Kwartalnik „Karta” – numer 96 – recenzja i ocena
Kwartalnik „Karta” – numer 96 – recenzja i ocena
Polska odzyskuje niepodległość. Pojawiają się kobiety, które żądają praw i wolności dla siebie i które chcą uczestniczyć w tworzeniu przyszłego państwa. Podobne myślenie w 1918 roku wcale nie było popularne. Niektóre tworzyły Ligę Kobiet Polskich, inne starały się walczyć o swoje prawa indywidualnie. A czy faktycznie było o co walczyć? Czy kobiety słusznie postępowały, sprzeciwiając się dotychczasowej dominacji mężczyzn?
Rok 1918 – wielu uważa, że prawo głosu w wyborach powinni mieć – jak dawniej – robotnicy, chłopi, analfabeci, ale nie zbrodniarze, wariaci i kobiety.
Rok 1919 – Zofia Majmeskuł w trakcie studiów prawniczych poszukuje pracy w zawodzie. Nikt jednak nie chce przyjąć kobiety, a minister sprawiedliwości zaleca, że aby przyspieszyć sprawę, należy dobrze wyjść za mąż.
Rok 1923 – Zofia Majmeskuł jako pierwsza kobieta w Polsce otrzymuje tytuł doktora praw.
Rok 1935 – Justyna Budzińska-Tylicka w swojej poradni świadomego macierzyństwa ma coraz więcej pacjentek, które szukają pomocy i wiedzy. Wśród nich jest kobieta, która dokonała aborcji 30 razy. Inna pacjentka, trzydziestolatka, zrobiła to 29 razy. Ośmiokrotnie dokonała tego również dwudziestoletnia dziewczyna.
O wielu innych, podobnych sytuacjach można przeczytać we wspomnieniach umieszczonych w „Karcie”. Napisały je kobiety, które sprzeciwiały się wobec otaczającej rzeczywistości i chciały ją zmienić. Wizjonerki, wojowniczki, działaczki.
Puentą tych historii jest pamiętnik Ireny Krzywickiej. Jako dobra obserwatorka, pewna swego zdania, wyciąga niepopularne – na jej czasy – wnioski. Wskazuje na zmierzch cywilizacji męskiej, która sama siebie doprowadziła do upadku. Z drugiej jednak strony wytyka kobietom nieprzygotowanie do przyjęcia dominującej roli, ślepe posłuszeństwo i strach. Kiedy to minie? Za dziesięć lat? Za dwadzieścia? Dajcie znać, kiedy się będzie można z Wami porozumieć.
Kolejnym interesującym tematem z tego numeru jest historia Michaela Wiecka. Naziści widzą w nim Żyda, Sowieci – Niemca. W swoich wspomnieniach opisuje on zderzenie z rzeczywistością, gdy wkroczenie Rosjan nie okazało się wybawieniem, a nową formą ucisku i krzywdy. Jego początkowe wyobrażenie o równym traktowaniu i sprawiedliwości, której oczekiwał, tworzą ogromny kontrast z opisywanymi później praktykami rosyjskich żołnierzy. Kreują się tu interesujące portrety psychologiczne wielu osób.
O tym, że mimo wszystko czuł się szczęśliwy, gdy Rosjanie traktowali go jak innych Niemców. Wreszcie nie był wykluczony i traktowany w „szczególny” sposób.
O tym, jak okrutny i znieczulony może stać się człowiek, gdy codziennie styka się ze śmiercią. Zwłaszcza w więzieniu, w nieludzkich warunkach, gdzie zgon jednego ze współwięźniów był niczym więcej, jak radosną oznaką dodatkowego miejsca.
O tym, że tęsknił za śmiercią. Poddał się, nie miał ochoty wstawać na marne posiłki i walczyć o każdy kolejny dzień bez nadziei na wygraną. Uratował go przyjaciel, który namawiał do zjedzenia czegoś i szczęśliwy traf, który sprawił, że akurat na tym posiłku więźniowie dostali dodatkową łyżeczkę cukru. To wystarczyło, by Wieck odzyskał wolę życia.
Cały tekst jest fragmentem bardzo dobrze zapowiadającej się książki Wiecka „Miasto utracone”. Jest szczery i brutalny. Mówi o smrodzie i wygrzebywaniu resztek jedzenia z ruin. O zakopywaniu ludzi i konia w wielkim, ciągle zapadającym się rowie. Pokazuje, że najbardziej nieludzkim stworzeniem na ziemi może stać się człowiek.
Strzelanie do bezbronnych, bombardowanie bloków, brak wody, jedzenia i prądu. W każdej chwili może Cię trafić kula, spaść na Twój dom bomba, zawalić się na głowę dach. Wokół same ruiny i zniszczone budynki. Obrazy tak dobrze znane ze wspomnień II wojny światowej. Gdyby nie fakt, że są to wspomnienia młodej Rosjanki mieszkającej w Czeczenii z lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.
Krótkie zdania bez epitetów i zbędnych słów. Wojna widziana oczami dziecka, które nie do końca rozumie, co właśnie przeżywa.
Dlaczego Jelcyn i Dudajew się nie dogadają? Jelcyn to taki jeden wujek, a Dudajew to nasz prezydent. Jelcyn mieszka w Moskwie i chce tutaj walczyć. A Dudajew mieszka tutaj. Dudajew jest bardzo ładny! – tak widzi politykę.
Sprzedawałyśmy wędki i błystki dziadka. Miał ich dużo. Nikt nie wierzy, że Rosjanie zaczną bombardować. Przecież są ludźmi – świat doświadczył w historii tylu okropieństw wojny, że wydawałoby się oczywistością, iż podobne nieszczęście nie może już więcej spaść na ludzkość.
Śmierć i ja, tylko my dwie jesteśmy ze sobą nierozłączne na tym świecie. Nie ma nic, co by mogło między nami stanąć i mnie przed nią osłonić. Wszystko stało się takie śmieszne i zbędne, rzeczy, torby i wszelkie kosztowności. Zrozumiałam, że nic, zupełnie nic nie zabiorę ze sobą Tam – tak opisuje śmierć czternastoletnia dziewczyna.
Te wspomnienia nie odbiegają szczególnie od innych, które się pojawiają na łamach „Karty”. Ich wydźwięk zmienia dopiero wtedy, gdy z pełną grozą i niedowierzaniem uświadomisz sobie, że są to wspomnienia z XXI wieku. Dzieją się 2500 kilometrów od nas. Przeżywa je dziecko, które doświadczyło już dwóch wojen.
Bardzo dobrze dobrane fragmenty wspomnień tworzą poruszające historie i przywołują prawdziwe emocje ich bohaterów. Konteksty historyczne i komentarze naukowców pozwalają lepiej zrozumieć całokształt opisywanych zdarzeń. Dodatkowo wiele bardzo dobrych fotografii świetnie uzupełniają teksty. Ważne kwestie historyczne poruszone na najwyższym, profesjonalnym poziomie. Zachęcam do zapoznania się z najnowszym numerem „Karty”!