Krzysztof Piersa – „Riese. Tajemnica Gór Sowich” – recenzja i ocena
Krzysztof Piersa – „Riese. Tajemnica Gór Sowich” – recenzja i ocena

Riese to kryptonim projektu rozpoczętego przez Niemców w 1943 roku. Zakładał on stworzenie nowej kwatery głównej Hitlera na zamku Książ i w podziemnych budowlach drążonych w Górach Sowich. Rozmach był ogromny, koszty – trudne do oszacowania. Zainteresowani mogą znaleźć na ten temat rozliczne opracowania, a amatorzy podziemnych sztolni – zwiedzać kompleks korytarzy (oczywiście tylko te, które nie grożą zawaleniem). Nie może dziwić, że pisarze sięgają po historię Riese. Jest ona – nomen omen – kopalnią motywów i aż prosi się, by uczynić z niej kanwę niejednej kryminalnej powieści.
W tle musi się więc pojawić legendarny złoty pociąg i inne tajemnice. Będą to rosyjski program atomowy czy osławiony Werwolf. Czyli wszystko to, co może dodatkowo podkręcić fabułę. Z tego założenia wyszedł Krzysztof Piersa. Niedawno zresztą sięgnął po inny temat z „gatunku” – czyli zagadkę legendarnej bursztynowej komnaty. Również „Riese” zaczyna się od mocnego uderzenia – morderstwa, które wstrząsa Wałbrzychem. Po nim następuje kolejne…
Wątki sensacyjne przeplatają się z historycznymi. Żeby nadać większy rozmach, Piersa przedstawia nam głównych bohaterów – policjantkę, pasjonata historii i przewodnika zafascynowanego historią II wojny światowej (żeby być ścisłym: pracownika Muzeum II Wojny Światowej) i preppersa, który jak nikt inny ma opanowane teorie spiskowe. To nieco zwariowane trio sprawi, że nie będzie nudno. Czytelnicy poznali ich już w „Gustloffie. Tajemnicy bursztynowej komnaty”. Autor był chyba zadowolony z ich kreacji, skoro w nowej powieści pojawiają się ponownie.
Jestem zadowolony, że autor zagospodarował tę niszę i obsadził ją trójką znanych bohaterów. Polska literatura cierpi na brak tego rodzaju fikcyjnych postaci, których losy będziemy śledzić na kartach co najmniej kilku książek. I tu pojawia się mój apel do pisarza: Panie Krzysztofie, może więc historie zbrodniarzy-uciekinierów? Może poszukiwanie zaginionych dzieł sztuki? Historia II wojny światowej obfituje w podobne motywy. Czytelnicy z całą pewnością będą usatysfakcjonowani.
O Riese wiemy tak naprawdę niewiele. Jeśli wiemy mało, to z pomocą przychodzi literatura kryminalna. I wszystkie te tajemnicze wątki Piersa rozwija całkiem zgrabnie, tworząc dobry klimat. Oczywiście skąpe źródła nie dają podstaw, by na podstawie „Riese” poznawać przeszłość, ale też nie można tego oczekiwać. W pierwszym rzędzie jest to bowiem praca przygodowa, a w drugim – opowieść inspirowana przeszłością. Ale wyszło bardzo dobrze!
Nie jest to książka skierowana do młodszych czytelników – wciąż mamy tu sporo wulgaryzmów (choć chyba mniej niż w poprzedniej książce, czyli w „Gustloffie”). To sprawia, że po recenzowaną lekturę sięgną raczej starsi, mniej wrażliwi odbiorcy. Nie wszystkim ta estetyka przypadnie do gustu, choć teraz trudno o odwrót. Nie ma jednak co narzekać, bowiem długa podróż pociągiem, leniwe wylegiwanie się w okolicznościach przyrody – może nawet gdzieś w Górach Sowich – to odpowiednie realia, aby oddać się powieści Piersy. Klimat jest, tajemnica jest, trup się ściele.
Recenzując poprzednią książkę Krzysztofa Piersy trochę kręciłem nosem, że nie została wydana przed wakacjami – to smakowita literatura na lato. Tym razem udało się tej sztuki dokonać. Jeśli nie zapoznaliście się z przygodami Tomka, Kornelii i „Braina”, to warto zacząć od pierwszej odsłony ich perypetii. Warto więc zaopatrzyć się w obie publikacje i zabrać je ze sobą na wyjazd.