Jack Mayer – „Życie w słoiku” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-07-14 21:37
wolna licencja
poleć artykuł:
To książka, którą powinien napisać Polak. Niezwykła opowieść o odwadze i cierpieniu, a także o tym, że dobro powraca. Nawet jeśli dopiero po siedemdziesięciu latach.
REKLAMA
Jack Mayer
Życie w słoiku
nasza ocena:
10/10
cena:
39,99 zł
Wydawca:
AMF Plus Group
Rok wydania:
2013
Okładka:
miękka
Liczba stron:
428
Format:
14.5x20.5cm
ISBN:
9788360532294

„Życie w słoiku” to dwie opowieści zawarte w jednej książce. Z jednej strony mamy tragiczną i piękną zarazem historię Ireny Sendler, która od wybuchu II wojny światowej aktywnie działała na rzecz warszawskich Żydów. Jej działania nasiliły się wraz z wybudowaniem dla nich getta, a jeszcze bardziej, gdy nad gettem zawisło widmo deportacji. Ze ściśle chronionej dzielnicy wydostała kanałami, wyłomami w murze i sobie tylko znanymi sposobami, dzięki znakomitej organizacji sieci łączników, 2500 żydowskich dzieci. Z drugiej strony mamy opowieść, bez której ta książka by nie powstała – historię trzech nastolatek, które podjęły heroiczny trud, aby na światło dzienne wydobyć opowieść o kobiecie, o której nikt wówczas nie słyszał, którą przez prawie sześćdziesiąt lat nie zainteresował się nikt w jej własnym kraju.

Niewielka szkoła w Kansas od kilku lat uczestniczyła w obchodach Międzynarodowego Dnia Pamięci, ogólnokrajowego konkursu, w ramach którego uczniowie przygotowywali spektakle o wydarzeniach w historii, które, ich zdaniem, nie powinny ulec zapomnieniu. Tak też było w 1999 r., kiedy trzy uczennice z Uniontown postanowiły wystawić przedstawienie „Życie w słoiku” – krótką opowieść o Irenie Sendler. Spektakl wywołał ogromne wrażenie na publiczności i powoli przechodził wszystkie etapy konkursu, aż dostał się do finału. Mimo trudności finansowych, a często i barier społecznych, nastolatkom udało się przedstawiać go wielokrotnie. W końcu, dzięki pomocy sponsorów, uczennice dotarły również do Polski, a ich spotkanie z Ireną Sendler i wizyta w warszawskim getcie odbiły się w naszym kraju szerokim echem. Dzięki trzem nastolatkom ludzie na całym świecie, także w Polsce, dowiedzieli się o kobiecie, która przedstawiała swoim życiem najpiękniejszą kartę naszego narodu. Dzięki nim ruszyła lawina książek, filmów i odznaczeń, łącznie ze zgłoszeniem jej kandydatury do Pokojowej Nagrody Nobla. I to dzięki nim w ostatnich latach Irena Sendlerowa stała się jednym z najbardziej znanych pozytywnych bohaterów II wojny światowej.

Książka napisana jest nie w formie dokumentu, lecz zbeletryzowanej opowieści, której dialogi zostały opracowane na podstawie relacji nastolatek, rozmów z członkami ich rodzin i przyjaciółmi, a także z samą Ireną Sendler, kombatantami i osobami, które zostały uratowane z warszawskiego getta. Wydarzenia i postacie przedstawione zostały wielowymiarowo. Autor nie próbuje moralizować, nie ocenia. Chociaż książkę można traktować jak pracę naukową, czyta się ją z wypiekami na twarzy jak najlepszą beletrystykę.

Przez cały czas lekturze towarzyszyło poczucie niemego zdziwienia. My Polacy, tak doświadczeni tragiczną historią, myślimy, że o wojnie napisano już wszystko; myślimy, że wiemy, czym był Holokaust i dotarło do nas, jakiej zbrodni potrafił dopuścić się człowiek, budując fabryki śmierci. Jednak każda taka opowieść dociera do tych pokładów naszego człowieczeństwa, dotyka tych granic naszej wrażliwości, po przekroczeniu których wydaje nam się, że nie ma już nic. Pozwolę sobie przytoczyć poniżej fragment, który wywarł nad mnie bodaj największe wrażenie:

REKLAMA
Irena mierzyła upływ czasu w Getcie podług tego, jak znikali już rozpoznawani przez nią żebracy. Jej uwagę przyciągała zwłaszcza pewna rodzina, której jedyną własnością zdawały się być dwa dziecinne wózki. Ojciec pchał w jednym wózku trójkę niemowląt, a matka w drugim jeszcze trójkę. Pięknymi głosami wyśpiewywali stare piosenki w jidysz. Przez pierwszą zimę Irena codziennie dawała im parę monet, słuchając ich śpiewu. Po kilku miesiącach spostrzegła, że ojcu i matce towarzyszy już tylko czwórka dzieci, a potem trójka; wreszcie znikł jeden wózek, a także obuwie i płaszcze tej rodziny. Wreszcie pozostali już tylko matka i ojciec. Wciąż jeszcze potrafili śpiewać, ale z matki zrobił się już wątły szkielecik i ojciec musiał ją pchać w tym wózku. Po czym ona też znikła i śpiewanie się skończyło.

Historia Ireny Sendler, odkrywana przez nastolatki krok po kroku, karta za kartą, wzrusza. To historia rozterek i niepewności dziewcząt, że tak dramatyczne wydarzenia mogły mieć miejsce. To opowieść o tysiącach ludzkich dramatów. To wreszcie ciche wyznanie kobiety, która ratując 2500 żydowskich dzieci, do końca życia nie mogła pogodzić się z tym, że nie potrafiła uratować wszystkich. Kobiety, która mierzyła się z bezwzględnymi liczbami, według których na każde uratowane przez nią dziecko przypadało sto bestialsko zagazowanych. Kobiety, która po latach mówi, że robiła tylko to, co każdy zrobiłby na jej miejscu. Wreszcie kobiety, która narażając własne życie, starała się zachować jedyną rzecz, jaka pozostała uratowanym dzieciom – ich żydowską tożsamość. Zapisując pierwotne nazwiska i łącząc je z przybranymi, chowała listy zawierające dziesiątki pozycji w słoikach i zakopywała w ogrodzie, by po wojnie odszukać uratowanych i przywrócić im dziedzictwo – i to właśnie te słoiki stały się tak silnym symbolem, że znalazły się w tytule przedstawienia, a potem i książki Jacka Mayera.

To przedstawienie powinno mieć premierę w Polsce. Tę książkę powinien napisać Polak. Rozsławić nazwisko Ireny Sendler w świecie i nie dopuścić, by jej historia pogrążyła się w mrokach niepamięci. Tymczasem musiało minąć prawie sześćdziesiąt lat, by w pewnej starej teczce wycinek z gazety o bohaterskiej Irenie Sendler znalazły nastolatki z odległej o tysiące kilometrów wioski w Kansas.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Weronika Surówka
absolwentka politologii ze specjalnością marketing polityczny. Interesuje ją wszystko, co związane jest z mediami społecznościowymi i e-commerce. Prowadzi sklep internetowy. Książki to jej druga (po kotach) miłość - lubi szczególnie dobre kryminały i powieści z historyczno-politycznym tłem. W wolnym czasie słucha Tiersena, wkuwa hiszpańskie słówka i podróżuje palcem po mapie. Miłośniczka białej herbaty, Orientu i afrykańskiego djembe.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone