John M. Kelly — „Historia zachodniej teorii prawa” – recenzja i ocena

opublikowano: 2007-02-23 19:00
wolna licencja
poleć artykuł:
John M. Kelly napisał _A short history of Western legal theory_, ponieważ uznał, że jego studenci niczym sobie nie zasłużyli, żeby kurs filozofii prawa zaczynać od Johna Austina.
REKLAMA
John M. Kelly
Historia zachodniej teorii prawa
cena:
84 zł
Wydawca:
Wydawnictwo WAM
Liczba stron:
498
ISBN:
83-7318-720-0

Problem profesora

John Maurice Kelly (1931-1991), profesor dublińskiego University College i, przez pewien czas, minister w rządzie Garreta FitzGeralda, miał problem. Otóż powierzono mu prowadzenie wykładów z przedmiotu akademickiego zwanego jurisprudence.

Czym jest jurisprudence ? O, właśnie na tym polegał problem Kelly’ego! Jurisprudence (jurysprydencja, czy, jak kto woli, prawoznawstwo) jest bowiem ogromnym worem, który mieści w sobie wszystko to, co nie jest dogmatyczną nauką prawa, a zatem to, co na polskich uczelniach wykłada się w ramach kursów historii doktryn politycznych i prawnych, wstępu do prawoznawstwa, teorii prawa, filozofii prawa, teorii argumentacji, historii prawa i być może jeszcze czegoś. Jak widzimy, jurisprudence jest dziedziną szeroką i kompleksową, co wykładającemu ją daje znaczną swobodę w wyborze treści i metod wykładów. Z drugiej jednak strony swoboda ta doznawała w przypadku Kelly’ego gwałtu, bo rynek wydawniczy oferował mu w zasadzie wyłącznie podręczniki brytyjskie – wybitne, ale zakładające, że świat, a wraz z nim filozofia prawa, został stworzony w XX wieku. Tymczasem Kelly chciał wykładać jurysprudencję w kontekście historycznym, i to od Homera do Gorbaczowa. Miał zatem dwa wyjścia – przetłumaczyć któryś z podręczników używanych na Kontynencie (ten pomysł upadł, bo owe podręczniki były albo nieprzyzwoicie wielotomowe, albo zbyt ogólnikowe, albo pozbawione cytatów) albo napisać własny.

W rezultacie powstała „Historia zachodniej teorii prawa”, która, wbrew temu, jak przełożono jej tytuł, jest kompletnym i pogłębionym kursem nie tyle teorii prawa jako takiej, a doktryn politycznych i prawnych. Pogłębionym, bo w sposób imponujący nadbudowano tło historyczne i geopolityczne, nie mówiąc już o tym, że w porównaniu z podręcznikami rodzimymi, „Historia...” bywa również ambitniejsza filozoficznie. Należy tu jednak uściślić, że rodzime podręczniki do historii doktryn są pisane ze świadomością, że ktoś inny pisze podręczniki do filozofii prawa. Te ostatnie, w tym w szczególności „Wstęp do filozofii prawa” Zirka-Sadowskiego, są już bardzo ambitne.

REKLAMA

Od Homera do Gorbaczowa

Kiedy znamy już okoliczności towarzyszące powstaniu „Historii...”, należałoby powiedzieć coś o samym podręczniku. Problem w tym, że da się powiedzieć wiele. Szczególnie korci, aby pokazać palcem fragmenty najciekawsze i pokrótce je omówić - niestety, jako że nie umiem pisać o prawie tak ciekawie jak Kelly, byłoby to dla czytelnika męczące. Spróbuję zatem inaczej.

Tym, co najbardziej godne pochwały, to styl wywodu i język – prosty, bardzo literacki i przyjazny dla czytelnika. Kelly chciał być strawny dla swoich studentów, ale prosta elegancja, z jaką prowadzi czytelnika w głąb umysłów i pism filozofów sprawia, ze będzie strawny także dla biologów, kominiarzy, gospodyń domowych, a nawet, jak podejrzewam, dla redaktora Świgonia.

Druga istotna sprawa to systematyka. Inaczej niż w polskich podręcznikach do historii doktryn, wykład nie jest prowadzony „postaciami” czy „doktrynami” (I. Sokrates, II. Platon, III. Arystoteles IV. Filozofowie natury...), ale, co w swej prostocie genialne, „obszarami tematycznymi”. Oto w ramach rozdziału poświęconemu epoce historycznej, mamy zestaw podrozdziałów poświęconych oddzielnie prawu karnemu, prawu międzynarodowemu, podmiotowości prawej, koncepcjom własności etc. Składa się to na coś, co miłośnicy łyżwiarstwa nazwaliby programem obowiązkowym, obok którego pojawiają się, wedle potrzeby, podrozdziały poświęcone problemom i doktrynom właściwym konkretnej epoce. Taki sposób wydaje się być wściekle rozsądny, choć tracimy przez niego szansę na pasjonujące noty biograficzne; nie dowiemy się od Kelly’ego, że Rousseau był synem zegarmistrza, ale za to wytłumaczy się nam jak roussowska umowa społeczna i koncepcja woli powszechnej wpłynęła na Kanta i jak przełożyła się na XVIII-wieczna rzeczywistość polityczną. Sami wybierzmy, co wolimy.

Trzecia ważna sprawa to historia. Kontekst historyczny jest, jak to już było gdzieś wyżej powiedziane, rozbudowany. Do tego stopnia, że gdyby powydzierać odpowiednie kartki i zszyć je razem, otrzymalibyśmy niezgorszy podręcznik do historii. Wstawki historyczne mogą czasem sprawiać wrażenie przydługawych, zwłaszcza, jeśli czytelnik całkiem nieźle się w historii orientuje. Inna sprawa, że Kelly oszczędza czytelnikowi zbędnych szczegółów (ale nie oszczędza tych, które uważa niezbędne) i całość wywodu historycznego podporządkowuje zawsze głównemu tematowi. Więc nawet wtedy, gdy od dawna wiemy znakomicie, że w Italii były greckie kolonie, to i tak warto sobie o nich poczytać, żeby się dowiedzieć, jakie miało to znaczenie dla rzymskiej myśli politycznej. Bo wychodzi na to, że miało.

REKLAMA

Zgodnie z zamierzeniem, Kelly prowadzi nas od Homera (dosłownie – Kelly zaczyna swój wywód od Iliady i Odysei; Irlandczycy, naród żeglarzy, najwidoczniej mają słabość do Ulissesa) do Gorbaczowa (w przenośni – całe przyjęcie kończy się Dworkinem, Finnisem i Lévi-Straussem). Co ciekawe, bardzo dużo miejsca poświęca starożytności i średniowieczu, epokom niesłusznie zaniedbywanym nie tylko przez autorów brytyjskich, ale także i na Kontynencie podczepianym pod stoików, św. Augustyna i Akwinatę. Zupełnie bez sensu, bo okazuje się, że wszystko, co w filozofii prawa pojawiło się w epoce nowożytnej - w tym to, co uważa się za signum temporis czasów powojennych - było przeczuwane już, dajmy na to, u Grzegorza z Nazjanzu (doktryna niedyskryminacji), Izydora z Sewilli (praworządność formalna), Platona (komunizm typu niemalże radzieckiego), a nawet w Przemianach Apulejusza (gwarancje procesowe).

Cóżeś Kelly’emu uczynił, Petrażycki...

Poważny krytyczny komentarz do tego, co Kelly wyłożył na 500 stronach swojej „Historii...” (która zresztą w oryginale miała w tytule słowo „krótka”) musiałby być mniej więcej tak samo obszerny. Dość powiedzieć, że gigantyczny materiał, jaki Autor zebrał i opracował, został przedstawiony rzetelnie i z ogromna dbałością o szczegół. Kelly stara się nie faworyzować żadnej z doktryn, o których pisze. Być może daje się odczuć pewną niechęć do klasycznego i ortodoksyjnego pozytywizmu prawnego, ale już formy mniej kategoryczne traktuje Autor z większym zaufaniem.

REKLAMA

Dobór „bohaterów” raczej nie powinien być przedmiotem szczególnie ożywionej dyskusji, bo poza tym, że wprowadził potężną armię Ojców Kościoła i irlandzkich mnichów, Kelly raczej trzyma się mainstreamu ; wszyscy giganci są obecni i zostali potraktowani adekwatnie do oryginalności swoich pomysłów.

Są jednak pewne dość smutne luki – brakuje na przykład Roberta Alexego (sic!), brakuje też paru nazwisk ze środkowej Europy, ze szczególnym uwzględnieniem Leona Petrażyckiego. Tego ostatniego interesowało, jak ludzie „odczuwają” normy prawne w sferze psychologicznej. W rezultacie doszedł do ciekawych wniosków, które z kolei nie pozostały bez wpływu na socjologię prawa i doktrynę realizmu prawnego. Napracował się, nieszczęśnik, ale Kelly’ego specjalnie nie zainteresował. Co ciekawe, zainteresował go za to Bronisław Malinowski, który doszedł do bardzo podobnych wniosków, co Petrażycki. Tyle tylko, ze Petrażycki nie musiał obserwować dzikich z Wysp Trobriandzkich, bo całkowicie wystarczali mu dzicy, których obserwował w Berlinie i Petersburgu.

Podsumowanie

Chodziło mi o prosty, połączony chronologiczne opis teorii wypracowanych w głównych epokach dziejów Zachodu i wpływających na nie, pisze Kelly we wstępie. Trzeba przyznać, że odniósł sukces. Stworzył dzieło użyteczne, kompletne, rzetelne i, co ważne, przyjemne w lekturze. Polecam je przychylnej uwadze wszystkich zainteresowanych tematem, w szczególności studentów, którzy rozpoczynają studia prawnicze lub polityczne oraz tych z szanownych czytelników, którzy nigdy w życiu nie usłyszeli o żadnej z przywołanych wyżej postaci i teorii.

Jeśli spodobał Ci się powyższy tekst, weź udział w naszej akcji, wesprzyj autora i zagłosuj na niego w plebiscycie na najlepszy artykuł lutego! Głosowanie trwa do 13 marca 2007 roku.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Turajski
Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Redakcyjny rysownik i konsultant w sprawach związanych z prawem. Interesuje się historią i filozofią prawa; czasem o tym pisuje. Współpracę z „Histmagiem” rozpoczął w 2003 r. W redakcji znalazł się w r. 2006.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone