K. Białecki, R. Łatka, R. Reczek, E. Wojcieszyk – „Arcybiskup Antoni Baraniak 1904-1977” – recenzja i ocena

opublikowano: 2017-11-13 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Nie bał się zabierać głosu w sprawach wielkiej wagi, odważnie broniąc Kościoła i polskiej racji stanu w trudnych latach komunizmu. Pozostał jednak człowiekiem cichym i pokornym. I właśnie w tej postawie najlepiej widać jego wielkość.
REKLAMA
Konrad Białecki, Rafał Łatka, Rafał Reczek, Elżbieta Wojcieszyk
„Arcybiskup Antoni Baraniak 1904-1977”
cena:
45 zł
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2017
Okładka:
twarda
Liczba stron:
486
ISBN:
978-83-8098-236-9

Trudno uwierzyć, że poza rodzinną Wielkopolską arcybiskup Antoni Baraniak pozostaje postacią praktycznie zupełnie nieznaną. Jego osobie poświęcono dotychczas konferencje i sympozja, publikacje naukowe i filmy dokumentalne. Dwutomowe wydawnictwo „Teczki na Baraniaka” opracowane przed kilku laty przez obecnego abpa krakowskiego Marka Jędraszewskiego, jest dziś, niestety, niemal nie do zdobycia. Wydaje się, że brakowało do tej pory popularnej publikacji, która przybliżałaby szerszemu odbiorcy postać niezłomnego kapłana.

Kim był Antoni Baraniak? Wszechstronnie wykształcony, poliglota, prywatnie miłośnik fotografii i zapalony filatelista, sekretarz prymasów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Wierni widzieli w nim kapłana oddanego pracy z dziećmi i młodzieżą. To jemu kard. Hlond powierzał misje wymagające wielkiej delikatności i dyskrecji, w tym ostatnią: przekazania Piusowi XII sugestii dotyczącej wyznaczenia jego następcy na stanowisku głowy polskiego Kościoła na kolejne, trudne lata. Po śmierci kard. Hlonda w 1948 roku prymasem został dotychczasowy biskup lubelski Stefan Wyszyński.

Zasługi ks. Baraniaka zostały dostrzeżone w Stolicy Apostolskiej. W 1951 roku papież mianował go biskupem pomocniczym diecezji gnieźnieńskiej. Według Urzędu do Spraw Wyznań należał on do głównych architektów ówczesnej polityki Episkopatu Polski wobec władz komunistycznych. Obok innych członków Episkopatu podpisał słynny memoriał Non Possumus, ogłoszony w maju 1953 roku i zawierający znamienny cytat „Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno”.

Komuniści przygotowywali się w tym czasie do rozprawy z polskim Kościołem. W nocy z 25 na 26 września 1953 roku aresztowano prymasa Stefana Wyszyńskiego. Kilka godzin później funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa przyszli po jego sekretarza.

Doprowadzono mnie prosto do depozytu, gdzie zabrano moją teczkę z bielizną, wszystkie insygnia biskupie i wszystko, co miałem w kieszeniach z różańcem włącznie, oraz pieniądze, które ubowcy zabrali mojego pokoju sypialni. Zaprowadzono mnie do pustej, betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza.

– wspominał po latach.

To był ledwie przedsmak tego, co planowały władze komunistyczne. Biskup znalazł się w osławionym więzieniu przy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. W czasie śledztwa przesłuchiwano go blisko 150 razy. Podczas wielogodzinnych, brutalnych przesłuchań znęcano się nad nim tak psychicznie, jak i fizycznie.

Gdyby się wtedy złamał, prawdopodobnie doszłoby do pokazowego procesu przeciwko kard. Wyszyńskiemu. Sam prymas tak wspominał niezłomnego hierarchę:

Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć.

W sierpniu 1954 roku zatrzymanego przeniesiono do więziennego szpitala. Jak zauważają autorzy publikacji, decyzja ta nie świadczyła bynajmniej o trosce o zdrowie biskupa, a obawie przed zamęczeniem go na śmierć w czasie śledztwa i możliwymi tego reperkusjami.

REKLAMA

Trudno zatem nie zgodzić się, że najbardziej wymowne zdjęcia z albumu to te, na których nie ma biskupa: zdjęcia przedstawiające ponury obraz więziennych korytarzy, celi, karcerów i więziennego wyposażenia. Robi to wyobrażenie tym większe, że na fotografiach sprzed aresztowania widać młodego mężczyznę, raczej nietęgiej budowy. I chyba trudno w niej dostrzec tę siłę, która objawi się w czasie najcięższej próby. Wyniszczony fizycznie, wyszedł z niej zwycięsko.

Władze zgodziły się na objęcie przezeń arcybiskupstwa poznańskiego sądząc, że wycieńczony więzieniem nie będzie w stanie zbyt długo kierować archidiecezją. Posługę tę pełnił jednak aktywnie przez kolejnych dwadzieścia lat, aż do swej śmierci w sierpniu 1977 roku.

** ** *

Obszerny, bo blisko pięćsetstronicowy album dzieli się na kilka części. Słowo wstępne napisał abp Stanisław Gądecki, zaś rys biograficzny arcybiskupa Antoniego Baraniaka jest dziełem autorów publikacji. Trudną do przecenienia wartością albumu są setki niepublikowanych dotąd fotografii i dokumentów, które składają się na kronikę życia metropolity poznańskiego. Pochodzą z kilkunastu archiwów oraz ze zbiorów prywatnych.

Część zdjęciowa publikacji podzielona została na kilka rozdziałów. Autorzy wiodą czytelnika przez młodość, salezjański nowicjat, studia w Rzymie, pierwsze lata kapłaństwa, posługę sekretarza prymasów Hlonda i Wyszyńskiego. Następnie więzienie, wreszcie fotografie z okresu sprawowania funkcji metropolity poznańskiego, na który przypada między innymi Sobór Watykański II czy obchody Milenium Chrztu Polski. Ostatni rozdział, noszący tytuł „Upamiętnianie”, stanowi optymistyczne zwieńczenie publikacji. Uwagę zwraca ostatnia fotografia. Przedstawia ona tablicę, na której widnieje imię arcybiskupa nadane jednej z ważnych ulic Poznania.

Historia zdążyła już dopisać kolejną kartę do tego rozdziału. Podczas sesji naukowej poświęconej arcybiskupowi, która miała miejsce na początku października bieżącego roku w Warszawie, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki poinformował o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego Antoniego Baraniaka na poziomie diecezjalnym.

Autorzy wystawili arcybiskupowi pomnik, na jaki bez wątpienia zasługuje. Wydrukowana na papierze kredowym książka jest dość masywna i prezentuje się bardzo poważnie. Jednocześnie, do zakupu książki zachęca sugerowana cena wydawcy – zaledwie 45 zł. Jak na publikację tych rozmiarów i tej wartości jest to cena nader przystępna. Aż do tej chwili brakowało wydawnictwa, które w sposób syntetyczny i popularyzatorski traktowało o osobie arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Dzięki temu albumowi, szersze grono czytelników uzyska wreszcie szansę, by go poznać. A przecież o to właśnie chodzi.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Piotr Abryszeński
Absolwent historii i politologii, doktorant na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Pracownik Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Przygotowuje pracę doktorską poświęconą postawom społeczno-politycznym środowiska akademickiego Politechniki Gdańskiej w latach 1969-1980.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone