Gabriel Michalik – „Hamlet w stanie spoczynku. Rzecz o Skolimowie” – recenzja i ocena

opublikowano: 2011-06-17 22:53
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
To przepięknie wydana i żywo napisana książka opowiadająca o świecie, który odszedł. Gabriel Michalik zmusił mnie do tego, bym się – chociaż na chwilę – zatrzymał i nad nim pochylił.
REKLAMA
Gabriel Michalik
„Hamlet w stanie spoczynku. Rzecz o Skolimowie”
cena:
35 zł
Wydawca:
Iskry
Rok wydania:
2011
Okładka:
twarda
Liczba stron:
324
ISBN:
978-83-244014-51

Z Domem Aktora Weterana mam więc do czynienia od lat przeszło trzydziestu. Odkąd zaś zamieszkał w nim mój ojciec, przyjeżdżałem tu – i nadal przyjeżdżam, jeśli jestem w Polsce – kilka razy w tygodniu. Teraz odwiedzam kolejną już osobę z rodziny – pierwszą żonę mojego ojca, Irenę Miszę, która po śmierci mojej mamy (żony ojca z kolei trzeciej), a zatem – z przerwami od trzeciego roku mojego życia staram się jej zastępować syna – pisze Gabriel Michalak w książce „Hamlet w stanie spoczynku. Rzecz o Skolimowie”. W kolejnych rozdziałach Autor opowiada anegdoty o niezwykłych mieszkańcach tego niezwykłego miejsca, które niczym puzzle składają się na historię Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Pisze o narodzinach idei jego powstania (pojawiła się w początkach XX wieku), zbieraniu funduszy i losach tego miejsca aż po dziś dzień. Tę bogato ilustrowaną niezwykle fascynującym materiałem zdjęciowym książkę otwiera (nie licząc zbiorowego zdjęcia współczesnych mieszkańców Domu) fotografia przepięknej Marii Klejdysz – aktorki urodzonej w 1927 roku, która występowała na scenach krakowskich i warszawskich, a kończy zdjęcie choreografa Witolda Grucy. Kilka stron dalej znajduje się „Aneks”, w którym przeczytamy biogramy nieżyjących już mieszkańców Domu.

Autor „Hamleta w stanie spoczynku” korzysta z archiwalnych doniesień prasowych, książek, ale – przede wszystkim – opiera się na wspomnieniach mieszkańców Domu Aktora Weterana. Skolimów nie jest mi obojętny. Nie jestem bezstronnym obserwatorem. Żaden opis, żadna refleksja, w ogóle – żadne słowo i żadne zdanie spośród zamieszczonych w tej książce nie aspiruje do obiektywizmu. Wszystko zobaczyłem przecież własnymi oczami, odczułem własnym sercem – pisze.

REKLAMA

Gabriel Michalak podczas pracy nad tą książką i z racji pochodzenia z rodziny, która na przestrzeni kilku ostatnich pokoleń wydała wielu artystów, poznał wiele środowiskowych plotek, tajemnic i złośliwości. Mimo to, jego praca – choć barwnie opisuje życie teatralnej bohemy ostatnich prawie stu lat i część z jego bohaterów do dziś cieszy się pamięcią, a niekiedy i popularnością – jest wyjątkowo dyskretna. Autor pisze tak, by nikogo nie urazić, a redaktorzy „Pudelka” nie znajdą na kartach książki żadnych informacji, które rozpaliłyby zainteresowania czytelników serwisów plotkarskich. Nie poznajemy więc nazwisk towarzyszy niezwykłych podróży, które sponsorowała pewna aktorka, jedna z mieszkanek Skolimowa (choć Autor naszą ciekawość podgrzewa informacją, że są to osoby z pierwszych stron dzisiejszych gazet – lecz niestety nie wie, czy życzyłyby sobie upublicznienia takich wiadomości). A gdy rzecz jest już absolutnie ewidentna, jak choćby w przypadku niespotykanie popularnego Witolda Grucy (sportretowanego w słowach piosenki Stanisława Staszewskiego „Inżynierowie z Petrobudowy”: Niech tańczy Gruca, Holoubek gra...), używa najdelikatniejszych z możliwych określeń. Gabriel Michalik o Grucy pisze: Pił, kochał się, podobno próbował narkotyków. Taka właśnie jest ta książka. – I dobrze – powiedzą jedni. – Zbyt ostrożna – z przekąsem dodadzą inni.

„Hamlet w stanie spoczynku” wydaje się być dla wszystkich. Młodszych i starszych. Ci, którzy nie mieszczą się w tym tylko na pozór dychotomicznym podziale, także znajdą tu coś dla siebie. Starsi z pewnością przypomną sobie bohaterów swoich czasów, którzy rozpalali ich wyobraźnię. Młodsi odnajdą tu kompendium polskiego teatru i filmu XX wieku. Świetnie podane, okraszone anegdotami, czytane niczym romans. Michalik – nie wiem, czy robi to w sposób zamierzony – portretuje odchodzącą inteligencję. Niestety po raz kolejny sprawdza się stara jak świat teza, że dziś czasy nam trochę spsiały...

Korekta: Bożena Pierga

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Grzesiczak
Łukasz Grzesiczak – rocznik 1981. Absolwent filozofii UJ, próbuje skończyć bohemistykę na UJ. Przygotowuje doktorat o Europie Środkowej w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pracował jako piarowiec kultury, asystent senatora oraz wydawca on-line w portalu społecznościowym. Czechofil, dziennikarz, recenzent kulturalny – obecnie współpracuje m.in. z tygodnikiem „Przegląd”, czeskim magazynem „Listy”, „Nową Europą Wschodnią”, „Witryną czasopism” i portalem „polis.edu.pl”. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”, „GW”, „Dzienniku Zachodnim”, „Twórczości” i „Lampie”. Jego proza ukazywała się na łamach „Pograniczy”. Tłumaczy z języka czeskiego i słowackiego. Uwielbia kawę, domino, Milana Kunderę i The Clash. Bloguje na http://kostelec.blox.pl

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone