Henryk II Pobożny świętym? Rozmowa z członkiem Komisji Historycznej, biorącym udział w procesie beatyfikacyjnym

opublikowano: 2021-06-21 18:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Rozpoczął się proces beatyfikacyjny księcia Henryka II Pobożnego. O tym jaka jest historia beatyfikacji, jak proces przebiega współcześnie i czym Henryk Pobożny przysłużył się Kościołowi rozmawiamy z ks. dr. Adamem Szpotańskim.
REKLAMA
Wyjazd Henryka Pobożnego z Legnicy, fragment szkicu Jana Matejki z 1866 roku (fot. Maciej Szczepańczyk, udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

Jakub Jagodziński: Jako członek Komisji Historycznej, uczestniczy ksiądz w procesie beatyfikacyjnym Henryka II Pobożnego. Dla osób spoza duchowieństwa samo postępowanie jest skomplikowane i dość tajemnicze. Proszę wyjaśnić, kiedy zwołuje się Trybunał Beatyfikacyjny.

Adam Szpotański: Na początku warto wspomnieć pewien istotny czynnik. Mianowicie rola Trybunału polega na stwierdzeniu czy istnieją wystarczające przesłanki, aby uznać daną osobę za błogosławioną, za wzór dla Kościoła. W ogóle cały proces faktycznie jest procesem sądowym. Proszę zwrócić uwagę na skład: jest przewodniczący trybunału, występujący jako delegat biskupa, jest postulator, który wnosi o uznanie danej osoby za świętą, jest promotor sprawiedliwości, my byśmy go nazwali advocatus diaboli, czyli ktoś kto stoi na straży czy proces, który toczy się wokół danej osoby, pokrywa się z faktami historycznymi i prawnymi, jest także notariusz główny, czasem notariusz pomocniczy, którzy odpowiadają za spisanie przebiegu procesu. Na ogół jest tak, że oprócz Komisji Historycznej, powołuje się cały szereg świadków, którzy mają przekazać swoją relację na temat danej osoby. Świadków może powołać postulator, ale mogą też zostać powołani przez Trybunał świadkowie z urzędu (ci, którzy osobiście znali kandydata – de visu, lub ci którzy o nim słyszeli z drugiej ręki – de auditu). Postulator nie uczestniczy w przesłuchaniu świadków, nie może też sugerować im sposobu wypowiadania się. Przy badaniu postaci wykorzystuje się też wtedy wszystkie możliwe pisma danej postaci, jej twórczość teologiczną, historyczną, duszpasterską, literacką czy jakąkolwiek inną aktywność.

J.J.: Jak przebiegają kolejne etapy beatyfikacji?

A.Sz.: Wszystko rozpoczyna się w diecezji, a więc biskup miejsca, po zasięgnięciu opinii bardzo szerokiego gremium, występuje do konferencji episkopatu danego kraju o wydanie nihil obstat, czyli stwierdzenia, że „nic nie stoi na przeszkodzie”. Konferencja episkopatu bada daną sprawę na podstawie przygotowanej dokumentacji. W tym celu powołuje się także Komisję Historyczną. Następnie kieruje się to do Kongregacji ds. Kanonizacyjnych, również z prośbą o uzyskanie pozwolenia na rozpoczęcie danego procesu. Kiedy jedna i druga instancja potwierdza, że nic nie stoi na przeszkodzie i są pewne przesłanki, które można uznać za podstawę, wówczas biskup miejsca powołuje Trybunał. Pierwsza sesja ma charakter publiczny, później wszystkie inne wydarzenia toczą się już niepublicznie. Ostatnim aktem, po zebraniu całości materiałów i opinii Komisji Historycznej, jest uroczyste zapieczętowanie wszystkich tych materiałów i wyznaczenie osoby, która zawiezie je do Rzymu.

REKLAMA

J.J.: Jakie są przesłanki ku temu by proces był od pewnego etapu niejawny?

A.Sz.: Członkowie Trybunału składają przysięgę, w której znajduje się sformułowanie, że z nikim poza członkami nie będę rozmawiać o tym, co się będzie działo w czasie obrad Trybunału i, że nie przyjmę żadnej korzyści majątkowej od kogokolwiek, kto by chciał daną osobę wypromować jako świętą. Dzisiaj to może nie jest takie prawdopodobne, ale pamiętajmy, że w okresie choćby XIV-XVI wieku, ogłaszanie kogoś świętym, leżało w interesie jakiegoś państwa, proszę sobie przypomnieć choćby przykład Jadwigi Andegaweńskiej, bo przecież Jagiełło bardzo mocno forsował to, żeby uznać ją za świętą, bo to też było istotne dla państwa.

Portret królowej Jadwigi Andegaweńskiej autorstwa Marcello Bacciarellego (domena publiczna).

Proces może poruszać elementy bardzo osobiste dla pewnych osób. Na przykład, jeśli będzie to kwestia uzdrowienia. Nie każdy chciałby publicznie opowiedzieć o swojej chorobie i uzdrowieniu. To może dotyczyć choćby chorób kobiecych, co może powodować pewien dyskomfort. Może być też tak, że dana osoba, składająca świadectwo, dotyczące konkretnego wydarzenia, z jakichś przyczyn może być narażona na nieprzyjemności, jest to kolejny argument przemawiający za niejawnością. Podobnie jest w procesach sądów powszechnych. Ta niejawność Trybunału na zapewnić to, żeby świadkowie nie umówili się na „wspólną wersję”.

J.J.: Na czym dokładnie polega praca Komisji Historycznej? Czy zbiera się w każdym przypadku procesu beatyfikacyjnego?

A.Sz.: Komisja Historyczna pełni rolę biegłych i zbiera się zawsze, dlatego że należy przeanalizować wszystkie możliwe dokumenty, które są związane z daną osobą. Przyjmijmy, że jest to zmarły 5 lat temu duchowny – wówczas Komisja Historyczna musiałaby przeanalizować wszystkie archiwa diecezjalne, zasoby IPN-u, archiwa państwowe, wszystkie dokumenty, gdzie ta osoba występuje. Ogólnie biorąc praca zespołu biegłych polega na analizie wszystkich dostępnych śladów i dokumentów dotyczących danej osoby. Trzeba przeanalizować wszystkie materiały, w których ta osoba występuje i czego możemy się o niej dowiedzieć.

Jeśli rozpatrywany ma być cud, jaki dokonał się za wstawiennictwem danej osoby, wówczas oczywiście powoływani są biegli lekarze, którzy muszą zbadać, czy wydarzenie może mieć charakter cudowny, czy nie jest jednak wynikiem naturalnym. Sprawdza się także stan psychiczny świadka – czy wydarzenie, o którym mówi, miało miejsce naprawdę czy nie jest to wynik jego wyobraźni lub jakichś problemów psychicznych. Kościół pod względem wyrażania opinii jest tutaj bardzo wstrzemięźliwy i potrzebuje bardzo dużo czasu. Sama dokumentacja, która trafia do Rzymu nierzadko liczy kilkadziesiąt tomów. Komisja Historyczna ma na celu przygotowanie opracowania krytycznego.

REKLAMA

J.J.: Czy łatwo pogodzić bycie naukowcem i księdzem podczas procesu?

A.Sz.: Myślę, że wszystko zależy od tego, w jaki sposób podchodzi się do rzeczy, ponieważ w tej pracy historycznej trzeba być jak najbardziej krytycznym. Postać księcia Henryka jest w pewien sposób kontrowersyjna, bo wielu historyków będzie miało różne zdanie na jego temat. Kiedy przyjdzie czas na przygotowanie opracowania krytycznego, użyte argumenty muszą mieć swoją moc. To musi być bardzo rzetelne i bardzo krytyczne opracowanie. Może być tak, mówię w swoim imieniu, że w tym opisie będzie opinia negatywna, bo jeżeli ja – jako historyk – po przeanalizowaniu wszystkich dokumentów, stwierdzę, że nie ma podstawy, aby stwierdzić męczeństwo, no to na pewno tego nie napiszę. Więc odpowiadając na Pana pytanie, myślę, że te porządki można ze sobą połączyć, tylko podstawą musi być rzetelność. Zresztą przy uroczystości nadania stopnia naukowego doktora na PWT we Wrocławiu, ślubowało się wierność nauce, to znaczy za każdym razem, kiedy będę podejmował pracę naukową, to będę wykazywał się obiektywizmem i systematycznością. Nie potraktuję nauki jako elementu osobistej gry, czy własnych interesów, lecz będę stał na straży czystości tej nauki. Beatyfikacja, w której uczestniczę to będzie dla mnie ciekawe wydarzenie.

J.J.: Ile takich postępowań jest prowadzonych rocznie w Polsce?

A.Sz.: To nie jest zbyt częste. Pokuszenie się o ogłoszenie kogoś błogosławionym czy świętym, to jest bardzo trudny, czasochłonny proces i muszą być ku temu podstawy. W naszej Diecezji Legnickiej, która powstała w 1992 roku to jest pierwszy proces w ogóle.

Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Legnicy (fot. Andrzej19, udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 Generic).

J.J: Pierwszych beatyfikacji dokonywano jeszcze przed wczesnym średniowieczem. Jaka jest geneza tego aktu? Jak proces zmienił się przez lata?

A.Sz.: Na początku panowało przekonanie Vox populi, vox Dei – głos ludu, głosem Pana Boga. Jeśli dana wspólnota Kościoła zbierała się i na podstawie świętości życia danej osoby, wyrażała przekonanie, że ona jest w gronie świętych, to wyrażała to tym właśnie sformułowaniem. To co było przy Janie Pawle II, było tego skróceniem, ale faktycznie polegało to na publicznym ogłoszeniu kogoś świętym lub błogosławionym.

Co ciekawe pierwotnie bardziej trzymano się określenia „męczennik”, proszę zwrócić uwagę, że od samego początku funkcjonowania Kościoła, istniało przekonanie, że męczeństwo było istotnym czynnikiem przy ogłaszaniu kogoś błogosławionym lub świętym. Msze święte w pierwszych wiekach odbywały się na grobach męczenników.

REKLAMA

J.J.: Czyli początkowo „wola ludu”, a potem? Jak i kiedy proces się zmieniał?

A.Sz.: W starożytności i wczesnym średniowieczu odbywało się to na zasadzie aklamacji. W 1234 roku na mocy Dekretałów Grzegorza IX wprowadzenie nowego kultu w całym Kościele, zostało formalnie zastrzeżone dla papieży. Przez następne stulecia papieże uściślali coraz bardziej procedury, a w czasach pontyfikatu Urbana VIII (1623-1644) przeprowadzono gruntowną reformę procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. 13 marca 1625 roku na polecenie Urbana VIII Kongregacja Świętej Inkwizycji wydała dekret, zabraniający publicznego kultu osób formalnie niebeatyfikowanych i niekanonizowanych. Trybunał musi zweryfikować w toku procesu, czy warunek ten nie został naruszony.

Leon X na obrazie Rafaela Santi (domena publiczna).

J.J.: A od kiedy ten proces wygląda tak jak współcześnie?

A.Sz.: W marcu 1969 r., z dotychczasowej Kongregacji do spraw Obrzędów wydzielono Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, działającą według zasad nam współczesnych.

J.J.: Jak długo trwa proces beatyfikacyjny i od jakich czynników może to zależeć?

A.Sz.: Długość procesu zależy od ilości materiałów i liczby świadków, no bo trzeba wszystko przeanalizować. Cały ten proces jest dość długi. Obecna sytuacja prawna nakazuje, aby taki proces mógł się rozpocząć dopiero 5 lat po śmierci. W ostatnich latach tylko w trzech przypadkach proces rozpoczął się szybciej. To był przykład Jana Pawła II, Matki Teresy i Lúcia dos Santos. Najkrótszy trwał 11 miesięcy.

Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Elita władzy w Królestwie Jerozolimskim (1174–1185)”:

Marcin Sałański
„Elita władzy w Królestwie Jerozolimskim (1174–1185)”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
85
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-8-4
Tabliczka upamiętniająca beatyfikację Jana Pawła II (fot. Jacek Halicki, udostępniono na licencji: Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

J.J.: Czy w przypadku takiego przyspieszania procesu, muszą zajść jakieś szczególne przesłanki?

A.Sz.: W przypadku Jana Pawła II to było to sławetne „santo subito” – „święty natychmiast”. Faktycznie w pierwotnym Kościele było tak, że ogłaszano to właśnie w takiej formie, tak samo zresztą wybierano kapłanów, biskupów i diakonów – przez aklamację. Generalnie musi zaistnieć jakaś uzasadniona przyczyna, związana z dobrem duszpasterskim. Natomiast, nawet jeśli proces się jeszcze nie rozpoczął, już można zbierać świadectwa na temat świętości danej osoby, kierując się obawą, że np. dani świadkowie umrą.

Najczęściej jest to jednak znacznie dłuższy okres. Może być tak, że zmieni się nawet skład Trybunału i Komisji, choćby z naturalnych powodów takich jak śmierć. W niektórych procesach zmieniają się nawet postulatorzy i to po dwa, trzy razy. W przypadku Henryka II – obecny postulator jest już 3 z kolei. Wszystko jest zależne od tego, ile materiału jest do przebadania, no i od tego, na ile osoby wyznaczone do pracy chcą ją wykonać rzetelnie.

J.J.: Czy beatyfikacja zmarłego setki lat temu jest trudniejsza niż kogoś zmarłego stosunkowo niedawno? Czym różni się wówczas proces?

REKLAMA

A.Sz.: W przypadku procesu beatyfikacyjnego księcia Henryka II Pobożnego sytuacja jest o tyle nietypowa, że jest to, prawdę mówiąc, proces historyczny. Będzie to przede wszystkim praca Komisji Historycznej. Czy proces będzie trudniejszy? Trudno mi powiedzieć, bo pierwszy raz uczestniczę w procesie, dla mnie to też jest pewna nowość. Przygotowując się do pracy w komisji, czytałem, jak wyglądał przebieg innych procesów i dużą rolę odgrywa w nich promotor sprawiedliwości, który pilnuje by wszystkie elementy proceduralne zachodziły we właściwym rytmie.

J.J.: 5 czerwca rozpoczął się proces beatyfikacyjny księcia Henryka II Pobożnego. Dla miłośników historii jest on jednym z ważniejszych piastowskich władców doby rozbicia dzielnicowego. Jakie były jego zasługi dla Kościoła?

A.Sz.: Podstawą tego procesu jest przekonanie, że Henryk, występując jako książę chrześcijański, stanął w obronie chrześcijaństwa i obronie narodu jako władca. Można mu z całą pewnością przypisać różne zasługi, dotyczące działalności charytatywnej, którą zresztą prowadził inspirując się swoją matką, czyli św. Jadwigą. Główną tezą jest jednak kwestia jego męczeństwa. Podstawy tej tezy analizować będzie Komisja Historyczna, która składa się z czterech historyków. Tutaj prawdę mówiąc całość procesu będzie oparta głównie o pracę Komisji, bo nie ma świadków, których mogli byśmy przesłuchać. Trzeba będzie zatem dobrze przeanalizować wszystkie możliwe ślady i zobaczyć też, jaki ślad pozostawił po sobie Henryk. Nie tylko dzisiaj, ale także przez wieki, to znaczy czy w poszczególnych stuleciach ludzie myśleli o nim tak jak dzisiaj: jeśli tak to dlaczego, jeśli nie to dlaczego? Warto też pamiętać, że książę wchodził też w spory z różnymi członkami wspólnoty Kościoła, zresztą jak jego ojciec Henryk Brodaty, który był w sporze np. z biskupem wrocławskim.

J.J.: Czy to może stanowić przeszkodę na drodze procesu beatyfikacyjnego?

A.Sz.: Nie, dlatego że tutaj elementem kluczowym jest kwestia bitwy pod Legnicą. Chodzi o stwierdzenie czy książę musiał wydać bitwę i czy zginął podczas tej bitwy, dlatego że był władcą chrześcijańskim.

J.J.: Czyli jest to poniekąd kwestia jego świadomości?

A.Sz.: Tak. To jest trudne, bo jak zbadać świadomość kogoś, kto żył niemal osiemset lat wstecz? Z drugiej strony mogą nam pomóc pewne uwarunkowania kulturowe i historyczne, czyli sam przebieg zdarzeń czy kwestia podchodzenia Mongołów do tej bitwy. Tutaj źródła mongolskie odgrywają też istotną rolę.

J.J.: Mógłby ksiądz rozwinąć?

REKLAMA

A.Sz.: Trzeba przeanalizować źródła, które powstały najbliżej po wydarzeniach z bitwy pod Legnicą, bo pamiętajmy, że pierwszy opis polski, autorstwa Jana Długosza, ukazał się stosunkowo późno. Wcześniejszy opis, to jest właśnie relacja mongolska, która powstała zaledwie kilka lat po tamtych wydarzeniach, więc z punktu widzenia historycznego, przekaz ten może być bliższy prawdzie, bo powstał wcześniej, pisany był być może przez naocznych świadków.

J.J.:To chyba niezbyt szeroko komentowane źródła.

A.Sz.: Nie, ja nawet pokusiłem się o taką próbę poszukania sobie różnych relacji, dotyczących tego jak Henryk II Pobożny opisywany jest w chińskich środowiskach naukowych. Okazuje się, że w rejonach historycznie związanych z Imperium Mongolskim, wbrew pozorom bitwa pod Legnicą funkcjonuje. Trochę zaskoczyło mnie, że w Polsce nie uczymy się na historii za wiele o bitwie pod Legnicą, a w niektórych regionach chińskich tak. Mam nawet taką informację, że na zajęciach szkolnych, w niektórych częściach Chin ta bitwa wymieniana jest jako jedna z ważnych.

Wynika to z tego, że Mongołowie tak naprawdę pod Legnicą się zatrzymali. Proszę zwrócić uwagę, że jak zaczęli od wschodnich rubieży Polski, przez Sandomierz, Kraków itd. to nikt ich nigdzie nie zatrzymał. Zasadniczo zawrócili dopiero po bitwie pod Legnicą, fakt, że mieli w planach powrót przez Węgry i dokonywali pewnego procesu przestawienia się. Teraz pytanie, dlaczego oni podeszli tylko do Legnicy, bo przecież wygrali tę bitwę, mogli iść dalej. A od razu po bitwie nastąpił odwrót, dlaczego? Czy to jest tak, że osiągnęli konkretny cel, a konkretnym celem miała być np. śmierć chrześcijańskiego władcy? Pamiętajmy, że pod Sandomierzem zginął ich „książę”, może potrzebowali zemsty na równorzędnej ofierze?

J.J.: I tą ofiarą miał być Henryk II Pobożny?

A.Sz.: I wtedy, jeśli taką mamy tezę, kwestia męczeństwa jest do udowodnienia.

Św. Jadwiga i Anna Czeska rozpaczające nad zwłokami Henryka Pobożnego. Rys. Aleksander Lesser, 1884 r. (domena publiczna).

J.J.: Kiedy możemy spodziewać się orzeczenia Trybunału Beatyfikacyjnego?

A.Sz.: W momencie, kiedy zakończy prace Komisja Historyczna i Trybunał, czyli po zbadaniu wszystkich możliwych dokumentów i opinii dotyczących ewentualnych wydarzeń cudownych, uzdrowień, jeśli takie będą, ogłosi publiczną sesję kończącą proces beatyfikacyjny na etapie diecezjalnym, w którym zostaną zapieczętowane wszystkie dokumenty i zawiezione do Rzymu. Tam zostaną one uroczyście otwarte, zostanie wyznaczony promotor, postulator części rzymskiej i Kongregacja ds. Beatyfikacji prześledzi całość procedury – czy jest ona zgodna z prawem kanonicznym, czy nie dokonano jakichkolwiek nadużyć. Wtedy, jeśli wszystko będzie się zgadzało, zostanie skierowany do Ojca Świętego tzw. positio, w którym zawarta będzie prośba o ogłoszenie księcia Henryka II Pobożnego błogosławionym. Po decyzji papieża zostanie wyznaczona data beatyfikacji, której dokona legat papieski w miejscu, gdzie rozpoczął się proces – ta zasada obowiązuje od 2005 r.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jakub Jagodziński
Redaktor portalu Histmag.org. Doktor nauk humanistycznych w zakresie archeologii. Mediewista, etnolog i antropolog kultury. Pracownik Działu Naukowego Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. Autor artykułów naukowych i monografii: „Goście, kupcy, osadnicy. Kontakty Słowian Zachodnich i Skandynawów w epoce wikingów”. Miłośnik podróżowania, odwiedził 40 państw na pięciu kontynentach.

Wszystkie teksty autora
Adam Szpotański
Ur. 1984 r. w Legnicy, duchowny rzymskokatolicki, doktor, absolwent Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Pracownik Biura Badań Historycznych IPN we Wrocławiu. Wykładowca w WSD DL. Współpracownik Centrum Badania Historii ,,Solidarności" i Oporu Społecznego w PRL przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor kilku książek, m.in: ,,Ks. Luigi Giussani a Comunione e Liberazione” (2018), ,,Kotlina Turoszowska. Monografia Miasta i Gminy Bogatynia w okresie 1945 – 2010” (2019) - tłumaczenie na j. niemiecki pt. ,,Reichenau ein historischer abriss aus polnischer sicht” (2020), ,,Monografia Miasta Zgorzelec w latach 1945 – 2022” (2022) oraz współautor pracy Sulików. Dzieje katolickiej i protestanckiej parafii (2014). Ponadto autor wielu artykułów naukowych i popularnonaukowych, recenzji naukowych w czasopismach. Specjalizuje się w historii regionu Górnych Łużyc i XX-wiecznej historii Kościoła.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone