Grzegorz Cwyl – „Tynne 1939” – recenzja i ocena
Grzegorz Cwyl – „Tynne 1939” – recenzja i ocena
Autorem książki jest oficer Straży Granicznej Grzegorz Cwyl, który wcześniej raczył nas dobrymi HaBekami o tematyce powstania styczniowego. Tak więc znając warsztat autora, można było się spodziewać solidnej porcji wiedzy z dobrym piórem. Zwłaszcza, że wybrał materiałowo dość trudny temat.
Z przyczyn obiektywnych ograniczył się do źródeł dostępnych np. (CAW, Straż Graniczna) oraz publikowanych (w tym rosyjskie). Praca musiała jednak zostać oprarta na opracowaniach, pamiętnikach czy źródłach drukowanych. Należy pamiętać, że jeśli chodzi o walkę KOP-u z Armią Czerwoną, to nasze dokumenty sztabowe zostały w dużej części zniszczone, a po 1945 roku kopowcy nie za bardzo mogli chwalić się bojami z „bratnią” armią ze stepów…
Z kolei dostęp do rosyjskich archiwów jest… no wiemy jaki jest. Zwłaszcza w obecnej sytuacji. Dodatkowo dla Rosjan 17 wrzesnia to „wyzwoleńczy marsz” albo „próba odwleczenia ludobójstwa z rąk Niemców”. Taka „specjalna operacja wojskowa”… brzmi znajomo?
Cwyl jednak wywiązał się z tak trudnego zadania dobrze. Zazwyczaj jeśli tytułowa bitwa nie daje pola do szerokiego opisu, autorzy uciekają się do przedstawiania tła. Grozi to wówczas „zagubieniem” się starcia w gąszczu detali prezentujących walczące strony. W tym przypadku nie ma takiej sytuacji. Autor spokojnie przedstawił problemy dotyczące obsady i obrony polskiej granicy wschodniej. Widać wyraźnie, że nasi planiści mieli z tym faktem duży bój głowy…
Kolejne rozdziały traktują pokrótce o genezie powstania oraz funkcjonowania KOP do 1939 roku. Poznajemy jego struktury, koncepcje wyszkolenia i wykorzystania. Otrzymujemy opis życia poszczególnych placówek, kompanii, batalionów. Szczególne zaciekawiły mnie informacje o specjalistycznym szkoleniu pograniczników oraz o iście „pogranicznych” rajdach obu stron. Okazuje się, że w XX wieku w Europie wciąż miały miejsce wydarzenia wyjęte niemal z XVII-wiecznych Kresów Rzeczpospolitej. Cóż takie sąsiedztwo…
Głównym tematem książki są oczywiście walki stoczone na umocnieniach w rejonie Sarn. Autor przedstawił koncepcję budowy fortyfikacji, jej kolejne etapy oraz plany ich obsadzenia. Zwrócił też uwagę ma to, jak polskie pomysły miały się na tle ówczesnych koncepcji europejskich. Wraz z nadejściem 17 września do tego obrazu dostajemy wcale ciekawą (aczkolwiek ogólną) analizę radzieckich dywizji strzeleckich mających za zadanie zdobyć polskie pozycje.
Samą bitwę z pewnością trudno było opisać. Rosyjskich źródeł jest jak na lekarstwo, dodatkowo trzeba dość ostrożnie do nich podchodzić. Z kolei polskie składają się w większości ze wspomnień, relacji, mało w nich dokumentów sztabowych. Mimo wszystko na kartach książki powstał w miarę spójny i zasadniczo prawdopodobny obraz walk.
Cwyl przeanalizował różne świadectwa, starał się znaleźć w nich i punkty wspólne i sprzeczne. Te ostatnie starał się racjonalnie wyinterpretować i nałożyć na ramy ogólnych działań. Wplata w te opisy obraz i system walk w umocnieniach – zwłaszcza jak polskie niedokończonych oraz obarczonych pewnymi wadami (np. brak możliwości używania łączności radiowej). Epilog książki jest tradycyjny. Już marsz jednostek KOP-u po swój los pod Szack i Wytyczno. Bitwy już wcześniej opisane w HaBekach (fakt, że blisko ćwierć wieku temu…), ale tam jednostki spod Sarn zakończyły swój szlak bojowy.
Jednak brakowało w treści jednej rzeczy – jakiegoś dokładniejszego opisania wyposażenia KOP-u, a zwłaszcza tego, jak się zmieniało. Zdaję sobie sprawę, że używano tego sprzętu, który Wojsko Polskie miało na magazynach (ewentualnie starszych typów). Ale taka szczegółowa informacja bardzo by pomogła.
Nie należy ukrywać, że autor emocjonalnie stoi po stronie KOP-u – sam w końcu czynnie służy w formacji będącej jego spadkobiercą. Samo starcie nie daje dużego pola do popisu dla historyka. Jednak HaBek wyszedł mu całkiem zgrabnie. Poznajemy w nim historię KOP w pigułce, zapoznajemy się (oczywiście na poziomie ogólności) z trudami służby formacji strzegących w czasie pokoju granic państwa. Mamy również „przetestowanie” tej w formacji w wojennej praktyce. Według Cwyla – biorąc pod uwagę uwarunkowania – kopiści zdali ten egzamin bardzo dobrze. Mnie przynajmniej autor do tego przekonał.