Jonathan Littell —„Łaskawe” – recenzja i ocena

opublikowano: 2008-09-28 23:25
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Łaskawe” to opowieść o ostatnich latach Trzeciej Rzeszy, o wydarzeniach na froncie wschodnim II wojny światowej oraz zagładzie przedstawionej przede wszystkim w świetle biurokratycznych aspektów ludobójstwa. Ta opowieść to także walka człowieka ze złem, człowieka z człowiekiem i człowieka z samym sobą. To opowieść wielowątkowa, wielowymiarowa i wielowarstwowa. Aż trudno objąć całość.
REKLAMA
Jonathan Littell
Łaskawe
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Magdalena Kamińska-Maurugeon
Okładka:
twarda
Liczba stron:
1044
ISBN:
978-83-08-04254-8

Jonathan Littell urodził się w Nowym Jorku w 1967 roku. Młodzieńcze lata dzielił między Stanami Zjednoczonymi a Francją. We Francji zdał maturę, pracę magisterską obronił zaś na Yale. Posiada obywatelstwo zarówno francuskie, jak i amerykańskie.

Jeszcze w czasie studiów natknął się na zdjęcie młodej Rosjanki zamordowanej przez nazistów, które wywarło na nim uderzające wrażenie. Kontrast pomiędzy okrucieństwem zbrodni a pięknem dziewczyny, grozą sceny a estetycznymi walorami samego zdjęcia nie dawał mu spokoju. Spotkanie z fotografią skłoniło go do napisania powieści, a zarazem zdeterminowało specyfikę punktu wyjścia dla książki – wojny i frontu wschodniego.

Po kilkunastu latach od refleksji nad fotografią (krótki opis zwłok dziewczyny można znaleźć w książce) w umyśle Littella zakiełkował pomysł na zasadę konstrukcyjną dla książki zainspirowaną „Oresteją” Ajschylosa. Z czasem pojawił się także plan akcji prowadzącej czytelnika wokół wydarzeń znajdujących się w samym środku nazistowskiego procesu eksterminacji. W końcu pojawiła się książka – 2 lata temu ukazała się we Francji, wywołując burzę. I to mimo że z pozoru jest to jedynie powieść, a główny bohater jest postacią fikcyjną.

Autor na fotografii z 2007 roku (fot. David Monniaux, licencja: CC ASA 2,0 France)

I znów, jak w życiu bohatera powieści, pojawił się rozdźwięk i kontrowersje. „Powieść, która pasjonuje i prowokuje”— osądził „Le Figaro Littéraire”. „Ta powieść jest zarówno skandaliczna, jak i warta lektury” — twierdził „Die Zeit”.

Bohater niezwykły

Osobiście czytając „Łaskawe” swoją uwagę skupiłam szczególnie na głównym bohaterze. Przewracając kolejne strony ciekawa byłam sytuacji w jakich się znajdzie, a tym bardziej reakcji jakich się podejmie, słów jakie z siebie wydobędzie, myśli, jakie w sobie zasieje. Max mnie zafascynował!

Maxymilian Aue, fikcyjny główny bohater, a zarazem narrator książki Littella, urodził się 10 października 1913 roku w Alzacji. Także jego życie (podobnie jak autora książki) związane było z Francją. Francuzką z pochodzenia była jego matka. Kiedy po tajemniczym zniknięciu ojca Maxa kobieta powtórnie wyszła za mąż, cała rodzina przeniosła się do Francji.

Zbudowanie tej niezwykłej postaci oraz napisanie samej książki poprzedzone było pięcioletnimi badaniami. Efekt — imponujący warsztat historyczny! Także wszechstronna erudycja autora nie pozostawiała mnie obojętną.

Max studiował ekonomię polityczną i zrobił doktorat z prawa konstytucyjnego, chociaż marzył o filozofii (był zakochany w Kancie) i literaturze. Jego pasją była także muzyka. Gdy go poznajemy, jest dyrektorem fabryki koronek, który zaczyna snuć opowieść swego życia. Pamięcią wraca do czasów swojej pracy w nazistowskiej formacji SS. Wspominając wyznaje „Moje zapiski (...) do samego końca będą wolne od wszelkiej skruchy. Nie żałuję niczego: taką miałem pracę i już”.

Świat Maxa jest światem bezwzględnego relatywizmu. Nie ma czerni i bieli. Nie ma ludzi dobrych i złych. Wszystko jest tylko subiektywną opinią, osobistym odczuciem – bez znaczenia dla całokształtu. Wszyscy wykonują swoje zadania. W każdej chwili kat może stać się ofiarą, a ofiara katem. Może nawet wszyscy są ofiarami:

REKLAMA

„W obliczu bezbronnych ludzi – matek, które musiały patrzeć bezradnie na śmierć własnych dzieci i nie mogły ich chronić, które musiały umierać razem z nimi – naszych żołnierzy ogarniała skrajna niemoc, sami stawali się bezbronni”.

Wszystko płynie. Nic nie jest jednoznaczne. Bohater chce i nie chce jednocześnie:

„Chciałem zamknąć oczy albo zakryć je dłonią, a jednocześnie pragnąłem patrzeć, napatrzeć się do syta i spróbować objąć spojrzeniem tę niepojętą rzecz, tutaj, u moich stóp to wszystko, dlaczego nie ma miejsca w ludzkim umyśle”.

Malowidło pełne kontrastów

Rzeczywistość widziana oczami Maxa jest dla mnie rzeczywistością kreśloną pędzlem artysty. Patrząc na malowany przez niego obraz widzę śmierć, krew, zbrodnie dokonywane na niewinnych ludziach. Max jako przewodnik, każe spojrzeć na ten obraz z dystansem. Dostrzec barwy, odcienie ubiorów, kształty brukowej kostki. I nagle od opisu zbroczonego krwią bruku przechodzi do filozoficznych rozważań. Łagodność tego przejścia budzi mój niepokój, a jednocześnie fascynację bohaterem, który przeraża mnie i intryguje jednocześnie.

Książka pełna jest kontrastów. Rozdźwięk pomiędzy okrucieństwem scen a pięknem dramatyzmu scenerii widoczny jest w sposobie, w jaki główny bohater patrzy na otaczający go świat. Rozdźwięk pomiędzy obrzydliwością zbrodni a pięknem zdań jakich do jej opisu używa widoczny jest w sposobie, w jaki otaczający go świat opisuje.

„Pod arkadami było dużo chłodniej. Słońce odbijało się w kałużach świeżej krwi i w wapiennych płytach dziedzińca, opromieniało ciężkie ciała Żydów, ich zgrzebne garnitury, czarne albo brązowe, nasiąkłe krwią”.

Między fenomenem a banalizacją...

Faktem jest, że książka ta subiektywizuje winę. Jednocześnie jednak oswobadza umysł. Zrywa skostniałe kajdanki schematyzmu. Mobilizuje do tego, by samodzielnie ruszyć głową – by spojrzeć na dany problem pod innym kątem, z nieznanej dotąd strony, by się zastanowić. Książka szokuje, momentami przytłacza, ale przede wszystkim – dając możliwość poznania człowieka, o którego istnienie pewnie nie podejrzewalibyśmy tego świata – olśniewa.

Jeśli miałabym stanąć po jednej ze stron – wśród tych krzyczących „Łaskawe, światowy fenomen literacki”, albo wśród tych krzyczących „Banalizacja zła”, krzyczałabym fenomen!

Przesiąknięta myślą o wielkości okrucieństw, jakie ludzie wzajemnie wyrządzają sobie od stuleci, zastanawiam się nad tym, czy jest coś, co przed tym złem mogłoby nas ochronić. Bo sama kultura z pewnością nie wystarczy. Co zresztą doskonale ujął sam autor:

„Kultura nie chroni nas przed niczym. Pokazali to dobitnie naziści. Można podziwiać Beethovena albo Mozarta, czytać Fausta Goethego i mimo to być świnią. Nie ma żadnej bezpośredniej łączności między kulturą przez duże „K” a orientacją polityczną”.

Zredagował: Kamil Janicki

Korekta: Małgorzata Misiurek

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Grażyna Latos
Absolwentka Szkoły Gender Mainstreaming oraz Akademii Media i Gender w IBL PAN. Jedna z autorek publikacji „20 lat 20 zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009”. Współpracuje z Fundacją Feminoteką oraz Fundacją Gender Center. Od lipca 2008 roku stała publicystka „Histmaga”. Od marca 2009 do czerwca 2010 w składzie redakcji. Do września 2011 członkini rady merytorycznej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone