„Ja jako były partyzant...”. Kult Armii Ludowej w PRL
Głównymi komunistycznymi „kuźniami kadr” w pierwszych latach Polski Ludowej były dwa ośrodki: krajowy, związany z podziemną Polską Partią Robotniczą i partyzantką GL/AL, oraz zagraniczny, powstały w ZSRR i składający się z działaczy Związku Patriotów Polskich oraz kadr Ludowego Wojska Polskiego. Latem 1944 r. w Lublinie doszło do połączenia obydwu skrzydeł ruchu komunistycznego, a dawni partyzanci objęli m.in. stanowiska w aparacie bezpieczeństwa. Mimo to można było dostrzec pewne faworyzowanie osób przybyłych z ZSRR na niekorzyść „krajowców”. Ci pierwsi byli lepiej znani Stalinowi i jego podwładnym i cieszyli się ich zaufaniem, zaś wojna spędzona w Kraju Rad znacząco wpływała na ich postawę i stosunek do „Wielkiego Brata”. Niżsi działacze podziemnego PPR mogli mieć uczucie pomijania ich zasług w walce z okupantem przez towarzyszy „w szarych szynelach”, którzy przyjechali „na gotowe” razem z Armią Czerwoną. Na założycielskim zebraniu Związku Partyzantów Polskich w listopadzie 1944 r. Grzegorz Korczyński, jeden z pierwszych dowódców oddziałów GL na Lubelszczyźnie i późniejszy dowódca AL na tym terenie, mówił:
Wytwarza się niezdrowy stosunek, partyzantów traktuje się jak bandytów. W zetknięciu z oficerami Armii Polskiej są częste wypadku lekceważącego stosunku tych ostatnich do partyzantów. To boli. Myśmy nie mniej przelewali krew. Takich Lenino myśmy mieli nie jedną, a pięć na tydzień.
Warto dodać, że gdy w końcu lat 40. zaczęto w PZPR czystkę wymierzoną w tzw. odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne, to wśród „wycinanych” zwolenników Władysława Gomułki znaleźli się też ludzie związani z partyzantką, przede wszystkim Marian Spychalski (szef sztabu GL) oraz wspomniany Korczyński.
W drugim szeregu?
We wrześniu 1949 r. w Warszawie doszło do połączenia działających organizacji kombatanckich w jedno ciało – Związek Bojowników o Wolność i Demokrację, na którego czele stanął gen. Franciszek Jóźwiak „Witold”, szef sztabu GL i AL, związany ze stalinowskim kierownictwem partyjnym. ZBoWiD był typową dla stalinizmu organizacją społeczno-polityczną o niewielkim realnym znaczeniu, pełniącą funkcje propagandowej atrapy i pasa transmisyjnego polityki partii do mas. W sferze pamięci związek był narzędziem uniformizacji wyobrażenia o przeszłości, zwłaszcza najnowszej. Przekładało się to na wizję działalności partyzantów. Do opisu dokonań GL-owców używano tradycyjnych klisz heroicznych, podkreślających bohaterstwo, poświęcenie i idealizm. Chętnie przypominano też internacjonalistyczny charakter oddziałów partyzanckich – obok Polaków znajdowali się tam oczywiście byli jeńcy radzieccy, zdarzali się niemieccy komuniści oraz Żydzi, którzy postanowili zbrojnie sprzeciwić się Zagładzie. Niezwykle ważne było też pokazanie społecznego poparcia dla działań GL/AL:
Bez tej wszechstronnej pomocy gdzieżby w długie zimowe noce skłonił głowę partyzant-gwardzista? Kto by go karmił i pielęgnował, jeśli nie polskie kobiety z ludu – chłopki i robotnice? Chwilę wytchnienia pod przyjaznym dachem ich domów znajdowali zarówno tropiony przez gestapo działacz PPR, prześladowany przez rodzimą reakcję demokrata, zbiegły z obozu śmierci jeniec radziecki, szczuty przez rasistów Żyd.
Partyzantka miała wyrastać z ludu, być jego obrońcą oraz mścicielem i wraz z lokalnymi komórkami PPR tworzyć zaczątki przyszłej władzy ludowej. Masa ta pełniła jednak raczej rolę tła dla działalność głównych czynników sprawczych stalinowskiej wizji historii: kierownictwa partyjnego z Bierutem na czele oraz wyzwoleńczej Armii Czerwonej, której Polska Ludowa miała zawdzięczać ocalenie i pomyślny rozwój.
Ultra-ideologiczną narrację stalinowską do góry nogami wywrócił rok 1956 i tzw. Październik. Od władzy odsunięto część stalinowców ściśle związaną z Bierutem, pozostali zaś podporządkowali się Władysławowi Gomułce, cieszącemu się dużym poparciem społecznym. „Wiesław”, zrehabilitowany z zarzutów z okresu walki z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym, oparł się w swoich działaniach na ludziach z podziemnej PPR, m.in. Ignacym Loga-Sowińskim, Marianie Spychalskim czy Zenonie Kliszce. W naturalny sposób do kierownictwa państwa weszło też wielu byłych partyzantów, co bardzo dobrze widać na przykładzie Wojska Polskiego, które w większości opuścili oficerowie radzieccy. Ważne miejsca zajęli tam tacy generałowie jak Grzegorz Korczyński (szef wywiadu wojskowego), Zygmunt Duszyński (wiceminister obrony narodowej), Jerzy Fonkowicz czy Aleksander Kokoszyn.
Październik to jednak nie tylko zmiana na szczytach władzy, ale także pewne przekształcenia polityczno-ideologiczne w PRL. Dojście do władzy „Wiesława”, zwolennika tzw. polskiej drogi do komunizmu, wzmocniło elementy narodowe w programie PZPR – więcej nacisku kładziono na zagadnienia tzw. „patriotyzmu socjalistycznego”, zagrożenie niemieckie czy martyrologię narodu polskiego w czasie drugiej wojny światowej. Zaczęto też delikatnie zmieniać sposób myślenia o ruchu oporu – z AK zdjęto miano „zaplutego karła reakcji”, wyraźnie dowartościowując trud „zwykłych żołnierzy”, nadal jednak wrogiem były Narodowe Siły Zbrojne i powojenne podziemie antykomunistyczne. Doszło też do odnowienia ZBoWiD-u, w którym znaleźli się nie tylko kombatanci GL/AL i Ludowego Wojska Polskiego, ale także żołnierze formacji niekomunistycznych.
Idą partyzanci!
W centrum legendy partyzantów Armii Ludowej znajdował się bez wątpienia gen. Mieczysław Moczar „Mietek” (właść. Mikołaj Demko) – przedwojenny szeregowy działacz komunistyczny w Łodzi i współpracownik radzieckiego wywiadu po 1939 roku. Moczar (nazwiska tego zaczął używać w czasie wojny) był jednym z organizatorów PPR i Gwardii Ludowej w Łodzi, a w 1943 r. został dowódcą Obwodu II GL (Lubelszczyzna). Partyzancka kariera „Mietka” to zbiór sukcesów i porażek, bez wątpienia był on jednak aktywnym i ambitnym, choć również konfliktowym i despotycznym dowódcą oddziałów leśnych. W czerwcu 1944 r. został on przeniesiony na stanowisko dowódcy partyzantki na Kielecczyźnie, gdzie służył aż do styczniowej ofensywy Armii Czerwonej. Jeden z jego podkomendnych opisywał go w swoich wspomnieniach następująco:
Spodobał mi się od pierwszego wejrzenia – wysoki, przystojny, o wesołych oczach, bujnych kręconych włosach. Miał 27 lat, ale wyglądał na dużo młodszego. Najważniejsze, że wzbudzał zaufanie. Wesoły, dowcipny, nie stroniący, jeśli się nadarzała okazja, od śpiewu, szybko podbił serca miejscowych gwardzistów, a kto wie, czy i nie gwardzistek.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Po wojnie pełnił funkcję szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi, gdzie był aktywnym uczestnikiem walki z podziemiem niepodległościowym i PSL. Gdy na fali czystki w partii wyrzucono go z aparatu bezpieczeństwa objął m.in. stanowisko przewodniczącego WRN w Olsztynie i Białymstoku oraz ministra do spraw Państwowych Gospodarstw Rolnych. Na fali październikowej, jako człowiek Gomułki, wrócił do głównego nurtu polityki obejmując funkcję wiceministra spraw wewnętrznych. Jak się później okazało, nie był to szczyt jego ambicji.
W 1961 r. nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej ukazał się zbiór wywiadów przygotowany przez Walerego Namiotkiewicza (sekretarza Władysława Gomułki) i Stanisława Rostropowicza zatytułowany Ludzie, fakty, refleksje... Wydawnictwo miało stanowić element obchodzonego w roku następnym 20-lecia PPR, wśród rozmówców nie znalazł się jednak nikt spośród okupacyjnego kierownictwa podziemnej partii. O swoich doświadczeniach opowiedzieli natomiast generałowie Moczar, Korczyński, Duszyński, Kokoszyn, Franciszek Szlachcic, pułkownicy Józef Małecki, Marian Janic, Teodor Kufel, Tadeusz Pietrzak, podpułkownik Stanisław Wroński, major Mieczysław Róg-Świostek oraz Hilary Chełchowski. Zestaw rozmówców wydaje się bardzo znaczący – kilku z nich było bliskimi współpracownikami Moczara z lat okupacji, inni zajmowali, lub w przyszłości mieli zająć, ważne funkcje w aparacie bezpieczeństwa, jeszcze inni reprezentowali wojskowe służby specjalne. Wszystkich łączyła partyzancka służba w GL/AL („najwyższa forma ruchu oporu”). Autorzy książki we wstępie do publikacji stwierdzali m.in.:
W kraju naszym, który z każdym rokiem oddala się od straszliwej rzeczywistości czasów wojny, rosną nowe generacje. Wybraliśmy tę formę, aby przybliżyć je do wydarzeń z lat, w których naród polski przeżył najbardziej tragiczny okres swej tysiącletniej historii, kiedy to zagrażało mu całkowite unicestwienie. Wydaje się, że istnieje społeczna potrzeba wracania do spraw, o których mówi niniejsza książka. […]
Książka ukazuje nam ludzi – działaczy Polskiej Partii Robotniczej, dowódców i żołnierzy Gwardii i Armii Ludowej, ich drogę życiową, działalność, udział w walce z hitlerowskim najeźdźcą. Jest to niezbędny element prawidłowego ukazania najnowszej historii. Bowiem w tamtych ponurych latach hitlerowskiej tyranii właśnie ludzie walki dawali świadectwo temu, iż w podbitym, zwyciężonym kraju żył i działał niezwyciężony naród.
Książka prezentowała ludzi którym należał się szacunek i docenienie we współczesności. Historycy widzą w niej jeden z elementów tworzenia się nowej grupy politycznej: tzw. „partyzantów”, których przywódcą był właśnie Mieczysław Moczar. Oficjalnie taka frakcja w PZPR oczywiście nie istniała, trudno jednak nie przyznać, że to właśnie w latach 60. wokół „Mietka” (od 1964 r. ministra spraw wewnętrznych i prezesa ZBoWiD, od 1968 r. sekretarza KC PZPR) powstała grupa funkcjonariuszy MSW, wojska a także działaczy partyjnych (głównie 30-40-latków z aparatu średniego szczebla) oraz dziennikarzy i ludzi kultury, mających wyraźne ambicje polityczne. Charakteryzowali się oni autorytaryzmem, potępieniem dla partyjnych „liberałów” i „rewizjonistów”, częstym odwołaniem się do tradycji narodowych a z czasem również antysemityzmem – to w tych środowiskach wskazuje się główne siły inicjujące „antysyjonistyczną” nagonkę lat 1967-1968 i związane z nią wydarzenia Marca '68. Legenda partyzancka stanowiła ważne spoiwo tej grupy.
Swój chłop z lasu
Na początku 1962 r. w Wydawnictwie MON ukazał się klasyk literatury partyzanckiej – fabularyzowane wspomnienia Mieczysława Moczara pt. Barwy walki. Już w latach 60. powątpiewano w autorstwo generała, do dziś zresztą historycy nie rozstrzygnęli tej sprawy – wśród kandydatów na współredaktorów bądź ghostwritterów wymienia się m.in. dziennikarza i kolegę „Mietka” z partyzantki na Kielecczyźnie Mieczysława Róg-Świostka, Walerego Namiotkiewicza, Henryka Gaworskiego i Wojciecha Żukrowskiego.
Książka jest częściowo autobiograficzną opowieścią Moczara o latach wojny, rozpoczynającą się we wrześniu 1939 r. w więzieniu w Łęczycy w którym znajdują się polscy komuniści i kończącą się w styczniu 1945 r. w czasie ofensywy zimowej Armii Czerwonej. Narrator opowiada o początkach PPR i GL w Łodzi, przenosi czytelnika na partyzancką Lubelszczyznę i do Obwodu Kielecko-Radomskiego AL. Co oczywiste, jest to przede wszystkim opis bohaterstwa i sukcesów w walce z wrogiem – partyzanci komunistyczni są w tej książce przedstawiani jako główna siła w walce z Niemcami, odnosząca co i raz zwycięstwo w starciu z oddziałami hitlerowskimi. Bataliony Chłopskie i Armia Krajowa współpracują bardziej lub mniej chętnie z AL-owcami, zaś drugim obok okupantów czarnym charakterem jest „rodzimy faszyzm” (czyli NSZ). Innym kluczowym składnikiem jest wrażenie powszechnego poparcia dla PPR na terenie działania partyzantki – zbiorowym bohaterem są „ciotki” rozrzucone po wioskach i miastach, u których można było znaleźć nocleg, śniadanie i opiekę, czy chłopi, którzy pomagają oddziałom i garnizonom AL, i choć nie są formalnie w partii, stają się częścią związanej z nią wspólnoty.
W książce Moczara jest wiele elementów, które nadają jej bardziej swojski charakter, a częściowo także zwiększają jej atrakcyjność. Co ważne, „Mietek” nie stawia siebie w centrum wydarzeń – do połowy książki zdaje się być tylko jednym z partyzanckich oficerów (nie zaś dowódcą Obwodu), chętnie podkreśla zasługi swoich kolegów i przede wszystkim największą uwagę poświęca poległym: dzielnym dowódcom oddziałów, bohaterskim łączniczkom, rozważnym działaczom partyjnym. W ten sposób pośrednio przedstawia siebie i swoich towarzyszy jako spadkobierców herosów z lat okupacji. W Barwach walki znajduje się też wiele opisów przyrody, scen z partyzanckiego życia codziennego (ważnym elementem opisu bitwy pod Rąblowem jest kwestia nieudanego posiłku), dynamicznych opisów bitewnych, przedstawień prostych żołnierzy czy też swego rodzaju scenek humorystycznych. To wszystko połączono z podkreślaniem braterstwa broni z partyzantami radzieckimi oraz słusznymi poglądami politycznymi, dodatkowo podlewając całość sosem dydaktyzmu nakierowanego na młodych ludzi:
Sądzę, że miejscowości, które tu wspominam, jak również wiele innych, zasługują całkowicie na zainteresowanie nawet uniwersytetów. Dobrze stałoby się, gdyby na przykład młodzi magistranci poświęcili swoje prace badaniom tych wszystkich miejscowości Lubelszczyzny, które w czasie okupacji widniały na mapie, naszej partyzanckiej mapie, jako oazy dla chorych, rannych i spragnionych, na hitlerowskich zaś mapach widniały jako gniazda „bandytów”. Myślę, że prace takie przyniosłyby korzyści nam wszystkim, szczególnie zaś młodzieży, która permanentnie poszukuje źródłowych wiadomości o wydarzeniach minionej wojny. Młodzież pragnie wiedzieć jak najwięcej o swojej wsi, swoim mieście i swoim kraju. Chce wiedzieć jak najwięcej o swoich najbliższych. A jest przecież o czym mówić, jest o czym pamiętać...
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Książka szybko stała się wydawniczym hitem. Chwalono ją za wartość historyczną oraz przedstawienie partyzanckiego spojrzenia na wojnę (podkreślano, że do tej pory dominowały głównie wspomnienia wojskowych z 1 Armii WP). Barwy walki wygrały wojskowy plebiscyt „Pióro i karabin”, sam zaś Moczar otrzymał nagrodę ministra obrony narodowej za działalność literacką. Książka do 1970 r. ukazała się w jedenastu wydaniach w łącznym nakładzie kilkuset tysięcy egzemplarzy, była też lekturą dla ósmej klasy szkoły podstawowej. Zagraniczne edycje ukazały się m.in. po rosyjsku, czesku, niemiecku, bułgarsku, serbsku czy rumuńsku. W styczniu 1965 r. premierę miał też luźno oparty o pierwowzór film wojenny w reżyserii Jerzego Passendorfera według adaptacji Wojciecha Żukrowskiego, opowiadający w westernowo-sensacyjnej konwencji o walkach oddziału AL porucznika „Kołacza” (w tej roli Tadeusz Schmidt) i współpracujących z nim zgrupowaniach Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej.
Partyzanckie lata sześćdziesiąte
Już wkrótce swojski partyzant z pepeszą stał się jednym z głównych bohaterów pamięci o drugiej wojnie światowej. Anegdota z lat 60. mówiła, że w jednej z warszawskich gazet ukazało się wówczas ogłoszenie: Zamienię bojowy szlak spod Lenino na dwa tygodnie partyzantki na Lubelszczyźnie. Partyzanci zbiorowo i indywidualnie zostawali patronami szkół i jednostek wojskowych, tradycja ta umiejscowiła się również w przestrzeni publicznej w postaci pamiątkowych tablic, pomników, nazw ulic czy skansenów partyzanckich, będących celem licznych wycieczek. Wiele z nich powstało z inicjatywy kierowanego przez Moczara ZboWiDu, sam zaś „Mietek” wraz ze swoimi wojennymi towarzyszami chętnie odwiedzał tereny dawnych walk, przede wszystkim spotykając się z młodzieżą szkolną. Tego typu spotkania z partyzanckimi kombatantami, również na szczeblu lokalnym, stały się jednym z ważniejszych narzędzi wychowawczych PRL.
Okres ten to także lata rozkwitu tzw. „partyzanckiej kultury”. Za Barwami walki duży sukces odniosły wspomnienia gen. Józefa Sobiesiaka „Maksa” ([Ziemia płonie], [Brygada „Grunwald”], [Przebraże]), w czasie wojny oficera partyzantki sowieckiej i Polskiego Sztabu Partyzanckiego. W nurcie tym bardzo dobrze lokowała się też publicystyka historyczna płk Zbigniewa Załuskiego ([Siedem polskich grzechów głównych], [Czterdziesty czwarty]), wywodzącego się z wojska popularyzatora polskich tradycji bohaterskich, związanego ze środowiskiem „partyzantów”. Oprócz Barw walki na ekrany kin trafiły też inne produkcje o tematyce partyzanckiej, m.in. Dzień oczyszczenia, Ranny w lesie czy Weekend z dziewczyną. Tematyka leśnych bojowników weszła na scenę muzyczno-teatralną, czego przykładem łódzkie widowisko z maja 1967 r. pt. Ballada partyzancka z udziałem 500 aktorów i statystów, pieśniami partyzanckimi, sceną walki z Niemcami i zrzutu lotniczego oraz efektami dźwiękowymi. Przedstawienie oglądało 150 tys. widzów, a w uroczystości wziął udziałem sam „Mietek”. Podobną wymowę miał też spektakl muzyczny w reżyserii Ireneusza Kanickiego pt. Dziś do Ciebie przyjść nie mogę z tego samego roku, wystawiany w stołecznym Teatrze Klasycznym ponad 1000 razy.
Co można było uznać za główne elementy mitu partyzanckiego ukształtowanego na dobre w latach 60.? Bez wątpienia stawiał on na głównym miejscu walkę GL/AL z Niemcami i budował wrażenie, że to właśnie te formacje przewodziły ruchowi oporu. Służył więc on podbudowywaniu legitymizacji komunistów do rządzenia powojenną Polską, która miała opierać się na micie szerokiego poparcia dla PPR w czasie wojny. Jednocześnie zaś warto przypomnieć, że Moczar i ludzie z nimi związani chętnie wysyłali pozytywne sygnały do tych przedstawicieli Armii Krajowej, którzy chcieli włączyć się, choćby całkowicie bezpartyjnie, w powojenne życie polityczno-społeczne – budowano mit jedności ruchu oporu, podkreślając bohaterstwo i tragedię żołnierzy AK. Wszystko to opierało się na pewnym obrazie wspólnoty narodowej, która miała jeden cel: walkę z Niemcami. Partyzancka opowieść była wręcz przesycona wątkami narodowymi, co jest zresztą bardzo charakterystyczne dla epoki gomułkowskiej. Po trzecie wreszcie, nacisk na partyzantów pokazuje, że komuniści przez całą okupację byli w Polsce, walczyli o nią i cieszyli się poparcie społecznym. W zawoalowany sposób mówiono więc, że polscy komuniści w kraju potrafili działać sami i położyli duże zasługi w wyzwolenie kraju, nie zdając się tylko na pomoc ZSRR i wysiłek „berlingowców” – był to wyraźny sprzeciw wobec tych, którzy „przyjechali w szarych szynelach”, a więc komunistów przybyłych z Armią Czerwoną, którzy od 1944 r. byli przeciwnikami „krajowców”.
Komunista = partyzant
Tradycje GL/AL stanowiły jeden z fundamentów PRL-owskiej wizji historii aż do samego końca tego systemu. Co prawda „pierwszy partyzant” PRL Mieczysław Moczar został w 1971 r. odsunięty od władzy przez Edwarda Gierka, w aparacie partyjnym oraz bezpieczeństwie nadal znajdowali się jednak ludzie, którzy mieli własne doświadczenia z partyzantką (np. początkowo bliski współpracownik Gierka i minister spraw wewnętrznych gen. Franciszek Szlachcic). W późniejszych latach motywami wiodącymi propagandy historycznej PZPR były również inne wątki – w latach 70. chętnie przypominano Polaków w ruchu oporu innych państw (również zachodniej Europy), natomiast rządy gen. Jaruzelskiego to powrót tradycji 1 i 2 Armii Wojska Polskiego, z którymi związany był sam I sekretarz. Jednak aż do przełomu 1989 r. to Armia Ludowa była „najsłuszniejszą” partyzantką, oficjalnie bardziej zasłużoną niż Armia Krajowa.
Motyw partyzancki jest w jakiś sposób charakterystyczny dla całej tradycji komunistycznej. Warto przypomnieć, że w ZSRR front partyzancki był (przynajmniej oficjalnie) równie ważny i doceniany jak oddziały regularnej Armii Czerwonej. W Jugosławii, a także Albanii, to z tego typu formacji wyłoniła się komunistyczna elita przywódca, w państwie Tito tradycji tej podporządkowano całość ideologii i propagandy, zaś jego konflikt ze Stalinem opierał się też m.in. na fakcie, że partyzanci sami wyzwolili się spod okupacji niemieckiej. Tradycja partyzantki antyjapońskiej stanowiła też ważny element tożsamości komunistów chińskich czy północnokoreańskich. Lata 50. i 60. przyniosły nowych „leśnych chłopców” – partyzantów wietnamskich, walczących najpierw z Francuzami, później zaś z własną „rodzimą reakcją” i Amerykanami. Ciekawe wydaje się, że na uroczystościach historycznych (np. obchodach Święta Zwycięstwa w 1970 r.) to delegacja z partyzanckiej Kielecczyzny niosła transparenty z hasłami solidarności z Wietnamczykami. Kult partyzantów był więc czymś powszechnie komunistycznym, jednocześnie zaś charakterystycznie polskim – wiązał się z narodową tradycją walki z wrogiem, bohaterstwem, swojskością i tragedią okupacji hitlerowskiej.
Bibliografia:
- Lesiakowski Krzysztof, Mieczysław Moczar „Mietek”. Biografia polityczna, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 1998;
- Ludzie, fakty, refleksje..., oprac. Walery Namiotkiewicz i Stanisław Rostropowicz, Wydawnictwo MON, Warszawa 1961;
- Moczar Mieczysław, Barwy walki, Wydawnictwo MON, Warszawa 1967;
- Wawrzyniak Joanna, ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej 1949-1969, Wydawnictwo TRIO, Warszawa 2009;
- Zaremba Marcin, Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, Trio, ISP PAN, Warszawa 2005;