Kim był Flamma, najsłynniejszy rzymski gladiator?

opublikowano: 2024-07-30, 16:08
wszelkie prawa zastrzeżone
Wprowadzenie walk gladiatorów na rzymskie areny było dziełem przypadku – igrzyska polegały początkowo na zmaganiach sportowców. Jednak starcia niewolników na śmierć i życie szybko zyskały popularność wśród tłumów. Jednym z najsłynniejszych gladiatorów był pochodzący z Syrii Flamma, który aż cztery razy odmawiał wolności i wolał pozostać bożyszczem tysięcy Rzymian.
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Daniela P. Mannixa „Gladiator. Those about to Die”.

Gladiatorzy po walce (mal. José Moreno Carbonero, 1882 rok)

Początkowo, gdy igrzyska polegały głównie na zmaganiach sportowców, nie organizowano jeszcze walk gladiatorów. Ich pojawienie się było dziełem przypadku. Dwaj bracia, Marek i Decymus Brutusowie, chcieli wyprawić swemu zmarłemu ojcu iście wystawny pogrzeb. Bracia należeli do zamożnej warstwy patrycjuszy, rzymskiej klasy rządzącej, organizacja pogrzebu z pompą dla zmarłego rodzica należała zatem do ich społecznej powinności. Jednak zwyczajowe procesje, ofiary ze zwierząt oraz modły to było za mało dla braci, więc Marek wpadł na pewien pomysł.

– Był kiedyś taki zwyczaj, znany jeszcze w zamierzchłych czasach, że kilku niewolników walczyło aż do śmierci nad grobem jakiegoś wielkiego przywódcy – oznajmił bratu. – A gdyby tak go wskrzesić i ukazać wszystkim, jak bardzo cenimy pamięć o ojcu?

Decymus zaczął rozmyślać nad tym pomysłem. Pierwotnie ceremonia miała charakter ofiary z ludzi, a dusze poległych niewolników miały służyć wodzowi w zaświatach. Walki miały zagwarantować, że jedynie najdzielniejsi ludzie, godni bycia wiernymi towarzyszami, będą podążać za zmarłym przywódcą. Wykształceni Rzymianie pokroju braci Brutusów nie wierzyli w takie zabobony, jednak ich ojciec nieboszczyk był cenionym żołnierzem i miłośnikiem twardej rywalizacji.

– Nic by tak ojca nie zadowoliło – przyznał. – Jeśli kapłani wyrażą zgodę, zróbmy to. Na dobre ugruntuje to naszą pozycję społeczną.

Kapłani nie sprzeciwili się, a walka przyciągnęła połowę mieszkańców Rzymu. Naprzeciwko siebie stanęły trzy pary niewolników, a tłum nie krył zachwytu. Bracia byli na językach całego miasta, wychwalającego wielkie przedstawienie. Startujący w wyborach politycy postanowili wystawić podobne spektakle. Poniższe liczby dają pogląd na to, jak szybko idea ta zyskała popularność:

264 r. p.n.e. 3 pary niewolników

216 r. p.n.e. 22 pary niewolników

183 r. p.n.e. 60 par niewolników

145 r. p.n.e. 90 par walczących przez trzy dni

Wkrótce oczywiste było, że każdy, kto starał się o urząd publiczny, musiał wystawić walki niewolników – im większe, tym lepiej.

Organizatorzy zaczęli kupować co lepiej zbudowanych niewolników, przestępców oraz jeńców wojennych, których przeznaczano specjalnie do tych walk. Wynajmowali ich następnie ambitnym politykom. Tych zawodowych niewolników-wojowników zaczęto nazywać „gladiatorami”, co oznacza kogoś, kto „walczy mieczem”.

Gladiator (mal. Nicolao Landucci, 1850 rok)

Dopóki w walkach uczestniczyło kilku gladiatorów, odbywały się one na Forum, jednak gdy udział w nich brało kilkudziesięciu walczących, zaczynało brakować miejsca. Przeniesiono je zatem do cyrków, gdzie stanowiły urozmaicenie wyścigów rydwanów, pokazów akrobatycznych, poskramiaczy zwierząt i innych artystów. O ile pokaz nie był sponsorowany przez jakiegoś bogacza, pragnącego uświęcić pamięć przodków, pobierano opłatę za wejście, a całe wydarzenie miało charakter czysto biznesowy, jednak w kolejnych latach politycy coraz częściej będą opłacać takie pokazy, aby zdobyć głosy lub udobruchać tłumy.

reklama

Niestety żaden z gladiatorów nie pozostawił po sobie wspomnień, a nawet jeśli jakiś je spisał, to nie zachowały się do naszych czasów. A mimo to sporo o nich wiemy, gdyż wielu rzymskich pisarzy, jak Swetoniusz, Marcjalis czy Tacyt, poświęcało walkom szczegółowe ustępy w swych pracach. Wiemy na przykład, że jednym z najsłynniejszych gladiatorów był niejaki Flamma, i choć z wyjątkiem jego olśniewających triumfów mało o nim wiemy, to zbierając w całość przekazy o różnych innych gladiatorach możemy zbudować przekonujący obraz tych maszyn do zabijania.

Przyjmijmy, że Flamma to przysadzisty i masywny mężczyzna. Zresztą tak jak większość gladiatorów, co możemy ujrzeć na przedstawiających ich płaskorzeźbach oraz freskach. Niewykluczone, że był żołnierzem, którego za niesubordynację skazano na walki na arenie. Źródła wspominają o takim człowieku, załóżmy zatem, że był to właśnie nasz Flamma.

Flamma odpyskował młodemu oficerowi, niedawno awansowanemu, po tym, jak otrzymał od niego reprymendę. Oficer smagnął go trzcinowym kijem, na co Flamma odwinął się i zwalił go z nóg. Za tę przewinę został zesłany, by walczyć na arenie.

Flamma miał nadzieję, że stanie do walki z mieczem i tarczą w dłoniach naprzeciwko innych nieposłusznych żołnierzy, tak jak nakazuje kodeks, który dobrze przecież znał, jednak karą za atak na oficera była śmierć, dowództwo zaś chciało mieć pewność, że Flamma nie wyjdzie żywy z areny. Został zatem wykorzystany przy zyskującej popularność nowej „atrakcji”. Lud Rzymu był już znudzony śledzeniem zwykłych walk, więc organizatorzy wpadli na pomysł pojedynków między retiariusem, gladiatorem pozbawionym uzbrojenia ochronnego i dzierżącym wyłącznie sieć rybacką oraz trójząb (włócznię z trzema grotami), a secutorem w rynsztunku galijskim, czyli w hełmie w kształcie ryby oraz z mieczem i tarczą. Chronił go napierśnik, zaś prawe ramię i lewą nogę skrywały elementy pancerza. Odsłonięte lewe ramię i prawa noga miały zapewnić mu większą swobodę ruchów. Z wyjątkiem przypominającego rybią płetwę elementu, hełm był gładki, co miało utrudnić retiariusowi pochwycenie przeciwnika siecią lub trójzębem. Flamma miał wcielić się w rolę „łowcy”, secutora. Za zadanie miał złapać zwinnego retiariusa, czyli „sieciarza”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Daniela P. Mannixa „Gladiator. Those about to Die” bezpośrednio pod tym linkiem!

Daniel P. Mannix
„Gladiator. Those about to Die”
cena:
54,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Replika
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Premiera:
15.07.2024
Format:
150x200 mm
ISBN:
978-83-67867-38-2
EAN:
9788367867382
reklama
Retiarius w walce z secutorem na mozaice z przełomu II i III wieku (fot. TimeTravelRome)

Brzegi sieci retiariusa wyposażono w niewielkie ołowiane ciężarki, dzięki czemu po rzuceniu otwierała się ona w kształt okręgu. Sieci tego typu nadal są używane przez rybaków na całym świecie. Po tym jak z powodzeniem schwytał secutora w sieć, retriarius mógł ugodzić wytrąconego z równowagi przeciwnika trójzębem. Sieciarz dysponował wyraźną przewagą w tych starciach i nawet w przypadku starć dobrze wyszkolonych gladiatorów stawka w zakładach wynosiła pięć do trzech na sieciarza. W przypadku naszej walki Flamma nic nie wiedział o tych starciach, podczas gdy rywalizujący z nim retiarius był znawcą swej profesji. Szanse na zwycięstwo, jakie przypisywano retiariusowi, wynosiły pięćdziesiąt do jednego, i mało kto obstawiał walkę.

Gdy Flamma wkroczył na arenę w galijskim rynsztunku, przywitały go buczenie oraz gwizdy ze strony tłumu. Publiczność wiedziała, że wyrzucili go z armii, a jako że był świeżakiem, nikt nie spodziewał się porywającej walki. Flamma był człowiekiem surowego charakteru, a proces i wyrok zabiły w nim ducha. Ujrzawszy, że wszyscy są przeciwko niemu, upuścił miecz i uklęknął, pozwalając retiariusowi szybko się z nim rozprawić. Tłum widząc, że okrada się go z widowiska, zaczął wykrzykiwać: „Tchórz!”, „Czego się boi?”, „Zamierza tak mizernie zginąć?”, „Wybatożyć go!”, „Opiec!”. Gladiatora, który odmawiał walki, chłostano lub przypiekano rozgrzanymi prętami, dopóki nie zmienił zdania. Jednak wśród publiki znaleźli się żołnierze z legionu Flammy, wykrzykujący jego imię. Usłyszawszy znajome głosy, Flamma pochwycił miecz i ryknął: „No, bracia, zrobię, co w mojej mocy, aby oddać cześć naszemu legionowi!”. W tym samym czasie retiarius paradował po arenie, bił pokłony i zalecał się do dziewcząt, z którymi zamierzał spotkać się po walce. Następnie przygotował sieć i ruszył na żołnierza.

Popiersie Hadriana ze zbiorów British Museum. To za jego panowania Flamma osiągnął sławę (fot. Osama Shukir Muhammed Amin FRCP(Glasg)

Zbliżając się do Flammy, retiarius nucił typową dla swojej roli przyśpiewkę: „Nie na ciebie poluję, a na rybkę. Dokąd to czmychasz, mój Galu?”, równocześnie hipnotycznie kręcąc siecią. Nagle potknął się, celowo, w nadziei, że wytrąci tym przeciwnika z jego postawy. Jednak Flamma ani drgnął, więc sieciarz zaczął krążyć wokół ciężej opancerzonego rywala, wyzywając go od tchórzy i zachęcając do zbliżenia się, jednak Flamma dobrze wiedział, że nie ma sensu uganiać się za zwinnym sieciarzem po całej arenie. Trwał na pozycji i czekał, aż to przeciwnik zbliży się do niego.

Retiarius zataczał kolejne kręgi wokół Flammy i trzymając sieć za jeden koniec, próbował cisnąć mu ją pod nogi, licząc na to, że oplecie nogi secutora i zwali go na ziemię. Nagle jednak zmienił technikę i rzucił siecią, która rozwarła się jak parasol. Flamma przyjął rzut na tarczę, jednak jeden z ołowianych obciążników trafił go w lewe oko, na które przestał widzieć. Retiarius dostrzegł tu swoją szansę i natarł na przeciwnika, wytrącając mu trójzębem miecz z dłoni. Obaj gladiatorzy rzucili się po ostrze, lecz sieciarz dopadł je pierwszy i rzucił w kierunku trybun. Przyszła pora, aby rozprawić się z bezbronnym rywalem.

reklama

Flamma w zasadzie był na przegranej pozycji, jednak retiarius popełnił błąd i zaczął popisywać się wymyślnymi młynkami siecią. Flamma wykorzystał okazję i kopnięciem posłał trójząb na ziemię. Przerażony sieciarz pędem puścił się po oręż, jednak zanim jeszcze zrobił krok, Flamma chwycił go za tunikę. Sprowadził sieciarza na klęczki i zadał mu cios tarczą w plecy, zabijając rywala na miejscu. Zwycięstwo, choć niespodziewane, nie polepszyło położenia Flammy, gdyż cesarz po prostu nakazał, aby wyprowadzić kolejnego sieciarza, który z nim się rozprawi. Jednak los uśmiechnął się do skazańca. W barakach Flamma zyskał sobie przezwisko „piskorz”, który niczym sum ma długie wąsiki, zaś nasz gladiator mógł pochwalić się bujnym zarostem. Zebrani na trybunach żołnierze wołali: „Bierz go, piskorz!”, a po chwili reszta publiczności dołączyła do okrzyków, widząc, że Flamma wykrzesał w sobie prawdziwą wolę do walki. „Piskorz” zabił zaś „rybaka”, co tłum uznał za tak pyszny żart, że domagał się, aby darować mu życie. Mało który cesarz ignorował wezwania rzucane przez zebrany w cyrku tłum. Często w ten sposób oszczędzano notorycznych bandytów oraz morderców, co jednak nie cieszyło sędziów. Flammę posłano zatem do szkoły gladiatorów, aby wyuczył się nowej profesji.

Na Półwyspie Apenińskim funkcjonowały wówczas (czyli około 10 r. n.e., za panowania cesarza Oktawiana) cztery dobrze znane szkoły gladiatorskie (ludus). Były to ludus Magnus (wielka szkoła), ludus Gallicus (szkoła galijska), ludus Dacicus (szkoła dacka) oraz ludus Bestiarii (szkoła nauki walki ze zwierzętami). W późniejszych latach liczba szkół wzrosła do kilkudziesięciu, a utrzymywali je zamożni entuzjaści walk, tak samo jak współcześnie bogacze posiadają własne stadniny z końmi wyścigowymi. Flammę wysłano do ludus Magnus w Rzymie. Placówka nie przetrwała do naszych czasów, ale nadal możemy podziwiać dobrze zachowaną szkołę gladiatorów w Pompejach, tym samym posłuży mi ona do dalszej narracji, choć niewątpliwie ludus Magnus była zdecydowanie większa.

Makieta Ludus Magnus, największej szkoły gladiatorów w Rzymie. Została wybudowana przez cesarza Domicjana pod koniec I wieku n.e. (fot. Lalupa)

Budynek szkoły wzniesiono na planie prostokąta o wymiarach 50 na 40 m, w którego centrum znajdował się otwarty plac, gdzie prowadzono ćwiczenia. Plac okalał zadaszony korytarz z niewielkimi pomieszczeniami, przypominał tym samym krużganek. Pokoje miały nie więcej niż 3 na 4 metry, jednak każdy z adeptów mógł przebywać w nim w samotności. Szkoła była wyposażona w kuchnię, szpital, zbrojownię, kwatery nauczycieli oraz strażników, a nawet cmentarz. Na miejscu było także więzienie, gdzie osadzonych zakuwano w kajdany, łańcuchy, piętnowano rozżarzonymi prętami i chłostano. Naprzeciwko cel więziennych znajdowała się izolatka z tak nisko umieszczonym sufitem, że osadzony nie był w stanie wstać, zaś jej rozmiar uniemożliwiał rozprostowanie nóg. W pompejańskim więzieniu odnaleziono szczątki czterech gladiatorów – mężczyźni nie byli w stanie wydostać się z cel, gdy miasto zalewała lawa wydostająca się z Wezuwiusza. Właścicielem szkoły był zamożny organizator walk, jednak faktyczne decyzje podejmował były gladiator, który znał biznes od podszewki. Osobę odpowiedzialną za prowadzenie szkoły i szkolenie gladiatorów nazywano lanistą.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Daniela P. Mannixa „Gladiator. Those about to Die” bezpośrednio pod tym linkiem!

Daniel P. Mannix
„Gladiator. Those about to Die”
cena:
54,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Replika
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Premiera:
15.07.2024
Format:
150x200 mm
ISBN:
978-83-67867-38-2
EAN:
9788367867382
reklama

Szczególną ostrożność wykazywano przy pilnowaniu gladiatorów. Rzymianie nie zapomnieli nauczki, jaką w 72 r. p.n.e. dał im gladiator Spartakus, po tym, jak zbiegł ze szkoły z siedemdziesięcioma towarzyszami i schronił się na Wezuwiuszu. Jako że wszyscy byli zawodowymi wojownikami, niełatwo było ich wypłoszyć z objęć góry. Ich szeregi zasilili zbiegli niewolnicy, wędrowni bandyci oraz niezadowoleni chłopi. Pod wodzą Spartakusa ta armia banitów rozbiła wojska dwóch rzymskich dowódców i przejęła kontrolę nad całą południową Italią. Niewykluczone, że zdobyliby sam Rzym, gdyby nie rozbiły ich legiony, które błyskawicznie ściągnięto z granic imperium.

Przekroczywszy próg szkoły, Flamma musiał złożyć przysięgę: „W razie nieposłuszeństwa będę smagany kijami, podpalany ogniem lub poniosę śmierć przeszyty ostrzem”. Następnie przydzielono mu kwaterę, której poprzedni właściciel poniósł śmierć podczas ostatnich igrzysk.

Na jej wyposażenie składały się blok kamienny służący za łóżko, na który narzucono słomiany materac, a także wnęka w ścianie, w której Flamma mógł umieścić figurkę boga, którego czcił. Na tym koniec mebli. Na ścianach widniały wydrapane imiona dziewcząt wraz z ich adresami, rysunki nagich kobiet, graffiti „Sabinus hic” (przywodzące na myśl inskrypcje „Kilroy was here”, stosowane przez amerykańskich żołnierzy), modlitwy kierowane do rozmaitych bogów, sprośne żarty o właścicielach gladiatorów oraz daty odbytych walk. Inskrypcje i graffiti można do dzisiaj podziwiać w Pompejach. Zachowało się także kilka prostych rysunków ukazujących same starcia – secutora skrępowanego siecią, choć nadal zadającego cios mieczem retiariusowi, a także walki pomiędzy różnymi klasami gladiatorów. Nad jedną z postaci wyryto dopisek: „Bebrix, 20 zwycięstw”, nad inną: „Nobilior, 11 zwycięstw”. Nobilior leżał powalony i wyciągając w górę palec lewej dłoni, błagał tłum o litość. Pod postacią umieszczono symbol θ oznaczający „zabity” [grecka litera tetha, „θ”, symbolizowała śmierć – przyp. tłum.].

reklama
Wizja walk gladiatorów – Pollice verso (mal. Jean-Léon Gérôme, 1872 rok)

Flamma, jako człowiek niezbyt wylewny i nawykły do surowej dyscypliny, szybko przyzwyczaił się do warunków panujących w szkole. Innym gladiatorom nie przychodziło to z taką łatwością. Dniem i nocą baraki patrolowali strażnicy, aby powstrzymywać ludzi przed popełnieniem samobójstwa, choć niektórym i tak udawało się przechytrzyć nadzorców. Pewien skazaniec transportowany do szkoły wozem zdołał wsunąć głowę między szprychy koła, łamiąc tym samym kark. Inny mężczyzna potłukł misę, w której podano mu wodę, a następnie połknął drobne odłamki. Flamma nie rozumiał, co dręczyło tych ludzi. Jedzenie było znośne, łóżka wygodne, a raz w tygodniu do szkoły sprowadzano dziewczęta. Rocznie musiał stoczyć zaledwie dwadzieścia walk, nikt nie kazał mu odbywać długich marszy, nie było żadnych napadów ze strony nieprzyjaciół czy rozległych kampanii, jak miało to miejsce w armii. Prawdę mówiąc, nigdy nie było mu lepiej.

Przez pierwszych kilka tygodni Flamma ćwiczył władanie mieczem na drewnianym słupie zatkniętym na placu ćwiczebnym, a następnie na kukle, wszystko zaś pod okiem lanisty. Musiał nauczyć się wykorzystywać swe lewe ramię w równym stopniu co prawe, gdyż niektórzy zawodnicy doskonale odnajdywali się jako leworęczni. Aby rozwinąć mięśnie, broń, którą otrzymał, była dwukrotnie cięższa od tej, którą posługiwał się na arenie. Następnie przyszła pora na sparingi z innymi gladiatorami z wykorzystaniem tępego uzbrojenia. W końcu gladiatorzy stawali do prawdziwych pojedynków, które jednak przerywano, gdy jeden z nich odniósł ranę.

Wszyscy zawodnicy jedli przy jednym stole, a ich posiłki były starannie przygotowywane przez kucharzy. Wśród potraw królowały mięso i jęczmień – mięso ze względu na wysoką zawartość białka, a jęczmień, gdyż wierzono, że bogate zboża pokrywają żyły grubą warstwą tłuszczu, która chroni człowieka przed wykrwawieniem się na śmierć.

Bardzo możliwe, że tym, co ostatecznie przekonało Flamma, aby obrać ścieżkę gladiatora, była olśniewająca zbroja, jaką mógł przywdziewać na arenie. Jako syn biednych rolników z Italii, nigdy nie wszedł w posiadanie niczego cennego i prowadził prosty sposób życia. (Aż do I wojny światowej żołnierze upierali się, aby ruszać do boju w pełnym umundurowaniu i wielu przyznawało, że zaciągnęło się do armii, aby móc założyć bermycę lub czerwony mundur z mosiężnymi guzikami. Współcześnie pewien generał wyznał mi, że tak wielu ludzi wstępuje w szeregi marines, gdyż ten rodzaj sił zbrojnych do dzisiaj zachował swe wyróżniające się mundury i niewykluczone, że jest to jeden z powodów). Dla kogoś takiego jak Flamma piękne uzbrojenie ochronne znaczyło bardzo wiele. Z jego hełmów wyrastały strusie lub pawie pióra. Zdobienia napierśników wykonano ze złota i srebra. Rękojeść miecza była wyłożona drogimi kamieniami. Brązową tarczę zdobiło mosiężne umbo, a od wewnątrz okrywało olśniewające czerwone malowanie. Jego naramienniki oraz nabiodrki pokrywały sceny walk gladiatorskich zaprojektowane przez sławnych artystów. Niewolnicy czyścili i polerowali sprzęt, więc jedyne, co Flamma musiał zrobić, to założyć go na siebie – jakże odmienna sytuacja w porównaniu do armii, gdzie to on musiał utrzymywać swoje uzbrojenie w nienagannym stanie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Daniela P. Mannixa „Gladiator. Those about to Die” bezpośrednio pod tym linkiem!

Daniel P. Mannix
„Gladiator. Those about to Die”
cena:
54,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Replika
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Premiera:
15.07.2024
Format:
150x200 mm
ISBN:
978-83-67867-38-2
EAN:
9788367867382
reklama

Nauczyciel pilnie obserwował styl Flammy i uznał, że będzie występował na arenie jako postulati, czyli gladiator w pełnym uzbrojeniu ochronnym oraz wyposażony w miecz i buławę, stający do walki z przeciwnikami, którzy mogli sięgnąć po dowolną broń.

Retiarius (po lewej stronie) i secutor na mozaice z I wieku p.n.e.

Pierwszy występ Flammy w roli zawodowego gladiatora miał miejsce podczas ludi privati (igrzysk opłacanych przez prywatne osoby) zorganizowanych przez pewnego polityka. Na kilka tygodni przez wydarzeniem po mieście rozpuszczano specjalistów od reklamy, którzy wymalowywali obwieszczenia, gdzie tylko się dało – nawet na nagrobkach. Do dziś zachowały się pomniki z rzymskich cmentarzysk, na których widnieją następujące inskrypcje: „Nie umieszczać ogłoszeń”. A oto typowe ogłoszenie, jakie wypisywano czerwoną farbą na murach:

Jeśli pogoda pozwoli, A. Clodius Flaccus wystawi trzydzieści par gladiatorów wraz ze zmiennikami, na wypadek gdyby któryś zginął za szybko, którzy walczyć będą 1, 2 i 3 maja w Circus Maximus. Po walkach odbędzie się ogromne polowanie na wielką zwierzynę. Na arenie wystąpi sławny gladiator Parys. Niech żyje Parys! Niech żyje szczodry Flaccus, który startuje na urząd duumwira!

Pod spodem widniało jeszcze niewielkie ogłoszenie dla odbiorcy: „Afisz ten wykonał Marcus w świetle księżyca. Jeśli zatrudnisz Marcusa, będzie dla ciebie pracował dzień i noc”.

Dzień igrzysk był wyborny, a w cyrku zjawiły się ogromne tłumy. Właściciele mieszkań leżących tuż obok obiektu powynajmowali dachy widzom, którym nie udało się wejść na trybuny. (W kolejnych latach Circus Maximus tak mocno rozbuduje się w górę, że ten sposób zarobkowania straci sens). Tuż przy trybunach biegła fosa z bieżącą wodą, która chłodziła arenę. Widzom wręczano programy, które wykorzystywali do obstawiania zakładów. Spisano je językiem przypominającym sportowy kod, a przykład jednego z nich możemy znaleźć poniżej:

T. v. Pugnax Ner. III

M. p. Murranus Ner. III

Ess. m. P. Ostorius Jul. LI

Ess. v. Scylax Jul. XXVI

reklama

Zgodnie z powyższym programem gladiator o imieniu Pugnax, walczący jako trak (czyli z niewielką owalną tarczą oraz krótkim zakrzywionym mieczem), miał zetrzeć się z Murranusem, wcielającym się w rolę murmilla (uzbrojonego po galijsku niczym secutor). Obaj wywodzili się ze szkoły gladiatorów Neroniani, którą w Kapui założył Neron. Obaj mieli na koncie po trzy zwycięstwa. (Gdy gladiator debiutował na arenie, przed jego imieniem umieszczano literę „t” od tyro, czyli „nowicjusz”). Litery „v” oraz „p” dopisywał sponsor już po igrzyskach. Stojące przed imieniem „v” oznaczało zwycięzcę, zaś „p” przegranego.

W drugim wierszu możemy wyczytać, że Publiusz Ostorius (najprawdopodobniej walczący za pieniądze obywatel Rzymu, na co wskazuje jego podwójne imię), zwycięzca pięćdziesięciu jeden walk miał stanąć do walki z niejakim Scylaxem, który triumfował w dwudziestu sześciu starciach. Obaj byli wychowankami szkoły, którą założył Juliusz Cezar. Oznaczenie Ess to essedarii, czyli gladiatorzy walczący z rydwanu. Scylax zwyciężył, lecz publika darowała życie Ostoriusowi (prawdopodobnie dlatego, że był obywatelem). Litera „m” oznacza „missus”, czyli „pozwolić odejść”.

W pierwszej kolejności na arenę wjechał rydwanem A. Clodius Flaccus, zaraz po nim wkroczyła grupa jego politycznych akolitów, a następnie parada gladiatorów, z czego każdy miał na sobie pancerz oraz niósł oręż, z jakim miał stanąć do walki. Widok musiał być imponujący: pancerze błyszczały w słońcu, pióra tańczyły na czubkach hełmów, pełni werwy gladiatorzy maszerowali równym krokiem, a wszystkiemu przygrywała orkiestra złożona z pięćdziesięciu instrumentów. Gladiatorzy zatrzymali się przed prywatną lożą cesarza, wyprostowali prawe ręce i rzucili chórem:

– Witaj, cezarze, idący na śmierć pozdrawiają cię!

Robili następnie zwrot i w wojskowym szyku wychodzili przez Porta Libitinensis (drobną bramę pod trybunami) do swoich kwater.

Ave Caesar, morituri te salutant (mal. Jean-Léon Gérôme, 1859 rok)

Po kilku pokazach akrobatycznych, poskramiania zwierząt i jazdy artystycznej przyszła pora na walkę. Gladiatorzy mieli zetrzeć się głównie z jeńcami, których pochwycono w Germanii. Wynikało to z tego, że szkolenie gladiatora stanowiło poważną inwestycję, toteż laniści robili wszystko, aby uchronić swych podopiecznych przed bezsensowną śmiercią. Dlatego właśnie najlepszym wyjściem było wystawić go przeciwko amatorom. Gdy gladiator stawał naprzeciwko innego zawodowego gladiatora, takie starcia najczęściej były ustawiane, a przynajmniej we wczesnym okresie zawodów. Nawet jeśli tłum domagał się dobicia przegranego, zwycięzca udawał, że go zabija. Pobitego gladiatora usuwano z areny, ciągnąc hakiem niczym zwłoki, a następnie wysyłano do cyrku w jednej z prowincji, gdzie nikt go nie rozpozna. Wiele zależało od sponsora organizującego igrzyska. Mógł dodać starciom rumieńców i zmusić gladiatorów do walki na śmierć i życie, jednak sporo go to wówczas kosztowało.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Daniela P. Mannixa „Gladiator. Those about to Die” bezpośrednio pod tym linkiem!

Daniel P. Mannix
„Gladiator. Those about to Die”
cena:
54,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Replika
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Premiera:
15.07.2024
Format:
150x200 mm
ISBN:
978-83-67867-38-2
EAN:
9788367867382
reklama
Komentarze
o autorze
Daniel P. Mannix
(1911–1997) był amerykańskim pisarzem, dziennikarzem, fotografem, a także magikiem scenicznym, treserem zwierząt i filmowcem. Jednym z jego najbardziej znanych dzieł jest książka „Gladiator. Those about to Die” z 1958 roku, która stała się inspiracją dla filmu Ridleya Scotta „Gladiator” z 2000 roku i serialu telewizyjnego „Those About to Die”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone