Drony bojowe nie są nowym wynalazkiem. Początki bezzałogowych statków powietrznych

opublikowano: 2025-12-04, 19:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Nagrywają rodzinne chwile, służą do zabawy, irytują w zaciszu przyrody. Drony wdarły się przebojem w nasze, osobiste, przestrzenie powietrzne. W ostatnich latach poznajemy też niszczycielski potencjał bezzałogowców. Ale kiedy właściwie wymyślono drony?
reklama
Prototyp Kettering Bug, latającej torpedy, 1918 r.

Pomysł, aby statek powietrzny mógł lecieć bez pilota, jest niemal tak stary jak same samoloty. Nie powinno to dziwić, ponieważ aeroplany były bardzo awaryjne. Katastrofy lotnicze w pierwszych dekadach awiacji były na porządku dziennym, Na początku XX wieku do norm bezpieczeństwa podchodzono nieco inaczej niż obecnie. Samą świadomość, że lot raczej nie jest misją samobójczą, można już uznać za realizacje ówczesnych „założeń BHP”. Toteż wyeliminowanie czynnika ludzkiego z samolotu w pewnych sytuacjach wydawało się kuszącą perspektywą.

„Latające cele”

Pierwsze próby stworzenia bezzałogowych samolotów podjęli Brytyjczycy w 1916 roku. Cesarstwo Niemiec prowadziło wtedy naloty na Wyspy Brytyjskie przy użyciu Zeppelinów – dużych sterowców. Powietrzne ataki z czasem stawały się coraz bardziej uciążliwe, zatem Brytyjczycy szukali kolejnych nowatorskich metod ich zwalczania. Bezzałogowa maszyna wydawała się dobrym remedium na niemieckie zagrożenie – nie trzeba było ryzykować życia pilota. Sterowany radiem samolot nazwano „Aerial target” – latający cel. Nazwę stworzono dla zmylenia przeciwnika. Nie był to pierwszy raz kiedy Brytyjczycy zastosowali podobny manewr, projekty czołgów były przecież ukryte pod kryptonimem „zbiornik” (ang. tank).

W trakcie I wojny światowej powstał również amerykański Kettering Bug. Stany Zjednoczone, które przystąpiły do wojny w 1917 roku, postanowiły pójść o krok dalej od Brytyjczyków. Ich bezzałogowiec był zdalnie sterowaną, latającą torpedą. Pod koniec Wielkiej Wojny pojawił się zatem prekursor dzisiejszych pocisków manewrujących. Oba projekty dronów nie doczekały się użycia. Brytyjczycy stwierdzili, że stosunek koszt – efekt przemawia raczej za klasycznymi myśliwcami i to za ich pomocą zwalczali Zeppeliny. Amerykański projekt przerwało zakończenie wojny. Doświadczenia wyniesione w tamtym czasie nie miały jednak pójść na marne.

W 1935 roku na Wyspach Brytyjskich rozpoczęto produkcję DH 82B Queen Bee. Tym razem rzeczywiście był to latający cel. Dron bazował na szkolnym samolocie ze stajni De Havillanda – legendarnym Tiger Moth’ie. Maszyna służyła do prowadzenia realistycznych szkoleń obsług armat przeciwlotniczych. Tu wracamy do kwestii bezpieczeństwa – szczęśliwie uznano za zbyt niebezpieczne wykorzystywanie pilotowanych przez człowieka maszyn w roli celów. Jednocześnie czas brytyjskiej dominacji w zakresie bezzałogowych innowacji dobiegał końca.

Drony bojowe…

Intensywność wykorzystywania bezzałogowców w wojnie rosyjsko-ukraińskiej może wywołać poczucie, że mamy do czynienia z nowym zjawiskiem. Ale czy na pewno?

W 1935 roku próby ze zdalnym sterowaniem samolotami podjęli Sowieci. Większe sukcesy w tym zakresie odnieśli jednak Niemcy i Amerykanie. To właśnie za oceanem udało się zaprojektować, futurystyczne jak na owe czasy, bezzałogowe statki powietrzne. TDR z wytwórni Interstate, bo o nim mowa, był protoplastą dzisiejszych dronów bojowych.

reklama

Konstrukcja przypominała niewielki samolot. Sterowanie zdalne odbywało się z pomocą ekranu telewizyjnego, znajdującego się w drugim „samolocie-matce” TBM Avenger. Operator w załogowym bombowcu widział na żywo przekazywany obraz z drona. Dron mógł przenosić klasyczne uzbrojenie, np. torpedę, bądź w razie potrzeby samemu stać się pociskiem.

Cały projekt był realizowany w latach 1942-1944. Do służby weszło ostatecznie mniej niż 200 TDRów. Amerykanie uznali je za zbyt skomplikowane, a swoją uwagę skierowali na rozwój amunicji precyzyjnej używanej w klasycznych samolotach.

Interstate TDR z podwieszoną torpedą lotniczą

…i bezpilotowi kamikaze

W trakcie II wojny światowej również Niemcy wykorzystywali bezzałogowe statki powietrzne. Latająca bomba Fieseler Fi-103, znany szeroko jako V-1 został wyprodukowany w przynajmniej 30 000 egzemplarzy. Najwięcej tych bezzałogowych środków napadu powietrznego użytych zostało przeciwko Londynowi. Z racji ograniczonej celności V-1 ataki te mogły mieć głównie charakter terrorystyczny.

Mniej znanym epizodem wykorzystania V-1 były zmasowane ataki na Antwerpię (oraz Brukselę, choć to wielki port nad Skaldą był ważniejszym celem). Od października 1944 r. do marca 1945 r. aliancka obrona przeciwlotnicza Antwerpii zameldowała wykrycie 4883 bomb V-1. Zaledwie 211 trafiło w zamierzony cel, zatem skuteczność trafienia oscylowała nieco poniżej 5%. Bezzałogowym latającym bombom nie udało się skutecznie obezwładnić portu kluczowego dla alianckiej logistyki, niemniej z powodzeniem terroryzowały cywilów w mieście, co do dziś jest pamiętane w Belgii.

Wprowadzenie V-1 nie uszło uwadze USA i już w połowie 1944 roku powstały pierwsze amerykańskie kopie, oznaczone jako JB-2. Planowano wykorzystać je przeciw Japonii. Inżynierowie ze Stanów Zjednoczonych przystąpili także do wyposażania bomb latających w radary, co zwiększało precyzję użycia, ale i podnosiło cenę wytworzenia. Ostatecznie wojna zakończyła się zanim amerykańskie latające bomby zdążyły zadebiutować. JB-2 posłużyły jeszcze jako platforma testowa, jednak już raczej jako rodzaj amunicji precyzyjnej odpalanej z samolotów.

Niemieccy żołnierze przetaczają V-1 na pozycję startową (fot. Bundesarchiv, Bild 146-1975-117-26)

Amerykanie prowadzili również testy z użyciem wyładowanych materiałami wybuchowymi, sterowanymi zdalnie bombowcami: B-17, B-24 i PB4Y-1. Te również nie zostały uznane za perspektywiczne rozwiązanie. Okazało się bowiem że bezzałogowe statki powietrzne mogą stać się relatywnie masowe, ale będą mieć problemy z celnością – patrz przykład V-1. Rozwój skręcił wówczas raczej w kierunku amunicji precyzyjnej. Dzisiejsze drony samobójcze nie są nowym wynalazkiem, przecież Fiesler Fi-103 terroryzował europejskie miasta już przeszło 80 lat temu. Drony szturmowe również miały swoje pierwowzory już w trakcie II wojny światowej, a wszystkie te rozwiązania na poziomie koncepcyjnym sięgają czasów Wielkiej Wojny.

Polecamy e-book Krzysztofa Rozwadowskiego pt. „Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”:

Krzysztof Rozwadowski
„Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
155
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-82-2

Książka dostępna również jako audiobook!

Bibliografia:

  L. Andersson Soviet Aircraft and Aviation, 1917–1941, Putnam Aeronautical Books, 1994

  R. J. Backus The Defence of Antwerp against V-1 missle, Defense Technical Information Center, 1971  

H. L. Dryden, I. A. Getting, Guidance and Homing of Missiles and Pilotless Aircraft. Headquarters Air Material Command, Wright Field, Dayton, Ohio 1946, s. 76.  

R. J. Backus The Defence of Antwerp against V-1 missle, Defense Technical Information Center, 1971

A Brief History of Drones w: iwm.org.uk [dostęp: 20.11.2025] https://www.iwm.org.uk/history/a-brief-history-of-drones 

Hope, fear and terror. Bombing raids and V-weapons on Antwerp w: antwerpcommemorates.be [dostęp 21.11.2025] https://www.antwerpcommemorates.be/themes/bombardementen-en-v-bommen-op-antwerpen   

reklama
Komentarze
o autorze
Jan Wróbel
Student IV. roku historii na UW. Naukowo zajmuje się historią wojskowości i dziejami polityczno-społecznymi Polski w XX. wieku. Entuzjasta turystyki wysokogórskiej, kibic Manchesteru United i Polonii Warszawa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone