Co się działo we Lwowie u zarania niepodległości Polski?

opublikowano: 2023-12-11 14:50
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Odzyskanie przez Polskę niepodległości nie było jednorazowym wydarzeniem, ale stosunkowo długim procesem, którego najistotniejsze punkty miały miejsce w listopadzie 1918 roku. Jak to wyglądało we Lwowie?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki „Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości” pod red. Stanisława Wiecha i Michała Zawiszy.

Lwów, ulica Marszałkowska, około 1915 roku (fot. Polona)

Odzyskanie przez Polskę niepodległości nie było jednorazowym wydarzeniem, ale stosunkowo długim procesem, którego najistotniejsze punkty miały miejsce w listopadzie 1918 r. To wtedy uformowały się najwyższe władze z Tymczasowym Naczelnikiem Państwa i powołanym przez niego rządem. Piłsudski oficjalnie 16 listopada notyfikował „rządom i narodom wojującym i neutralnym” istnienie niepodległego państwa, wydał dekrety o wyborach i o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego (28 listopada). To wprowadzało odrodzone państwo polskie z powrotem na mapę polityczną Europy i decydowało o jego demokratycznym obliczu. Jednakże kryzys monarchii zaborczych Niemiec i Austro-Węgier, widoczny na przełomie października i listopada 1918 r., powodował uaktywnienie dążeń niepodległościowych narodów wchodzących w ich skład. Do największego dramatu doszło w Galicji Wschodniej, gdzie zderzyły się aspiracje Polaków i Ukraińców.

Wojna, której jedna ze stron nie chciała, a druga powinna jej unikać, spowodowała katastrofę, przede wszystkim dla tworzącej się państwowości ukraińskiej, ostatecznie niepowstałej. Ukraiński zamach wojskowy z 31 października na 1 listopada 1918 r. udał się na większości obszaru Galicji Wschodniej z wyjątkiem powiatów położonych na zachodnim brzegu Sanu, w Przemyślu, Borysławiu i Lwowie. Przedmiotem moich uwag będzie obrona Lwowa od 1 do 22 listopada. Obrona, a nie walki o Lwów, jak to ostatnio – najpewniej w imię poprawności politycznej – przedstawiane jest to wydarzenie. Z uwagi na fakt, iż ukraiński zamach był skierowany przeciwko stanowiącym bezwzględną większość polskim mieszkańcom miasta i to oni czynnie wystąpili w jego obronie. Obrona przeszła do legendy, w dwudziestoleciu podtrzymywanej przez miasto i władze centralne, a w PRL-u zachowanej w pamięci i przekazywanej w rodzinach. Samotna obrona Lwowa spowodowała uaktywnienie nastrojów patriotycznych, nie tylko w Galicji, ale także w innych częściach tworzącego się państwa, które m.in. wyrażały się w spontanicznej akcji pomocy dla walczącego miasta. Po przybyciu do Warszawy Piłsudskiego dążenia te nabrały bardziej zorganizowanej akcji.

O zamachu ukraińskim i próbie przejęcia władzy we Lwowie pisano już dużo przed wojną i po odzyskaniu niepodległości w 1989 r. Wypada zatem ograniczyć się do kilku uwag. Zamach ukraiński byłby niemożliwy bez politycznej i wojskowej protekcji austriackiej. Po pokoju brzeskim orientacja austriacka wśród społeczeństwa polskiego załamała się i zaborca to widział. Zaczęto stawiać na Ukraińców jako lojalnych wobec Wiednia. Zewnętrznym objawem takiej polityki była dyslokacja w Galicji Wschodniej, a zwłaszcza w stołecznym Lwowie, pułków albo ich części (batalionów) o obliczu narodowościowym, wyraźnie ukraińskim. Były to: 15. Pułk Piechoty, 41. Pułk Piechoty, 13. Pułk Artylerii Ciężkiej i inne. Ponadto Ukraińcy przeważali w żandarmerii i w oddziałach tyłowych. Proces ten na szerszą skalę zaczął się od lata 1918 r. W momencie rozpoczęcia działań wojennych Ukraińcy mieli zatem wyraźną przewagę liczebną w garnizonie lwowskim, powołane dowództwo (Generalna Komenda Wojsk Ukraińskich). Zadziałał także czynnik zaskoczenia.

REKLAMA

Ponadto wojsko ukraińskie miało parasol polityczny w postaci powstałej 18 października 1918 r. Ukraińskiej Rady Narodowej, która ogłosiła się konstytuantą i proklamowała utworzenie państwa ukraińskiego w ramach monarchii austro-węgierskiej. Determinacja Ukraińców wynikała z przesłanek politycznych. Lwów miał być siedzibą najpierw kraju autonomicznego wchodzącego w skład c. i k. monarchii, następnie niepodległego państwa Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, a w końcu Zachodniego Obwodu Ukraińskiej Republiki Ludowej. Niezależnie od tych konfiguracji miasto dla Ukraińców miało wyjątkowe znaczenie i dlatego chcieli je opanować za wszelką cenę. I jeszcze istotna uwaga powodująca, że jest to obrona Lwowa, a nie walka o Lwów. Żołnierz ukraiński, przeważnie chłop, nie miał motywacji do walki. Chciał wrócić do domu po zakończeniu Wielkiej Wojny, a nie walczyć o obce dla siebie miasto. Inną postawę prezentowali Strzelcy Siczowi, ale dotarli do Lwowa z Czerniowiec dopiero 3 listopada, gdy opór obrońców Lwowa nabrał zorganizowanego charakteru.

Naczelna Komenda Wojska Polskiego we Lwowie, 22 listopada 1918 roku

W przeciwieństwie do Ukraińców strona polska zachowywała się wyraźnie pasywnie. Istniało kilka organizacji konspiracyjnych: Polska Organizacja Wojskowa (dowódca por. Ludwik de Laveaux) i związany z nią Związek Wolności (chor. Aleksander Korn), Towarzystwo Wzajemnej Pomocy b. Legionistom (kpt. Antoni Kamiński) i Polskie Kadry Wojskowe (kpt. Czesław Mączyński), a także inne organizacje patriotyczne z harcerzami na czele. Jak się wydaje, najliczniejsza i najbardziej dynamiczna to POW. Jednak organizacje niepodległościowe były dowodzone przez oficerów w niskiej randze porucznika-kapitana. Brakowało postaci o wyższej szarży wojskowej, co było ważne w obliczu zbliżającego się upadku władzy austriackiej. To mógł być płk Władysław Sikorski, jednakże z różnych względów nie przyjął roli. We Lwowie niemało było wysokiej rangi oficerów austriackich (gen. Robert Lamezan-Salins, płk Juliusz Malczewski i wielu innych), ale żaden z nich nie włączył się do działań niepodległościowych ani nie wziął udziału w obronie miasta.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości” pod red. Stanisława Wiecha i Michała Zawiszy bezpośrednio pod tym linkiem!

red. Stanisław Wiech, Michał Zawisza
„Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
328
ISBN:
978-83-8229-768-3
EAN:
9788382297683
REKLAMA

Inaczej rzecz się miała w Krakowie. Tam dowodzili wyżsi i energiczni oficerowie legionowi (Bolesław Roja, Julian Stachiewicz, Michał Tokarzewski-Karaszewicz) i to oni przejęli miasto od Austriaków i zorganizowali odsiecz. Wracając do Lwowa, tamtejsi politycy także nie odznaczali się ani inicjatywą, ani dalekowzrocznością. Biernie czekali na rozwój wydarzeń, lekceważąc wszelkie oznaki zbliżającej się burzy. W literaturze historycznej bardzo często pojawia się motyw przejęcia przez Polaków władzy we Lwowie 1 listopada (funkcjonują inne daty dzienne). Miało się to dokonać uroczyście przy udziale Polskiej Komisji Likwidacyjnej (PKL). Jednak nie podjęto kroków dla realizacji pomysłu, chyba że za takie można uznać planowane przybycie do Lwowa członków Prezydium PKL – Zygmunta Lasockiego i Aleksandra Skarbka.

Wojsko Polskie w Tarnopolu, maj 1919 roku

W odradzającej się Polsce istniało kilka ośrodków władzy, ale żaden z nich nie mógł udzielić skutecznej pomocy mieszkańcom Lwowa, ponieważ żaden z nich nie miał do tego wystarczającej siły ani też wyobraźni politycznej. Do roli naczelnego organu władzy pretendowała Rada Regencyjna wraz z podległym sobie rządem (w październiku–listopadzie 1918 r. premierami byli Bohdan Broniewski i Józef Świeżyński). Rada Miejska Lwowa uznała jej zwierzchnictwo, ale to nie miało żadnych realnych konsekwencji. Podobnie jak w przypadku nominacji wojskowej i cywilnej 27 października 1918 r. szef sztabu generalnego WP gen. Tadeusz Rozwadowski mianował gen. Stanisława Puchalskiego dowódcą wojska polskiego w Galicji i na Śląsku, a na jego szefa sztabu Sikorskiego. Trudno o gorszy wybór. Puchalski sprawował dowództwo okręgu przemyskiego, ale zupełnie nie nadawał się do takiej roli. Nie orientował się w sytuacji politycznej, nie przejawiał inicjatywy i nie odegrał żadnej roli w wydarzeniach. Co więcej, gdy dostał się do niewoli ukraińskiej, wystosował rozkaz do obrońców Przemyśla, by ci złożyli broń. Dnia 31 października Rada Regencyjna mianowała Komisarzem Generalnym dla Galicji i Śląska ks. Witolda Czartoryskiego. Był on zasłużonym działaczem społecznym i gospodarczym, dożywotnim członkiem austriackiej Izby Panów, świeżo przybyłym z Paryża. Nie orientował się niestety w złożonej sytuacji, nie podjął kroków dla objęcia urzędu.

REKLAMA

Przygotowania Ukraińców do przejęcia Lwowa nie uszły uwadze Polaków. Zachowało się wiele danych świadczących o tym, że spodziewano się ich wystąpienia. Na przykład Sikorski 28 października w raporcie do gen. Rozwadowskiego nakreślił taki scenariusz, ale wszystkie sygnały były lekceważone. Nie sądzono, by zamach wojskowy był możliwy. Ilustratywnym tego przykładem była mająca miejsce 31 października narada konspiratorów w mieszkaniach Mączyńskiego (o godz. 14.00), mjr. Marcelego Śniadowskiego (o godz. 16.00, 18.00) i w Domu Akademickim (o godz. 21.30). Szczególnie ta ostatnia konferencja była interesująca. Wobec alarmujących informacji o wystąpieniu ukraińskim De Laveaux nalegał na utworzenie wspólnego dowództwa i oferował podporządkowanie mu dowodzonej przez siebie organizacji. Do tego nie doszło, a konspiratorzy rozeszli się do domów, odwołano także pogotowie POW. Tak więc zamach ukraiński zastał Polaków zupełnie nieprzygotowanych. Szybko otrząśnięto się z zaskoczenia i już przed południem 1 listopada utworzono Naczelną Komendę Wojsk Polskich z kpt. Mączyńskim na czele. Następnie przystąpiono do planowych działań wojskowych i organizacyjnych. Ukraińcy mieli za mało sił, by obsadzić całe miasto i nim zarządzać. Przez pierwszych kilka dni władza ukraińska polegała na tym, że zajęli wszystkie najważniejsze gmachy publiczne Namiestnictwa, Sejmu Krajowego i Ratusza, także koszary, a po mieście jeździły samochody z żołnierzami gęsto strzelającymi na wiwat w powietrze.

Tank Piłsudskiego, polski automobil pancerny służący obrońcom Lwowa

Początkowo nawet komunikacja miejska (tramwaje) działała normalnie. Nie powstała ukraińska władza administracyjna w mieście, ponieważ znowu Ukraińcy nie mieli ludzi, by uruchomić urzędy i instytucje. Polacy również nie chcieli tam pracować – warunkiem było złożenie przysięgi państwu ukraińskiemu. Tak więc próba przejęcia Lwowa przez Ukraińców zakończyła się niepowodzeniem. Było to spowodowane słabością ich sił, ale przede wszystkim oporem mieszkańców i spontanicznym powstaniem oddziałów polskich w poszczególnych częściach miasta. Ostatecznie ok. 3 listopada ukształtował się podział Lwowa na część polską (zachodnia część miasta) oraz ukraińską. W ukraińskiej strefie wyodrębniono część żydowską z własną milicją. Taki podział z niewielkimi zmianami dotrwał do 22 listopada, tj. do przejęcia Lwowa przez wojsko polskie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości” pod red. Stanisława Wiecha i Michała Zawiszy bezpośrednio pod tym linkiem!

red. Stanisław Wiech, Michał Zawisza
„Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
328
ISBN:
978-83-8229-768-3
EAN:
9788382297683
REKLAMA

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, mianowicie na funkcjonowanie miasta w warunkach wojennych. Lwów liczył około dwustu tysięcy mieszkańców i cały był ogarnięty działaniami wojennymi, chociaż w różnym stopniu. O ile aprowizacja części ukraińskiej przedstawiała się korzystnie, z uwagi na dopływ żywności z okolicznych wsi, o tyle w części polskiej było trudniej. Oczywiście handlem detalicznym w dużym stopniu zajmowali się Żydzi, co ściągnęło na nich gniew polskich mieszkańców miasta i oskarżenia o paskarstwo i spekulację. Jednak miasto funkcjonowało. Na szczęście wskutek nieformalnej umowy nie zniszczono ani gazowni, ani elektrowni, rynek towarów spożywczych także istniał w obu częściach podzielonego miasta. Ukraińcy, chociaż nie zorganizowali własnej administracji, to jednak nie konfiskowali własności prywatnej czy spółdzielczej. Te instytucje działały, chociaż w ograniczonej skali. Banki i kasy pożyczkowe nadal udzielały pomocy swoim członkom. Wyjątkiem było zniszczenie przez Ukraińców prasy polskiej. Zdemolowano redakcje i drukarnie: „Gazety Wieczornej”, „Wieku Nowego”, „Gazety Codziennej” oraz „Kuriera Lwowskiego”. Niekiedy czyniono to w barbarzyński sposób przez wrzucenie granatów do pomieszczeń.

Orleta - obrona cmentarza (mal. Wojciech Kossak, 1926)

Jedyną polską gazetą była „Pobudka” redagowana i drukowana w polskiej części miasta, ale kolportowana w całym Lwowie. „Pobudka” ukazywała się od 5 listopada. W okresie walk w mieście wydano łącznie siedemnaście numerów, ostatni 22 listopada. Poza nią w ukraińskiej części miasta ukazywały się „Diło” oraz „Neue Lemberger Zeitung”. Jednym z istotnych problemów, jakich doświadczyli mieszkańcy miasta, był niski stan bezpieczeństwa. Rosła przestępczość, można powiedzieć bandytyzm w obydwu częściach podzielonego miasta. Nieudolność władz ukraińskich spowodowała masową ucieczkę kryminalistów z więzień, mało tego Ukraińcy w czasie opuszczania miasta zwolnili z więzień pozostałych aresztantów. Warunki pogodowe stopniowo pogarszały się, 13 listopada spadł pierwszy śnieg, a kilka dni później (16 listopada) chwycił ostry mróz. W tych warunkach trzeba było egzystować i bronić miasta.

Przez trzy tygodnie obrońcy Lwowa walczyli samotnie, nie docierała do nich żadna zorganizowana pomoc ani wojskowa, ani aprowizacyjna. Główny trzon obrońców stanowiła młodzież, przede wszystkim gimnazjalna i akademicka, także rzemieślnicza. Często były to kilkunastoletnie dzieci. Ich wiek sprzyjał powstaniu legendy o Orlętach opartej na faktach. Lwów apelował o pomoc, ale nie było wiadomo, kto miał tej pomocy udzielić. Polska Komisja Likwidacyjna była w Krakowie, a jej wysiłki na rzecz pomocy dla walczącego miasta okazywały się niewystarczające. Jednak to z Krakowa wyszła odsiecz, a jej organizacją zajęły się władze wojskowe, przede wszystkim legioniści.

REKLAMA

Przez pierwsze dwa–trzy dni wieści ze Lwowa były skąpe, nawet nie pisano o zamachu i walkach. Niewiele bowiem wiedziano o sytuacji w mieście. Ważną rolę w informowaniu społeczeństwa o obronie Lwowa i o apelowaniu o pomoc odegrało lotnictwo. Utworzona eskadra, oprócz lotów bojowych i zwiadowczych, pełniła też rolę łącznika z resztą kraju. W trakcie obrony miasta samoloty wykonały dziesięć lotów komunikacyjnych, przede wszystkim do Krakowa. Dnia 10 listopada prof. Stanisław Stroński przybył do Krakowa, gdzie podjął akcję informacyjną o walczącym Lwowie. Jednak największy ciężar gatunkowy miała misja por. Stefana Steca, który dotarł do Piłsudskiego 15 listopada. Był pierwszym i głównym źródłem informacji o tym, co się dzieje we Lwowie. Piłsudski wspominał po latach, że wtedy dowiedział się o podziale miasta, jego obrońcach i dowódcach oraz o charakterze walk9. Był to raport z tzw. „pierwszej ręki”.

Obrona Lwowa zelektryzowała przede wszystkim mieszkańców zachodniej Galicji, dla których miasto było ważnym punktem odniesienia. W miastach formowały się oddziały spieszące na pomoc. Tak było w Nowym Sączu, Bochni, Krośnie i innych miejscowościach. Niestety nie były to działania skoordynowane. Często kończyło się to tragicznie. Sformowany w Nowym Sączu pluton ochotników dowodzony przez por. Franciszka Kickę ruszył na pomoc Lwowowi, ale dotarł jedynie do Sanoka. Tam został otoczony przez Ukraińców i wszyscy członkowie plutonu zginęli w walce. Niezależnie od tego sformowano dwie kompanie ochotników, ale ci weszli w skład legionowego 5. Pułku Piechoty (Zuchowaci) i z ppłk. Tokarzewskim-Karaszewiczem dotarli do Lwowa. W przygotowaniach do odsieczy brały udział czynniki polityczne i wojskowe. Ten pierwszy reprezentowało istniejące w Krakowie Biuro Odsieczy dla Lwowa o orientacji narodowej. Jego celem było zorganizowanie ochotników, a także materialne wspomożenie walczących. Stroński, Sikorski i Skarbek przemawiali płomiennie na wiecach, ale rezultaty były skromne. Roja ironizował, że Biuro nie zwerbowało żadnego ochotnika. Być może wynikało to z faktu, że woleli oni wstępować do wojska.

Orlę lwowskie (mal. Wojciech Kossak, 1933)

Istotną rolę w przygotowaniach do odsieczy Lwowa odegrał gen. Rozwadowski, który wystąpił w dwóch rolach – jako szef Sztabu Generalnego oraz organizator Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich na Galicję Wschodnią tzw. Dowództwo „Wschód”. Rozwadowski planował, iż pomoc do Lwowa dotrze dwiema drogami, czyli z Lubelszczyzny przez Rawę Ruską oraz z Krakowa przez Przemyśl. Powstanie rządu Daszyńskiego i perturbacje z nim związane (nieuznanie Rady Regencyjnej, której przedstawicielem był Rozwadowski) spowodowały, że pierwsza droga okazała się chwilowo nieaktualna. Pozostała więc druga. Tu też sprawa politycznie była skomplikowana, Roja bowiem uznawała zwierzchnictwo Rady, ale nie Daszyńskiego. Najistotniejsze jednak było spontaniczne odtwarzanie legionowych 4. Pułku Piechoty i 5. Pułku Piechoty. Wreszcie 9 listopada z dworca krakowskiego ruszyła odsiecz. Dowodzący mjr Stachiewicz dysponował sześćdziesięcioma oficerami, 319 strzelcami oraz dywizjonem artylerii. Dnia 12 listopada odsiecz zajęła Przemyśl, który stał się bazą ataku na Lwów. Dowództwo przejął Tokarzewski-Karaszewicz, wzmocnił grupę o żołnierzy przemyskich oraz innych ochotników i w rezultacie oddział powiększył się do 1350 osób. Dnia 19 listopada odsiecz sześcioma pociągami wyruszyła z Przemyśla i nazajutrz dotarła do Lwowa. Wbrew oczekiwaniom Mączyńskiego wystąpiła jako zwarta grupa uderzeniowa i po całodziennych walkach nocą z 21 na 22 listopada Ukraińcy wycofali się ze Lwowa. Miasto było wolne.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości” pod red. Stanisława Wiecha i Michała Zawiszy bezpośrednio pod tym linkiem!

red. Stanisław Wiech, Michał Zawisza
„Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
328
ISBN:
978-83-8229-768-3
EAN:
9788382297683
REKLAMA

Podsumowując, można stwierdzić, że w pierwszej fazie odsiecz była organizowana samorzutnie przez oficerów legionowych. Formalnie dowództwo sprawował Roja, ale faktycznie dowodzili Stachiewicz i Tokarzewski-Karaszewicz. Gdy 10 listopada odsiecz dotarła do Przemyśla, sytuacja polityczna zmieniła się zasadniczo, gdyż w Warszawie powstał centralny ośrodek władzy z Piłsudskim na czele. Naczelnik mianował Roję dowódcą wojsk idących na pomoc Lwowowi i polecił mu skoncentrowanie oddziałów w Przemyślu. Jednak jego list-rozkaz z 16 listopada nie zawierał polecenia marszu na Lwów, ale wysunięcie oddziałów jak najdalej na wschód od Przemyśla. Piłsudski przyznał, że nie zna dokładnie sytuacji i Roja miał decydować sam. W liście znalazł się passus o obsadzie Lwowa, co zostało zinterpretowane przez Tokarzewskiego-Karaszewicza jako wytyczne do zajęcia miasta. Ponadto dysponował on też rozkazem samego Piłsudskiego przywiezionym przez por. Steca, równie niejasno sformułowanym, zawierającym instrukcje podobne jak w rozkazie do Roi. Jego istota sprowadzała do tego, że Tokarzewski-Karaszewicz sam musiał podjąć decyzję co do marszu na Lwów.

REKLAMA

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element ułatwiający Tokarzewskiemu podjęcie decyzji. Otóż zgłosił się do niego stary znajomy z Legionów, uczestnik obrony Lwowa por. Kazimierz Świtalski i nalegał o jak najszybszy wymarsz. Decyzja należała jednak do Tokarzewskiego. Roja dotarł do Lwowa wieczorem 21 listopada. Piłsudski dokonał jeszcze jednej ważnej zmiany, mianowicie zwolnił gen. Rozwadowskiego z funkcji szefa SG i powierzył mu 16 listopada dowództwo wojsk w Galicji Wschodniej. Cztery dni później w Krakowie utworzył sztab Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich na Galicję Wschodnią, a właściwą organizację zarządził dopiero 1 grudnia już we Lwowie. Rozwadowski zatem bezpośrednio nie uczestniczył w organizowaniu odsieczy Lwowa, ale odegrał ważną rolę w późniejszych działaniach wojennych. Jego zastępcą i Głównym Kwatermistrzem został płk Sikorski, który dotąd pozostawał bez przydziału wojskowego.

Radość z powodu odzyskania Lwowa została przesłonięta przez ekscesy i rabunki, jakich dopuścili się przestępcy od 22 do 24 listopada. Ich ofiarą padły 44 osoby z czego jedenaście było chrześcijanami. To określa charakter zjawiska. Niewątpliwie winę ponosi gen. Roja, który jako najwyższy rangą oficer nie zareagował energicznie na przemoc. Podobna uwaga dotyczy Mączyńskiego. Wyzwolenie Lwowa nie oznaczało jeszcze zakończenia walk. Miały one jednak inny charakter, nie przebiegały w samym mieście, które było w pełni kontrolowane przez wojsko polskie, ale poza jego rogatkami. Szczególnie dokuczliwe dla mieszkańców stało się ostrzeliwanie przez artylerię ukraińską Lwowa. Taka sytuacja trwała do 31 marca 1919 r., kiedy to ofensywa polska zmusiła wojsko ukraińskie do wycofywania się spod miasta.

Lwów, dach gmachu Sejmu podpalonego przez Ukraińców w listopadzie 1918 roku (fot. Polona)

Samotna obrona Lwowa była ważnym elementem procesu odzyskiwania przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 r. Wywołała wzrost nastrojów patriotycznych i stała się symbolem poświęcenia i ofiarności polskiej młodzieży. Spowodowała samorzutne przyspieszenie tworzenia się oddziałów wojska polskiego z intencją pomocy walczącemu miastu. Piłsudski określił to tak: „Lwów w początkach naszego istnienia zajął bardzo wielkie i zaszczytne dla niego miejsce. Stał się on centrum myśli, życzeń serc i uczuć polskich. Zaszczytna to rola i niejedno miasto wam tych chwil zazdrości. Lwów wytrzymał ciężką walkę. Przede wszystkim walkę z sobą, walkę z własną słabością, z własnym niedomaganiami, zwyciężywszy własną słabość, dał moc i siłę obrońcom. Obrońców spośród siebie miał względnie niewielu – większość przybiegła skądinąd. Miasto zostało polskim, po akcie odwagi i czynu 5. Pułku Legionowego pod dowództwem ppłk. Tokarzewskiego. Im należy przypisać fakt, że Lwów od tej chwili, gdy pułk ten wszedł do Lwowa, stał się na zawsze polskim”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości” pod red. Stanisława Wiecha i Michała Zawiszy bezpośrednio pod tym linkiem!

red. Stanisław Wiech, Michał Zawisza
„Na stos rzuciliśmy nasz życia los. W rocznicę odzyskania niepodległości”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
328
ISBN:
978-83-8229-768-3
EAN:
9788382297683
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Zbigniew Zaporowski
(Ur. 1952) – historyk, profesor nauk humanistycznych. Specjalizuje się w historii najnowszej Polski. Od 2004 pełni funkcję kierownika Zakładu Historii Społecznej XX wieku Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone