Douglas Boyd – „Ekspansja Kremla. Historia podbijania świata” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-05-30 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Rozpoczynając lekturę miałem nadzieję, że nareszcie przeczytam dobrą książkę kompleksowo poświęconą analizie imperium sowieckiego budowanego na czterech kontynentach. Niestety, tak jak wielka była moja nadzieja, tak głębokie okazało się rozczarowanie.
REKLAMA
Douglas Boyd
„Ekspansja Kremla. Historia podbijania świata”
nasza ocena:
2/10
cena:
39,90 zł
Wydawca:
RM
Tłumaczenie:
Bartłomiej Łopatka
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
416
Format:
158x213 mm
ISBN:
978-83-7773-195-6

Autor książki, Douglas Boyd nie jest historykiem, ani nie też publicystą. Boyd był lingwistą, pracującym dla wywiadu brytyjskiego w Berlinie Zachodnim, gdzie w czasach Zimnej Wojny nasłuchiwał rozmowy sowieckich pilotów. Któregoś dnia w 1959 r. udał się po cywilnemu do wschodniej części miasta, gdzie jednak został złapany i osadzony w więzieniu Stasi. Spędził tam kilka tygodni, po czym został przekazany władzom brytyjskim ponieważ, jak sam twierdzi, Stasi nie lubiło KGB i chciało „zagrać na nosie Rosjanom.” Do swojej poprzedniej pracy już nie wrócił – Brytyjczycy mieli swoje procedury i nie przyjmowali z powrotem do wywiadu, kogoś kto przez kilka tygodni był maglowany przez wrogi wywiad. Boyd imał się więc innych zawodów, pracując m.in. w biznesie i w mediach. Jego wyjątkowo naiwne tłumaczenie własnego zwolnienia z więzienia Stasi, może stanowić zapowiedź tego co znajdziemy w tekście.

Książka jest pełna błędów. Pozwolę sobie przedstawić kilka z nich, z własnym komentarzem. „Zatem nie można mówić o historii Rosji przed rokiem 988” (s. 46). W gruncie rzeczy o historii Rosji można mówić dopiero od XVI w. Jeśli autor miał na myśli ciągłość w postaci historii Rusi, to powinien zapoznać się z kroniką Nestora, ta z kolei sięga dalej niż rok 988.

„Pierwsze stałe osady w centralnej części dzisiejszej Rosji zostały założone przez skandynawskich kupców-najeźdzców, którzy osiedli w pobliżu Riazania, na południowy wschód od Moskwy, na początku IX wieku. W tamtym czasie Moskwa była tylko kremlem – otoczonym palisadą fortem handlowym położonym wśród lasów. Pozbywszy się mieszkających tam mężczyzn, poślubiali ich kobiety, a z tych związków ukształtował się ród zwany Waregami, tworzący luźną federację, na czele której stał jeden przywódca – kagan”. (s.46) Liczba błędów w tych dwóch zdaniach jest zatrważająca. Po pierwsze, budowlę Kremla rozpoczął książę Jurij Dołgorukij w połowie XII w. Po drugie, w IX w. istniała tam osada Muromców, miejscowego plemienia ugrofińskiego, a nie skandynawskich najeźdźców. Po trzecie, Waregami nazywano skandynawskich wojowników (w Zachodniej Europie nazywano ich Normanami) którzy wyprawiali się na Ruś i w ogóle do Wschodniej Europy. Nie był to zatem żaden ród, tym bardziej powstały ze związków z miejscowymi kobietami. Po czwarte, kagan to nazwa władcy ludów stepowych: (m.in. Awarów, Mongołów), a nie Waregów.

„Dzięki rozdźwiękom pomiędzy Rzeczpospolitą Obojga Narodów (Polska i Litwa) a Szwedami, Michał Romanow mógł zawrzeć rozejm z zachodnimi wrogami do 1619 r. i zapewnić sobie protektorat nad częścią Ukrainy z Kijowem i Smoleńskiem, będąca wcześniej pod rządami Polski” (s. 55). Już ze szkolnego kursu historii wiadomo, że nie było wówczas żadnego rosyjskiego protektoratu. Kijów i Smoleńsk należały wówczas do Rzeczpospolitej.

REKLAMA

O skutkach ultimatum Austro-Węgier wystosowanym do Serbii z lipca 1914 r. Boyd pisze następująco: „Królowa Wiktoria i jej wnuk, cesarz Wilhelm II, dowiedzieli się o całej sytuacji, gdy wracali z rejsu po Bałtyku królewskim jachtem.” (s. 88). Jak można pisać takie rzeczy? Trudno wyjść ze zdziwienia, że Anglik nie zdaje sobie sprawy z tego, że Królowa Wiktoria zmarła 13 lat wcześniej. Przy tej skali błędów zupełne nieudokumentowane stwierdzenie, że Aleksander I był paranoikiem (s. 61) wydaje się być nic nie znaczącym drobiazgiem.

Nie sposób pominąć jeszcze jednej rzeczy. Pisząc o słynnym antybolszewickim powstaniu chłopów w guberni tambowskiej, którego szczyt przypadł na lata 1920-1921, Boyd pisze: „Utworzyli oni błękitną armię – dla odróżnienia od armii białej i czerwonej, składającej się z polskiej Błękitnej Armii, Zielonej Armii nacjonalistów ukraińskich oraz Czarnej Armii rosyjskich i ukraińskich anarchistów” (s.109-110). Tutaj autor książki przekracza mierzalny poziom dyletanctwa. Jak można zaliczyć Błękitną Armię gen. Hallera, powstałą we Francji, do sił rosyjskich chłopskich partyzantów?

Powyżej zaprezentowałem jedynie wybór z szerokiej gamy kuriozów – nie będę już szerzej o nich pisał. W zasadzie na tym można zakończyć pisanie recenzji, ale obowiązek zmusza do oceny tego „dzieła”.

Książka Boyda ma charakter opisowy, pobieżny i ogólnikowy. Autor ogranicza się w zasadzie do podawania dużej ilości powszechnie znanych informacji i wydarzeń, o wiele mniej miejsca poświęca analizom. Nie znajdziemy tu odwołań do archiwalnych źródeł, co szczególnie przy tym temacie w zasadzie dyskwalifikuje książkę jako historyczną. Spis wykorzystanej literatury zajmuje jedną stronę. To niezmiernie mało, zwłaszcza jak na książkę, której tematyką jest ekspansja Kremla i to od „czasów Rurykowiczów”. Poziom merytoryczny książki sprawia wrażenie, że do jej napisania wykorzystane zostały – w najlepszym razie – hasła z Wikipedii.

Książka składa się z 29 rozdziałów. Najlepszym wydaje się być rozdział poświęcony zachodnim agentkom Kominternu. W pewien specyficzny sposób nteresujący jest także rozdział poświęcony prezydentowi Władimirowi Putinowi, w którym autor stara się udowodnić, że Putin to nie Putin.

Na zakończenie należy postawić pytanie: po co Wydawnictwo RM zdecydowało się wydać taką książkę? Czy to zwykłe dopatrzenie? Czy może decyzję o jej wydaniu podjął ktoś nie znający historii Rosji/ZSRS? Trudno dociec. Faktem jest jednak, że książka ta jednoznacznie potwierdza, że nie każdy zachodni produkt intelektualny jest dobry. Można też sformułować inny wniosek: uważam, że powinniśmy w znacznie większej mierze korzystać z prac historycznych autorów rosyjskich, znacznie lepiej znający historię swego kraju niż niedouczeni Anglosasi, przypadkowo chwytający za pióro. Prace części współczesnych historyków rosyjskich stoją na wysokim poziomie merytorycznym i są znacznie lepsze od książki Boyda.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Wojciech Tomaszewski
Absolwent prawa (praca magisterska na temat ideologii Mao Zedonga), historii (praca magisterska na temat wojny domowej w Rosji) oraz Zarządzania na UW. Aktualnie pisze rozprawę doktorską na WPiA UW. Jego główne zainteresowania to cywilizacja chińska i cywilizacja sowiecka. Publikuje artykuły historyczne na portalu Centrum Studiów Polska–Azja. Pasję poznawania innych cywilizacji łączy z wielokrotnymi podróżami po Europie, Afryce i Azji.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone