Ewa Domańska – „Historia egzystencjalna” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-11-23 11:13
wolna licencja
poleć artykuł:
Metodologia historii jest dziedziną wiedzy, na którą historycy na ogół patrzą nieufnie, szczególnie od pewnego czasu. Wymknęła się im spod kontroli co najmniej pół wieku temu, wraz z porzuceniem teorii inspirowanych marksizmem. Uważna lektura pracy Ewy Domańskiej może pomóc historykom odnaleźć się w świecie historii, zwłaszcza że to już jest inny świat.
REKLAMA
Ewa Domańska
Historia egzystencjalna. Krytyczne studium narratywizmu
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
224
ISBN:
978-83-011-6965-7

Ewa Domańska jest profesorem na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i bez wahania można napisać, że jest najwybitniejszą metodolożką historii w Polsce, co najmniej od czasów jednego z jej mistrzów – Jerzego Topolskiego (1928–1998). Jest autorką niezmiernie ważnych prac z tej dziedziny, tj. „Mikrohistorii” (1999) i „Historii niekonwencjonalnych” (2006). Również dzięki niej polskiemu czytelnikowi mogą być nieobce nazwiska i twórczość m.in. Haydena White’a oraz Franka Ankersmita, których prace pod jej redakcją i w jej tłumaczeniu wydano w Polsce.

Ostatnia praca Ewy Domańskiej nosi tytuł „Historia egzystencjalna. Krytyczne studium narratywizmu i humanistyki zaangażowanej” i została wydana wiosną 2012 roku przez Wydawnictwo Naukowe PWN w serii „Klio”, w której badaczka dołączyła do takich autorów jak Georg Iggers, Donald R. Kelley i Jack Goody.

Przedmiotem rozważań Ewy Domańskiej jest narratywistyczna teoria historii, a przede wszystkim jej anglo-amerykańska część, której przedstawicielami są m.in.: William Dray, Arhur C. Danto, Walter Bryce Gallie, Hayden White, Frank Ankersmit, Dominick LaCapra. Te i inne nazwiska występujące w tekście są nadzwyczaj ważne, gdyż Domańska – jak sama pisze – w swoich badaniach odchodzi od poststrukturalistycznej koncentracji na tekście, analizowanym w oderwaniu od kontekstu, i haseł od śmierci autora (s. 12) i przyjmuje ona perspektywę podmiotową. Wprowadza również jeszcze jeden termin, który w Polsce nie jest (na razie) popularny, a określa jej punkt widzenia, perspektywę badawczą – posthumanistykę. Definiuje ją jako:

(…) zespół tendencji i kierunków badawczych związanych z prądem umysłowym, postawą intelektualną i etyczną zwaną posthumanizmem. Buduje ona wiedzę, która krytykuje i (lub) odrzuca centralną pozycje człowieka w świecie, stąd charakterystyczne są dla niej wszelkie podejścia nie- czy anty-antropocentryczne. Można zatem określić posthumanistykę jako humanistykę nie-antropocentryczną. (s. 13)

Przyjęcie takiej pozycji pozwala autorce podjąć polemikę z teoriami postmodernistycznymi, które wciąż dominują we współczesnej filozofii historii. Pojawienie się takiej możliwości brzmi atrakcyjnie, gdyż skuteczna krytyka postmodernizmu pozostawała i chyba nadal pozostaje przeogromnym wyzwaniem.

REKLAMA

Niniejsza książka składa się z siedmiu rozdziałów, z których w gruncie rzeczy każdy mógłby funkcjonować jako osobny artykuł, zresztą obszerne jej fragmenty były wcześniej już wydawane w ramach innych publikacji.

Na kartach swej pracy autorka wyjaśnia m.in. źródła narratywzimu i jego rozwój, koncentrując się tu już wyłącznie na twórczości White’a. Analizuje również poglądy na teorię historii prezentowane przez Franka Ankersmita, o pokolenie młodszego od White’a holenderskiego filozofa historii. Studium to znakomicie oswaja czytelnika z charakterystyczną dla Ankersmita siatką pojęciową, należy także zwrócić szczególną uwagę na fragmenty poświęcone zagadnieniu wzniosłości i traumy w historiografii. Jeden z rozdziałów autorka poświęca też faktowi historycznemu. Pisze ona:

Pracując nad tym fragmentem książki, miałam poczucie intelektualnej impotencji. Przeczytałam powtórnie zarówno setki stron klasycznych prac dotyczących teorii faktu historycznego, jak i nowsze publikacje na ten temat, i nie znalazłam nic, co by otworzyło nowe perspektywy, nowy sposób widzenia faktu.

W gruncie rzeczy w tym rozdziale Ewa Domańska omawia wybrane teorie faktu historycznego. De facto jednak jest to pewien typ przeglądu z elementami krytyki, pozbawiony wyraźnej konkluzji, jakiej historyk-praktyk po tego typu studium miałby prawo się spodziewać: czym fakt historyczny jest obecnie?

Tymczasem Ewa Domańska zgrabnie przechodzi do kolejnego rozdziału, w którym przygląda się „toposowi tradycyjnego historyka”. Demitologizuje nieco to pojęcie. Posługując się przykładem zaczerpniętym ze współczesnej historiografii polskiej, syntezą historii powszechnej wydanej w ramach serii „Zrozumieć dzieje”, udowadnia, iż ów tradycyjny historyk wbrew utartym przekonaniom nie abstrahuje od metodologii historii. W tym rozdziale widać też chyba najwyraźniej sposób, w jaki autorka wypełnia swój postulat, który zawiera się już w samym pojęciu historii egzystencjalnej – czytanie dzieła historycznego przez pryzmat jego autora.

REKLAMA

Ewa Domańska poświęca też uwagę zagadnieniom, które z racji upolitycznienia teorii nie znalazły swojego odbicia w historiografii w należnych proporcjach. Formułuje również postulat wzmocnienia podmiotu:

Dlatego też zamiast postmodernistycznej idei konstruowania podmiotu i marksistowskiej wizji społeczeństwa fundującego się na konfliktach i zmiany świata przez walkę ciemiężców i ciemiężonych wolę ekologiczną ideę symbiotycznych relacji i wspomagającej przetrwanie kooperacji, a także (współ)kształtowania świata, przede wszystkim przez przemianę wspólnoty i samego podmiotu. (s. 144)

Przedostatni rozdział jest bardzo ciekawym głosem krytycznym wobec recepcji tzw. „French Theory”, czyli dorobku francuskich myślicieli, którzy znacznie wpłynęli na rozwój teorii historii w ciągu czterech lub pięciu ostatnich dekad. Autorka koncentruje się głównie na wpływie myśli Michela Foucaulta na polską humanistykę. Zauważa m.in., iż nasza recepcja Foucaulta dokonała się w wersji odczytanej przez naukę amerykańską. Pisze:

(...) dotknięci zostaliśmy efektem Foucault, to jest szeregiem niesprzyjających i obezwładniających skutków nadinterpretowanej i zaadaptowanej do realiów amerykańskich deterministycznej i totalizującej wizji władzy oraz koncepcji relacji wiedzy-władzy. (s. 156)

Stąd postulat zawarty już w tytule tego rozdziału: „Forget Foucault!”.

Omawianą pracę zamyka rozdział pt. „Metodologia praktyczna”. Ewa Domańska snuje w nim refleksje na temat przydatności współczesnych teorii historii dla historyków-praktyków. To zresztą jest temat, który przewija się w większym lub mniejszym stopniu przez wszystkie zawierające się w tej pracy teksty. Nie negując dotychczasowego dorobku dyscypliny, jaką jest metodologia historii, autorka poszukuje nowych rozwiązań, które mogłyby na nowo zbudować pewną nić głębszego porozumienia na gruncie teorii między historykami a metodologami. Zgłasza tu projekt oparty na „epistemologii cnoty”:

REKLAMA
Od dawna jestem przywiązana do tej idei [epistemologii cnoty, przyp. TS]. Analizując różnego rodzaju historie niekonwencjonalne, doszłam swojego czasu do wniosku, że szczerość jest nie tylko użyteczną kategorią analizy, lecz staje się pryncypium pracy historyka, ważniejszym od dążenia do prawdy, gdyż jest ona warunkiem jej osiągnięcia. Szczerość intelektualna ([intellectual honesty]) to zarazem cnota i wartość, która – obok rzetelności, sumienności, odwagi intelektualnej, otwartości, krytyczności, umiarkowania i odpowiedzialności – staje się dla historyka po prostu obowiązkiem. (s. 177)

Mimo, że na omawianą pracę złożyły się w większości teksty wcześniej publikowane (pięć na siedem), tom niniejszy tworzy pewną zgraną całość, a jej konstrukcja wydaje się być logiczna. Pracę Ewy Domańskiej cechuje też rzadka wśród metodologów historii cecha: autorka, rozważając różne problemy współczesnej historiografii i teorii historii, stara się dotrzeć do historyków-praktyków. Co więcej, zgłaszając własne postulaty i propozycje rozwiązań metodologicznych, również wyraźnie odnosi się do warsztatu historyków, zdaje się bardzo dobrze rozumieć specyfikę tego zawodu. Trudno znaleźć przykład naukowca z dziedziny reprezentowanej przez Domańską, który by w podobnym stopniu jak ona starał się korespondować ze współczesną historiografią.

W ostatnich kilkudziesięciu latach metodologowie historii coraz bardziej odsuwali się od historyków i sądzę, że Ewie Domańskiej udało się dokonać na tym polu pewnego przełomu. Pozostaje oczywiście pytanie, co historycy z tym zrobią. W moim głębokim przekonaniu nie powinni tej pracy zlekceważyć.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Siewierski
Historyk, doktor nauk humanistycznych. Zajmuje się historią historiografii i historią kultury XIX-XX w. oraz metodologią historii. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Rocznikach Humanistycznych” i „Roczniku Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone