Erich Honecker - ucieczka przed sprawiedliwością

opublikowano: 2014-04-26 09:20— aktualizowano: 2015-01-29 10:20
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Przez blisko dwadzieścia lat był dyktatorem komunistycznych Niemiec Wschodnich. Odsunięto go od władzy na pięć minut przed upadkiem Muru Berlińskiego. Nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie...
REKLAMA
Erich Honecker (autor nieznany, udostępniono na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Po obaleniu Honecker wycofał się do Wandlitz. O dramatycznych wydarzeniach kolejnych tygodni dowiadywał się już tylko z telewizji. W nocy z 9 na 10 listopada upadł mur berliński. Teraz wszystko potoczyło się bardzo szybko. 3 grudnia Erich Honecker został wykluczony z partii, do której należał ponad 60 lat. W tym samym czasie wszczęto przeciwko niemu postępowanie przygotowawcze, jego dom obstawiono strażnikami, wyłączono mu telefon, a na niego samego nałożono areszt domowy. Zarzut brzmiał początkowo: nadużycie władzy, w styczniu miała do tego dojść jeszcze zdrada stanu. Kiedy 7 grudnia dom Honeckerów przeszukiwała prokuratura, żona powiedziała do niego: „Widzisz, Erich, tak samo jak w 1935 roku”.

Także Honeckerowi ostatnich pięć lat życia wydawało się swoistym déjà vu. Czuł się tak, jakby to wszystko już raz przerabiał w latach trzydziestych. Tak jak wtedy, uważał się za szczerego komunistę, który pod zewnętrzną presją tym bardziej musi trwać przy swoich postanowieniach. Znów był aresztowany i prześladowany. Tym razem nie przez Gestapo i Trybunał Ludowy, tylko podekscytowanych dziennikarzy oraz najwyraźniej działającą pochopnie i niepewnie prokuraturę NRD, różnicy jednak nie dostrzegał.

Ale miał 55 lat więcej i był ciężko chory; nie miał już życia przed sobą, tylko za sobą. Kto przyjrzał się dokładniej, na pewno zauważył, ile trudu go kosztowało nieokazywanie słabości – teraz, na oczach wszystkich, a to oznaczało dla niego zwłaszcza: na oczach wroga klasowego. Jego zdolność koncentracji wyraźnie osłabła, a lekarze oświadczyli, że jest niezdolny do przesłuchania. Stwierdzone latem podejrzenie raka nerki potwierdziło się. 10 stycznia Honecker poddał się mocno spóźnionej operacji. 18 dni później, w poniedziałek, miał zostać wypisany ze szpitala. Prokuratura NRD obawiała się, że „po wyjściu ze szpitala wykorzysta czas do wydania nakazu aresztowania”, aby „uniknąć aresztu śledczego”, dlatego przezornie zarządziła jego aresztowanie na dzień przed planowanym wypisaniem go ze szpitala. W niedzielę około godz. 22 w szpitalnej sali Honeckera pojawili się dwaj mężczyźni z prokuratury. „Rozsiedli się w moim pokoju”, wspominał Honecker. „Dyskutowałem z nimi i wielokrotnie żądałem, aby opuścili pomieszczenie. Nie zrobili tego. Powiedziałem więc do nich: »To gorzej niż na Gestapo«”. Dopiero po połknięciu kilku tabletek nasennych udało mu się zasnąć na jakiś czas. Następnego dnia został przewieziony do więzienia Rummelsburg. Dwa dni później, na podstawie opinii lekarskiej, znów był wolny – jednak spokoju już nie zaznał.

Do domu w Wandlitz Honecker nie mógł wrócić – tymczasem rozwiązana została umowa najmu. Przyjął go wraz z żoną ksiądz z Lobetal, w przekonaniu, że jedynie w kościelnych murach będzie bezpieczny przed napastowaniem. Jednak nie pozostał tam długo. W marcu 1990 r. schronił się pod opiekę Armii Radzieckiej. W lazarecie wojskowym w Beelitz zakwaterowano Honeckerów w oddzielnym domu. Przyznano im nawet pomoc domową. Mimo złego stanu zdrowia Honecker intensywnie pracował. Rozpoczynał rano o godzinie 7 i kończył późnym wieczorem. Pisał rozprawę usprawiedliwiającą, która później została opublikowana pod tytułem „Erich Honecker zu dramatischen Ereignissen” (Erich Honecker o dramatycznych wydarzeniach). Ówczesny głównodowodzący radzieckich sił zbrojnych w NRD, generał Matwiej Burłakow, wspominał: „W rozmowach z dowódcami z lazaretu Honecker raz po raz dawał wyraz swojemu przekonaniu, że socjalizm zapobiegł trzeciej wojnie światowej. Był zagorzałym marksistą, człowiekiem kompletnie oddanym ideom komunizmu. Opowiadano mi, że w jego pokoju stała na szafce pozytywka, z której raz po raz rozbrzmiewała Międzynarodówka. Co wieczór przed pójściem spać Honecker nakręcał ją i na stojąco wysłuchiwał hymnu światowego proletariatu”.

REKLAMA

Powyższy fragment pochodzi z książki Jana Lorenzena pt. „Erich Honecker. Biografia polityczna”, ze stron: 195-210. Copyright © 2001 by Rowohlt Taschenbuch Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Jan Lorenzen
„Erich Honecker. Biografia polityczna”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Dolnośląskie
Liczba stron:
216
Seria:
Europa po '45
Format:
205x135mm

W Beelitz przeżył upadek NRD i zjednoczenie Niemiec. Od tej pory postępowania przeciwko niemu nie prowadziła już prokuratura enerdowska, lecz sądownictwo federalne, i było też jasne, że Armia Radziecka, której kompletne wycofanie się z Niemiec było już postanowione, nie mogła go dłużej chronić. Dlatego pewnego dnia w marcu 1991 r. do Wünsdorfu, siedziby głównodowodzącego Grupy Wojsk Radzieckich w NRD, przyszedł rozkaz z moskiewskiego ministerstwa obrony: odstawić Ericha Honeckera samolotem do Moskwy. Urzędujący dowódca, generał Burłakow, powierzył to zadanie swojemu szefowi sztabu, generałowi Kuzniecowowi. Honecker razem z żoną Margot zostali przetransportowani śmigłowcem z lazaretu w Beelitz na lotnisko wojskowe Sperenberg, położone na południu od Wünsdorfu. W domku na skraju pasa startowego generał Kuzniecow zaoferował im jeszcze po filiżance herbaty. Wylot opóźniał się trochę. Wreszcie Erich i Margot opuścili zjednoczone Niemcy i udali się w kierunku Moskwy. Michaił Gorbaczow nie zostawił ich na lodzie.

Helmut Kohl (fot. Engelbert Reineke, udostępniono na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Rząd federalny protestował przeciwko radzieckiemu „darowaniu kary przez pomoc w ucieczce” i zażądał natychmiastowej repatriacji Honeckerów. Jednak był to protest bez przekonania. Postanowienia Konferencji Dwa Plus Cztery, na której uregulowano międzynarodowe warunki niemieckiego zjednoczenia i na mocy których zwycięskie mocarstwa po raz pierwszy od drugiej wojny światowej przyznały Niemcom pełną suwerenność, zostały wprawdzie ratyfikowane przez Związek Radziecki, ale nie złożone w Bonn. Stało się to dopiero dwa dni po ucieczce Honeckerów – i Gorbaczow wcale nie zaprzeczał związkowi między tymi dwoma zdarzeniami. W prasie pojawiło się wiele spekulacji na temat, czy kanclerz Kohl został wcześniej poinformowany o zamiarze Gorbaczowa sprowadzenia Honeckera do Moskwy. W każdym razie sam Erich Honecker był wtedy mocno przekonany, że jego lot do Moskwy odbył się za zgodą rządu federalnego. Do procesu, przynajmniej tak się na razie zapowiadało, już nie dojdzie.

REKLAMA

Honeckerowie zostali zakwaterowani na leśnym osiedlu pod Moskwą, w domku jednorodzinnym, który wcześniej przypuszczalnie był wykorzystywany przez jakiegoś członka Biura Politycznego jako dacza. I tym razem jednak nie dane im było pozostać tu dłużej. W sierpniu generałowie Armii Radziec­kiej przeprowadzili pucz przeciwko Gorbaczowowi. Pucz się nie powiódł, ale z walki o władzę Gorbaczow wyszedł osłabiony. Nowym silnym człowiekiem został rosyjski prezydent Borys Jelcyn. Podczas puczu po raz ostatni wsparł Gorbaczowa, przypuszczalnie tylko dzięki jego zdecydowanej interwencji puczyści poddali się już po kilku dniach. Teraz jednak Jelcyn we własnym interesie zaczął odbierać władzę z rąk Gorbaczowa – na oczach wszystkich i całkowicie legalnie. Honecker spodziewał się, że dla jego sytuacji nie będzie to wcale korzystne. 28 sierpnia wystosował list do Gorbaczowa i oficjalnie poprosił go o azyl polityczny. Pisał, że w planowanym przez Republikę Federalną procesie nie chodzi o prawo, tylko o urządzenie „politycznego procesu pokazowego przeciwko socjalistycznej dyktaturze”: „Nie ugiąłem się przed faszystowskim Trybunałem Ludowym, nie ugnę się również dzisiaj, ale odmawiam sądownictwu Republiki Federalnej prawa sądzenia byłej głowy państwa jednego z uznanych, suwerennych krajów”. Dwa tygodnie później Republika Federalna Niemiec istotnie zażądała wydania Honeckera. Ten ponownie zwrócił się do Gorbaczowa – jednak daremnie. Gorbaczow nie decydował już w tej sprawie, a radzieccy dyplomaci w oficjalnych wystąpieniach wypowiadali się tak nieprecyzyjnie, że Honecker musiał się liczyć z najgorszym. W ostatnim większym wywiadzie, jakiego udzielił w tych dniach dla Hessischer Rundfunk, sprawiał wprawdzie wrażenie człowieka o nadszarpniętym zdrowiu, ale jednocześnie optymistycznie wierzącego, że nie zostanie wydalony do Republiki Federalnej. Jednak 10 grudnia nadszedł ten czas. Rosyjski minister sprawiedliwości zażądał od Ericha Honeckera, aby w ciągu trzech dni opuścił kraj. W przypadku odmowy zostanie wydany Republice Federalnej siłą. Honeckerowi pozostało tylko jedno wyjście. Razem z żoną schronił się w ambasadzie Chile jako osobisty gość chilijskiego ambasadora Clodomira Almeydy. W latach siedemdziesiątych Almeyda znalazł azyl w NRD, kiedy uciekał przed reżimem wojskowym Pinocheta. Honecker miał tutaj pozostać siedem miesięcy – siedem długich miesięcy, w których nadal trwało przeciąganie liny o jego osobę i utrzymywała się niepewność; siedem miesięcy, w których stan zdrowia Honeckera nadal się pogarszał. Razem z żoną zamieszkiwali pokoik, z którego właściwie nie wychodzili. W tym czasie prokuratura przy Wyższym Sądzie Krajowym w Berlinie formułowała w największym pośpiechu akt oskarżenia. W maju 1992 r. był gotowy i liczył 783 strony. Kiedy został przedłożony w Moskwie, Chilijczycy przestali się sprzeciwiać wydaniu Honeckera. 29 lipca cofnięto mu „prawo gościnności” w ambasadzie. Miał tylko 10 minut na spakowanie swoich rzeczy. Rosyjscy urzędnicy już czekali, aby go przejąć i odtransportować do Niemiec. W tym momencie drogi Honeckera i jego żony rozeszły się. Po krótkiej naradzie oboje postanowili, że będzie lepiej, jeśli Margot nie wróci z mężem do Niemiec. Także adwokaci odradzali jej powrót, ponieważ również przeciwko niej prowadzono dochodzenie. I tak Erich Honecker wrócił do Niemiec sam, podczas gdy Margot wyjechała do córki do Chile.

REKLAMA

Trudno wczuć się w nastrój, z jakim Honecker został przyjęty w Berlinie. Półtora roku wcześniej, podczas jego wyjazdu do Moskwy, w komentarzach prasowych pobrzmiewało uczucie ulgi. Honeckera trzeba było długo znosić, dlatego ludzie byli po prostu zadowoleni, że wyjeżdżał. Możecie go zatrzymać brzmiał tytuł w berlińskiej bulwarówce „BZ” – i trudno się było zdecydować, czy miał on wyrażać wspaniałomyślność czy szyderstwo. Przypuszczalnie w tej postawie wyrażały się jeszcze skutki euforii wywołanej procesem zjednoczenia. Tymczasem jednak, przez półtora roku, które Honecker spędził w Moskwie, nastrój się zmienił. Odbyły się pierwsze procesy strażników granicznych, którzy strzelali do uciekinierów. Z prawnego punktu widzenia przebiegały bardzo problematycznie i pozostawiły wrażenie, że płotki zostaną ukarane, a grube ryby pozostaną na wolności. W rzeczywistości jednak postępowania przeciwko pogranicznikom były dla prokuratury czymś w rodzaju wprawki przed procesem przeciwko Honeckerowi i innym członkom Narodowej Rady Obrony NRD. Gdyby w procesach strażników nie wydano wyroków skazujących, oskarżenie Honeckera jako współsprawcy byłoby prawnie niemożliwe. Wrażenie, jakie po-wstało w opinii publicznej, było jednak dokładnie odwrotne. Proces przeciwko Honeckerowi wydawał się dodatkowym usprawiedliwieniem procesów strażników. W gazetach przeważał ton, że skazanie Honeckera jest pożądane z powodów moralnych i historycznych, jeżeli tylko będzie niezbicie uzasadnione pod względem prawnym – tu jednak wielu miało słuszne wątpliwości.

REKLAMA

Powyższy fragment pochodzi z książki Jana Lorenzena pt. „Erich Honecker. Biografia polityczna”, ze stron: 195-210. Copyright © 2001 by Rowohlt Taschenbuch Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Jan Lorenzen
„Erich Honecker. Biografia polityczna”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Dolnośląskie
Liczba stron:
216
Seria:
Europa po '45
Format:
205x135mm
Jeden z budynków kompleksu więziennego przy Lehrterstraße, Berlin-Moabit (fot. Elikross, udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Sam Honecker znosił przygotowania do procesu z miną człowieka, który niczego innego się nie spodziewał. Na to, co go czekało, przygotowywał się wewnętrznie już od miesięcy. Zakład karny, do którego został przewieziony, był tym samym, w którym w 1935 r. przesiedział już półtora roku: Berlin-Moabit, słynne więzienie śledcze w sercu miasta. Również to utwierdziło go w przekonaniu, że to wszystko zostało ukartowane, że „państwo prawa RFN nie jest państwem prawa, tylko państwem prawicowców”. Kiedy w dzień po osadzeniu w Moabicie odwiedził go adwokat Friedrich Wolff, zauważył, że Honecker z wyglądu się nie zmienił. „Rozmawiałem z wieloma ludźmi w więzieniach i raz po raz stwierdzałem ze zdumieniem, jak różne są reakcje na zamknięcie. Można by pomyśleć, że ci, którzy wcześniej żyli w dobrobycie i bezpieczeństwie, są najbardziej dotknięci. Jednak nie zawsze tak jest. Erich Honecker był tego przykładem. Nie skarżył się na swój los, nie rozpaczał ani nie biadolił, był taki, jakby nic się nie stało. Chód miał prosty, wyraz twarzy i głos uprzejme i spokojne, dyskretną, budzącą respekt osobowość”.

Pozornie naprawdę nie robiło to na Honeckerze większego wrażenia, przecież nie po raz pierwszy był w więzieniu. Wszystko w Moabicie było mu już w pewnym sensie znane, ale przerażony był na pewno i coraz więcej trudu kosztowało go ukrycie tego stanu. Poza tym powoli naprawdę zyskiwał wygląd człowieka śmiertelnie chorego i przez to jego twarz jeszcze bardziej sprawiała wrażenie maski. Mocno teraz wierzył, że dojdzie do procesu przeciwko niemu – przeciwnie niż jego adwokaci, którzy wciąż jeszcze twierdzili, iż nie odbędzie się z przyczyn zdrowotnych. Kiedy dobre trzy miesiące później proces jednak się rozpoczął, byli kompletnie nieprzygotowani, najpierw musieli improwizować i zyskać na czasie, aby szczegółowo zapoznać się z aktem oskarżenia.

Akt oskarżenia koncentrował się na użyciu broni palnej i stosowaniu niesławnych min odłamkowych SM70 na granicy niemiecko-niemieckiej. Wyszczególnionych zostało 68 przypadków nielegalnego przekroczenia granicy, które zakończyły się śmiercią lub ciężkimi obrażeniami. W październiku zredukowano je do 12, aby nie przedłużać czasu trwania procesu. Podstawa oskarżenia przeciwko Erichowi Honeckerowi była zgodna z umową zjednoczeniową paragraf 112 kodeksu karnego NRD: „Kto umyślnie zabija człowieka, ukarany zostanie karą pozbawienia wolności nie niższą niż 10 lat lub dożywotnim pozbawieniem wolności”. Ustalenie to zostało ograniczone przez wydane w 1982 r. prawo graniczne NRD, którego paragraf 27 dopuszczał użycie broni w określonych wypadkach. Już podczas procesów strażników muru stanowiło to problem dla prokuratury, jednak sąd zadecydował wtedy, że paragraf nie nadaje się do stosowania, ponieważ ujęte w nim przepisy regulujące stoją w sprzeczności z elementarnymi zasadami praw człowieka – decyzja ta została zatwierdzona przez Trybunał Federalny 3 listopada, na kilka dni przed rozpoczęciem procesu Honeckera.

REKLAMA

Jednak z punktu widzenia wielu prawników problem nie został w ten sposób rozwiązany zadowalająco – również obrońcy Honeckera w powoływaniu się na „prawo naturalne” widzieli furtkę dla rozważań moralnych i politycznych i mówili konsekwentnie o „procesie politycznym” oraz „sprawiedliwości zwycięzców”. Należy przy tym także zaznaczyć, iż ustawa graniczna NRD nie dawała podstawy ani do usprawiedliwienia użycia broni palnej przed wydaniem tej ustawy w 1982 r., ani za spowodowanie śmierci przez miny i urządzenia samostrzelające. W większości wymienionych w akcie oskarżenia prób ucieczek, które zakończyły się ciężkimi uszkodzeniami lub śmiercią uciekających, chodziło o takie właśnie przypadki – okoliczność, która często była pomijana w ówczesnej burzliwej dyskusji publicznej.

Powyższy fragment pochodzi z książki Jana Lorenzena pt. „Erich Honecker. Biografia polityczna”, ze stron: 195-210. Copyright © 2001 by Rowohlt Taschenbuch Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Jan Lorenzen
„Erich Honecker. Biografia polityczna”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Dolnośląskie
Liczba stron:
216
Seria:
Europa po '45
Format:
205x135mm
Godło Niemieckiej Republiki Demokratycznej (fot. Jwnabd, domena publiczna)

Był jednak jeszcze jeden problem natury prawnej – dotyczył immunitetu oskarżonego. Erich Honecker był przewodniczącym Rady Państwa NRD, a więc głową innego państwa, i jako taki korzystał właściwie z immunitetu. Ale państwa, które kiedyś reprezentował, już nie było, a sytuacja między obydwoma państwami niemieckimi była tak skomplikowana pod względem prawa międzynarodowego, że kwestią sporną było już nawet to, czy taki immunitet kiedykolwiek w ogóle istniał. Niemiecka Republika Demokratyczna z punktu widzenia Republiki Federalnej nie była „zagranicą”; przed wizytą Honeckera w Bonn w 1987 r. sumiennie uzupełniono stosowne zarządzenie w niemieckiej ustawie o ustroju sądów powszechnych, aby zapobiec możliwości aresztowania Honeckera podczas jego wizyty – jednakże zrobiono to w sposób, który teraz, po tym jak został zdymisjonowany, a NRD przestała istnieć, już mu nie pomagał. Prokuratura początkowo w ogóle nie wyjaśniła tego problemu. Zakładała, że Honecker nie posiadał już immunitetu – a sąd przyjął tę interpretację.

REKLAMA

Największym problemem dla przeprowadzenia procesu nie była jednak żadna przeszkoda prawna, tylko wiek oskarżonego. Z Honeckerem na ławie oskarżonych zasiadło jeszcze pięciu byłych działaczy. Wszyscy oni byli członkami Narodowej Rady Obrony NRD – a więc tego gremium, które zdaniem prokuratury było odpowiedzialne za reżim graniczny. Byli to: Erich Mielke, Willi Stoph, Heinz Keßler, Franz Streletz i Hans Albrecht – zgromadzenie starców. Erich Mielke, kiedy rozpoczynano proces, był na krótko przed ukończeniem 85. roku życia, również pozostali oskarżeni, z wyjątkiem Franza Streletza, byli dobrze po siedemdziesiątce.

Sam proces, który rozpoczął się 12 listopada 1992 r. przed sądem kryminalnym Moabit, dzielił się, do wykluczenia sprawy Honeckera, na dwie fazy. W pierwszej niewiele się działo. Honecker w pierwszych dniach rozprawy od razu zasłabł dwa razy i tym sposobem proces rozkręcał się bardzo powoli. Dużo czasu zajął również charakterystyczny dla dużych rozpraw wstęp. Stwierdzone zostały personalia oskarżonych, prokuratura odczytała streszczenie aktu oskarżenia. Przeciwko przewodniczącemu składu sędziowskiego Hansowi-Georgowi Bräutigamowi wniesiono pierwszy wniosek o wyłączenie go ze sprawy, ponieważ obrona podejrzewała, iż wpłynął na podział czynności sądu i wyznaczył siebie na głównego sędziego. Poza nielicznymi wyjątkami wszystko odbywało się w atmosferze odpowiedniej dla znaczenia rozprawy. W drugiej fazie natomiast proces zamienił się w groteskowe przedstawienie, w którym właściwie chodziło już tylko o stan zdrowia oskarżonego. Zamówiono liczne ekspertyzy, które częściowo się wykluczały i których kwintesencja na skutek niedyskrecji błyskawicznie wyciekała do prasy. Ponieważ o stanie zdrowia Honeckera dyskutowano również na publicznych sesjach procesu, wśród niezależnych obserwatorów powstało wrażenie, że opinia publiczna powoli powinna się przygotować na coś, co i tak było nieuniknione i co z trudem można było jedynie opóźnić: zwolnienie Honeckera z więzienia.

Cezurę między tymi dwiema fazami stanowiła mowa obronna Honeckera, wygłoszona 3 grudnia 1992 r. Pracował nad nią, odkąd osadzono go w Moabicie. Teraz, w szóstym dniu rozprawy, przyszedł na nią czas. Ze wzrokiem utkwionym w przeciwnikach z prokuratury Honecker wygłosił swoje wyczekiwane w napięciu oświadczenie. Na wstępie odmówił sądowi prawa do oskarżania go bądź skazania. Stawiał się w jednym szeregu z „Karolem Marksem, Augustem Beblem, Karlem Liebknechtem” i wieloma innymi socjalistami i komunistami, których „niemieckie państwo prawa” już oskarżało i skazywało. Jego obrona jest zbyteczna, ponieważ, jak twierdził, nie przeżyje wyroku, chciał jednak dać świadectwo w sprawie NRD i idei socjalizmu. Dał przegląd historii Niemiec i świata. Chciał pokazać, że również gdzie indziej decyzje polityczne pociągały za sobą śmierć niewinnych, toteż nie ponosi winy ani pod względem moralnym, ani politycznym, a już na pewno nie prawnym. Cofnął się aż do 1933 r., aby usprawiedliwić budowę muru berlińskiego; przywołał niewinne ofiary wojny w Wietnamie i na Falklandach; zwrócił uwagę na bombardowanie libijskiej stolicy Trypolisu przez USA w 1986 r. i zlecone przez amerykańskiego prezydenta George’a Busha uprowadzenie generała Noriegi z Panamy w 1989 r. Następnie przeszedł do tego, co „broń Republiki Federalnej” wyrządziła tureckim Kurdom i czarnoskórym mieszkańcom Afryki Południowej, aż dotarł do bezdomnych i „ofiar gospodarki rynkowej”: „Gdyby wydział ds. przestępczości na szczeblu rządowym prokuratury generalnej przy Wyższym Sądzie Krajowym choć raz zwrócił na to uwagę, to już wkrótce miałbym możliwość tak jak kiedyś ścis­kać dłonie przedstawicieli Republiki Federalnej Niemiec – tym razem jednak w Moabicie”.

REKLAMA

Powyższy fragment pochodzi z książki Jana Lorenzena pt. „Erich Honecker. Biografia polityczna”, ze stron: 195-210. Copyright © 2001 by Rowohlt Taschenbuch Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Jan Lorenzen
„Erich Honecker. Biografia polityczna”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Dolnośląskie
Liczba stron:
216
Seria:
Europa po '45
Format:
205x135mm
Erich Honecker na zebraniu Wolnej Młodzieży Niemieckiej, 1946 rok. (fot. Quaschinsky, Hans-Günter, udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Po tej części mowy, pomyślanej jako odwrócenie oskarżenia, Honecker sporządził bilans NRD. Również ten pasaż zasługuje na zacytowanie, ponieważ wyrażał to, co wielu wschodnich Niemców myślało w latach 1992–1993, w momencie kulminacji kryzysu zjednoczeniowego: „Coraz więcej »Ossis« będzie dostrzegać, że warunki życia w NRD mniej ich deformowały niż obecnie »Wessis«, którzy zostali zdeformowani przez społeczną gospodarkę rynkową, że dzieci w enerdowskich żłobkach, przedszkolach i szkołach rosły bardziej beztrosko, były szczęśliwsze, lepiej wykształcone i wolniejsze niż dzieci z opanowanych przez przemoc szkół, ulic i placów w RFN. Chorzy będą dostrzegać, że w enerdowskim systemie opieki zdrowotnej, mimo zacofania technicznego, byli pacjentami, a nie komercyjnymi przedmiotami lekarskiego marketingu. Artyści zrozumieją, iż rzekoma i rzeczywista cenzura w NRD nie była tak wroga sztuce jak cenzura rynku. Wreszcie poczucie ochrony i bezpieczeństwa, jakie mała i w porównaniu z RFN biedna NRD gwarantowała swoim obywatelom, nie będzie już pogardzane jako oczywistość, ponieważ codzienność kapitalizmu każdemu teraz pokaże, ile w rzeczywistości były warte”.

Do końca Honecker nie pojmował, dlaczego obywatele odwrócili się od niego i jego NRD. Przy tym wszystkim jednak zrozumiał, że NRD została pokonana „głosowaniem nogami” – i to już w 1961 r. Dlatego sposób, w jaki Honecker charakteryzował budowę muru, w której uczestniczył przed trzydziestu laty, był właściwie najbardziej zasługującym na uwagę fragmentem jego przemowy: był to „znak politycznej i gospodarczej słabości Układu Warszawskiego wobec NATO, która mogła być wyrównana jedynie za pomocą środków militarnych”. A mimo to NRD nie została utworzona nadaremnie, brzmiała konkluzja Honeckera. „Wytyczyła kierunek i pokazała, że socjalizm może być lepszy od kapitalizmu” – „Skończyłem swoje oświadczenie. Proszę robić to, co państwo uważają za stosowne”.

REKLAMA

Podczas gdy Honecker mówił, sala słuchała z natężoną uwagą. Kiedy skończył, zapanowała cisza. Po krótkiej chwili zastanowienia sędzia Bräutigam ogłosił: „Musimy to najpierw przestudiować”, i odroczył rozprawę do 7 grudnia.

Nie tylko Bräutigam – wszyscy byli zaskoczeni, że Honecker był jeszcze w stanie wygłosić taką mowę. Wszyscy liczyli się z tym, że będzie uparty, ale że zrobi to w tak retorycznie błyskotliwy sposób, tego wielu nie spodziewało się już po jego kondycji intelektualnej – teraz, w obliczu jego choroby, zdziwienie było tym większe.

Dla Honeckera ta mowa była ostatnim buntem. Po raz ostatni narzucił osłabionemu ciału swoją wolę, aby pozostawić potomności świadectwo nieugiętego komunisty. Mówił w sumie 50 minut – z czterdziestominutową przerwą – później złożył swoją ostatnią „polityczną deklarację”. Bezpośrednio po przemowie adwokaci Honeckera oświadczyli, że ich klient nie będzie już zajmował stanowiska w tej sprawie. Do czasu swojej mowy uczestniczył jeszcze w wydarzeniach na sali sądowej; od tej chwili było tak, jak gdyby bezwolnie znosił dalszy tok procesu. Nie reagował już także na zachęcające okrzyki z ławek widzów, po prostu nie miał już siły.

W tym czasie dostarczono nowe orzeczenie lekarskie o stanie zdrowia Honeckera. „U pana Honeckera utrzymuje się stan, w którym życie i śmierć nakładają się na siebie, przy czym proces umierania zyskuje teraz na znaczeniu”, napisano w nim. Oczekiwano, że pozostało mu jeszcze od trzech do sześciu miesięcy życia. Na tej podstawie adwokaci zakładali rychłe zwolnienie swojego klienta i rozpoczęli konkretne przygotowania do podróży Honeckera do Chile, jednak przedstawiciele prokuratury nie poddali się tak szybko. Adwokat Plöger, reprezentujący ofiary i ich rodziny, zakwestionował opinię i zażądał, aby w razie konieczności dokonać biopsji nerki Honeckera, nawet wbrew jego woli, w celu sprawdzenia, „czy istotnie występuje nowotwór”. Prokuratura tymczasem wymyśliła sobie inne posunięcie. Aby zapobiec zwolnieniu Honeckera, szybko wniosła po raz kolejny oskarżenie, tym razem przeciwko defraudacji pieniędzy państwowych. To jednak zdołało jedynie nieznacznie opóźnić zwolnienie Honeckera.

REKLAMA
Erich Honecker i Erich Mielke, szef Stasi (autor nieznany, udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Jako pierwszy ze sprawą pożegnał się przewodniczący składu sędziowskiego Hansgeorg Bräutigam. 21 grudnia podczas przerwy w rozprawie przekazał adwokatom Honeckera poufną prośbę zastępczego ławnika o autograf głównego oskarżonego. Adwokat Plöger, który nieufnie przyglądał się prowadzonej szeptem rozmowie, zapytał o nią w trakcie rozprawy głównej i otrzymał od Bräutigama odpowiedź, że chodziło o sprawę pocztową. Ta niezbyt precyzyjna odpowiedź kosztowała Bräutigama funkcję przewodniczącego. Zarówno Plöger, jak i adwokaci Honeckera złożyli wniosek o stronniczość, który został pozytywnie rozpatrzony 5 stycznia.

Dwa dni później, 7 stycznia, nowy przewodniczący składu sędziowskiego, Hans Boß, postanowił oddzielić postępowanie przeciwko Honeckerowi od pozostałych oskarżonych, aby sprostać ich roszczeniom na szybki proces. Znów zamówiono opinie lekarskie, znów zdiagnozowano postępy choroby, jednak nadal nic się nie działo. Wtedy obrońcy Honeckera sięgnęli po ostatni środek: w skierowanym do berlińskiego Trybunału Konstytucyjnego zażaleniu żądali zakończenia procesu, ponieważ jest pewne, że ich klient umrze jeszcze przed zamknięciem głównego postępowania, „a tym samym przed decyzją o winie bądź niewinności”. Proces pogwałca godność ludzką oskarżonego.

Kilka dni później w orzeczeniu do tego wniosku berliński Trybunał Konstytucyjny stanowczo skrytykował dotychczasowe postępowanie w procesie przeciwko Honeckerowi i polecił Wyższemu Sądowi Krajowemu natychmiastowe przerwanie procesu i zwolnienie go z więzienia. Adwokat oskarżonego, Friedrich Wolff, był akurat w Moabicie, kiedy Trybunał Konstytucyjny ogłaszał swoją decyzję. Wolff został wezwany do telefonu i usłyszał tę wiadomość od kolegi Nicolasa Beckera. Kilka minut później sam Honecker dowiedział się o zbliżającym się zwolnieniu i nagle spadło z niego całe napięcie ostatnich miesięcy. „Honecker zareagował w sposób, który wzbudził we mnie obawę, że nie przeżyje tej radosnej wiadomości”, napisał Wolff.

Następne godziny mijały bardzo wolno. Honecker musiał pozostać jeszcze przez noc w szpitalu więziennym, dopóki następnego dnia nie uchylono nakazu aresztowania. Był 13 stycznia 1993 roku. Jeszcze tego samego wieczoru Erich Honecker z opiekunem odleciał do swojej żony do Santiago de Chile.

Na emigracji Honecker żył jeszcze przez dobry rok – rok, o którym niewiele jest do powiedzenia. Niewiele widać również na ostatnich nagraniach telewizyjnych, robionych potajemnie, ukrytą kamerą. Honecker kartkujący czasopismo ilustrowane lub zraszający ogród. Fizyczna degradacja organizmu początkowo osłabła, w końcu jednak nie był w stanie przyjmować pokarmów. Wiosną 1994 r. ważył już tylko 40 kilogramów. Zmarł 29 maja 1994 r. Następnego dnia zwłoki zostały wystawione na cmentarzu miejskim w Santiago. Niedługo później poddano je kremacji, a urna z prochami trafiła do domu jego żony Margot. Honecker do dzisiaj nie został pogrzebany.

Powyższy fragment pochodzi z książki Jana Lorenzena pt. „Erich Honecker. Biografia polityczna”, ze stron: 195-210. Copyright © 2001 by Rowohlt Taschenbuch Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Jan Lorenzen
„Erich Honecker. Biografia polityczna”
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Dolnośląskie
Liczba stron:
216
Seria:
Europa po '45
Format:
205x135mm
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jan Lorenzen
Urodził się w 1969 r. w Hamburgu. Historyk, dziennikarz, a także autor licznych, cieszących się uznaniem filmów dokumentalnych, m.in. „Sekretarze – Walter Ulbricht i Erich Honecker”. Mieszka z rodziną w Lipsku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone