Jak kochali wikingowie?
Ten tekst jest fragmentem książki Eleanor Barraclough „Nieznane oblicze Wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata”.
Inną wiadomość wyrytą w drewnie znaleziono w kościele klepkowym w Lom, na północ od Bergen. To charakterystyczna konstrukcja o ciemnych drewnianych ścianach, kryta gontem i przyozdobiona głowami smoków. Około roku 1300 mężczyzna imieniem Havard skierował wiadomość do kobiety, z której imienia zachowały się tylko jedna lub dwie litery. Być może nazywała się Gudny, a być może Gunnhild. W każdym razie Havard prosi ją o rękę, choć zdaje sobie sprawę, że ona może równie dobrze wybrać inaczej. Pisze: „Jest moim wielkim pragnieniem prosić o ciebie”, ale potem dodaje: „jeśli nie chcesz być z Kolbeinem”. Również i tę wiadomość ktoś próbował ukryć, tym razem poprzez zdrapanie imion uczestników tego potencjalnego trójkąta i wrzucenie drewienka między deski podłogi. Mogła to zrobić sama Gudny (czy też Gunnhild), ponieważ przedmiot znajdował się w części kościoła użytkowanej podczas mszy przez kobiety, ale nie sposób dziś stwierdzić, co mogła wtedy czuć. Być może się przeraziła. Może nie wiedziała, co myśleć. Może się zirytowała. Może się speszyła. Najpewniej jej reakcja zależała od tego, ile miała lat, gdy dostała tę wiadomość, ale także od jej pozycji społecznej, sytuacji rodzinnej i atrakcyjności Havarda (a także Kolbeina). Młode kobiety często wychodziły za mąż po raz pierwszy już jako nastolatki, a choć swoboda decydowania w tej sprawie w dużej mierze zależała od okoliczności, ostatnie słowo należało do mężczyzny, który oficjalnie sprawował nad nią pieczę. Prawo nie przewidywało możliwości rozwodu ani odebrania wniesionego wiana. Inaczej sprawa wyglądała z wdowami, ponieważ one w większym zakresie decydowały o własnym losie.
Tajemnice miłosne skrywały przez wieki również inne kościoły, między innymi ten w miejscowości Bø znajdującej się w regionie Telemark, 100 kilo metrów na południowy zachód od Oslo. Około 1200 roku ktoś przebywający na chórze wyrył w drewnie aliteracyjny wiersz. Treść kryje w sobie zagadkę, a same runy można przetłumaczyć jako:
Sen z powiek spędza mi choroba dzieci,
Udręka robotnika, mieszkaniec gór,
Znój konia, niszczyciel zbóż,
Niedola niewolnika. Zrozum to!
Aby w ogóle do tego punktu dotrzeć, odbiorca wiadomości musi umieć czytać runy. Aby zaś pojąć, co autor tych słów mógł mieć na myśli, musi zgłębić treść przekazu. Każda runa ma nazwę, która nawiązuje do odpowiadającego jej dźwięku. Proces interpretacji tego wiersza należy więc rozpocząć od odczytania poszczególnych wskazówek i dopasowania ich do run, z których następnie układa się rozwiązanie. I tak oto runa zapisywana jako ᚴ („k”) nazywa się kaun, co oznacza dolegliwość albo czyrak (choroba dzieci). Runa ᚢ („u”) to úr, co oznacza mżawkę (udręka robotnika). Z kolei ᚦ („th”, często po angielsku oddawane jako „d”) nazywa się þurs, a to się tłumaczy jako olbrzym (mieszkaniec gór). Nazwa runy ᚱ („r”) brzmi reið i to oznacza jazdę (znój konia). Następnie zaś pojawia się ponownie úr czyli „u” (niszczyciel zbóż). Wreszcie mamy ᚾ („n”), a więc nauð, które może mieć wiele znaczeń, takich jak „potrzeba”, „nieszczęście”, „okowy” (to wszystko pasuje do losu niewolnika). Gdy zestawimy te znaki ze sobą, otrzymujemy imię ᚴᚢᚦᚱᚢᚾ i w ten sposób dowiadujemy się, że to z powodu Gudrun poeta nie mógł spać i postanowił wyryć w drewnie tę zagadkę.
Zdarzają się jednak również wiadomości bardziej bezpośrednie. Na południowy wschód od Bø, koło lodowca Jostedal, stoi słynny kościół klepkowy w Urnes. Na drzwiach od zewnętrznej strony widnieją płaskorzeźby przedstawiające zwierzęta podobne do węży, wijące się pośród liści i gałęzi. We wnętrzu świątyni znaleziono drewienko z krótką wiadomością: „Arni, ksiądz, chce posiąść Ingę”. Nie sposób stwierdzić, czy napis wyrył sam Arni, aby wyrazić swoje uczucia, czy może ktoś utrwalił plotkę krążącą wśród wiernych (jeżeli Arni nie był nadzwyczaj nieroztropny, logiczniejsze wydaje się to drugie wy jaśnienie). Jakkolwiek było, pod spadzistym gontowym dachem tego kościoła najwyraźniej kwitły czysto ludzkie namiętności.
Sekretna wiadomość z czasów wojny domowej i wyryte w drewnie oświadczyny jednoznacznie sugerują, że niektóre runy kierowano do kobiet – bądź to bezpośrednio (jak do Gudny), bądź pośrednio (jak do niewskazanej z imienia siostry Olafa Hettusveina). Również wiadomość: „Gyda mówi, że masz przyjść do domu”, najpewniej napisała rzeczona Gyda i po prostu rozpoczęła ją w trzeciej osobie, tak samo jak to zrobił Havard („Havard śle pozdrowienia i wyrazy przyjaźni”), zanim przeszedł do bardziej osobistego wyznania („Jest moim wielkim pragnieniem”). Nie ulega wątpliwości, że więcej jest run napisanych przez mężczyzn (nawet jeśli często dotyczą kobiet lub są do nich adresowane), ale z niektórych płci autora nie da się określić, a inne opisują kobiece emocje i pożądanie. Z krowiej kości znalezionej na wybrzeżu na południe od Bergen odczytano fragmentaryczny napis, który głosi: „Asa kocha St…”. Asa to imię kobiety, a „St” to najpewniej pierwsze litery męskiego imienia, które mogło brzmieć Stein albo Stefan. Jeśli tak rzeczywiście było, Asa nie kryła się ze swoimi uczuciami, bo na końcu kości widnieją runy, które układają się w słowa ek uæit, co oznacza „wiem”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Eleanor Barraclough „Nieznane oblicze Wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata” bezpośrednio pod tym linkiem!
Inskrypcje wymagające dogłębnej interpretacji, takie jak wiersz o Gudrun, stanowią jeden ze sposobów na wyrażanie ukrytych uczuć, na które w rozmowie nie byłoby miejsca. Odmienne formy miłości nie znajdowały jednak najpewniej wyrazu nawet w postaci runicznych zagadek. Język staronordycki obejmował szeroki wachlarz słów odnoszących się do tego, co w seksualności, tożsamości i praktykach uchodziło za nienormatywne. Do tego katalogu zaliczały się choćby słowa argr („zboczony”) czy sorðinn („pieprzony, spenetrowany”). Pojawiają się one w średniowiecznych kodek sach jako poważne naruszenia norm karane grzywną, wyjęciem spod prawa (wygnaniem), a nawet śmiercią. Obelga odnosząca się do seksualności czy płci drugiego człowieka miała swoją nazwę, níð. Dotyczyło to oskarżenia drugiej osoby o przekroczenie norm męskości poprzez przyjęcie „kobiecej” roli, a konkretnie poddanie się penetracji seksualnej. Szczególną wagę miały w tym kontekście kierowane do mężczyzn słowa rassragr („spenetrowany od tyłu”) oraz sannsorðinn („pieprzony naprawdę”). Bez znaczenia było, czy oszczerca miał na myśli penetrację przez innego mężczyznę (co najmniej w jednej sytuacji chodziło o biskupa), czy o zwierzę albo trolla.
Podobne znaczenie miały sugestie, jakoby mężczyzna zaszedł w ciążę i wydał na świat potomstwo (ludzkie, wilcze, a nawet trolle). Poważną zniewagą było też za rzucenie komuś, że zachował się w sposób niegodny mężczyzny, haniebny czy tchórzliwy. Za naruszenie norm społecznych przez kobiety uważano między innymi noszenie spodni bądź broni, ale także nadmierną gotowość do spółkowania. Oprócz zniewag w kodeksach prawa pojawiają się czasem pojęcia, które odnoszą się do niewywiązywania się z przypisanych ról płciowych, takie jak fannfluga (kobieta uciekająca przed penisem) czy fuðflogi (mężczyzna uciekający przed pochwą).
Oczywiście bogów obowiązywały inne zasady niż ludzi. Jeśli wierzyć historii spisanej w kilka wieków po przyjęciu chrześcijaństwa (mniej więcej w tym okresie, z którego pochodzi znaczna cześć run wyrytych w drewnie), niektórzy nordyccy bogowie byli barwnie queer i nie identyfikowali się sztywno z jedną konkretną płcią. Wrócimy jeszcze do tego, jak Loki przeistoczył się w klacz i uwiódł ogiera, żeby trochę się zabawić, a następnie z tego związku urodził się niezwykły ośmionogi koń Sleipnir. Thor potrafił przebrać się za pannę młodą, a wtedy Loki występował w roli jego druhny i przewracał oczami, gdy Thor się skarżył, że jeśli ludzie zobaczą go w sukience, powiedzą o nim, że jest queer (używają wspomnianego już słówka argr). Freja zaś podobno sypiała z bogami, elfami, karłami, a nawet z własnym bratem. Być może należy więc uznać za znamienny fakt, że kary za udział w aktach homoseksualnych (w odróżnieniu od obelg dotyczących homo seksualizmu) pojawiają się tylko w kontekście chrześcijańskim, a nakłada je nie kto inny, jak islandzki święty biskup Torlak Thornallsson. Około 1200 roku na pisał on Islandzką księgę kazań, która rozpoczyna się od świadczącej o niezwykłej wyobraźni listy pokut nałożonych przez biskupa Torlaka za akty homoseksualizmu i bestialstwa. Zalicza się do nich chłosta rozpisana nawet na dziewięć czy dziesięć lat. Biskup potępiał stosunki seksualne między kobietami z taką samą mocą jak seks dwóch mężczyzn: „Jeśli kobiety zadowalają się nawzajem, należy im się taka sama pokuta jak mężczyznom, którzy dopuszczają się najstraszliwszej formy cudzołóstwa między sobą albo ze stworzeniem czworonożnym”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Eleanor Barraclough „Nieznane oblicze Wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ogólnie przyjmuje się, że gdy coś staje się tematem plotek lub gdy władze czegoś oficjalnie zakazują, to najpewniej dzieje się tak dlatego, że to zjawisko występuje. Znalezienie potwierdzenia tego faktu na płaszczyźnie indywidualnej może jednak stanowić spory kłopot. Spośród zwykłych inskrypcji wspomina o czymś takim tylko jedna, która na dodatek najpewniej stanowi zaledwie pozo stałość po niewybrednym żarcie. Chodzi konkretnie o runy zapisane na krowim żebrze, datowane na około 1200 rok. Kość znaleziono na terenie starego miasta w Oslo, w niewielkiej odległości od dwunastowiecznych ruin katedry św. Hallwarda, klasztoru św. Olafa i kościoła Świętego Krzyża. Ten ostatni został nawet wspomniany w runach, choć bynajmniej nie dlatego, że ich autor się tam modlił. Pierwszy z piszących pyta na kości: „Jak poszło z tą wiadomością, którą napisałeś w kościele Świętego Krzyża?”. Odpowiedź brzmi: „Oli niezmęczony, a od tyłu zrobiony”. Na to pierwsza ręka dopisała: „Czyli poszło dobrze”.
Kontekst jest na tyle bogaty, że łatwo ulec pokusie uzupełnienia luk i dopisania treści do tej wulgarnej, ale zarazem dziecinnej wymiany zdań. Nie powinniśmy tego jednak robić. Nie znamy dwojga ludzi, którzy te runy wyryli. Nie wiemy, kim był Oli. Nie sposób domyślić się, jak by zareagował, gdyby dowiedział się o tych oskarżeniach (jeśli wierzyć autorom tego tekstu, zostały one sformułowane na piśmie więcej niż raz). Może by się przestraszył, może oburzył, a może poczuł zażenowanie. A może przewróciłby tylko oczami albo wzruszył ramionami. Tak samo jak kary za używanie obraźliwych słów czy pokuty biskupa Torlaka, również te runy świadczą o istnieniu pewnych ludzkich doświadczeń i emocji, które choć istniały, to nie utrwaliły się w zapisie historycznym.
Runy na krowim żebrze pokazują, że plotki dotyczące stosunków homoseksualnych, romansów, zdrad i przygód na jedną noc stanowią nieodłączny element życia człowieka, ale rzadko trwają w pamięci potomnych. Napisy znajdowane w różnych miejscach w Norwegii zdradzają ogrom tajemnic i emocji. Ktoś na przykład zostawił dla nas myśl: „Mądra kobieta pozwala kochankowi, a ludzie dalej ją mają za dziewicę”. Ktoś inny wspomina stare, dobre czasy: „Ingibjorg kochała mnie, gdy byłem w Stavanger”. Jeszcze ktoś inny zdradza: „Niezdarny Kari i żona Vilhjalma żyją na kocią łapę”. Zdarzają się wyrazy niezadowolenia z powodu odrzuconych awansów: „Kocham żonę innego mężczyzny tak bardzo, że ogień jest dla mnie jak lód, ale jestem dla niej przyjacielem”. Sporo jest tekstów mniej wyrafinowanych, typu: „Myśl o mnie, ja myślę o tobie. Kochaj mnie, ja cię kocham”.
Również poza granicami Norwegii ludzie wyrażali za pomocą run naj różniejsze emocje, także te związane z odrzuceniem czy kryzysem romansu. Na kwadratowej tabliczce tkackiej wykonanej z kości, pochodzącej z XII wie ku z Lund (wówczas Dania, obecnie Szwecja), zapisano dwa z trzech imion należących najpewniej do uczestników trójkąta miłosnego. Tworzyli go Sigvor (imię żeńskie) i Ingimarr (imię męskie). Imienia osoby, która runy zapisała, nie znamy, ale najpewniej była to kobieta, skoro napis został umieszczony na wykonanym ze zwierzęcej kości przyrządzie tkackim. Słowa wydają się być klątwą, która miała paść na Ingimarra. Część zrozumiała głosi: „Należący do Sigvor Ingimarr może liczyć na moje łzy”. Również w Lund znaleziono fragment kości, na którym ktoś przeklina tym razem kobietę o imieniu rozpoczynającym się na literę B. Tekst mówi: „Niech demon rozprawi się z cipą B”.
Też jesteśmy ludźmi, więc bez problemu uzupełnilibyśmy te wiadomości o brakujące elementy charakterologiczne czy narracyjne. Potrafimy sobie wyobrazić te emocje i dalszy bieg wydarzeń. Jeśli to jednak robimy, powinniśmy cały czas pamiętać, że w jakimś stopniu ta opowieść odzwierciedla nasze do świadczenia, przeżycia i rzeczywistość. Spoglądanie w przyszłość przypomina trochę patrzenie przez lustro weneckie. Widzi się zamglony obraz tego, co po drugiej stronie, ale nasze własne odbicie patrzy też na nas.