Dlaczego mit blitzkriegu był wygodny dla wszystkich?

opublikowano: 2025-11-20, 16:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Za sprawą wydarzeń kampanii polskiej, a następnie niemieckich podbojów w latach 1940–1941 po obu stronach pojawił się żywotny interes w promowaniu mitu wojny błyskawicznej. Echa tamtej narracji funkcjonują do dziś.
reklama
Polscy żołnierze pozują z karabinem maszynowym, służącym jako obrona przeciwlotnicza, Warszawa, wrzesień 1939 r., fot. Centralna Agencja Fotograficzna

Problem: Usprawiedliwienie dla pokonanych, straszak na wciąż walczących

Współczesnemu czytelnikowi niezaznajomionemu ze sztuką wojenną trudno zrozumieć różnice pomiędzy Bewegungskrieg, czyli wielowiekową pruską tradycją prowadzenia szybkich i krótkich operacji wojennych, a blitzkriegiem. W potencjalnej szkodliwości mitu o blitzkriegu, który rzekomo przyczynił się do klęski Wojska Polskiego, nie chodzi bowiem o nazywanie działań nieprzyjaciela w taki czy w inny sposób, gdyż to nie semantyka jest tutaj najistotniejsza. Za sprawą wydarzeń kampanii polskiej, a następnie niemieckich podbojów w latach 1940–1941 po obu stronach pojawił się żywotny interes w promowaniu mitu blitzkriegu.

Aby lepiej zrozumieć problem nazywania kampanii wrześniowej blitzkriegiem, należy mieć świadomość, jakie korzyści odniosły obie strony za sprawą używania tej terminologii oraz kto stał za takim, a nie innym przedstawianiem tego starcia.

Najważniejszym aspektem tego problemu jest sama koncepcja blitzkriegu. Wyewoluowała ona w sprzyjającym środowisku niemieckiej kultury wojskowej, dla której manewr i agresja były znakami rozpoznawczymi. Dodajmy: kultury wielopokoleniowej, dojrzewającej w duchu filozofii Clausewitza i geniuszu von Moltkego (starszego) przez ponad 100 lat, oraz wspomnianej powyżej reorganizacji niemieckiej armii w czasie istnienia Reichswehry.

Stanowiła ona naturalne rozwinięcie Bewegungskrieg, wzbogacone za sprawą odpowiednio oraz nowatorsko wykorzystanych zdobyczy techniki. Powód, dla którego nie powinniśmy mówić o kampanii polskiej jako o blitzkriegu, wynika z trzech podstawowych czynników:

• braku istnienia takiej koncepcji w wojsku niemieckim w 1939 roku;

• eksperymentalnego i nieoptymalnego użycia środków walki stanowiących później podstawę blitzkriegu;

• braku zaskoczenia operacyjnego.

Przykłady blitzkriegu

Pierwszy przykład blitzkriegu na skalę operacyjną to spektakularny rajd przez Ardeny, którego kulminacją było przełamanie na rzece Mozie pod Sedanem, a następnie okrążenie wojsk alianckich i ich dramatyczny exodus pod Dunkierką wiosną 1940 roku.

Trzeba przy tym pamiętać, iż również w tym przypadku nie było mowy o strategii blitzkriegu. Niemcy nastawiali się na długotrwałą wojnę, a zuchwały plan Mansteina traktowany był z dużym sceptycyzmem przez większą część niemieckiej generalicji. Dopiero sukces Fall Gelb, absolutnie przypadkowo, zrewolucjonizował charakter wojny i oddał palmę pierwszeństwa ponownie w ręce atakujących kosztem broniących. Koncepcja blitzkriegu była skutkiem tamtego zwycięstwa, a nie jego przyczyną!

Pierwszą planowaną i przeprowadzoną w duchu blitzkriegu kampanią wydaje się Operacja 25 – niemiecka inwazja na Jugosławię, rozpoczęta 6 kwietnia 1941 roku. Charakteryzowała się szybkim uderzeniem wojsk pancernych wspieranych przez lotnictwo, mającym na celu rozbicie jugosłowiańskiej armii w krótkim czasie. Zaplanowana praktycznie w ciągu jednej nocy, nieposiadająca – przez planistyczny pośpiech – nawet porządnej nazwy, była prawdziwym majstersztykiem w wykonaniu Wehrmachtu.

reklama

Operacja 25 ze względu na pozycje wyjściowe państw Osi, teren, siłę i liczebność armii jugosłowiańskiej oraz czas trwania działań wojennych jest doskonałym materiałem do porównania z kampanią polską. Przebieg działań podczas Operacji 25 bardzo dobrze ilustruje ewolucję, jaką Wehrmacht przeszedł od momentu ataku na Polskę do opanowania Bałkanów w 1941 roku. Gdy zapoznamy się z wnioskami dowództwa niemieckiego po zakończonej kampanii wrześniowej oraz przyjrzymy się wdrożeniu tych zmian (co opisałem w innym rozdziale), jasne staje się, że nawet u wrót Francji w 1940 roku stanęła zupełnie inna armia niemiecka niż ta, która kilka miesięcy wcześniej dokonała napaści na Polskę. Ewolucja, jaką przeszedł Wehrmacht w tej materii, pokazana została w kolejnych rozdziałach.

Psychoza blitzkriegu

W cytowanym przez Freisera artykule z 25 września 1939 roku, który ukazał się w czasopiśmie „Time” pojawiło się określenie kampanii polskiej słowami „Blitzkrieg, lighting war”. Dziennikarze zwracali w nim uwagę na zupełnie inny charakter tego konfliktu – niezwykle szybki i niszczący. Samo słowo nie było niemieckim tłumaczeniem angielskiego odpowiednika, gdyż po raz pierwszy pojawiło się w takim właśnie brzmieniu w niemieckojęzycznej prasie kilka lat przed wojną.

Przyglądając się cyklowi życia tego określenia, warto zauważyć, że poza kilkoma artykułami przed wybuchem światowego konfliktu termin ten nigdy nie stanowił oficjalnego pojęcia w strukturach Wehrmachtu. Nikt nie używał go w latach 1939–1940 ani do opisania kampanii polskiej, ani też w stosunku do działań w Norwegii. Dopiero sukces we Francji sprawił, że niemieckojęzyczne pozycje propagandowe zaczęły używać go nagminnie, aż do chwili, gdy przygotowany z rozmachem plan powalenia na kolana ZSRS za sprawą tej magicznej koncepcji napotkał pierwsze trudności zimą 1941 roku. Wówczas zaczęto wycofywać się z jego stosowania i przypisywać pochodzenie i popularność tego określenia… złośliwości Brytyjczyków czy niefrasobliwości Włochów. Sam Hitler odżegnywał się od tej nazwy, twierdząc, że jest ona po prostu idiotyczna. Zdaje się jednak, że największą furorę blitzkrieg zrobił już po wojnie, kiedy przypisano jego właściwym cechom dodatkowe elementy, próbując wtłoczyć wszystko razem w ramy strategii.

Niemcy nie bez powodu, choć przez krótki czas, starali się używać tego sformułowania do siania paniki, swoistej psychozy blitzkriegu. Cel takiego zabiegu był jeden – zachęcić osamotnioną Wielką Brytanię do rezygnacji z dalszej wojny na rzecz pokoju z Niemcami. Francuzom słowo „blitzkrieg” jawiło się jako wytłumaczenie i usprawiedliwienie koszmarnej klęski lata 1940 roku, choć zadecydował o niej splot kilku okoliczności, a nie przemyślana strategia. W tym ujęciu również szybka porażka Wojska Polskiego wydawała się mniej kompromitująca. Podczas rozliczania kampanii polskiej, jeszcze w czasie trwania wojny, nie posługiwano się wprawdzie tym określeniem, jednak w interesie głównych odpowiedzialnych po polskiej stronie nie leżało odżegnywanie się od niego. Oczywiście większą uwagę zwracano na brak pomocy zachodniej czy na samą dysproporcję sił i interwencję radziecką.

Tekst jest fragmentem e-booka „Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?” Krzysztofa Rozwadowskiego Kup e-booka TUTAJ!

Polecamy e-book Krzysztofa Rozwadowskiego pt. „Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”:

Krzysztof Rozwadowski
„Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
155
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-82-2
reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Rozwadowski
Publicysta i recenzent Histmag.org. Autor książki: Mit Blizkriegu w Polsce (wyd. Promohistoria). Miłośnik historii wojskowości zwłaszcza drugiej wojny światowej. Oprócz działalności publicystycznej zaangażowany w transformację cyfrową klubów ekstraklasy, futsalu i I ligi piłkarskiej. Na co dzień przedsiębiorca, analityk procesów biznesowych oraz architekt systemów IT.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone