Dlaczego przeprowadzono Akcję Wisła?

opublikowano: 2023-02-27 14:05
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Celem akcji „Wisła” było odcięcie oddziałów OUN i UPA od naturalnego zaplecza. W tym celu w 1947 roku zorganizowano masowe deportacje Ukraińców i mieszanych rodzin polsko-ukraińskich na Ziemie Zachodnie. Co wpłynęło na podjęcie decyzji o przeprowadzeniu akcji?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”.

Bukowsko spalone przez UPA. Na zdjęciu widoczny gmach zniszczonej szkoły w 1946 roku (fot. Muzeum Historyczne w Sanoku Archiwum Fotograficzne)

Zestawienie świadectw polskich i ukraińskich uczestników wydarzeń nie pozostawia wątpliwości, że to UPA była organizatorem zasadzki, w którą wpadł Świerczewski. Kolumna wioząca „Waltera” wjechała wprost pod lufy zajmujących właśnie stanowiska bojowe ukraińskich partyzantów i prawdopodobnie dlatego nie została zniszczona pierwszymi salwami. Po krótkiej walce żołnierze odskoczyli do brzegu rzeczki Jabłonka (a niektórzy z nich mogli ulec panice i rozproszyć się w terenie). Prowadzenie dalszej walki z punktu widzenia upowców stało się bezcelowe, gdyż atak narażał ich na straty, nie dając nadziei na zniszczenie przeciwnika, który miał możliwość dalszego odskoku. Po sprawdzeniu, że samochody nie wiozą żadnego ładunku, i wobec nadjechania posiłków najlepszym rozwiązaniem wydał się odwrót. Z punktu widzenia partyzantów zasadzka zakończyła się fiaskiem — nieudolność wojska zbiegła się ze złym zorganizowaniem UPA. Tak w pierwszej chwili zasadzkę ocenił również sotenny „Chrin”. Dopiero informacje prasowe o śmierci Świerczewskiego uświadomiły mu, kto poległ w walce z jego oddziałem.

1 kwietnia 1947 roku UPA znowu uderzyła. Tym razem celem partyzantów stali się żołnierze WOP z Cisnej, którzy w pierwszych dniach kwietnia mieli zostać przeniesieni do Koszalina. Upowcy nie mogli o tym nie wiedzieć, bo 31 marca wopiści zorganizowali uroczysty pożegnalny obiad dla mieszkańców Cisnej. Dzień później w celu załatwienia spraw służbowych związanych z wyjazdem do Koszalina wyruszyła z Cisnej do Baligrodu grupa złożona z 32 żołnierzy. Towarzyszył im komendant posterunku MO w Cisnej Jan Duplak. Dla bezpieczeństwa miejsce napadu na generała „Waltera” wopiści przeszli pieszo. Sotnia „Bira” (Wasyla Szyszkanynca) zaatakowała ich jednak kilkaset metrów dalej, pod Łubnem, gdy z powrotem wsiedli na ciężarówkę. „Bir” nie przepadał za „Chrinem” i od dawna z nim rywalizował, więc starannie przygotowując zasadzkę, chciał udowodnić wyższość swoich zdolności dowódczych. I okazał się piekielnie skuteczny: gwałtowny ostrzał i szturm dosłownie zmiótł polski oddział. Z pułapki wyrwał się tylko jeden z żołnierzy, ocalało też dwóch rannych, których banderowcy uznali za martwych. Dziesięciu wopistów wzięto do niewoli i po przesłuchaniu zabito.

Te dwa sukcesy napełniły partyzantów dumą, kiedy więc niebawem sotnię „Bira” odwiedził polityczny wychowawca „Horoch” (N.N.), chętnie wierzyli w jego słowa. Zapewniał ich, że niedługo dojdzie do wojny USA z ZSRS, w której wojska amerykańskie szybko zwyciężą, a „wówczas będziemy jeść i pić, jeździć pociągami po naszych wioskach i miastach. Dodał jeszcze, że w Ameryce jest Armia Andersa — […] ona czeka, aby przepędzić Rosję, i wtenczas Armia Andersa zajmie Polskę, taką jak ona chce, a my dla siebie Ukrainę”.

REKLAMA

Tego samego dnia, kiedy wopiści z Cisnej ginęli pod Łubnem, w Warszawie rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe generała Świerczewskiego. Jego ciało, przywiezione samolotem do Warszawy, zaraz po oględzinach lekarskich zostało wystawione w klubie oficerskim na widok publiczny, z wartą honorową przy katafalku. 1 kwietnia o 13.00 wartę objęła delegacja kierownictwa PPR w składzie: Władysław Gomułka, Stanisław Radkiewicz i Jakub Berman. Dziesięć minut później przejęli po nich ten obowiązek przedstawiciele Sztabu Generalnego na czele z marszałkiem Rolą-Żymierskim. Uroczystości żałobne zaczęły się o 13.30, po przybyciu prezydenta Bieruta i premiera Cyrankiewicza. Długi kondukt prowadzony przez księdza pułkownika Warchałowskiego przemaszerował przez plac Zwycięstwa na Powązki, gdzie Świerczewski został pochowany. Przy ulicach zgromadziły się tłumy warszawiaków. Gdy kondukt zbliżył się do placu Zwycięstwa, nadleciała eskadra samolotów i zatoczyła trzykrotny krąg nad trumną.

Gen. Karol Świerczewski

Na samym placu kondukt się zatrzymał, a na trybunie honorowej wygłaszano kolejne przemówienia żegnające zmarłego. Jako trzeci zabrał głos sekretarz generalny PPR Władysław Gomułka. „Długa jest lista — mówił z patosem — nazwisk bojowników i budowniczych nowej Polski […], którzy padli od kul faszystowskiego podziemia […]. Od wrażej kuli faszystów ukraińskich, […] od kuli hitlerowskich jurgieltników z UPA, otoczonych pogardą i nienawiścią tak polskiego, jak i ukraińskiego narodu, zginął bohaterską śmiercią żołnierza wielki Polak, okryty chwałą, generał i niezapomniany towarzysz”. I zapowiadał: „Nad twoją trumną żołnierską przyrzekamy ci uroczyście, że wytrwale i nieugięcie maszerować będziemy drogą, którą ty przez całe życie kroczyłeś. […] Pomścimy śmierć Twoją! Wytępimy i zniszczymy do ostatniego wszystkich faszystowskich niedobitków, gdziekolwiek jeszcze pozostali. Dzień po dniu będziemy wznosić w górę i umacniać wielki gmach Polski Ludowej”.

Decyzja

Słowa Gomułki nie były bynajmniej figurą retoryczną, lecz zapowiedzią zemsty realizowanej według zasad stalinowskiej władzy. Dzień po śmierci Świerczewskiego, w sobotę 29 marca, zebrało się Biuro Polityczne PPR. To dziewięcioosobowe ciało faktycznie rządziło Polską w sposób niepodzielny. W jego składzie obok Gomułki zasiadali: Bolesław Bierut, Stanisław Radkiewicz, Marian Spychalski, Jakub Berman, Hilary Minc i Roman Zambrowski oraz Aleksander Zawadzki i Franciszek Jóźwiak, który jednak nie uczestniczył w posiedzeniu 29 marca. Wszyscy członkowie Biura byli komunistami z przedwojennym stażem, członkami Komunistycznej Partii Polski, ukształtowanymi przez moskiewskie szkoły partyjne z jednej strony, a polskie przedwojenne więzienia z drugiej. Z racji sprawowanych funkcji rządowych posiadali pełną kontrolę nad resortami siłowymi — Gomułka był wicepremierem, Radkiewicz ministrem bezpieczeństwa publicznego, Spychalski wiceministrem obrony narodowej, a Jóźwiak komendantem Milicji Obywatelskiej i zastępcą ministra MBP. O ile Gomułka i Spychalski mieli zostać rok później oskarżeni o „odchylenie nacjonalistyczne”, to pozostali prezentowali się jako klasyczni internacjonaliści i staliniści.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Motyka
„Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
760
Premiera:
22.02.2023
Format:
165x240[mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08057-3
EAN:
9788308080573
REKLAMA

Niewątpliwie zasadzka pod Jabłonkami musiała poruszyć każdego z członków Biura. Zabójstwo jednego z czołowych przedstawicieli władzy przemawiało do wyobraźni, wszak każdy z nich mógł podczas podróży służbowej znaleźć się w podobnej sytuacji. Irytację budził fakt, iż „ukraińscy faszyści”, uznawani za marginalny, bo ograniczony do terenów pogranicza, problem, potrafili zadać cios PPR akurat w chwili, kiedy ta święciła swój największy jak dotąd triumf. Co najważniejsze, jako sprawni politycy natychmiast zdali sobie oni sprawę z politycznej wagi wydarzenia. Przez kraj przetaczała się właśnie fala oburzenia na zabójców połączonego z najróżniejszymi plotkami dotyczącymi ich tożsamości. Pojawiały się głosy widzące w zabójstwie rękę Moskwy, od której Świerczewski miał być rzekomo niezależny. I niepokojące pytanie: dlaczego dwa lata po wojnie w Polsce wciąż działa ukraińska partyzantka, choć polska jest ścigana bezlitośnie?

Czołówka PPR była fanatycznie oddana ideologii marksizmu-leninizmu w jego stalinowskiej interpretacji, lecz równocześnie wysoce pragmatyczna, gdy chodziło o technikę sprawowania władzy. Choć członkowie Biura nie mogli jeszcze znać raportów na temat nastrojów społecznych, doskonale zdawali sobie sprawę, że muszą zareagować w sposób natychmiastowy, bezwzględny i brutalny. Każda pobłażliwość zachęcałaby do wzięcia przykładu z zamachowców i podkopywała fundamenty władzy komunistycznej. Co istotne, członkowie PPR wierzyli w siłę i w to, że chłopi nie rozumieją innego języka. Pouczał ich o tym podczas jednej z wizyt w Moskwie sam Stalin, mówiąc: „Reżim, który nie potrafi siebie bronić — to zły reżim. Chłopi właśnie tak pewnie go osądzają. Oni szanują tylko silny reżim”.

Miejscowość Nagórzany całkowicie spalona przez UPA w nocy z 5 na 6 kwietnia 1946 roku (fot. Muzeum Historyczne w Sanoku Archiwum Fotograficzne)

Dlatego po zadecydowaniu o państwowym pogrzebie i sposobach uhonorowania pamięci Świerczewskiego w kolejnym punkcie obrad członkowie Biura zajęli się sprawą przeprowadzenia błyskawicznej i brutalnej akcji odwetowej. Zapewne bez wahań i wątpliwości przyjęli uchwałę, w której wprost napisano: „W ramach akcji represyjnej wobec ludności ukraińskiej postanowiono: 1. W szybkim tempie przesiedlić Ukraińców i rodziny mieszane na tereny odzyskane (przede wszystkim Prusy Północne), nie tworząc zwartych grup i nie bliżej niż 100 km od granicy. 2. Akcję wysiedlenia uzgodnić z Rządem Z[wiązku] Radzieckiego i Czechosłowacji. 3. Rozpracowanie danych o ludności ukraińskiej w Polsce oraz opracowanie projektu przesiedlenia poleca się tow. Spychalskiemu i Radkiewiczowi. Termin — 1 tydzień”.

REKLAMA

Słowa o „akcji represyjnej” należy rozumieć dosłownie. Cała mniejszość ukraińska, bez względu na jej wewnętrzne i etnograficzne różnice, sympatie polityczne czy nawet stopień zasymilowania z polskim otoczeniem, miała zostać ukarana za targnięcie się na życie jednego z wyższych przedstawicieli partii. Ba, więcej, zwrot o rodzinach mieszanych wskazywał, iż dostatecznym powodem poddania represji jest pokrewieństwo z rodzinami ukraińskimi. Nie tylko ukraiński współmałżonek, ale choćby babcia lub zięć mogli być uzasadnieniem wpisania na listy do wywózki całej rodziny. W uchwale Biura otwarcie zadekretowano więc przeprowadzenie czystki etnicznej.

Decyzja Biura Politycznego stanowiła wyraźny przełom w dotychczasowym planowaniu operacji dobicia UPA. Jeśli w ramach akcji „R” zamierzano przeprowadzić likwidację UPA połączoną z wysiedleniami ludności, to w uchwale PPR wyraźnie przesunięto akcenty. Priorytetem stawało się wysiedlenie ludności cywilnej, traktowane samo w sobie jako kara; nie przypadkiem przecież pisano wprost o „represji”. Spychalski i Radkiewicz, jako ministrowie odpowiedzialni za wojsko i bezpieczeństwo, zostali w sposób naturalny wyznaczeni do koordynowania przygotowań do operacji, jednak zadanie opracowania jej dokładnego planu zlecili z miejsca generałowi Stefanowi Mossorowi, zastępcy szefa Sztabu Generalnego WP, oraz Władysławowi Wolskiemu, zastępcy ministra administracji publicznej.

W obu przypadkach był to wybór naturalny. Stefan Mossor, urodzony w Cieszanowie (a więc na polsko-ukraińskim etnicznym pograniczu), był przedwojennym oficerem, zwolnionym w marcu 1939 roku ze stanowiska w Sztabie Generalnym za raport, w którym opowiedział się za sojuszem z ZSRS. Wzięty do niewoli w czasie walk we wrześniu 1939 roku, wojnę spędził w oflagu. W 1945 roku uznał ponownie sojusz z ZSRS za jedyny racjonalny wybór i zaraz po uwolnieniu z obozu zgłosił się do ludowego wojska, a niebawem też do Polskiej Partii Robotniczej. Na początku 1946 roku został mianowany generałem i zastępcą szefa Sztabu Generalnego WP. Mossor był jednocześnie szefem sztabu Państwowej Komisji Bezpieczeństwa, ciała, które koordynowało zwalczanie „żołnierzy wyklętych” w całym kraju. Nie tylko przygotowywał instrukcję walk z podziemiem, ale też bezpośrednio nadzorował z przedstawicielami UB wojewódzkie komisje bezpieczeństwa. Łódź wizytował w towarzystwie Stanisława Radkiewicza. Musiał więc wiedzieć o fałszowaniu wyników referendum i wyborów oraz o terrorze, jaki temu towarzyszył. Najwyraźniej liczył jednak na zrobienie kariery w ludowym WP i bynajmniej nie były to nadzieje pozbawione podstaw. W lutym 1947 roku wizytował województwo rzeszowskie w ramach przygotowań do akcji „R”, co pozwoliło mu poznać lokalne uwarunkowania na Podkarpaciu.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Motyka
„Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
760
Premiera:
22.02.2023
Format:
165x240[mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08057-3
EAN:
9788308080573
REKLAMA
Gen. Stefan Mossor (aut. Kondzik16)

Biografia Władysława Wolskiego bardziej przypominała życiorysy członków Biura Politycznego PPR. Był przedwojennym zdeklarowanym komunistą, karanym przez władze Drugiej Rzeczypospolitej. Gdy uciekł do ZSRS, objęły go tam represje wymierzone przeciwko członkom KPP. Trafił do łagru, gdzie przesiedział parę lat. W sowieckim więzieniu zmarła tymczasem jego żona, a maleńką córkę władze oddały do rodziny zastępczej i Wolski nigdy jej nie zobaczył. Pobyt w łagrze i rodzinna tragedia bynajmniej nie zmieniły jego poglądów. Prawdopodobnie brzmi hipoteza, że podjął współpracę z sowieckimi służbami specjalnymi, rozpracowując m.in. na przełomie lat 1941 i 1942 armię generała Andersa. W 1944 roku znalazł się w ekipie instalującej władzę komunistyczną w Polsce. Mianowany wiceministrem administracji publicznej, sprawował kontrolę nad Państwowym Urzędem Repatriacyjnym oraz odpowiadał za całokształt spraw związanych z przesiedleniami do i z Polski, stąd nazywany był czasem „ministrem migracji”. Niewątpliwie czuł się niedowartościowany i miał ambicję zajęcia w PPR znacznie ważniejszego stanowiska, co z czasem doprowadziło do otwartego konfliktu z Bierutem. Zdaniem legendarnego felietonisty „Tygodnika Powszechnego” Stefana Kisielewskiego Wolski „bardzo lubił ideę nowej Polski opartej o Odrę, Nysę [Łużycką] i Bałtyk, jednolitej narodowo, i mówił: «Co wy chcecie, to jest Polska Dmowskiego, o co wam chodzi, teraz kraj może być zdrowy…»”.

2 kwietnia 1947 roku, zaraz po otrzymaniu zlecenia przygotowania akcji wysiedleńczej, Wolski odwiedził ambasadę ZSRS, gdzie spotkał się z radcą Władimirem Jakowlewem. Z ujawnionej notatki z tej rozmowy wynika, że Wolski obawiał się, iż władze ZSRS nic nie wiedzą o planowanych wysiedleniach, dlatego zdystansował się od decyzji Biura. Biograf Wolskiego Konrad Banaś słusznie zwraca uwagę, że w porównaniu z poprzednimi wysiedleniami nadzorowanymi przez Wolskiego, których „wyniki obliczano w milionach”, planowana akcja była niewielka, gdyż miała objąć raptem 100 tysięcy osób. Wolski nie widział problemu w przesiedlaniu potężnych rzesz ludzi. „Skąd zatem — pyta Banaś — wzięła się jego nagła obawa o tak relatywnie mniejszą liczbę?” Wyjaśnienie jest proste: wywołała ją świadomość, że zarządzona akcja miała mieć całkowicie inny charakter niż te prowadzone dotychczas. O ile wcześniej ZSRS i Polska „wymieniały się” ludnością, zachowując pozory dobrowolności, to w wypadku planowanego wysiedlenia Wolski miał prowadzić akcję represyjną, w dodatku skierowaną przeciwko osobom, nad którymi Sowieci sprawowali pieczę. Była to duża odpowiedzialność, dlatego zawiadomił Sowietów „na wszelki wypadek”, by im nie podpaść. Brak jakiejkolwiek sowieckiej interwencji po doniesieniu Wolskiego wskazuje jednoznacznie, że wbrew jego przypuszczeniom cała akcja była z Moskwą konsultowana.

REKLAMA

Na kolejnym posiedzeniu BP PPR, które odbyło się 11 kwietnia, znów zajęto się planem, jak to określano, „akcji ukraińskiej”. Stan przygotowań do akcji przedstawił pozostałym członkom Biura minister Radkiewicz. Odtąd to on niemal co tydzień referował „na Biurze” przebieg antyukraińskich poczynań, co wskazuje, że z ramienia PPR stał się głównym koordynatorem całości operacji. Członkowie Biura postanowili, że ostateczny plan wysiedlenia zostanie przedstawiony na posiedzeniu 17 kwietnia, a sama operacja rozpocznie się 24 kwietnia. Według wstępnych wyliczeń w pierwszym etapie miano wysiedlić 325 wsi. Ponieważ zakładano, że każdą z wiosek będzie wysiedlał pododdział liczący od dwudziestu do pięćdziesięciu żołnierzy, to licząc wraz z odwodami, do akcji należało rzucić, bagatela, co najmniej 15 tysięcy ludzi. W związku z tym zaakceptowano pomysł utworzenia specjalnej wojskowej grupy operacyjnej. Samą organizacją akcji wysiedleńczej miał się zajmować Państwowy Urząd Repatriacyjny (dalej: PUR) zarządzany przez Władysława Wolskiego. Na dowódcę grupy operacyjnej wyznaczono generała Stefana Mossora, a w skład jego sztabu weszli pułkownik Grzegorz Korczyński z ramienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz pułkownik Juliusz Hibner jako przedstawiciel KBW. Oznaczało to, że decydujący głos podczas działań będzie należał nie do KBW, ale nadal do Wojska Polskiego. Za podjęciem takiej decyzji przemawiało również to, że Świerczewski był jednym z najwyższych dowódców WP i należało dać jego podwładnym możliwość wzięcia odwetu na zabójcach. Scedowanie tej akcji zgodnie z pierwotnymi założeniami na KBW musiałoby wywołać niezadowolenie i frustrację części żołnierzy WP.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Motyka
„Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
760
Premiera:
22.02.2023
Format:
165x240[mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08057-3
EAN:
9788308080573
REKLAMA

Inna rzecz, że przejęcie operacji przez wojsko rozczarowało sztabowców KBW. Formująca się podczas przygotowań do akcji „R” trójka decyzyjna w składzie: Stanisław Radkiewicz, generał Konrad Świetlik (dowódca KBW) i pułkownik Juliusz Hibner, została nagle zepchnięta na drugi plan. Ostatni z nich został co prawda zastępcą generała Mossora do spraw KBW, ale wątpliwe, by zaspokajało to jego ambicje.

Członkowie sotni „Bira” ujęci przez żołnierzy LWP w rejonie Zatwarnicy, jesień 1946 roku

11 kwietnia Biuro zdecydowało też o mianowaniu na stanowisko wiceministra obrony narodowej — na miejsce po generale Świerczewskim — innego oficera przybyłego z ZSRS, generała Stanisława Popławskiego. Co ciekawe, wkład Mossora w zwalczanie polskiego podziemia i przejmowanie władzy przez komunistów był na tyle doceniany, że zastanawiano się nawet, czy to nie on powinien objąć funkcję wiceministra. Z kolei Wolskiego na tymże posiedzeniu postanowiono włączyć w poczet kandydatów do Komitetu Centralnego PPR.

Zgodnie z procedurami plan akcji, zanim trafił pod obrady BP PPR, musiał zostać przedyskutowany przez Państwową Komisję Bezpieczeństwa. PKB już 12 kwietnia oceniła pierwsze założenia operacji, a 16 kwietnia otrzymała do oceny przygotowany przez generała Mossora całościowy „Projekt organizacji akcji specjalnej «Wschód»”, zakładający wysiedlenie ludności ukraińskiej i likwidację oddziałów partyzanckich UPA.

Podstawowe zadanie operacji Mossor określił już w pierwszym zdaniu: „Rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce”. Aby osiągnąć ten cel, zamierzano w pierwszej kolejności „w porozumieniu” z PUR przeprowadzić „ewakuację z południowego i wschodniego pasa przygranicznego wszystkich osób narodowości ukraińskiej na ziemie północno-zachodnie, osiedlając je tam w możliwie najrzadszym rozproszeniu”. Jak zaznaczono: „Ewakuacją będą objęte wszystkie odcienie narodowości ukraińskiej, z Łemkami włącznie, jak również mieszane rodziny polsko­ -ukraińskie”, a jednocześnie: „Na obszarze głównego siedliska band […] (rejon Sanoka) ma być przeprowadzona ewakuacja całkowita, obejmująca również polską ludność cywilną […]. Ten teren będzie w przyszłości zaludniony osadnictwem wojskowym”. Wysiedlenia miały być przeprowadzone w jak najkrótszym terminie, za optymalny uznano okres czterech tygodni.

Po dyskusji zebrani przyjęli plan z niewielkimi, lecz istotnymi poprawkami. Po pierwsze, zalecono podkreślić w nim, że „przed rozpoczęciem wysiedlenia” należy zniszczyć ośrodki dyspozycyjne band. Po drugie, przeszła zgłoszona przez wiceministra Mariana Spychalskiego propozycja, aby zmienić kryptonim planowanej operacji ze „Wschodu” na „Wisłę”. Obie poprawki, nie zmieniając istoty planu, zmierzały jednak do złagodzenia jego wymowy. Członkowie PKB zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że planowane wysiedlenia są wątpliwe moralnie i prawnie. Na ten trop zdaje się wskazywać również usunięcie z ostatecznego planu akcji zdania o rozwiązaniu kwestii ukraińskiej, które budziło skojarzenia z niemiecką polityką okupacyjną. Niewykluczone, że sam pomysł nazwania akcji imieniem największej z polskich rzek był związany z kończącą się powodzią. Informacje o niej przekazywane w kronikach filmowych i towarzyszący im obraz żołnierzy niosących pomoc ludności cywilnej budowały autorytet ludowego wojska, więc władze postanowiły to wykorzystać. W ten sposób sugerowano, że wysiedlenia należy traktować jako swoistą pomoc humanitarną dla ludności pozostającej na terenach „zalanych” działaniami UPA. W dodatku część poszkodowanych w czasie wylewu Wisły władze od 30 kwietnia przesiedlały do województwa olsztyńskiego, na poniemieckie gospodarstwa. Mieli oni przyjeżdżać na miejsca osiedlenia równolegle z wysiedleńcami z akcji „W”, co musiało wywoływać pewien szum informacyjny pozwalający na ukrycie celu operacji.

REKLAMA

W czasie obrad PKB rozważano również możliwość niszczenia wysiedlanych osad i zapewne wtedy ustalono, że w „worku ciśnieńskim” (czyli na wschód od Cisnej w Bieszczadach) tak rzeczywiście się stanie. Sugestię ministra obrony narodowej Michała Roli-Żymierskiego, by wysiedleńcy rozbierali domy i zabierali je ze sobą, pozostawiono bez dalszego biegu, uznając za nierealną. Akceptacji nie znalazła też opinia zgłoszona przez MBP, by wysiedlenia w pierwszej kolejności objęły miasta.

Upowcy schwytani przez żołnierzy LWP w 1947 roku

Zarządzeniem nr 00189/III z 17 kwietnia PKB powołała formalnie Grupę Operacyjną (dalej: GO) „Wisła” i przyjęła ostateczny plan akcji, wprowadzając w nim wcześniej poprawki zgłoszone dnia poprzedniego. Tym razem w pierwszym punkcie dokumentu mówiono o „zniszczeniu band UPA w rejonie Sanok–Przemyśl– Lubaczów” poprzez atak na ich ośrodki dyspozycyjne, a dopiero w kolejnych partiach dokumentu o ewakuacji ludności. Niemniej fakt, że nie zmieniono w nim treści, lecz tylko przesunięto kolejność, świadczy o jedności pierwotnych założeń z ostatecznym kształtem dokumentu. Tego samego dnia, zapewne jeszcze przed przyjęciem planu przez PKB, ostateczny plan akcji „Wisła” zatwierdziło BP PPR. Zreferowali go dwaj jego twórcy i przyszli realizatorzy — Mossor i Wolski. Główny ciężar akcji miał objąć województwo rzeszowskie, w lubelskim myślano o wysiedleniach prowadzonych „w trybie administracyjnym”, co mogło oznaczać zarówno większą rolę organów bezpieczeństwa, jak i bardziej wybiórcze podejście do typowania wysiedlanych (w rzeczywistości szybko postanowiono wysiedlenia rozszerzyć na Lubelszczyznę). Członkowie Biura przypomnieli też, że zgodnie z ich decyzją z marca większość transportów z osiedleńcami ma trafić do województwa olsztyńskiego, a dopiero w dalszej kolejności będą wysyłane w zachodniopomorskie. Uzasadnienie tej decyzji było oczywiste — chodziło o to, by osadzać wywożonych jak najdalej od zachodniej granicy Polski. Konsekwentne podkreślanie, że w pierwszej kolejności należy transporty z wysiedleńcami wysłać na Mazury, zdaje się wskazywać, że komuniści traktowali je wówczas jako coś w rodzaju „polskiej Syberii”, a więc idealne miejsce dla przymusowych osiedleńców politycznych. Na tymże posiedzeniu Biuro zaleciło też szybkie zwołanie Prezydium Rady Ministrów dla potwierdzenia podjętych decyzji.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Motyka
„Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
760
Premiera:
22.02.2023
Format:
165x240[mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08057-3
EAN:
9788308080573
REKLAMA

Sporo wątpliwości wzbudziła sprawa dowództwa GO „Wisła”, którą ponownie przedyskutowano. Rząd londyński, dowiedziawszy się o zaangażowaniu Mossora po stronie PPR, przysłał bowiem do Warszawy pakiet materiałów stawiających w negatywnym świetle jego postawę w oflagu. Wywołało to konsternację wśród kierownictwa PPR. Pojawiły się wątpliwości, czy zaakceptowana tydzień wcześniej kandydatura Mossora jest zgodna z linią partii. Ostatecznie przeważyła opinia ministra Spychalskiego, który uważał, że do wysiedlania „nie należy angażować oficerów radzieckich”, a „jeśli chodzi o Ukraińców, to każdy przedwojenny wojskowy należycie przeprowadzi tę akcję, bo i przed wojną nie lubiano Ukraińców”. Biuro podzieliło tę opinię, lecz nakazało Spychalskiemu przejrzenie kompromitujących materiałów. Mossor miał więc przeprowadzić operację, nie wiedząc, że nad jego głową właśnie zaczęły się zbierać ciemne chmury. Tydzień później, 23 kwietnia, Biuro Polityczne PPR podjęło jeszcze jedną istotną dla przebiegu akcji decyzję: postanowiono stworzyć obóz przejściowy dla Ukraińców. W szybkim tempie MBP utworzyło go w Jaworznie.

24 kwietnia uchwałę o przeprowadzeniu wysiedlenia podjęło Prezydium Rady Ministrów. Poparli ją — obok premiera Józefa Cyrankiewicza i wicepremierów Władysława Gomułki i Antoniego Korzyckiego — także Rola-Żymierski, Radkiewicz, Wolski i Berman. Wydzielono koszty na pokrycie operacji, oszacowane na 65 milionów złotych. Powołano też pełnomocnika rządu, który miał prawo wydawania na terenie objętym operacją zarządzeń lokalnym władzom. Został nim, jak łatwo się domyślić, generał Mossor, któremu odpowiedni akt mianowania przesłano do Sanoka samolotem.

REKLAMA

Podczas gdy we wszystkich przyjętych do tego momentu dokumentach główny akcent kładziono na akcję wysiedleńczą, to cel planowanej operacji w uchwale Prezydium Rady Ministrów z 24 kwietnia ujęto inaczej. Czytamy tam, że w związku z „koniecznością dalszej normalizacji stosunków w Polsce dojrzała całkowicie sprawa zlikwidowania działalności band UPA”. W związku z tym ministrowi obrony narodowej polecono wydzielić „odpowiednią liczbę jednostek wojskowych dla przeprowadzenia akcji oczyszczania terenu i likwidacji band UPA”, a Państwowy Urząd Repatriacyjny miał zorganizować „akcję przesiedleńczą ludności ukraińskiej i mieszanej na terenach, gdzie działalność band UPA może zagrażać ich życiu i mieniu” (podkreślenie G.M.). Jak słusznie zauważa historyk Jan Pisuliński: „Zaskakujące jest zwłaszcza to ostatnie sformułowanie, zawierające diametralnie różne uzasadnienie wysiedleń niż dotychczas przyjęte. Nie znalazło się ono jednak w żadnym innym dokumencie”.

W stosunku do uchwały PPR z 29 marca decyzja rządu miała jedynie wtórne znaczenie. Nadawała prowadzonej operacji pozory legalności, dlatego wybito w niej tak mocno na pierwszy plan konieczność zwalczania podziemia. Na wydanie uchwały rządowej naciskali zapewne Mossor i Wolski. Ten drugi był prawdopodobnie autorem zdania o roli PUR. Dzięki takiemu leksykalnemu zabiegowi podległy mu urząd i on sam osobiście nie prowadzili już akcji represyjnej, tylko bez mała ratunkową. Tak to mógłby przynajmniej przedstawiać w razie pojawienia się niewygodnych pytań. Obaj organizatorzy akcji „W” zdawali sobie doskonale sprawę, że bez odpowiednich pełnomocnictw to właśnie oni mogą ponieść odpowiedzialność karną za naruszenie praw obywatelskich, dopiero co przyjętych przez Sejm Ustawodawczy. Gotowi byli je łamać, jednak nie chcieli być później kozłami ofiarnymi.

Deportacja Ukraińców w ramach akcji „Wisła”, kwiecień 1947 roku

Oceniając proces decyzyjny operacji „Wisła”, należy uznać, że znaczenie podstawowe miała uchwała Biura Politycznego PPR podjęta 29 marca; kolejne decyzje, w tym Prezydium Rady Ministrów, miały już charakter wykonawczy. Co ważne, członkowie BP PPR byli niewątpliwie wpatrzeni w Stalina, ich najwyższy autorytet, i bez jego zgody z pewnością nie podjęliby tak ważnej decyzji. Zapewne już na początku 1947 roku, przygotowując się do operacji „R”, poczyniono z Sowietami i Czechosłowakami zasadnicze uzgodnienia co do jej przeprowadzenia. Niejasne pozostawało jedynie, jaki ma być los rodzin ukraińskich, choć pewnie już wiedziano o braku entuzjazmu strony sowieckiej dla ich przyjęcia. Jednocześnie na Ukrainę nie zamierzano raczej wywozić rodzin mieszanych i czysto polskich, w tym wypadku PPR rościła sobie pełne prawo do samodzielnego decydowania o ich losie. Ponadto decyzja Moskwy i Kijowa, by nie przyjmować ludności „zarażonej nacjonalizmem”, otwierała PPR drogę do podjęcia próby wynarodowienia mniejszości ukraińskiej. Miał tego świadomość Wolski, ponieważ 22 maja w czasie obrad jednej z komisji sejmowych stwierdził: „Zagadnienie Ukraińców w Polsce rozwiąże się do końca, gdy przeniesie się tę ludność na inne tereny i rozsypie między ludnością polską, wtedy nie będą przedstawiać żadnego niebezpieczeństwa”. Przy czym komuniści nie byli naiwni, zakładali bowiem, że polonizacji ulegną nie tyle wysiedleńcy, ile ich dzieci i wnuki.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Grzegorza Motyki „Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna” bezpośrednio pod tym linkiem!

Grzegorz Motyka
„Akcja Wisła '47. Komunistyczna czystka etniczna”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
760
Premiera:
22.02.2023
Format:
165x240[mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08057-3
EAN:
9788308080573
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Grzegorz Motyka
Historyk, zajmuje się głównie tematyką ukraińską. Członek Rady Instytut Pamięci Narodowej, autor licznych publikacji na temat historii stosunków polsko-ukraińskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone