Joshua Levine – „Bitwa o Anglię” – recenzja i ocena
O tej bitwie napisano już dużo. Różni autorzy pokazywali jej przebieg z perspektywy wszystkich walczących państw, analizowali ją od strony technicznej, taktycznej, materiałowej czy politycznej. Jaki więc sens może mieć kolejna książka na ten temat? Cóż, w samej Wielkiej Brytanii może niewielki, ale w Polsce nadal istnieje spora luka, którą „Bitwa o Anglię” może pomóc wypełnić.
Statystyka
Omawiana praca liczy sobie 488 stron, z czego 444 zajmuje treść właściwa. Książkę zilustrowano ok. 80 zdjęciami umieszczonymi w tekście. Zawartość podzielono na trzy główne części: „Dunkierka i groźba inwazji”, „Bitwa o Wielką Brytanię” i „Blitz – Naloty na Wielką Brytanię”. Relacje dotykają wydarzeń mających miejsce od początku walk we Francji do maja 1941 roku. W książce pojawiają się wojskowi i cywile w różnym wieku, biorący udział w tym starciu w rozmaitym charakterze, w tym także lotnicy z Luftwaffe. Cała praca wygląda bardzo podobnie do recenzowanej już na naszych łamach pozycji „D-Day. Bitwa o Normandię”. „Bitwa o Anglię” jest tłumaczeniem książki wydanej w Wielkiej Brytanii w 2006 roku pod bardziej rozbudowanym tytułem „Forgotten Voices of the Blitz and the Battle for Britain”.
Bitwa na niebie i ziemi
Naloty na Wielką Brytanię rozpoczęły całkiem nowy rozdział w dziedzinie walk zbrojnych. Po raz pierwszy w historii cywile znaleźli się na tak dużą skalę na pierwszej linii frontu. Co więcej, poprzez rozmaite organizacje mogli aktywnie uczestniczyć w zwalczaniu skutków nalotów czy pomagać w namierzaniu nadciągających formacji. Część z nich, wstępując do Home Guard, przygotowywała się do wsparcia sił regularnych w walce z niemiecką inwazją. Wojna wciągnęła więc w swoje tryby większość mieszkańców Wielkiej Brytanii. Przekłada się to na znaczną różnorodność składanych relacji. Mamy więc przedstawicielki kobiecej służby pomocniczej WREN (Women's Royal Naval Service), członków Wojennej Rezerwy Policji Stołecznej, Pomocniczej Służby Pożarniczej i wielu innych formacji. Większość z nich pochodzi z Londynu. Rzecz jasna, znaczna część relacji pochodzi od członków RAF-u, odgrywającego pierwszorzędną rolę w tych trudnych dniach. Polskiego czytelnika może zainteresować fakt, że w tym miejscu przewijają się także członkowie Polskich Sił Zbrojnych. Są oni oceniani w różny sposób, nie zawsze pozytywny, a nawet zdarzają się relacje nacechowane jawną wrogością. Warto zajrzeć do tej książki, choćby po to, by dowiedzieć się, co czasem o Polakach myśleli zwykli Brytyjczycy.
Do tej interesującej treści wypada jednak zgłosić jedną uwagę. Autor niewłaściwie przedstawił jedną z najmniej znanych części Home Guard, tak zwane Auxiliary Units. Opisał je jako „brytyjski ruch oporu”, jednak w rzeczywistości były to oddziały mające prowadzić krótkotrwałą, lecz intensywną dywersję przyfrontową. Po zdobyciu danego obszaru przez Niemców członkowie AuxUnits mieli wyjść ze swoich leśnych ukryć, by atakować sztaby, podkładać miny na drogach czy podpalać składy i samoloty na lotniskach. Według optymistycznych założeń tego typu oddział miał ulec zniszczeniu po dwóch tygodniach. Jednostki pomocnicze nie były więc zalążkiem długotrwałego ruchu oporu, i nie mogą być za taki uznawane. Mniejszym problemem jest nie dość dokładne tłumaczenie niektórych fragmentów tekstu, jednak takie wypadki można policzyć na palcach jednej ręki.
Podsumowanie
„Bitwa o Anglię” to książka przydatna, choć sama w sobie nie wystarczy do zbudowania sobie w miarę pełnego obrazu brytyjskiego społeczeństwa na przełomie 1940 i 1941 roku. Do tego niezbędna jest lektura bardziej krytycznych prac, jak choćby „Looting in Wartime Britain” czy „Listening to Britain”, nie wspominając już o ważniejszych opracowaniach typu „People’s War”. Mimo tego jest to bardzo pożyteczna książka, pozwalająca na poszerzenie naszej wiedzy o ludziach, dzięki którym Wielka Brytania kontynuowała walkę z III Rzeszą. Warto ją mieć w swej kolekcji.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga