Cud szósty. Kolos Rodyjski

opublikowano: 2005-10-15 19:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Nic więc nie zostało z największego posągu świata prócz sławy. Rekord wielkości odebrany mu został dopiero po przeszło 2000 latach, a dokładnie w 1886 roku. Ową figurą większą niż Kolos Rodyjski okazała się nowojorska Statua Wolności.
REKLAMA

Kolos Rodyjski – zobacz też: Cud piąty. Artemizjon

Mniej tradycyjne wyobrażenie Kolosa Rodyjskiego, niestojącego w rozkroku (domena publiczna).

Babilon. 10 czerwca 323 roku p.n.e. Tego dnia wieczorem umarł Aleksander Wielki. Miał tylko 32 lata i był panem olbrzymiego imperium. Króla już nie było, ale pozostali ci, którzy wcześniej mu służyli: wodzowie, generałowie, urzędnicy. Nie żył już wprawdzie znakomity Parmenion, wódz mniejszych ambicji niż Aleksander, ale zapewne nawet lepszy taktyk niż król. Zapłacił głową za swoje umiejętności, a wraz z nim jego synowie sprawujący generalskie funkcje. Z ręki króla zginął również podczas pijackiej uczty brat mleczny, Klejtos. Podobno, gdy Aleksander wytrzeźwiał i zrozumiał, co uczynił, sam chciał popełnić samobójstwo. Umarł także Hefajstion, najbliższy druh Aleksandra, który mimo zaleceń lekarza pił podczas choroby wino. Tych nie było, ale w Babilonie znajdował się Perdikkas, krewny rodziny królewskiej, a przy nim Eumenes z Kardii - jedyny Grek wśród elity macedońskiej. Armia o nim nie miała dobrego zdania, był bowiem sekretarzem króla i dopiero w przyszłości miał błysnąć nie lada talentem wojskowym. Był również młody wódz Ptolemeusz. Do otoczenia Aleksandra należał jeszcze Lizymach, a także lubiany przez wszystkich i uznawany za najlepszego przyjaciela króla po Hefajstionie Krateros. Liczył się również głos Antypatra - regenta Macedonii i jego syna Kassandra. Ci właśnie ludzie stali się nagle panami wielkiego imperium, a niedługo doszli do nich jeszcze Seleukos, satrapa Babilonii, oraz Pejton i Arridajos - generałowie. Wprawdzie powołano nowego króla, niedorozwiniętego Filipa Arridajosa, ale jego tak naprawdę nikt nie brał pod uwagę. Szybko odpadła w grze Olimpias - szalenie ambitna matka Aleksandra - i żona Filipa Arridajosa - Eurydyka. Obydwie miały wprawdzie chęć wzięcia udziału w podziale tortu zostawionego przez Aleksandra, ale generałowie natychmiast je usadzili.

Aleksander swe królestwo przekazał “Najdzielniejszemu”, stąd każdy z wodzów mających o sobie wysokie mniemanie uważał, że ma prawo sięgnąć po tron. Epoka hellenistyczna to właśnie epoka ich walk o schedę po Aleksandrze, walk, które zostały zakończone dopiero przez Rzymian i perskich Sassanidów.

Przenieśmy się teraz 18 lat do przodu, na początek 305 roku p.n.e. i przyjrzyjmy się sytuacji politycznej. Egiptem włada Ptolemeusz, najpierw jako satrapa, a potem król. Mądry władca od razu zorientował się, że zdobyte imperium rozpadnie się i postanowił mieć w tym rozpadzie swój udział. Przy podziale satrapii zażądał dla siebie Egiptu i tę prowincję otrzymał. W Babilonie siedzi Seleukos, który również niedawno ogłosił się królem, Tracją kieruje małomówny Lizymach, a Macedonią zarządza Kassander. Całą resztą, czyli Azją Mniejszą rządzi król Antygonos. Również on należał do przyjaciół Aleksandra. Był już stary i nie posiadał jednego oka, stąd nadawano mu przezwisko Cyklop. Wiek jednak nie przeszkadzał mu być znakomitym wodzem i zręcznym politykiem. Miał wielkie ambicje ponownego zjednoczenia imperium pod swoim panowaniem i zdolności, które prawie to umożliwiały. Za swego współrządcę dobrał syna Demetriusza posiadającego wielkie zdolności dowódcze i niezwykłą pomysłowość, lecz zarazem lenia, lekkoducha i pyszałka.

REKLAMA
Kolos Rodyjski według wyobrażeń z XVI wieku. Sztych Martena van Heemskerck (domena publiczna).

Historia Kolosa zaczyna się właśnie w roku 305 p.n.e. od ataku Demetriusza na Rodos. Niewiele miesięcy wcześniej Rodyjczycy nie chcieli wziąć udziału w wyprawie Antygonosa na Egipt (bogacili się głównie na handlu z tym państwem), to teraz mieli się przekonać, że władca choć stary, ma jednak znakomitą pamięć. Demetriusz zabrał ze sobą 200 okrętów wojennych i 170 transportowców. Ponadto towarzyszyły my liczne statki pirackie i kupieckie. Historia oblężenia to historia wielomiesięcznych zmagań. Rodyjczycy bronili się zawzięcie przeciwko wielkiej armii. Do obrony nakłoniono wszystkich nieobywateli, cudzoziemców, a nawet niewolników, obiecując wolność i obywatelstwo, jeżeli tylko wykażą się męstwem. Poproszono również o pomoc państwa greckie i innych władców. Grecy wprawdzie nie mogli wiele uczynić poza prośbami i petycjami o oszczędzenie wyspy, lecz królowie, a zwłaszcza Ptolemeusz czasem wspomagali rzeczywiście obrońców. Nie było to łatwe, gdyż okręty ze wsparciem musiały ominąć patrole Demetriusza, ale niekiedy udawało się dostarczyć do miasta (nazywającego się identycznie jak wyspa) żywność i niewielkie oddziały wojska.

Wojna ta była wojną dżentelmenów. Obydwie strony szanowały się i z góry ustaliły, że na bieżąco będzie można wykupywać jeńców po 1000 drachm od wolnego, a połowę tej kwoty od niewolnika. Było to novum w ówczesnym świecie i krok ku humanizacji walk. Ponadto obydwie strony świadczyły sobie drobne uprzejmości: obywatele miasta zganili osobę, która proponowała powywracać posągi Antygonosa z czasów, gdy byli sojusznikami. Gdy w ręce Demetriusza wpadł znany obraz Protogenesa, poprosili króla, by nie niszczył wspaniałego dzieła. Na to Demetriusz odparł, że wolałby rozbić wszystkie wizerunki własnego ojca, niż dopuścić do uszkodzenia tak wspaniałego dzieła. Zresztą zdarzało się, że w czasie chwilowych rozejmów żołnierze straży przednich z obydwu obozów spotykali się i rozmawiali spokojnie ze sobą.

REKLAMA

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Ilustracja Kolos Rodyjski z książki Book of Knowledge , The Grolier Society (domena publiczna).

Uprzejmości uprzejmościami, a wojna wojną. Pierwszy szturm od strony morza nie powiódł się. Żołnierze Demetriusza zdobyli wprawdzie molo portu, ale Rodyjczycy wkrótce je odbili. Niebezpieczniejsze wszakże były ataki ze strony lądu. Miastu groziła “helepolis” - największa machina wojenna na świecie. Była to trzydziestometrowa wieża na ośmiu wielkich kołach. Miała 9 pięter, a na każdym balisty, katapulty mające strzelać przez specjalne otwory. Załogę “helepolis” broniły zasłony a ruch w środku umożliwiały dwa ciągi drabin: osobno do ruchu w dół i w górę. 3400 ludzi przetaczało owego kolosa. Jednak szturm przy pomocy owej maszyny został również odparty, a sama “helepolis” uszkodzona, choć niezbyt mocno. Inny jednak atak przyniósł zdobycie jednej z dzielnic miasta z amfiteatrem, również jednak żołnierze Demetriusza zostali w końcu wyparci. Oblężenie trwało już niemal rok i można przypuszczać, że koniec końców Rodos padłaby, lecz los sprawił mieszkańcom wyspy przyjemną niespodziankę. Władca Macedonii Kassander zaatakował w Grecji: zdobył Beocję i obległ Ateny. Toteż ojciec wysłał list do Demetriusza z poleceniem, by przestał się bawić w oblężenie i płynął do Aten ratować sytuację. Była wiosna 304 r. p.n.e. W tym czasie była u Demetriusza delegacja Etolów, którzy podobnie jak cała reszta miast - państw przybyli prosić o litość dla Rodos i zdjęcie oblężenia. Wiedzieli, że Poliokertes, czyli Oblegacz, bo tak nazwali Demetriusza podczas oblężenia i Rodyjczycy, i żołnierze jego armii, zawsze odmawiał; stąd zakładali, ze ich misja również się nie powiedzie. Jakież było więc ich zdziwienie, gdy przystano na ich propozycję zawieszenia broni i rozmów pokojowych. W wyniku tych rozmów Rodos zgadzała się na sojusz z Antygonosem, z wyłączeniem jednak wspierania ewentualnego ataku na Egipt. Takie porozumienie można by bez problemu zawrzeć i bez tego oblężenia, które Demetriusz traktował raczej nie jak element strategii, ale jak sprawdzian swojej pomysłowości i jednocześnie dobrą zabawę. Kiedy oblężenie zwinięto i armia Demetriusza odpłynęła z Rodos, na wyspie pozostała olbrzymia ilość machin oblężniczych łącznie ze słynną “helepolis”. Sprytni Rodyjczycy sprzedali je, a za uzyskane pieniądze postawili największą rzeźbę ówczesnego świata - Kolosa Rodyjskiego.

REKLAMA

Twórcą rzeźby jest Chares z Lindos. Niewiele o nim wiadomo poza tym, że żył na przełomie wieków IV i III p.n.e. i był uczniem Lizypa z Sikionu, nadwornego rzeźbiarza Aleksandra Wielkiego. Szkoła, z której wyszedł, i fakt, że to właśnie jemu mieszkańcy Rodos zlecili zrobienie posągu oznacza, że musiał być artystą sławnym i uznanym. Nie wiemy, jak wyglądał ów cud. W naszej wyobraźni mamy olbrzymi posąg stojący okrakiem nad wejściem do portu, pod którym swobodnie przepływają statki. To akurat całkowita bzdura. Filon twierdzi, że posąg przedstawiał swobodnie stojącego mężczyznę i wznosił się na podstawie z białego marmuru. W uniesionej dłoni trzymał pochodnię, którą można było zapalać, czyniąc z Kolosa latarnię morską wskazującą wejście do portu. Jego twarz widnieje prawdopodobnie na monecie z III wieku p.n.e. Dostrzegamy na niej młodą twarz z rozpuszczonymi włosami i odchodzącymi we wszystkie strony promieniami. Tak, promieniami, gdyż to, co my nazywamy Kolosem dla Greków było wizerunkiem wszystkowiedzącego Heliosa, woźnicy słonecznego rydwanu. Był on patronem Rodos. Podobno w przeszłości, kiedy cały świat został podzielony między bogów, tylko Helios został z niczym, by więc i on miał sobie poświęcony kraj, z morza wyłoniła się Rodos. Rodos to po grecku Róża i rzeczywiście piękna to musiała być wyspa i piękne na niej miasto. Strabon, który znał prawie wszystkie miasta ówczesnego świata antyczneg,o twierdzi nawet, że właśnie Rodos jest najładniejsze.

Wróćmy jednak do posągu. Jaką wysokość miał Kolos? Też trudno nam powiedzieć. Może 30, a może 40 metrów. W każdym razie prawdopodobnie jest to wartość pośrednia między ww. wielkościami. U Filona mamy informację, że Kolosa wykonano zużywając 500 talentów brązu i 300 talentów żelaza. W sumie niedużo, bo nawet mniej niż 30 ton. Nawet biorąc pod uwagę, że Kolos nie był odlewem lecz opierał się na solidnej konstrukcji pokrytej cienką blachą. W każdym razie jest to prawdopodobnie błąd Filona, gdyż Polibiusz zaznaczył, że na naprawę posągu Ptolemeusz III w 225 roku p.n.e. przeznaczył 3000 talentów miedzi, a więc, jeżeli przyjęlibyśmy obydwie wielkości za prawdziwe, to naprawa wymagałaby znacznie więcej metalu niż wykonanie. Bezsens.

Nie możemy dokładnie powiedzieć, kiedy posąg ostatecznie zbudowano. Mamy tylko termin realizacji wykonania - 12 lat i wiedzę, że w 281 roku p.n.e. już stał, a z kolei w 225 roku p.n.e. (Polibiusz) już go nie było. Z ksiąg Pliniusza wiemy z kolei, że stał 56 lub 66 lat. Zniszczyło go trzęsienie ziemi. Posąg złamał się w najsłabszym punkcie konstrukcji, w kolanach (stąd nasze przysłowie “Kolos na glinianych nogach”) i jak podaje Strabon “nie odbudowano go ze względu na jakąś wróżbę”. Ostatnią informację o Kolosie mamy z roku 653 n.e. wtedy to jeden z władców arabskich zdobył Rodos i sprzedał zniszczony posąg na złom…

Bibliografia:

  1. V. Zamarowsky, Tropami siedmiu cudów świata, 1975
  2. A. Świderkówna, Hellenika PIW 1974
  3. A. Świderkówna, Hellada królów PIW 1969
  4. Igor Możejko, 7+37 cudów świata Ossolineum, 1988
  5. K. Kumaniecki Historia kultury starożytnej Grecji i Rzymu PIW 1969
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Dariusz Lipiec
Autor nie nadesłał informacji na swój temat.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone