyłapanych na gorącym uczynku kupna lub sprzedaży.
- opisywał Marek Nowakowski w książce „Mój słownik PRL-u”.

Wzmożona walka z handlarzami dewiz, którą rozpętali komuniści w maju 1952 roku oraz groźby karania śmiercią za posiadanie obcej waluty jednak nie odstraszyła ludzi parających się tym procederem.

Bon towarowy Pekao o wysokości 20 centów

Po 1956 roku rygor walutowy nieco zelżał, ale dopiero postulat Gierka o „otwarciu na Zachód” spowodował, że dostęp do upragnionych dewiz stał się zdecydowanie prostszy. Wynikało to z faktu, że w porównaniu do epoki Gomułki, w latach 70. zwielokrotniła się liczba wyjazdów zagranicznych. Na potęgę uprawiano turystykę handlową, a nowo powstałe Peweksy zachęcały Polaków oraz zagranicznych gości do kupowania „luksusowych towarów”.

Konieczność liberalizacji skostniałego systemu wynikała z potrzeby pozyskania permanentnie brakujących środków na pokrycie rosnącego zadłużenia państwa oraz na zakup zagranicznych towarów. Wzmożony popyt na dewizy mógł jednak zaspokoić wyłącznie czarny rynek, zwłaszcza że wymiana waluty po oficjalnym kursie była nieopłacalna. Z tego powodu obrót „pieniężnymi dobrami” następował u cinkciarzy. Mimo iż, handel walutą nadal wiązał się z poważnymi konsekwencjami karnymi, to tak naprawdę mało który cinkciarz się tym przejmował:

 Przede wszystkim nie było żadnego ryzyka. My, proponując nielegalny układ walutowy, wciągaliśmy zwykłych ludzi do swojego świata, z którego nie było wyjścia. Przecież jak zgadza się na kant i nielegalną wymianę na naszych warunkach, to nie pójdzie milicję. Więc jak nas złapano za rękę, to dostaliśmy tylko po mordzie. I tak się opłacało.
- wspominał stary waluciarz w książce „Spowiedź Nikosia zza grobu” autorstwa Tadeusza Batyra.
REKLAMA

Okres „gierkowskiego dobrobytu” był dla cinkciarzy czasem prosperity. Ze statystyk milicyjnych wynika, że uliczni handlarze walutowi „skupowali” dziennie około 600 dolarów. Co przekładało się na miesięczny dochód w granicach 14–20 tysięcy złotych. Stanowiło to wielokrotność średniej pensji polskiego robotnika. Anglojęzyczny cinkciarz mógł zarobić nawet do 100 tysięcy złotych w danym miesiącu! Tak „kosmiczne” utargi uzyskiwano w największych aglomeracjach miejskich, takich jak Trójmiasto, Warszawa, Kraków, Wrocław i Katowice. Szacuje się, że w metropoliach mogło działać od kilkudziesięciu do nawet 300 waluciarzy.

Co ciekawe, wśród przedstawicieli cinkciarskiego fachu, aż 27% stanowiły kobiety. Handlem walutą zajmowali się również kelnerzy, taksówkarze, prostytutki, stewardesy czy szatniarze. W jednym z odcinków popularnego serialu Jerzego Gruzy – „Czterdziestolatek” – pojawiła się kapitalna scena, w której to syn Stefana Karwowskiego ogłasza podczas lekcji, że w przyszłości chciałby zostać szatniarzem. Współcześnie to dziecięce marzenie wydaje się być co najmniej zaskakujące, ale w okresie PRL-u osoby pracujące w hotelach typu Victoria czy Polonia jednocześnie pełniły funkcje w Urzędzie Bezpieczeństwa. Ta rola zapewniała im nieograniczone możliwości i szanse na lepsze zarobki. Z tego powodu pracownicy hoteli mogli za odpowiednie „napiwki” spełniać życzenia gości. Ten proceder dokładnie został ukazany w filmie Jana Łomnickiego – „Wielka wsypa”, gdzie w postać ubeckiego szatniarza wcielił się Gustaw Lutkiewicz.

Cinkciarze i początki zorganizowanej przestępczości

Nie każdy cinkciarz był uczciwy. Wśród waluciarzy zdarzali się również oszuści. Hochsztaplerzy stosowali różnorodne sztuczki, aby tylko zarobić na naiwności swoich klientów. Jedną z nich była podmianka. Cinkciarz wręczał zainteresowanemu plik zwiniętych banknotów z prośbą o przeliczenie. Gdy okazywało się, że w rulonie brakowało jednego lub dwóch banknotów, handlarz z powrotem brał do ręki bloczek pieniędzy i sprawnym ruchem podmieniał pakiet, oddając uzupełniony plik. Z tą jednak różnicą, że na wierzchu znajdowały się prawidłowe dewizy, a resztę nominałów została podmieniona na pocięty papier gazetowy. Innym trikiem było wzbudzanie paniki. Cinkciarz okrzykiem „uwaga milicja!” prowokował swojego klienta do ucieczki, tym samym uzyskując całą kwotę z feralnej wymiany walut. Tego typu zagrywki można zobaczyć w filmie „Sztos” Olafa Lubaszenki. Niemniej zdecydowana większość cinkciarzy była uważana za solidną firmę, która uczciwie spełniała rolę ulicznego banku.

REKLAMA
Kiosk dewizowy w hotelu „Continental” Orbis w Szczecinie, rok 1966

Z oczywistych względów wymieniane pieniądze nie pochodziły z „uczciwego” zarobku. Gotówka obracana przez cinkciarzy przeważnie należała do przemytników lub prywaciarzy, dlatego waluciarze podlegali tzw. „bankierom” lub „bankowcom”, którzy to ustalali reguły gry w peerelowskim podziemiu przestępczym.

Dwie ostatnie dekady PRL były okresem, w którym ścieżki kapitalizmu i socjalizmu wzajemnie się przenikały, co przyczyniło się do stworzenia struktur zorganizowanych grup przestępczych. To w tym czasie nastąpiła eskalacja „szajek” złodziei samochodów, przemytników drogocennej biżuterii czy handlarzy dewiz. Ponadto rozwój centrali handlu zagranicznego i pojawienie się spółek polonijnych doprowadziło do zaistnienia symbiozy między światem przestępczym a peerelowskimi służbami. Ten aspekt został szerzej opisany w książce „Brudne wspólnoty. Przestępczość zorganizowana w PRL w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku” pod redakcją Karola Nawrockiego i Daniela Wincentego. 

Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:

Paweł Sztama
„Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
127
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-14-3
Kantor wymiany walut w Al. Jerozolimskich w Warszawie, rok 1992, fot. PAP

Bezkarna działalność cinkciarzy wynikała ze współpracy z funkcjonariuszami Służb Bezpieczeństwa. Waluciarze otrzymywali od nich ochronę w zamian za przekazywanie informacji. Zgodnie z sugestią Tadeusza Batyra: to nie waluciarze tworzyli walutową mafię, byli tylko narzędziem w rękach mafijnego systemu. W 1989 roku został zlikwidowany pion zajmujący się przestępstwami gospodarczymi. W nowej rzeczywistości politycznej nie powołano aparatu kontroli wewnętrznej ani centrum, które zwalczałoby organizacje mafijne. Tego typu zaniedbania doprowadziły w latach 90. do masowego wzrostu przestępczości zorganizowanej, która nie mogłaby sprawnie funkcjonować bez ludzi wywodzących się z komunistycznych służb.

Cinkciarze zniknęli wraz z nadejściem okresu transformacji ustrojowej. Wprowadzenie zagranicznych pieniędzy do jawnego obiegu podważyło sens istnienia tej profesji. Wielu z nich otworzyło salony samochodowe, restauracje oraz kantory.

Cinkciarz w kulturze popularnej

Dzieła polskiej kinematografii w niezwykle ciekawy sposób zaprezentowały sylwetki cinkciarzy oraz kulisy ich profesji. Najbardziej znanym filmem o handlarzach walutą jest „Sztos”, w którym to duet cinkciarzy – „Eryk” (Jan Nowicki) i „Synek” (Cezary Pazura) – traci dużą sumę pieniędzy w ustawionej grze pokerowej. Ich celem jest zemsta, ale zanim główni bohaterowie odegrają się na swoich wrogach – muszą zdobyć pieniądze. Posiadając waluciarski fach w ręku, zarabiają w nieuczciwy sposób na naiwności dewizowych turystów – stosując przy tym najrozmaitsze sztuczki. Co ciekawe, scenariusz do filmu oparto na historii przyjaźni gdańskiego kryminalisty Nikodema Skotarczaka („Nikosia”) i jego mentora – Ryszarda Glinkowskiego o pseudonimie „Tato”. W „Sztosie” linia fabularna oparła się na perspektywie „Synka”, a więc domniemanego Skotarczaka.

REKLAMA

Fabularyzowaną historię „Nikosia” można obejrzeć w produkcji „Jak pokochałam gangsterareżyserii Macieja Kawulskiego. W trzygodzinnym filmie nie zabrakło również „epizodu dewizowego”, w którym to bracia Skotarczakowie udają się do Budapesztu. Kierunek wyprawy cinkciarzy posiada uzasadnienie. Stolica Węgier była w tamtym czasie także stolicą przemytników, waluciarzy i innych grup przestępczych migrujących z całego bloku wschodniego. Sezon turystyczny w Budapeszcie trwał cały rok, dlatego i cinkciarze mogli nieustannie prowadzić tam swoje „interesy”.  Peerelowski półświatek lat 70. i 80. XX wieku został również obrazowo przedstawiony w serialu „07 zgłoś się” z niezapomnianym  Bronisławem Cieślakiem wcielającym się w rolę porucznika Borewicza.

Echa cinkciarskiej działalności zostały także ukazane w filmie Wojciecha Wójcika – „Tam i z powrotem”. Jednym z drugoplanowych bohaterów jest cinkciarz Wiesław Król, który całymi dniami stoi przed bankiem, zaczepiając przechodniów znanym hasłem – „bony, dolary”. Wraz z rozwojem fabuły, widz poznaje losy waluciarza, który niegdyś był „grubą rybą” przestępczego podziemia i poza pieniężnymi transakcjami, potrafił załatwić między innymi lewe dokumenty.

Pewex przy ul. Grzybowskiej w Warszawie, rok 1989, fot. PAP

Scena z kultową frazą „bony, dolary” pojawiła się również w legendarnym „Piłkarskim pokerze” Janusza Zaorskiego. Przedstawiała ona sytuację, gdzie prezes klubu „Koks Zabrze”, którego w brawurowy sposób zagrał Jan Englert, wchodzi w celach pożyczkowych do banku. Wątek cinkciarski został poruszony nawet w „Człowieku z Żelaza”, gdyż głównego bohatera Macieja Tomczyka (Jerzego Radziwiłowicza) oskarżono o handel walutą. Gamę najróżniejszych nielegalnych interesów od czasów stanu wojennego do początków III RP, świetnie obrazuje także wspominana już „Wielka wsypa”. Ponadto warto przypomnieć o całej masie filmowych powieści kryminalnych i milicyjnych, które w znacznym zakresie wychodziły poza aspekt handlu walutą. Z kolei za południową granicą Polski nakręcono film, który w całości ukazywał blaski i cienie świata cinkciarzy. Oryginalny tytuł czechosłowackiej produkcji brzmiał „Bony a klid”, zaś w Polsce na plakatach widniała sugestywna nazwa – „Cinkciarze”.

Literatura nie ustępuje kinematografii, dlatego wiele tytułów książek porusza wątek handlu walutą. Najważniejsze z nich to:  „Smutek cinkciarza” Sylwii Chutnik, „Cinkciarz” Władysława Maksymiuka czy „Niebieski Ptak” Piotra Wojasza. Zupełnie oddzielny temat stanowią niezliczone biografie polskich kryminalistów z lat 90., gdzie często pojawia się wątek cinkciarski. Należy jednak podkreślić, że jednym z celów tych „gangsterskich” pozycji jest wybielanie oraz idealizowanie przestępczych działań głównych bohaterów. 

Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:

Tomasz Leszkowicz
„Oblicza propagandy PRL”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
116
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-05-1

Bibliografia:

  • Batyr Tadeusz, Spowiedź Nikosia zza grobu, wyd. Zona Zero, Warszawa 2022.
  • Boćkowska Aleksandra, Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL, Wydawnictwo Czarne, Sękowa 2017.
  • Czekierda Franciszek, Zapomniane słowa z PRL-u i nie tylko, Wydawnictwo Bosz, Lesko 2019.
  • Gottesman Krzysztof, Cinkciarze i panienki, Pamięć pl, nr 7-8, 2015, s. 8-9.
  • Kunicki Kazimierz, Ławecki Tomasz, Afery gospodarcze PRL. Aferzyści, spekulanci, szmalcownicy, Bellona, Warszawa 2017.
  • Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego. Twórcy, filmy i konteksty, Videograf II, Katowice 2009.
  • Machcewicz Anna, Bunt. Strajki w Trójmieście. Sierpień 1980, Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2015.
  • Nawrocki Karol, Wincenty Daniel, Brudne wspólnoty. Przestępczość zorganizowana w PRL w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, IPN, Warszawa 2018.
  • Nowakowski Marek, Mój słownik PRL-u, IPN, Warszawa 2012.
  • Zblewski Zdzisław, Abecadło PRL, Znak, Kraków 2008.
  • Z filmoteki bezpieki odc. 41 – Kryptonim konik, IPNtv.

Redakcja: Natalia Stawarz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone