Józef Stalin wynalazca tostera. Memy, historia i dezinformacja

opublikowano: 2014-02-20 14:37
wolna licencja
poleć artykuł:
Internetowe memy niejednokrotnie odnoszą się do historii. Część z nich celowo tworzy fałszywe obrazy przeszłości i posługuje się nimi w celach humorystycznych. Na ile jest to groźne, na ile niemądre, a na ile zabawne? Z pewnością rozszerza to pojęcie o obecności historii w kulturze.
REKLAMA

Wśród internetowych obrazów, tak zwanych memów, istnieje pewna grupa służąca prezentowaniu zgoła nieprawdziwych informacji. Nie muszą one szczególnie interesować historyków, ale myślę, że warto zwrócić na nie uwagę, ponieważ odnoszą się czasami także do przeszłości. Skoro z założenia starają się mówić o niej nieprawdę, dostrzegamy w tym konfrontację memu i nauk historycznych. W poniższym szkicu staram się rozpoznać obecność wskazanego memu w polskim internecie oraz zastanowić nad jego osobliwą relacją do historii.

Lance Louis Neil Armstrong

Definicja

Z uwagi na główną cechę memu, będę go poniżej nazywał dezinformacyjnym. Przyjrzyjmy się więc temu, w jaki sposób dezinformacja dokonuje się na pierwszym przykładzie, który jeszcze względnie luźno wiąże się z historią. Jest on zbudowany w formie tak zwanego demotywatora, czyli zdjęcia obudowanego czarną ramką zawierającą dwupoziomowy opis, jak tytuł i podtytuł. Widzimy więc zdjęcie amerykańskiego kolarza Lance’a Armstronga. Pierwszy poziom podpisu zawiera tylko jedno słowo: nazwisko „Armstrong”, drugi zaś poziom głosi: „Stanął na księżycu i wygrał 14 razy Tour de France, a Ty znasz go tylko z piosenki What a Wonderful World”. Czyżby wszystkie te dokonania miały należeć do jednego człowieka? Każdy minimalnie rozeznany czytelnik zauważy bez trudu, że coś tu się nie zgadza. Jako pierwszy człowiek w historii, na księżycu stanął przecież nie Lance, tylko Neil Armstrong. Z kolei znana piosenka „What a Wonderful World” była oryginalnie wykonywana przez jazzmana Louisa Armstronga. Do widniejącego na zdjęciu Lance’a Armstronga odnoszą się tylko zwycięstwa w Tour de France, przy czym było ich siedem (w latach 1999–2005), a nie czternaście, i wszystkie zostały w 2012 roku anulowane za stosowanie niedozwolonych środków dopingowych.

Wskazany mem łączy trzech Armstrongów w jedną postać. Ponieważ errare humanum est, można uwierzyć, że także w rzeczywistości zdarza się ludziom na zasadzie jakiegoś sympatycznego podobieństwa pomylić ze sobą osoby o tym samym nazwisku (przyznam, że sam też musiałem upewnić się co do tego, czy dobrze przyporządkowuję imiona wyżej wymienionym). Jednak zupełne zespolenie aż trzech ludzi w jednej figurze – to już wydaje się mało wiarygodne, choć do tej kwestii wrócę jeszcze pod koniec szkicu.

Wszystkie osiągnięcia Baracka „Donalda Wałęsy” Obamy

Jeśli pokusić się o definicję, to można powiedzieć następująco: mem dezinformacyjny to pomieszanie w jednym utworze wizerunku, nazwiska, cech, dokonań lub przynależności kilku różnych osób lub postaci w taki sposób, jak gdyby chodziło o tylko jedną z nich lub zupełnie inną postać. Mowa jest tu o „postaciach”, ponieważ memy mogą dotyczyć także fikcyjnych bohaterów, których czasami łączą z rzeczywistymi ludźmi z przeszłości lub teraźniejszości. Tak dzieje się na przykład w zawiłym memie, według którego Barack Obama, podpisany jako Donald Wałęsa, obok wielu historycznych zasług sięgających czasów Cesarstwa Rzymskiego, ma być znany przede wszystkim z tego, że „grając Wolverina w Harrym Potterze wypowiedział słowa – użyj mocy Frodo”. Liczba wątków splątanych ze sobą na tym memie jest wręcz przerażająca, ale zazwyczaj w memach dezinformacyjnych łączy się co najwyżej trzy lub cztery postacie.

REKLAMA

Mem dezinformacyjny posługuje się tonem wypominająco-uświadamiającym. Mówi zazwyczaj tak, jakby coś odkrywał przed nieposiadającym pełnej wiedzy odbiorcą. Najczęściej występującą frazą, której znaczenie można uważać za centralne dla budowy memu, jest „a ty i tak znasz go tylko z tego…”. Mem wskazuje więc na wielowymiarowość historii jakiejś osoby, jednakże wielowymiarowość ta jest całkowicie sztuczna, bo złożona z dowolnie zaczerpniętych z różnych źródeł treści.

Kontekst powstania

Dociekając początków memu dezinformacyjnego jako pewnego ustalonego formatu wypowiedzi, można wskazać na co najmniej cztery jego źródła, przy czym do każdego z nich mem odnosi się z założenia prześmiewczo. Pierwszym będzie, wspomniana już przy zespoleniu trzech Armstrongów, naturalna skłonność ludzkiej pamięci do pomyłek. Omawiany mem tworzy takie pomyłki intencjonalnie i z przesadą, ośmieszając jak gdyby tych, którym zdarza się posługiwać takimi nieścisłymi lub fałszywymi wyobrażeniami.

Po drugie mem odnosi się niewątpliwie do bliskiej nie tylko miłośnikom historii, lecz także wszelkim ekspertom – tak profesjonalnym jak i samozwańczym – tendencji do pouczania. Jej znakiem jest w memie wskazana już fraza „a ty i tak znasz go tylko z tego…” wskazująca na niepełność obrazu jakiejś osoby. Z perspektywy przeciętnego uczestnika cyberkulturowego humoru, mem dezinformacyjny jest alergiczną reakcją na nadgorliwych i przemądrzałych znawców, którzy wszędzie muszą wtrącić swoje trzy grosze i udowodnić innym wyższość własnej wiedzy.

Ci muzyczni eksperci…

Trzecie i czwarte źródło to wariacje na temat poprzedniego, ale ubrane już w formę memu, a więc występujące w rodzajowo najbliższym kontekście omawianego tutaj zjawiska. Trzecim źródłem jest więc obecna wśród muzycznych „ekspertów” praktyka wypominania przygodnym fascynatom, że znają ich ulubiony zespół tylko z kilku najbardziej popularnych piosenek. Do takiej krytyki wykorzystuje się różne memy – na przykład ten z Willym Wonką, który w jednym z przypadków mówi z politowaniem: „Znasz tylko «Smells Like Teen Spirit»? Musisz być wielkim fanem Nirvany”. Zdaje się, że właśnie w kontrze do podobnych obrazów powstały memy dezinformacyjne. Nawiązując tematycznie do ostatniego przykładu, wskażmy więc inny mem, który zdjęcie gitarzysty Guns n’ Roses, Slasha, opatruje nazwą zespołu Led Sabbath (co jest zmieszaniem Led Zeppelin i Black Sabbath) i życzy sto lat Kurtowi (w domyśle – Cobainowi) – nieżyjącemu od 1994 roku liderowi Nirvany.

REKLAMA
Która jego solówka jest najlepsza?
Kubizm i Picasso – tacy nieznani,bardzo kultura, wow

Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”

Michał Rogalski
„Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-06-8

Czwartym źródłem jest w końcu pretensjonalność stereotypowego hipstera, na temat której istnieje zresztą kilka rodzajów memów. W tym stanowiącym kontekst rozwoju omawianego w niniejszym artykule zjawiska szydzi się z dążenia stereotypowego hipstera do oryginalności, które przejawia się w szermowaniu stwierdzeniem „prawdopodobnie nigdy [o nich/o tym] nie słyszałeś” w odpowiedzi na każde pytanie o zainteresowania lub zajęcia. Dla przykładu – Pablo Picasso z dorysowanymi modnymi wśród hipsterów okularami mówi: „Mój ulubiony styl artystyczny to kubizm. Prawdopodobnie nigdy przedtem o nim nie słyszeliście”, co w połączeniu z wręcz symboliczną pozycją kubizmu i samego Picassa w artystycznej awangardzie może brzmieć jak groteskowe przecenienie własnej nietuzinkowości. Tak memy „przeciw-hipsterskie”, jak i dezinformacyjne, szydzą więc z cudzego przeświadczenia o posiadaniu jakiejś tajemnej i rzekomo szczególnie istotnej wiedzy.

Przegląd

Jak to osiem?

Z zarysowanego w ten sposób kontekstu powstania memów dezinformacyjnych wyłaniają się także te odnoszące się do historii. Przyjrzyjmy się w końcu, w jaki sposób przedstawiają i wykorzystują przeszłość. Najlepiej byłoby zacząć od początku, ale ponieważ w przypadku tak dynamicznego zjawiska jak internetowe memy, bezwzględny początek pozostaje nieuchwytny, zwrócę się do chronologii przedmiotu i zacznę od początku państwa polskiego. Jeden z memów, stworzony w formie demotywatora, który twierdzi swoim tytułem, że przedstawia postać Mieszka I, wypomina potencjalnemu odbiorcy: „Pokonał Krzyżaków pod Grunwaldem a ty znasz go tylko z tego ze miał 8 żon” [pisownia oryginalna]. Tymczasem wiemy, że Mieszka I dzieli od bitwy pod Grunwaldem ponad 400 lat. Książę został tu więc połączony prawdopodobnie z Władysławem Jagiełłą, choć wiadomo również, że akt pokonania Krzyżaków w bitwie pod Grunwaldem nie był wcale jednoosobowy, jak sugerowałoby zgodne zresztą z potocznym myśleniem stwierdzenie „pokonał”. Do tego dochodzi część wizualna memu, którą wypełnia wyobrażony na obrazie Jana Matejki syn Mieszka I, Bolesław Chrobry.

Sprawa wspomnianych w memie żon jest nieco bardziej skomplikowana – także dlatego, że jest mniej wyróżniająca. Wiadomo obecnie, że w obrządku chrześcijańskim Mieszko I ożenił się dwa razy: z czeską Dobrawą, a po jej śmierci z Odą Dytrykówną. Gall Anonim podaje jednak, że jeszcze za czasów pogańskich Mieszko miał siedem żon – prawdopodobnie równocześnie. Jeśli uznać tą informację za wiarygodną (można nie brać tego przekazu dosłownie, a jedynie przyjąć go jako informację o wielożeństwie Mieszka), dawałaby ona w sumie liczbę dziewięciu, a nie ośmiu żon. Trudno ostatecznie powiedzieć, do kogo odnosi się osiem żon. Jeśli chodzi mimo wszystko o Mieszka, czy jest to może pomyłka twórcy memu (co byłoby zarazem fenomenalną egzemplifikacją kariery pomyłki – tej niezaplanowanej, w odróżnieniu od intencjonalnej), czy może liczba osiem pojawia się tu zupełnie przypadkowo?W każdym razie, w przedstawionym memie powstaje zupełnie nowy i nieprawdziwy wizerunek Mieszka I. Może to irytować, ponieważ mem odnosi się do uznawanych za ogromnie ważne dla polskiego państwa momentów historycznych – okresu założycielskiego państwa oraz bitwy grunwaldzkiej.

REKLAMA

Są jednak w polskiej historii wydarzenia i postacie stanowiące jeszcze bardziej emocjonujące figury pamięci. Nic dziwnego, że także do nich odnoszą się memy dezinformacyjne. Zgodnie ze znaną internetową popularnością postaci Adolfa Hitlera [zob. Do czego służy Hitler], stał się on również bohaterem omawianych tutaj memów. W prezentowanym przykładzie obok jego zdjęcia znajdujemy podpis „Józef Stalin” oraz informację: „To on rozgromił Krzyżaków pod Grunwaldem, a ty i tak znasz go tylko dlatego, że wynalazł toster”. Odnajdujemy więc kolejnego (po powyższych „Mieszku I” i „Donaldzie Wałęsie”) pretendenta do bycia siłą sprawczą grunwaldzkiego zwycięstwa nad Krzyżakami, choć w tym przypadku można mieć już dużo większe trudności z ustaleniem, w czyim imieniu przedstawiony w memie bohater miał tych Krzyżaków rozgromić. Połączenie Hitlera ze Stalinem, dwóch postaci uważanych dość często za sprawców największego w historii zła, i jednoczesne umieszczenie ich na czele wojsk polskich w bitwie uważanej za największe zwycięstwo w historii naszego państwa – to istna mieszanka wybuchowa. Trudno ją sobie nawet dobrze wyobrazić, bo odwraca wzorce najbardziej centralne dla wpojonego nam sposobu wartościowania historii.

Stalin, wynalazca tostera?

Wynalezienie tostera wydaje się być tutaj tylko przysłowiowym kwiatkiem do kożucha. Toster nie ma przecież nic wspólnego z żadnych z pozostałych elementów memu i został do niego dołączony z innej kategorii zdarzeń. Mimo to, toster jest tutaj w pewnym sensie potrzebny, jako element, który swoją absurdalnością rozbraja grozę całego zestawienia. Toster upewnia (ewentualnym naiwnym rzuca wręcz koło ratunkowe), że nie można brać tego memu na poważnie. By wrócić jeszcze do historiograficznego porządku rzeczy i umieścić w nim to, co mem zafałszował, wskażmy, że za wynalazcę elektrycznego tostera należy uważać Alana MacMastersa, a zdarzenie to datować na ostatnią dekadę XIX wieku. Pół żartem, pół serio można też powiedzieć, że jest chyba coś na rzeczy z taką wynalazczością, ponieważ w innym memie „Jerzy Stalin”, kimkolwiek miałby być, „opracował własną linię obuwia pływackiego”, czymkolwiek miałoby ono być.

REKLAMA

Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”

„Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
cena:
Liczba stron:
480
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-62329-99-1
Hitler, Stalin i powstanie USA

Skoro widzieliśmy już zdjęcie Hitlera podpisane nazwiskiem Stalina, to przyjrzyjmy się również odwrotnemu zestawieniu, które ciekawym dziełem przypadku również zaistniało wśród memów dezinformacyjnych. Mamy więc na kolejnym przykładzie malowany portret Stalina podpisany „Adolf Hitler” i tłumaczenie: „Legendarny przywódca Wojsk Polskich w walkach z Rosją, a Ty znasz go tylko z tego, że podzielił USA na 50 stanów”. Cała konstrukcja okazuje się zaskakująco podobna do poprzedniego przykładu. Stalin-Hitler zostaje włączony do polskiej historii na prawach bohatera i, o ironio, dowodzi polskimi wojskami w walkach z Rosją – wbrew temu, że w polskiej pamięci zbiorowej sportretowanego tutaj Stalina kojarzymy przecież jako wyrachowanego agresora stojącego na czele powstałego na bazie dawnej Rosji Związku Radzieckiego.

Trudno powiedzieć, kogo dokładnie zastępuje zbudowana w memie postać, ponieważ stwierdzenie „legendarny przywódca Wojska Polskiego w walkach z Rosją” nie jest jednoznaczne. Można domniemywać, że chodzi tu o Józefa Piłsudskiego, choć legendarność trzeba by wtedy rozumieć w nieco potoczny sposób, czyli jako synonim dużej sławy. Należałoby też wskazać, że wojnę polsko-bolszewicką toczyła Polska przeciwko Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, a nie przeciw Rosji, z której tradycją ta przedostatnia zerwała przecież w drodze rewolucji.

Podobnie jak w poprzednim przykładzie, także tutaj do splotu względnie porównywalnych, choć historycznie niepasujących elementów został dodany jeden, który nie ma z nimi niemal zupełnie nic wspólnego, ponieważ odnosi się do polityki wewnętrznej państwa leżącego za oceanem. W dodatku Stany Zjednoczone nigdy nie zostały podzielone, lecz powstały już jako federacja, utworzona zresztą przez trzynaście stanów, do których dopiero z czasem dołączano kolejne.

Geniusz do sześcianu

Nie wszystkie memy dezinformacyjne odnoszą się do wydarzeń polityczno-militarnych. Mimo że cząstkowi bohaterowie kolejnego memu są przedstawicielami takich dziedzin ludzkiego życia jak nauka, sztuka i filozofia, to wydaje się znamienne, że zostają oni szczelnie oddzieleni od wydarzeń polityczno-militarnych, które dużo częściej stają się tematem memów. Przypadek lub nie, ale można tu rozpoznać znany z większości podręczników i od co najmniej stu lat krytykowany podział na główny nurt narracji polityczno-militarnej oraz na nieco drugorzędny worek, do którego wrzuca się wszystko, co nie mieści się w tym pierwszym.

REKLAMA

Na jednym z memów odnajdujemy zatem wizerunek Mikołaja Kopernika razem z następującym podpisem: „Albert Einstein. Wybitny filozof, a ty znasz go tylko z tego, że namalował «Mona Lisę»”. Jeśli doniosłość dzieła każdego z przywołanych tu z osobna – Mikołaja Kopernika, Alberta Einsteina i Leonarda da Vinci – jest sama w sobie godna podziwu, to połączenie ich w jedno dałoby jakiegoś niepojętego geniusza. Wsparty on zostaje jeszcze ogólną klasyfikacją „wybitny filozof”, co można potraktować jako zaproszenie do podstawienia pod tą kategorię dowolnego „wybitnego filozofa”, tak by uczynić obraz przedstawianej postaci jeszcze bardziej efektownym. Mem splata rozrzucone fragmenty, tak by stworzyć abstrakcyjną osobę wielkiego, wszechstronnego i wciąż nie w pełni docenianego geniusza.

Tworzenie historycznego „superbohatera” przez łączenie ze sobą najbardziej wyrazistych i znaczących faktów z pojedynczych biografii to powszechna funkcja memów dezinformacyjnych. Na ostatnim przykładzie chyba najsilniej dostrzegamy pewien schemat ustanawiania kogoś wielkim. Nawet świadomość absurdalności całej konstrukcji nie pozbawia jej pewnego pierwiastka powagi. Upamiętnienie kogoś w indywidualny sposób, wizualne przedstawienie jego postaci, wymienienie z nazwiska oraz wyliczenie osiągnięć, łącznie ze wskazaniem, że są one tyleż znaczące, co wielowymiarowe, a ich wartość wciąż nie została w pełni rozpoznana – wszystko to niemal automatycznie wywołuje jakiś rodzaj respektu. Dopiero skonfrontowane z posiadaną wiedzą, całe przedstawienie memu dezinformacyjnego okazuje się być zupełnie fałszywe i niedorzeczne.

Interpretacja

W przedstawianych tu rozważaniach nie chodzi bynajmniej o sprostowanie tego, co fałszują memy. Byłoby to walką z hydrą i najprawdopodobniej stałoby się tylko źródłem kolejnych dezinformujących memów – jak wskazałem, są one przecież szyderczą reakcją na pouczanie o historii. Zamiast tego spróbujmy zbliżyć się do zrozumienia, dlaczego powstają takie memy i co one właściwie czynią.

Dezinformacja ortograficzna

Powyższy przegląd przybliżył to, co miałem na myśli, nazywając opisywane memy dezinformacyjnymi. W konfrontacji z nimi historycy muszą czuć niesmak, bo zaprzeczają one właściwie wszystkim dążeniom i nieraz bardzo delikatnym staraniom edukacyjnym naukowej historiografii. Czy można wobec tego mówić o ignorancji historycznej? Nie do końca. Czy memy są narzędziami chaosu, który stara się podstępnie pomieszać prawdę z fikcją? Niekoniecznie.

REKLAMA

Opisywane tu memy z pewnością nie dbają o wiedzę historyczną, lecz jednocześnie właśnie na niej bazują. Aby stworzyć dezinformujący mem, trzeba posłużyć się wiedzą, która dopiero w toku aktu twórczego zostanie zafałszowana. Plącząc wątki z biografii Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Władysława Jagiełły, trzeba posiadać o każdym z nich choćby podstawowe informacje. Także po stronie odbiorcy wymagany jest już na wstępie pewien poziom wiedzy. Jeśli nie zna się splątanych w memie postaci, to nie przedstawia on nic ciekawego – sam może nawet stać się „nudną opowieścią o tym, co już było”. Wiemy skądinąd, że każda parodia wymaga znajomości parodiowanego. Samo parodiowanie staje się z kolei możliwe dopiero po opanowaniu określonej sprawności.

Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”

Michał Beczek
„Wikingowie na Rusi”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
135
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-37-2

Modelowy twórca i odbiorca memu dezinformacyjnego to ktoś na tyle pewny własnej wiedzy o przeszłości, że historia staje się dlań placem zabaw. Dowolnie przestawia elementy, łączy je w nowe konfiguracje, tworzy improwizowane sytuacje z udziałem wybranych „zabawek” – wszystko to dla własnej i cudzej rozrywki. Ważne, aby zauważyć, że brak tutaj celu utylitarnego. Mem dezinformacyjny bawi, ewentualnie nabiera kogoś na coś, ale nie agituje. Tworzy wizerunki pokrętne lub niedorzeczne, ale nie ideologiczne. Po zakończonym uczestnictwie w zabawie, jaką jest mem, użyte „zabawki” powinny wrócić na swoje miejsce. Jedyne dopuszczalne przedłużenie trwania stworzonych w memie konstrukcji wynosi tyle, ile potrzeba do przyłapania kogoś na ośmieszającym użyciu fikcyjnego tworu do rzeczywistości.

Należałoby może całkowicie zrezygnować z zarzucania analizowanym tu memom fałszowania historii. Nie wygląda bowiem na to, aby wysuwały one jakiekolwiek roszczenie do prawdy – są raczej satyrą na temat poszukiwania prawdy. Są zwykłym nonsensem. Zdają się bawić z odbiorcą w sposób, który można określić parafrazą Gombrowicza: „kto uwierzył, ten trąba”.

W siedemnastej edycji? A nie w osiemnastej?

Karkołomne pomieszanie wątków sprawia, że fałszywość memu jest zazwyczaj wyraźnie widoczna. Również podstawowe rozwikłanie zastosowanego w nim splotu nie wymaga wiele wysiłku. Wchodzące w tematykę memów dezinformacyjnych postacie i wydarzenia są z reguły zaczerpnięte z najbardziej dostępnych sfer zbiorowej pamięci, także odczytanie odbywa się często już na etapie skojarzeń. W niektórych memach pojawiają się nawet swojego rodzaju „koła ratunkowe”, takie jak toster włączony do historii Hitlera jako Stalina. Działają one jako możliwie najbardziej wyraźne zabezpieczenie przed brakiem krytycyzmu w odczytaniu memu.

REKLAMA

Oczywiście mem memowi nierówny. Ich intencje nigdy nie są całkowicie jasne ani jednorodne. W splataniu różnych elementów historii i fikcji można dostrzec splot co najmniej trzech zasygnalizowanych już celów (w porządku zaobserwowanej częstotliwości – rosnąco): (1) udająca ton edukacyjny próba wmówienia komuś dla żartu zmyślonego obrazu historii (co wpisywałoby się w praktykę tak zwanego „trollowania”); (2) parodia ekspertów pouczających na temat prawdziwszego lub pełniejszego obrazu historii; oraz (3) podejmowana dla czystej rozrywki zabawa z historią, w której tworzy się jej absurdalnie alternatywne wersje.

Różne funkcje to także różne poziomy zakamuflowania dezinformującej informacji. Jeśli na zespolenie Louisa, Neila i Lance’a w jednego Armstronga ktoś mógł się jeszcze dać nabrać, to naprawdę trudno uwierzyć, że kogokolwiek przekonało połączenie Hitler-toster lub Obama-Wolverine. Oczywiście w wyniku niezgodnego z ich celem, dosłownego przyswojenia treści memów, może dojść do błędnych atrybucji, a w efekcie do fałszywych wyobrażeń i nieporozumień. Trudno powiedzieć na ile te efekty mogą być groźne, a na ile tylko zabawne.

Głównym problemem, który wywołuje sprzeciw historyka wobec całego zjawiska, jest niewątpliwie banalizacja wydarzeń i działań przedstawionych w memie postaci historycznych. Tak Mieszko I, jak i Stalin czy Einstein, stają się przedmiotem zabawy i śmiechu. W dodatku mem dezinformacyjny zestawia ze sobą te tak różnorodne postacie jakby na równej stopie, a co gorsza, wybiórczo łączy je ze sobą. Tworzy to sugestię tożsamości lub porównywalności ich dokonań, co chociażby w omówionych powyżej przypadkach splątania Hitlera z Władysławem Jagiełłą lub Stalina z Piłsudskim, trzeba uznać za jednocześnie bezsensowne i możliwie niebezpieczne. Nie ma wątpliwości, że na poziomie prawd o historii powinno się stanowczo bronić różnic pomiędzy tymi postaciami i rozpatrywać je zawsze w ich własnych kontekstach.

Z drugiej strony błędnym byłoby założenie, że wszyscy uczestnicy rozrywki, o której tu mowa, są pozbawieni odruchu oburzenia, które rodzi się z pewnością w historyku. Także nieuważający się za ekspertów uczestnicy cyberkultury mogą nie tylko dostrzec dezinformację, lecz także odczuć problematyczność dezinformującego przedstawienia – niewykluczone, że jednocześnie czerpiąc radość z jego żartobliwego wymiaru. Można sobie też wyobrazić, że analizowane tu memy są w stanie działać jako rodzaj szarady, której odbiorcy, chcąc nie chcąc, przypominają sobie pewne zdarzenia i postacie, a dostrzeżone nieścisłości stają się dla nich impulsem do rozwikłania zakrytych faktów i przywrócenia im właściwego miejsca.

REKLAMA
Papież Polak?

Niestety, empiryczne badanie efektów odbioru omawianych tu memów jest niemal niemożliwe (z uwagi na prywatny i niejawny charakter odbioru oraz mimo wszystko marginalną pozycję memów dezinformujących w natłoku mniej lub bardziej poważnych informacji). Można jednak odnieść sprawę dezinformowania do szerszego kontekstu. Jest przecież zupełnie oczywiste, że opisywane tutaj memy nie są pierwszym w historii przypadkiem, gdy historia jest w jakiś sposób fałszowana, uzupełniana czy też reinterpretowana z określonego punktu widzenia. Zestawiając memy dezinformacyjne z odnoszącą się do przeszłości propagandą dowolnych państw totalitarnych, trzeba by stwierdzić, że te pierwsze są tylko niewinnymi igraszkami. Poza tym, skoro po zwrocie narratywistycznym wiemy, że każda historia jest tylko narracją tworzoną z zawsze usytuowanego punktu widzenia, to tym bardziej po memach nie powinniśmy oczekiwać prawdy historycznej. W odniesieniu do tej ostatniej nie są one nawet sabotażem, lecz – dużo bardziej – satyrą.

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8

Historia – pamięć – mem dezinformacyjny

Memy dezinformacyjne trzeba z całą pewnością oddzielić od historii. Nie mówią o niej nic pouczającego, czy prawdziwego, ani nawet do tego nie aspirują. To mylenie memu z historią jest tym, czego należy się przede wszystkim obawiać. Materiał, z którego zbudowane są memy, pochodzi nie z naukowo uprawianej historii, lecz z pamięci zbiorowej, rozumianej jako uproszczony, skonwencjonalizowany i społecznie użyteczny zbiór wyobrażeń o przeszłości. Nawet na tym tle trzeba jednak zakwalifikować memy dezinformacyjne jako pewien wybryk pamięci, sytuujący się w jej niskich rejestrach, w których zawiesza się wartościowanie na rzecz śmiechu.

Można powiedzieć, że powstaje tu trójstronna relacja, w którą wchodzą historia, pamięć i, nazwana tak przeze mnie, dezinformacja. Historia poucza pamięć, a ta żąda od niej jednoznacznego obrazu przeszłości. Pamięć dostarcza klisz myślowych dla dezinformujących konstrukcji, a te prowokują pamięć do zawierzenia swoim prześmiewczo zafałszowanym obrazom historii. W ostatniej parze dezinformacja parodiuje historię, odwracając jej dążenie do prawdy, podczas gdy historia zżyma się na to i próbuje zdemaskować mistyfikacje. Stosunki tych trzech aktorów nie są rzecz jasna równorzędne. Mimo jej kłopotliwości, dokonywana w memach dezinformacja pozostaje raczej marginalnym zjawiskiem.

REKLAMA
Śniadania poniedziałkowe? Czy nie lepsze byłyby w piątek, piąteczek, piątunio?

Zapytajmy także na koniec, jakie wnioski można wysnuć z obserwacji memów dezinformacyjnych dla wiedzy na temat pamięci zbiorowej. W toku analizy wskazywałem na dokonane w poszczególnych memach uproszczenia. Nie były to wielce odkrywcze działania, bo w większości przypadków odczytanie nie sprawiało większych problemów. Zdanie sobie sprawy ze wskazanych uproszczeń jest tu jednak o tyle ważne, że zdaje relację z takiego samego, choć zazwyczaj łagodniejszego, działania pamięci zbiorowej. Z reguły mniej dba ona o dokładność i szczegółowość, a bardziej o efektowny, łatwo zrozumiały i ciągły (bez zaburzeń i zerwań) obraz przeszłości. W ten sposób nawet na poziomie bazowej wiedzy, której elementy wykorzystano do intencjonalnego stworzenia fikcji, dało się zauważyć pewne braki lub nieścisłości (osiem żon Mieszka I, Rosja a Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka) oraz narzucane na przeszłość klisze myślowe (pojedynczy dowódca jako sprawca militarnego zwycięstwa, podział historia polityczna – reszta historii).

Przyglądając się materiałowi, z którego komponowano memy dezinformacyjne, widzimy, co jest potocznie traktowane jako właściwy przedmiot historii. Są to zazwyczaj wielkie postacie, a racją ich bycia i pamiętania o nich jest właśnie ich „wielkość”. Można powiedzieć, że historia wygląda tutaj na pochód postaci, które – mówiąc sztampowo – wpłynęły na bieg historii. Tylko czasami zdarza się memom sięgać po mniej znaczące osoby, takie jak wynalazca tostera, i właśnie wówczas mamy najsilniejsze odczucie zaburzenia proporcji. Odnoszę wrażenie, że memy tworzą zazwyczaj połączenia fałszywe, lecz możliwe – o tyle, że należące do tej samej skali wydarzeń. Zmieszanie Hitlera, Stalina i Jagiełły wywołuje więc oburzenie, ale dopiero dodanie do nich MacMastersa staje się niedorzeczne. Ten ostatni nie mieści się w wyobrażonym panteonie historycznych bohaterów, a przez to burzy też prowokującą gęstość poprzedniego splotu.

W swoim dosłownym przekazie mem dezinformacyjny wyśmiewa pamięć projektowanego odbiorcy z powodu tego, że ogranicza się ona do znajomości pewnej historii tylko w jednostkowych fragmentach. Nie dajmy się jednak zmylić i pamiętajmy, że to jedynie parodia działalności edukacyjnej. W alternatywie do powszechnie znanych klisz, mem dezinformacyjny proponuje pamięci nie tyle zniuansowany obraz faktycznej przeszłości, co z gruntu fałszywe zmieszanie wielu równie powierzchownych figur pamięci pochodzących z różnych źródeł. Jest to więc szydercza wymiana wybiórczości pamięci zbiorowej na kompletny fałsz memu dezinformacyjnego.

***

Internetowy humor, instrumentalnie wykorzystujący elementy przeszłości, kolejny raz rodzi mieszane odczucia. Oburza, dezinformuje, banalizuje, mistyfikuje i rodzi potencjalne nieporozumienia lub kompromitacje. Zwłaszcza historykom przypomina to nieznośnie, że nikt nie posiada monopolu na wypowiadanie się o przeszłości. Intencje memu są jednak o tyle prowokacyjne, co oderwane od właściwego przedmiotu nauk historycznych. Wykorzystuje on raczej fragmenty pamięci zbiorowej, a robi to w celu wywołania jedynie doraźnego, absurdalnego śmiechu.

Zobacz też:

Polecamy e-book Michała Gadzińskiego – „Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”

Michał Gadziński
„Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
115
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-43-3

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Lewandowski
Magister, absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktorant Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Główne obszary badawcze: powojenna historia polskich ziem zachodnich, pamięć zbiorowa.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone