Co Sigmund Freud sądził o III Rzeszy?

opublikowano: 2024-05-22 12:05
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Sigmund Freud unikał dyskusji o emigracji, jednak po Anschlussie Austrii musiał uciekać z Wiednia. On, Stefan Zweig i inni byli przedstawicielami tej części niemieckojęzycznego świata, która straciła ochotę na to, by dalej żyć…
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Andrew Nagorskiego „Freudowi na ratunek”.

Sigmund Freud w 1921 roku

Choć Freuda angażowały takie spory wewnątrz jego ruchu, nie mógł ignorować głębszego kryzysu gospodarczego i politycznego Europy, którego cień padał na cały kontynent. Było to szczególnie widoczne w Niemczech, kraju, który do tego czasu odgrywał ważną rolę w głoszeniu jego teorii i praktyki. Pierwsze sukcesy zawdzięczał w znacznej mierze zmarłemu w 1925 roku Karlowi Abrahamowi oraz Eitingonowi, który był synem bogatego biznesmena, właściciela salonu z futrami w Nowym Jorku. W roku 1920 Eitingon sfinansował otwarcie w Berlinie kliniki psychoanalitycznej, w której leczono pacjentów i szkolono kolejnych psychoanalityków. Wnętrza placówki zaprojektował najmłodszy syn Freuda, Ernst, który po wojnie osiedlił się w niemieckiej stolicy.

Dzięki szczodrości Eitingona fundującego Berliński Instytut Psychoanalityczny ta dziedzina rozwijała się w Berlinie szczególnie dobrze. Według jednego ze źródeł w latach 1920–1930 placówka przeprowadziła 1955 konsultacji, z których niemal trzecia część zakończyła się psychoanalizą. Pacjentami zajmowało się dziewięćdziesięciu czterech terapeutów, w większości członków Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego. Gdy rosła reputacja instytutu, niczym magnes przyciągał on osoby aspirujące do psychoanalizy, nie tylko z Niemiec, ale także z Wielkiej Brytanii, Francji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych i z innych krajów. Prowadziło to do efektu mnożnikowego, gdyż niektórzy z powracających absolwentów zakładali własne instytuty.

Gdy w roku 1929 załamała się giełda, ojciec Eitingona utracił swój majątek. Trzy lata później zmarł. Max nie mógł już szczodrze wspierać instytutu w Berlinie i wiedeńskiego wydawnictwa Freuda. Spadła też znacznie sprzedaż książek twórcy psychoanalizy – a przynosiło to poważny dochód. W styczniu 1932 roku Eitingon odwiedził go w Wiedniu, by omówić przyszłość berlińskiego instytutu i wydawnictwa. Niepokoiły go nie tylko problemy finansowe, ale też rosnąca pozycja NSDAP Hitlera. Rozważał już wówczas możliwość emigracji do Palestyny. Freud koncentrował się na problemach finansowych. W tym czasie nadal nie dostrzegał większego niebezpieczeństwa. W efekcie Eitingonowi poradził utrzymanie możliwie długo berlińskiego instytutu, prosząc go, by pozostał na miejscu.

By utrzymać wydawnictwo, najstarszy syn Freuda, Martin, przejął stanowisko dyrektora i poprosił wierzycieli o zawieszenie spłat, redukując przy tym koszty. W kwietniu Freud wystosował do Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego i instytutów w różnych krajach apel o pomoc. Jako że Eitingon cierpiał w tym czasie na „lekką zakrzepicę mózgową”, tłumaczeniem, kolportażem i dalszymi czynnościami zajął się jak zawsze pełen energii Jones. Freud nie spodziewał się wiele po tych działaniach w samym środku światowego kryzysu. „Nie oczekuję jakichkolwiek rezultatów”, stwierdził. „Być może powtarzamy jedynie groteskowy akt ratowania klatki z kanarkiem, w czasie gdy płonie dom”.

REKLAMA

Tymczasem, jak odnotował Jones, jego apel spotkał się z „natychmiastową i szczodrą odpowiedzią”, zwłaszcza po drugiej stronie Atlantyku. „Sytuację ocaliła szczodrość amerykańskich kolegów, za co należą im się wszelkie pochwały”, pisał.

W dolnym rzędzie: Sigmund Freud, G. Stanley Hall, Carl Jung; w górnym rzędzie: Abraham Brill, Ernest Jones, Sándor Ferenczi na Clark University w 1909 roku

W ten sposób odsunięto bezpośrednią groźbę bankructwa, lecz ogólne perspektywy dla ruchu Freuda, szczególnie dla jego w znacznej mierze żydowskich praktyków, były coraz groźniejsze. Choć nie chciał brać pod uwagę szerszego obrazu politycznego, nie mógł go całkowicie ignorować. Nadal jednak trzymał się przekonania, że nie ma powodu do paniki. W czasie wizyty Bullitta w Berlinie w 1930 roku w toku prac nad książką o Wilsonie Freud powiedział mu: „Naród, który wydał Goethego, nie może zejść na złą drogę”.

Wkrótce jednak odczuł reperkusje we własnej rodzinie. W 1932 roku Oliver, który jak Ernst zamieszkał w Berlinie, utracił pracę jako inżynier; przez pozostały czas pobytu w mieście zdany był na wsparcie ojca. Jeszcze nim Hitler zdobył władzę w styczniu 1933 roku exodus żydowskich psychoanalityków z Europy przybrał na sile. Szukali nowego życia w Stanach Zjednoczonych, w Palestynie i w innych krajach.

Freud jednak nie miał zamiaru wyjeżdżać. Przede wszystkim był przywiązany do swojego wiedeńskiego życia i przekonany, że jest zbyt stary i chory na takie przedsięwzięcie. Nie oznaczało to, że lekceważył ruch syjonistyczny, który ze względu na rosnący w Europie antysemityzm zyskiwał na znaczeniu. W końcu, jak Einstein, był członkiem pierwszej rady Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i z zasady popierał ideę znalezienia nowego domu dla Żydów. Jak pisał pod koniec 1930 roku do tłumacza swych książek w Jerozolimie: „Syjonizm wzbudził moją największą sympatię”. Było to „coś, co obecna sytuacja zdaje się usprawiedliwiać”, dodał, choć „wolałbym się w tej kwestii mylić”.

Syjonizm jednak budził u Freuda uczucia bardziej sprzeczne, niż był gotów przyznać. W ciągu poprzedniego roku w Ziemi Świętej doszło do starć, w których zginęło stu trzydziestu Żydów. W następstwie do Freuda z prośbą o wsparcie napisał Chaim Koffler, wiedeński przedstawiciel Keren ha-Jesod, fundacji zorganizowanej przez ruch syjonistyczny dla pomocy Żydom imigrującym do Palestyny. „Nie mogę postąpić zgodnie z Pańskim życzeniem”, odpowiedział Freud w liście datowanym 26 lutego 1930 roku. „Ktokolwiek pragnie wpływać na masy, musi wpierw dać im coś porywającego i energizującego, a moje trzeźwe spojrzenie na syjonizm na to nie pozwala”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrew Nagorskiego „Freudowi na ratunek” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrew Nagorski
„Freudowi na ratunek”
cena:
Tytuł oryginalny:
Saving Freud
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania:
2024
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
336
Seria:
Historia
Premiera:
07.05.2024 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-053-7
EAN:
9788383380537
REKLAMA

Freud uprzejmie, acz zdecydowanie wyjaśnił, że choć żal mu żydowskich ofiar zamieszek, „nieufność Arabów po części wynika z bezprzykładnego fanatyzmu naszych rodaków”. Bardziej ogólnikowo dodał: „Nie sądzę, by Palestyna kiedykolwiek mogła stać się państwem żydowskim ani że świat chrześcijaństwa czy islamu kiedykolwiek pozwolą, by ich święte miejsca znalazły się pod władzą Żydów. Bardziej rozsądne wydaje mi się utworzenie żydowskiej ojczyzny w kraju mniej obciążonym historycznie. Wiem jednak, że taki racjonalny punkt widzenia nigdy nie wzbudziłby entuzjazmu mas i finansowego wsparcia bogatych”.

Nie była to odpowiedź, na jaką liczył Koffler, który zaznaczył ołówkiem na marginesie: „Nie pokazywać obcokrajowcom”. Zdaniem przedstawicieli Biblioteki Narodowej Izraela, w której przechowywany jest egzemplarz listu, nie był on publikowany przez sześćdziesiąt lat.

Sigmund Freud na zdjęciu autorstwa Ferdinanda Schmutzera z 1926 roku

27 stycznia 1933 roku, na trzy dni przed mianowaniem Hitlera kanclerzem, Eitingon złożył Freudowi w Wiedniu kolejną wizytę, by omówić dalsze losy ich ruchu. Do tego czasu Jones zastąpił Eitingona na stanowisku prezesa Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego, Freud jednak nadal polegał na Eitingonie, swoim człowieku w Berlinie, w sprawie prób zachowania wszystkiego, co tylko się da, w Niemczech. W liście z 3 kwietnia wzywał Eitingona, by pozostał tam jak najdłużej, przyznając jednak, że skutki przejęcia władzy przez nazistów są odczuwalne także w Wiedniu. „Nie brakuje prób wzbudzenia paniki, ale tak jak Pan opuszczę mój dom dopiero w ostatniej chwili, a zapewne nawet nie wtedy”, pisał.

W tym czasie w Wiedniu z pewnością łatwiej było uchronić się przed paniką niż w Berlinie, gdzie pożar Reichstagu 27 lutego dostarczył wymówki dla zawieszenia swobód obywatelskich i przyznania Hitlerowi pełnej władzy dyktatorskiej – zgodnie z warunkami niewinnie nazwanej ustawy o pełnomocnictwach. Jones pisał do Freuda dnia 3 marca: „Musi się Pan cieszyć, że Austria nie jest częścią Niemiec”.

W nowym porządku rzeczy antysemityzm stał się oficjalną polityką, a jako jednych z pierwszych wzięto na cel lekarzy. Niearyjscy lekarze, w tym psychoanalitycy, nie mogli już brać udziału w prywatnych ani publicznych planach ubezpieczeń zdrowotnych, przez co właściwie utracili możliwość zarobkowania. Eitingon musiał zrezygnować ze stanowiska dyrektora Berlińskiego Instytutu Psychoanalitycznego. Jego miejsce zajął Karl Boehm, jeden z dwóch tylko „Aryjczyków” wśród członków zarządu.

Jeszcze tego roku Eitingon wyemigrował do Palestyny, gdzie niezwłocznie zorganizował Palestyńskie Towarzystwo Psychoanalityczne. Większość innych żydowskich psychoanalityków także uciekła z Niemiec. Jones z Londynu pomagał organizować niektóre wyjazdy, a nawet z własnych oszczędności pokrył koszty sprowadzenia wdowy po Karlu Abrahamie i ich córki. Regularnie też konsultował się z Anną Freud, pełniącą rolę sekretarza Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego, i kontaktował się z kolegami w innych krajach, by ostrzegać o sytuacji i prosić ich o pomoc. W kwietniu opisał sytuację w liście do nowojorskiego psychoanalityka nazwiskiem Smith Ely Jelliffee:

REKLAMA
Mamy tu huk roboty z uchodźcami politycznymi. Około siedemdziesięciu tysięcy wydostało się z Niemiec w ostatniej chwili. Wśród nich jest większość Niemieckiego Towarzystwa Psychoanalitycznego […]. Prześladowania były znacznie gorsze, niż może myślisz, i naprawdę dorównywały średniowiecznym.

Nazistowska machina propagandowa obrała za cel nie tylko psychoanalityków niemieckich, ale i cały ruch – wraz z jego założycielem. „Psychoanaliza to wspaniały przykład, że dla nas, Niemców, od Żyda nigdy nie może przyjść nic dobrego, nawet gdy uzyskuje on [Freud] «osiągnięcia naukowe»”, uznało czasopismo „Deutsche Volksgesundheit aus Blut und Boden” [Niemieckie zdrowie publiczne z krwi i ziemi] w numerze z sierpnia/września 1933 roku. „Nawet jeśli dał nam 5 procent tego, co nowe i, zdawałoby się, dobre, 95 procent jego doktryny jest szkodliwe i niszczące dla nas”.

Sigmund Freud z córką Anną w 1913 roku

Wieczorem 10 maja tysiące studentów wzięły udział w paradzie z pochodniami, która prowadziła na plac naprzeciw berlińskiego uniwersytetu. Tam podłożono ogień pod wielką stertą książek, do której wciąż dorzucano nowe tomy. Były to prace znienawidzonych przez nazistów autorów: od Thomasa Manna, Ericha Marii Remarque’a, Liona Feuchtwangera po H.G. Wellsa, Jacka Londona i Helen Keller. Na liście, rzecz jasna, znajdował się i Freud. Nim jego książki ciśnięto na stos, wodzirej przedstawił specjalne wyjaśnienie: „Przeciwko niszczącemu duszę wyolbrzymianiu życia seksualnego, w imieniu szlachetnej duszy ludzkiej, oddaję płomieniom pisma niejakiego Sigmunda Freuda!”.

Zwracając się do studentów, minister propagandy Joseph Goebbels oświadczył: „Duch narodu niemieckiego znów może znaleźć swój wyraz. Płomienie te nie tylko oświetlają kres starej epoki; rozpalają także nową”. Do podobnych aktów palenia książek dochodziło także w innych miastach niemieckich.

W pierwszym odruchu Freud lekceważył te mrożące krew w żyłach sceny. „Jakiegoż postępu dokonujemy”, pisał do Jonesa. „W wiekach średnich spaliliby mnie; teraz zadowalają się spaleniem moich książek”. Jak pisał jego biograf Peter Gay, „Musiał być to jego najmniej proroczy bon mot”.

Freud jednak rozumiał niektóre implikacje tych wydarzeń, przynajmniej dla jego bliskich nadal mieszkających w Niemczech. Zgodził się z decyzją Eitingona i innych kolegów o wyjeździe, nim naziści zaczęli ograniczać możliwość emigracji, szczególnie Żydom. W pełni też popierał decyzję obu synów o ucieczce z Niemiec. Pisząc do bratanka Samuela mieszkającego w Manchesterze, wyjaśniał, że dla jego synów „życie w Niemczech stało się niemożliwe”. Ernst, architekt i projektant wnętrz, przeniósł się do Londynu, Oliver zaś, inżynier lądowy, udał się do Francji.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrew Nagorskiego „Freudowi na ratunek” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrew Nagorski
„Freudowi na ratunek”
cena:
Tytuł oryginalny:
Saving Freud
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania:
2024
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
336
Seria:
Historia
Premiera:
07.05.2024 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-053-7
EAN:
9788383380537
REKLAMA

Wielu przyjaciół i kolegów Freuda, przerażonych obrotem wydarzeń w Niemczech, zaczęło namawiać go na emigrację. „W naszych kręgach już teraz istnieje wielka obawa”, pisał w liście do Marii Bonaparte 16 marca 1933 roku. „Ludzie uważają, że nacjonalistyczne ekstrawagancje w Niemczech mogą rozszerzyć się na nasz mały kraj. Radzono mi nawet, bym uciekł do Szwajcarii lub do Francji”. Jednak jego zdaniem wszelkie te rady to „bzdury”. „Nie uważam, by istniało tu jakiekolwiek niebezpieczeństwo, a nawet gdyby nadeszło, jestem zdecydowany czekać na nie tutaj. Jeśli mnie zabiją – dobrze. To taki sam rodzaj śmierci jak inny. Zapewne jednak to tylko tanie przechwałki”.

Pomnik Sigmunda Freuda w Wiedniu (fot. Granada)

Odpowiadając dziesięć dni później na zaproszenie Marii Bonaparte, by zamieszkał w jej domu w podparyskim Saint-Cloud, podziękował jej: „Zdecydowałem się nie skorzystać z zaproszenia; to raczej nie będzie konieczne. Skala brutalności w Niemczech zdaje się opadać” – po raz kolejny zdradzając myślenie życzeniowe. W tym samym liście jednak nieco bardziej realistycznie stwierdził, że „systematyczne represje wobec Żydów, pozbawianie ich wszystkich stanowisk, ledwie się rozpoczęły”. Twierdził też, że „prześladowanie Żydów i ograniczanie wolności intelektualnej to jedyne elementy programu Hitlera, które da się przeprowadzić. Reszta to słabość i utopijność”.

Sándor Ferenczi z Budapesztu w ostatnim liście do Freuda (zmarł w maju) szczególnie mocno argumentował, że powinien jak najszybciej uciec z Wiednia. Odpowiedź była równie nieustępliwa. Psychoanalityk odrzucał w niej, jak to nazwał, „motyw ucieczki”, podobnie jak w liście do Marii. „Z radością mogę Pana poinformować, że nie myślę o opuszczeniu Wiednia”, pisał 2 kwietnia. Wymienił szereg praktycznych powodów stojących za tą decyzją: „Nie jestem dość mobilny, a jestem nazbyt zależny od mojego leczenia, od różnych udogodnień i wygód. Co więcej, nie chcę zostawiać tu mojego majątku. Zapewne jednak pozostałbym, nawet gdybym był w pełni zdrowy i młody”.

Freud bowiem pragnął wierzyć, że niezależnie od rozwoju wydarzeń w Niemczech resztę swych dni może przeżyć w Wiedniu. „Nie ma dla mnie osobistego zagrożenia”, pisał do Ferencziego. „Wyobrażając sobie życie z tłamszeniem nas, Żydów, jako skrajnie niemiłe, proszę nie zapominać, jakie niewygody dla uchodźców wiążą się z osiedleniem się za granicą, czy to w Szwajcarii czy w Anglii. Moim zdaniem ucieczka byłaby usprawiedliwiona wyłącznie bezpośrednim zagrożeniem życia”.

REKLAMA

Cztery dni po spaleniu w Berlinie jego książek Freud napisał do Lou Andreas-Salomé w bardziej refleksyjnym nastroju, napomykając, że nie jest tak spokojny jak zwykle co do braku bezpośredniego zagrożenia. „U nas sprawy mają się tak, jak można się spodziewać w tych szalonych czasach. Nawet Anna bywa przygnębiona”.

Popularny austriacko-żydowski autor Stefan Zweig, którego książki również ciśnięto w Berlinie na stos, kilkukrotnie rozmawiał z Freudem „o okrucieństwach i grozie hitleryzmu”. „Jako człowiek głęboko humanitarny, Freud był wstrząśnięty tym straszliwym wybuchem bestialstwa, ale jako myśliciel nie był ani trochę zdziwiony”, wspominał Zweig. Jako że twórca psychoanalizy „nie wierzył w supremację kultury nad popędami”, dojście do władzy nazistów sprawiło, że „głoszony przez niego pogląd – co oczywiście nie wprawia go w dumę – iż pierwotny instynkt zagłady, pęd do barbarzyństwa jest w człowieku nie do wyplenienia, znalazł tak przerażające potwierdzenie”.

Stefan Zweig

Freud potrafił analizować wydarzenia z takim dystansem, jednak nie zdołał wyciągnąć z nich logicznych wniosków co do własnej sytuacji. Pod tym względem nie był w żadnym razie wyjątkiem, zwłaszcza w Austrii, gdzie panowało złudzenie, iż niebezpieczeństwa barbarzyńskiego, niszczycielskiego popędu będzie można utrzymać w ryzach. „Z niezbyt wielką dumą myślimy dziś o naszym ówczesnym zaślepieniu politycznym, a z przerażeniem o tym, dokąd nas zaprowadziło”, pisał potem Zweig. „Gdyby znalazł się ktoś, kto chciałby ten stan rzeczy wyjaśnić, musiałby oskarżać innych, a któż z nas ma do tego prawo?”

Choć niektórzy niemieccy Żydzi – jak Albert Einstein, który w grudniu 1932 roku, tuż przed dojściem Hitlera do władzy, wyjechał do Stanów Zjednoczonych – wcześnie zrozumieli skalę zagrożenia, byli raczej wyjątkiem od reguły. Patrząc z perspektywy, Zweig napisał: „Muszę przyznać, że nikt z nas, przebywających w Niemczech i Austrii w roku 1933, a nawet w 1934, nie uważał za możliwe setnej, tysięcznej cząstki tego, co miało stać się rzeczywistością w kilka tygodni później”.

Zweig jednak mógł stwierdzić, że jego polityczna ślepota nie trwała nawet w przybliżeniu tak długo jak u Freuda. Wkrótce bowiem pisarz doszedł do wniosku, że Austria nie zdoła uniknąć koszmarów Hitlera, i w roku 1934 wyemigrował do Anglii. W roku 1940 wraz z drugą żoną na krótko przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, a w końcu osiedli w Petrópolis w Brazylii. Czuł się tam samotny i odizolowany, przygnębiały go niemieckie zwycięstwa w pierwszej fazie wojny i aż nazbyt dobrze potrafił sobie wyobrazić to, co działo się w opanowanej przez hitlerowców Europie. W efekcie 22 lutego 1942 roku wraz z żoną zażył śmiertelną dawkę barbituranów. W ostatnim liście Zweig pisał: „Moja duchowa ojczyzna, Europa, zniszczyła samą siebie”. Dotyczyło to jego niemieckojęzycznego świata; nie miał już sił żyć dalej.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrew Nagorskiego „Freudowi na ratunek” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrew Nagorski
„Freudowi na ratunek”
cena:
Tytuł oryginalny:
Saving Freud
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania:
2024
Okładka:
całopapierowa
Liczba stron:
336
Seria:
Historia
Premiera:
07.05.2024 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-053-7
EAN:
9788383380537
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Andrew Nagorski
(ur. 1947) studiował historię w Amherst College, pod koniec lat sześćdziesiątych był studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podczas kariery w „Newsweeku” kierował biurami w Hongkongu, Moskwie, Rzymie, Bonn, Warszawie i Berlinie. Jako specjalista od spraw Europy Wschodniej relacjonował m.in. powstanie Solidarności. Rozgłos zyskał w 1982 r., gdy niezależne, ostre komentarze doprowadziły do wydalenia go ze Związku Radzieckiego. Jest laureatem wielu nagród oraz autorem bestsellerowych książek, w tym wydanych przez REBIS: Największej bitwy, Hitlerlandu i Łowców nazistów.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone